Taniec ze smokami (część II)
Na początku roku postanowiłam zabrać się za wychwalaną serię
George R.R. Martina, polecali mi ją nawet znajomi, którzy nie czytają żadnych
książek, więc to musiało być coś. Po przeczytaniu pierwszego tomu Pieśni Lodu i Ognia, który spodobał mi
się ogromnie, postanowiłam, że do końca roku przeczytam całą wydaną serię i tak
też się stało. Mój "Taniec ze smokami"(cz.II) został odtańczony.
Jeśli połączyć, by obie części "Tańca", które
nasze wydawnictwo podzieliło na dwie części, okazałoby się pewnie iż to
najdłuższa z dotychczasowych książek cyklu. Można to zauważyć nie tylko w
objętości, ale również w treści. Książka zawiera losy większości bohaterów
sagi, tak więc mamy przegląd na wydarzenia w całym Westeros i nie tylko. Tu
naprawdę łatwo się zgubić w wydarzeniach, miejscach i oczywiście postaciach.
Warto zapamiętać jednak, że do nikogo nie wolno się przyzwyczajać, tu nikt nie
jest bezpieczny.
Zacznę może od Daenerys i zdarzeń z nią związanych, gdyż jak
pewnie się domyśliliście to ona obecnie tańczy ze smokami. Rozdziałów z nią lub bezpośrednio z nią
powiązanych jest najwięcej, jeśli liczyć, by dwie księgi. W pierwszej jednak
nie działo się tak wiele jak w tej. Autor zarzucił nas gradem niespodzianek,
małych, bądź większych zagadek, sekretów, pamiątek przeszłości, jak również
spisków, często na ogromną skalę. Wielu chce wykorzystać z pozoru bezbronną
królową, wielu chce dostać choć część jej władzy i możliwości. W jej stronę
podążą coraz więcej postaci. Tyrion, który po zabiciu ojca wciąż ulega przemianom
i narzeka na swój los(czytając między wierszami możecie się domyślić, że moja
sympatia do niego maleje, mam nadzieję, że pisarz ma jeszcze coś w zanadrzu, co
do jego osoby) jak również pewien Dornijski chłopak, który nie jest tym, za
kogo się podaje. Obaj mają coś do zaoferowania, jednak jak wiadomo u Martina
nigdy nic nie wiadomo.
„Niektórzy mawiają, że uczciwa umowa to taka, z której obie strony są niezadowolone.”
Skoro poprzez postać wspomniałam o Dorne, to tam również ma
miejsce część akcji. Narratorem jest tam m.in. książę Doran, który chcę zająć
większość część w radzie Królewskiej przystani. Słabowity władca ma głowę na
karku, tak ukartował, nawet wiele lat temu, swoje powiązania z władcami, że z
każdej strony, przynajmniej teoretycznie, jest bezpieczny. Podoba mi się, że w
to, w sumie dość małe księstwo, ma tak wielkie wpływy, a jeszcze bardziej, że
większość z nich rozwiązuję się tak niepokojąco, że aż chcę się dowiedzieć o
tym więcej. Podoba mi się to, że władca nie chcę nic pozostawiać losowi, że
walczy o swoje. Jednak to jak potoczyły się pewne sprawy może sporo skomplikować.
Czas przejść w jedno z moich ulubionych miejsc, a może
właściwie do miejsca, gdzie przebywa moja ulubiona bohaterka, czyli do Braavos.
Dziewczynka tam przebywająca ma już tyle twarzy, że można by się pogubić, lecz
ona uparcie powtarza, iż jest Nikim. Jednak o dziwo w tej kwestii nie jest
łatwo. Uważam, że wątek ten jest jednym z najciekawszych w całej ksiażce, choć
nie łączy się jak na razie w wielkim stopniu z intrygami w Westeros. Arya jest
niesamowita, jej przemiany wciąż mnie zaskakują. Nareszcie doczekałam się
również jej szkolenia. Choć jak dla mnie tom ten zawierał jej wciąż za mało.
Czekam na więcej.
Nasza wspólna podróż dotarła teraz do zimnego, okrutnego
miejsca. Mur to chyba jedno z najciekawszych miejsc w Siedmiu Królestwach.
Wciąż dziwi mnie, że jedynie Stannis zainteresował się armią Innych podążającą
w stronę państwa. Ale cóż widocznie niektórzy mają inne plany. Nowy Lord
Dowódca Nocnej Straży Jon Snow postanawia zwiększyć swoje szanse przed atakiem
i decyduje się na niebezpieczny ruch. Chcę wpuścić przez bramę rzeszę Dzikich
na czele z Tomundem. By przekonać go do tego przedsięwzięcia wysyła po nich
Val. Pomysł szalony, tym bardziej, że decyzja została podjeta bez konsultacji
ze Stannisem w dodatku podczas obecności jego małżonki w forcie. Niebezpieczna
gra...
Ale skoro mowa o samozwańczym królu, nie ma on obecnie na
głowie problemu dzikich, a coś zupełnie innego. Poprzez oczy Ashy dowiadujemy
się, co też porabia Stannis, który wyruszył podbić Winterfell. Jest to opis
podróży i jej trudów, które napotykali rycerze. Rozdziałów nie było dużo,
czasem nawet tego żałowałam, gdy na Murze wspominali o wydarzeniach pod dawną
siedzibą Starków. Zaś w zamku sprawa miała się inaczej. Tutaj rozdziały
prowadził Fetor, który powoli zaczął powracać do swojej dawnej formy, czyli do
osoby Theona. Cały tom zaczyna się rozdziałem, w którym to prowadzi on fałszywą
Aryę do ołtarza, by wyszła za mąż za Ramseya Boltona/Snowa . Mmay więc przegląd
wydarzeń z dwóch najbardziej zainteresowanych konfliktem stron, co się
chwali. Później jednak sytuacja się
odmienia i bohaterowie się rozchodzą, co zaczyna być coraz bardziej
interesujące.
Na początku tej niby-recenzji wspomniałam o Tyrionie. Tym
razem chciałam się jednak mocniej nad nim pochylić, gdyż jego przemiana była
znacząca. Kiedyś był najbardziej zabawny, inteligentny i pyskaty bohater sagi,
a obecnie przygasł. Pierwsze rozdziały z jego postacią, na które tak czekałam
okazały się niewypałem, ale teraz znów powoli, powoli wraca do swojej dawnej
osobowości i tego, do czego się przywyczaiłam. Przestał rozpaczać, a zaczął
trzeźwo myśleć o przyszłości i o tym, że tam, gdzie znalazł trzeba być jeszcze
bardziej ostrożnym podczas zamkowych intryg. Podobają mi się szczególnie
ostatnie rozdziały, gdyż dają nadzieje, że Tyrion się wreszcie całkowicie
pozbiera i jego udział w powieści będzie miał jakiś większy sens.
Nie ma sposobu, by opisać wszystkie wątki, jakie miałam
okazje poznać podczas czytania tej pozycji, starałam się jednak przekazać Wam
jak najwięcej. "Taniec ze smokami", jak również cała seria jest
historią żywą, taką, którą chcę się poznawać, bo ona toczy się wciąż i my to
wiemy. Bohaterowie są znakomicie wykreowani, nie są jednopłaszczyznowi, a mają
wiele stron i wciąż je przed nami odkrywają. Po skończeniu i przeczytaniu
całego prologu, a zwłaszcza jego ostatnich stron oniemiałam. Nie spodziewałam
się kompletnie takiego zakończenia, nie sądziłam, że autor zachce tak grać na
nerwach czytelnikom. Zdradził sporo, coś, co najbardziej mnie interesuję.
Intryga, ogromna intryga, a to właśnie lubię. Na reszcie wiem, kto pociąga za
sznurki. Najgorsze we wszystkim jest jednak to, że trzeba czekać na kolejny
tom, a o szóstce nic nie słychać, jedynie spekulacje. Kiedy, ach, kiedy?
Ocena: świetna [6/6]
Autor: G.R.R. Martin
Tom: V część II
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 760
Cena: 45zł
Data przeczytania: 2014-08-25
Skąd: biblioteka publiczna
Cykl Pieśń Lodu i Ognia:
Gra o tron --- Starcie królów --- Nawałnica mieczy: Stal i śnieg --- Nawałnica mieczy: Krew i złoto --- Uczta dla wron: Cienie śmierci --- Uczta dla wron: Sieć spisków --- Taniec ze smokami cz.1 --- Taniec ze smokami cz. 2 --- The Winds of Winter --- A dream of Spring + Rycerze siedmiu królestw
Też dużo pozytywnych opinii słyszałam, zabieram się do tej serii od nie-wiadomo-kiedy ;) Tym bardziej, że zachęca ilość tomów i stron :) Lubię opasłe tomiska, choć niestety niezbyt często mam przyjemność je czytać :/
OdpowiedzUsuńWow! Aż tak pozytywna recenzja? No nie powiem, muszę w końcu przeczytać tą część ;D
OdpowiedzUsuńNie powinnam czytać tej recenzji, ale oczywiście nie mogłam się powstrzymać. Mam w planach zacząć czytać drugą część Nawałnicy Mieczy, więc teraz przynajmniej wiem, że trójka moich ulubionych bohaterów przeżyje do piątego tomu. Tak, najbardziej lubię Arye (pewnie źle odmieniłam), Tyriona i Jona. To moja ulubiona trójca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
lustrzananadzieja.blogspot.com
Bardzo żałuję, że nie dałam szansy tej serii i odpuściłam po drugim tomie, no cóż...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uwielbiam tę część - może dlatego, że ciągle nie ma kontynuacji i zakończenie niezbyt satysfakcjonuje :)
OdpowiedzUsuńSeria jest genialna i polecam ją każdemu. Sama zatrzymałam się na 3 tomie, gdyż jakaś złośliwa osoba przetrzymuje 4 :/ Sama chce ją skończyć jak najszybciej. Ciekawi mnie rozwiązanie całej fabuły :P
OdpowiedzUsuńWidać, że Martin trzyma poziom :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej z książek tego autora, ale tę akurat ma mój brat na półce, więc może i znajdę poprzednią część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Shelf of Books :)
Przeczytałam pierwszą część tańca i muszę się zabrać za drugą :)
OdpowiedzUsuńNie powinnam tego czytać, bo sppoilery, ale trudno. Wyprę niektóre rzeczy z pamięci ;) Sama jestem dopiero na "Nawałnicy mieczy: stal i śnieg", ale Martin już dawno stał się jednym z moich mistrzów :D
OdpowiedzUsuńsklep-z-pamiatkami.blogspot.com
Martin jak zwykle trzyma poziom :)
OdpowiedzUsuńthousand-magic-lifes.blogspot.com
Cudowna <3
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl
Za mną dopiero pierwsza część :) Mam nadzieję, że dotrwam :)
OdpowiedzUsuńZostało mi jakieś ostatnie sto stron do skończenia "Gry o tron" i nie mogę do niej wrócić. Leży sobie zapomniana na półce. I w sumie nie wiem dlaczego, bo twórczość Martina bardzo mi się podobała. Nie męczyło mnie nawet to, że znałam przebieg wydarzeń (genialna Whisper zaczęła od serialu), no ale jakoś tak wyszło, że zaprzestałam czytania. Muszę do niej wrócić skoro kolejne części trzymają poziom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jesteś pewna, że wiesz, kto pociąga za sznurki? Znając Martina nie zdziwiłabym się, gdyby i tym razem bawił się czytelnikiem :D
OdpowiedzUsuńTrochę martwi mnie psucie postaci Tyriona, bo to jedna z moich ulubionych. Mam nadzieję, że jednak wróci do dawnego charakateru. Lub że przynajmniej nie będzie mnie irytował, gdy w końcu dotrę do "Tańca".
Pozdrawiam
Nie przepadam za jego książkami. Czytałam tylko jedną, ale chyba nie są dla mnie.
OdpowiedzUsuńhttp://w-krainie-slow.blogspot.com/
O, Daenerys akurat lubiłam :D Jednak nie mam pojęcia czy kiedyś się przełamię i sięgnę po drugą część całej serii...
OdpowiedzUsuńCały czas wahałam się czy ją przeczytać, a teraz nie mam wątpliwości, że warto zacząć przygodę z tym autorem :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://artemis-shelf.blogspot.com/
No nie....już tyle części za tobą, a ja nadal nie zaczęłam. Ale w tym roku to się już musi zmienić!
OdpowiedzUsuńO rany! KONIECZNIE muszę przeczytać kolejne tomy sagi. :( Na razie jestem tylko po pierwszej, ale już kocham Martina i to co tworzy. Obawiam się jednak, że moja przygoda z jego piórem i kolejnymi książkami będzie musiała trochę poczekać, zwłaszcza, że ostatnio na nic innego jak na szkołę nie mam czasu. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry