Gra o tron
„W grze o tron zwycięża się albo umiera. Nie ma ziemi
niczyjej.”
Są książki, które potrafią porwać czytelnika, nie dają mu
oddechu, silnie na niego oddziaływają. Niekiedy są to tak rozbudowane historie,
że czujemy jakbyśmy razem z bohaterami odkrywali wydarzenia i przeżywali
przygody. Tak właśnie czułam się czytając pierwszą część sagi Pierśni Lodu i
Ognia George R.R. Martina. „Gra o tron” okazała się historią kompletną,
przekazywała nam masę informacji, jednak w taki sposób, ż każdy czytelnik mógł
odnaleźć się w wydarzeniach i dokładnie je poznać. Ogromna liczba postaci, dużo
miejsc i zdarzeń nie ułatwiają pisania recenzji, jednak spróbuję choć pokrótce
powiedzieć, co się w niej działo, jak rozgrywały się wydarzenia.
Wszystko zaczyna się w lesie, gdzie członkowie Nocnej Straży
zostają zaatakowani przez tajemnicze istoty. Zabiły one całą kompanię, nikt nie
miał szans się uratować.
Bran Stark, syn Neda Starka wraz z jego synami jest
świadkiem skazania dezertera z Nocnej Straży. Jego ojciec wykonuje wyrok. Takie
jest prawo, a Eddard Stark się go trzyma.
Wracając do zamku Jon, bękart mieszkający wraz z całą
rodziną odnajduje małe wilkory, razem z braćmi przekonują lorda Starka, by je
zatrzymać. Wilkorów jest dokładnie tyle,
ile dzieci Namiestnika Północy, czy to znak od bogów?
Niedługo potem Ned dowiaduję się, że niedługo odwiedzi go
król wraz ze swoją świtą, Eddard przeczuwa, co go czeka. Okazuję się, że jego
przyjaciel chcę, by został nowym Namiestnikiem w Królewskiej Przystani. Jednak
zadanie to nie jedynie honor, lecz również obowiązki, lord Stark musiałby
również opuścić rodzinę, z którą jest tak mocno związany. Z poczucia obowiązku,
z powodu dawnej przyjaźni i braku wyboru zgadza się na stanowisko. Jednak nawet
on nie wie w pełni, jakie czekają go obowiązki i jakie ta decyzja będzie miała
konsekwencje.
„Lecz my postępujemy według starych zwyczajów. W żyłach
Starków płynie krew Pierwszych Ludzi. Wierzymy, że ten, kto wydaje wyrok, sam
powinien go wykonać. Jeśli chcesz odebrać komuś życie, powinieneś spojrzeć mu w
oczy i wysłuchać jego ostatnich słów.”
Wydarzenia w książce przebiegają wielotorowo, narracja
podzielona jest między wiele postaci, które odkrywają ważne role w
wydarzeniach. Narratorami są lord Stark, jego syn Bran, syn z nieprawego łoża
Jon, córki Sansa i Arya, jego żona Catelyn, jak widać większość akcji widzimy
oczami postaci z rodu Starków, jednak do
grona prowadzących akcję możemy zaliczyć jeszcze Tyriona z rodu Lannisterów
oraz Daenerys córkę obalonego króla. Martinowi mimo ogromu postaci udało się
doskonale scalić historię, cały czas była ona spójna i powoli prowadziła
pokrętnymi ścieżkami do tego samego punktu, a mianowicie walki o władzę. Bo to
w głównej mierze na niej skupia się „Gra o tron”.
„Nigdy nie zapominaj o tym, kim jesteś, bo świat na pewno o
tym nie zapomni. Uczyń z tego siłę, a wtedy przestanie to być twoim słabym
punktem. Zrób z tego swoją zbroję,
a nikt nie użyje tego przeciwko tobie.”
Jednak fabuła jest zdecydowanie bardziej rozbudowa. Autor
daje nam doskonale poznać bohaterów, pozwala się z nimi zżyć, niekiedy jednak
nie na długo. Właśnie to jest tu najgorsze, w wielu książkach główni
bohaterowie cały czas żyją szczęśliwie, co prawda trafiają im się
niebezpieczeństwa, tracą najbliższych lub napotykają inne nieszczęścia, ale
ŻYJĄ. Tu nie możemy być tego pewno, do końca nie wiadomo, kto będzie żyć, a kto
umrze. To jeden z ogromnych plusów twórczości G.R.R. Martina potrafi wstrząsnąć
czytelnikiem.
„Dziewczyny dostają herby, lecz nie dostają mieczy. Bękartom
daje się miecze, ale nie herby.”
Wiem, że z serialu, ale musiałam... |
Bohaterowie powieści byli dla mnie bardzo realistyczni,
posiadali cechy ludzi, którzy według mnie podobnie zachwycaliby się w czasach porównywalnych
do średniowiecza, jak te w powieści. Większość narratorów odbierałam
pozytywnie, nawet mimo mojej niechęci do Catelyn, muszę powiedzieć, że ona
również była doskonale wykreowana. Zachowywała się nie do zniesienia, ale nie
mogę zarzucić nic autorowi, bo sądzę, że taka miała być. Reszta postaci
przypadła mi do gustu. Ogromnie polubiłam Tyriona, dzięki jego szczerości i
odmienności. Muszę się Wam przyznać, ze przed przeczytaniem miałam za sobą już
trzy sezony serialu, więc wiedziałam już co nieco o postaciach. W filmie jednak
nie byli oni tak dobrze wykreowani, no może poza Turionem, którego zawsze
lubiłam. Reszta była bardziej płytka, aktorzy grali dobrze, ale jednak książka
to książka jej nic nie przebiję.
„Theon Greyjoy zauważył kiedyś, że Hodor nie ma pojęcia o
wielu rzeczach, lecz z pewnością zna swoje imię. Stara Niania zachichotała,
kiedy Bran opowiedział jej o tym, i wyznała, że prawdziwe imię olbrzyma brzmi
Walder.”
Wspomniałam wcześniej, że akcja rozgrywała się w czasach,
które określiłabym jako średniowiecze. Realia epoki były zachowane. Jednak nie
o tym chciałam wspomnieć. Miejsce akcji, a właściwie kraina jaką wykreował
Martin jest niezwykle dobrze wykreowana, poznajemy ogromne połacie terenu, a
jak wiem z serialu, to wciąż nie koniec. Będą się wciąż pojawiać nowe miejsca.
Opisy, które stosował pisarz były obrazowe, mogły pomóc w wyobrażeniu sobie
miejsc dziania się zdarzeń, jednak nie było ich tyle, by nużyły.
„Czerwona Twierdza daje schronienie dwóm rodzajów
ludzi(...). Tym, którzy pozostają lojalni wobec królestwa, oraz tym, którzy
okazują lojalność jedynie wobec siebie samych.”
Warto też wspomnieć o licznym intrygach dworskich, jakie
mają miejsce właśnie w Czerwonej Twierdzy. Najciekawsi bohaterowie, najbardziej
sprytni i perfidni właśnie w niej znaleźli swoje schronienie. Właściwie cała
najważniejsza akcja skupia się na tym miejscu, to tam są podejmowane
najważniejsze decyzje i odgrywają się wydarzenia najbardziej istotne dla
zdarzeń. Zakończenie książki pokazuję, że choć teraz działo się tam wiele, to
jeszcze nie jedno się zdarzy.
Niezwykle cenię Pana Martina za to, że mogliśmy poznawać nie
tylko wydarzenia, które działy się w teraźniejszości, ale również, co działo
się wiele lat temu. Dzięki temu mogłam poznać dokładnie historie Siedmiu
Królestw, rządzące nimi prawa i zwyczaje. Miałam doskonały obraz na historie
rodów, to dopełniało jedynie obrazu działa.
„Każdy siniak to nowa lekcja, a każda nowa lekcja czyni nas
lepszymi.”
Na koniec chciałabym się wypowiedzieć na temat okładki. Moja
biblioteka posiada jedynie starą wersję okładki, czyli jak sądzę Jona Snow, nie
mam jej nic do zarzucenia. Moim zdaniem pasuję ona do treści książki, a do tego
jest wykonana dokładnie, szczegóły są odwzorowane bardzo realistycznie.
Oceniając ją teraz, podoba mi się. Druga wersja to zaczerpnięty z serialu obraz
Neda Starka na Żelaznym Tronie, w serialu prezentuję się on spektakularnie,
jednak teraz czytając książkę wyobrażałam go sobie trochę inaczej. Mimo
wszystko ten serialowy nadal mi się podoba.
„Gra o tron” to doskonała książka z działu fantastyki. Ma w
sobie niesamowity klimat, wprowadza czytelnika w niezwykły, często okrutny
świat i nie pozwala o nim zapomnieć. Dzięki jej objętości czytelnik może
dokładnie zanurzyć się w historie i dokładnie jej poznać. George Raymond
Richard Martin stworzył żywą opowieść, w której większość czytelników znajdzie
coś dla siebie.
Ocena: świetna
Autor: G.R.R. Martin
Tom: I
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 778
Cena: 49 zł
Data przeczytania: 2013-11-23
Skąd: biblioteka publiczna
Cykl Pieśń Lodu i Ognia:
Gra o tron --- Starcie królów --- Nawałnica mieczy: Stal i śnieg --- Nawałnica mieczy: Krew i złoto --- Uczta dla wron: Cienie śmierci --- Uczta dla wron: Sieć spisków --- Taniec ze smokami cz.1 --- Taniec ze smokami cz. 2 --- The Winds of Winter --- A dream of Spring
Książka przeczytana do wyzwania:
_______________________________________________________
Zapraszam na mój FP na FB. klik!
Uwielbiam ten cykl! Chociaż muszę przyznać, że na początku trudno mi się było połapać kto kim jest... :)
OdpowiedzUsuńxo, A.
Tak ja miałam łatwiej, bo znałam serial... ;)
UsuńSerial uwielbiam, a książkę mam w planach. Czekam cierpliwie, aż mój narzeczony skończy czytać pierwszą część:)
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie. :)
UsuńKsiążkę i film mam w planach. Kiedyś nadrobię ;).
OdpowiedzUsuńSądzę, że warto. ;)
UsuńWciąż jeszcze przede mną lektura opaśłych tomiszczy spod pióra Martina... Mam za sobą półtorej sezonu serialu i jakoś tak wyszło, że przerwałam i juz do niego nie wróciłam. Bardziej zależy mi na zapoznaniu się z książką!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dobra koncepcja, choć ja jestem od tego momentu fanką obydwu dzieł. ;)
UsuńOstatnio bardzo chciałam tę książkę przeczytać ale nie jestem przekonana do akcji rozgrywającej się w średniowieczu - to nie do końca moje klimaty i boję się, że mogłabym się rozczarować...
OdpowiedzUsuńCo kto woli :) Nie będę zmuszać. ;)
UsuńPo przejściu pewnego "progu bólu", związanego z ogromną ilością nazwisk i rodów, w pełni zanurzyłam się w tej powieści. W ten sposób przebrnęłam już przez "Grę o tron", "Starcie królów" i "Nawałnicę mieczy". "Starcie..." troszkę mi się dłużyło, ale warto je przeczytać, żeby uderzyć w "Nawałnicę mieczy", która obecnie jest moim hitem!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czasem było ciężej, to prawda. Mam już wypożyczoną drugą część, więc za jakiś czas zajmę się czytaniem. ;)
UsuńChyba jestem jedyną osobą, której ta książka nie odpowiadała. Uwielbiam średniowieczne klimaty, ale sama książka bardziej mnie irytowała niż cieszyła.
OdpowiedzUsuńRozumiem, choc nie jesteś jedynie, bo spotkałam sie już z negatywnymi ocenami w blogosferze. ;)
UsuńNawet nie wiedziałam, że ta seria ma tyle tomów.Na razie jednak fabularnie do mnie niezbyt przemawia.
OdpowiedzUsuńRozumiem, ogólnie seria ma siedem tomów, ale wydawane są one często jako dwie książki jedna. ;)
UsuńJuż od dawna planuję ją zakupić, tylko troszkę martwię się że może mi się nie spodobać, ponieważ nie gustuję w czasach średniowiecza. :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj wypożyczyć, a jak Ci sie spodoba to kupisz, ja np. lubię takie klimaty, co wiedziałam od razu ;)
UsuńMoja ukochana saga. Najwspanialsza! Kocham bezgranicznie!
OdpowiedzUsuńFani GoT łączmy się. ;)
UsuńMuszę wreszcie zająć się tą serią, bo i do serialu mnie ciągnie, ale kolejność musi być zachowana
OdpowiedzUsuńMyślę, że zadecydowałaś lepiej niż ja. ;)
UsuńKsiążka cały czas czeka na mnie, chyba trochę przeraża mnie ilość stron, ale kiedyś na pewno zabiorę się za nią :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Niko.
Polecam więc. ;)
UsuńKsiążkę dostanę na Mikołajki i po prostu nie mogę się jej doczekać :) Nasłuchałam się tylu zachwytów, że po prostu muszę ją poznać ;)
OdpowiedzUsuńMogę tylko pozazdrościć, miałam egzemplarz z biblioteki. ;)
UsuńMuszę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. ;)
UsuńZaczęłam ją czytać, jakoś pod koniec października i nadal nie skończyłam. Nie dlatego, że jest nudna, wręcz przeciwnie, wciąga niesamowicie. Wrócę do niej, jak uporam się z innymi książkami:)
OdpowiedzUsuńJa się wciągnęłam i jednym tchem przeczytałam, jakoś samo poszło. ;)
UsuńJeeeju! Chciałam przeczytać tę książkę, a po Twojej recenzji myślę, że sięgnę po nią na 100%!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anath
Pozostaje tylko zachęcić jeszcze mocniej. ;)
UsuńWinter is coming:)
OdpowiedzUsuńhttp://nolongernightmare.blogspot.com/
O tak. ;)
Usuń