Przedpremierowo: Inwazja na Taerling


Premiera 13 kwietnia


Wróg u bram

Są takie dary, które więcej odbierają, niż dają. Są takie dary, za które trzeba zapłacić więcej niż sądziliśmy. Są takie dary, które całkowicie nas zmieniająca. Są takie dary, które przynależą się jedynie jednej osobie, nieważne jak bardzo byśmy ich pragnęli. Są takie dary, których nie chcemy, a i tak je dostajemy. Są takie dary, których nie możemy przyjąć, choć bardzo ich pragniemy...

Zostanie królową nie odbyło się jak w znanych nam bajkach. Kelsea Glynn, prawowita władczyni Taerlingu, musiała wiele poświęcić i ukazać wiele siły, by nie poddać się Szkarłatnej Królowej i zaprzestać zsyłek ludności na jej tereny. Zmiana jednak nie odbyła się bez echa. Władczyni Mort nie przyjmuje odnowy i teraz granicom Taerlingowi zagrażają nieprzyjacielskie wojska. Kelsea musi szybko wymyślić, co zrobić, by jej słabiej uzbrojona armia odparła wrogie siły. Czy pomocne jej w tym będą nawiedzające ją wizje sprzed Przeprawy? Czy magiczna moc kamieni znów da o sobie znać? Czy jest ktoś, kto potrafiłby znaleźć słabą stronę Królowej Mort?


"Ból obezwładnia tylko słabych."

Jestem w rozsypce. Inwazja na Tearling okazała się jeszcze lepsza niż pierwsza część, jeszcze lepsza niż na to liczyłam. Stoję teraz przed dylematem, czy oddać władzę nad rękami sercu, które aż rwie się, by pisać bez ładu i składu, wylać tu wszystkie uczucia towarzyszące tej lektury, czy jednak pozostawić władze umysłowi, który rzeczowo przedstawi pozytywne strony książki i pokaże, że serii Eriki Johansen Królowa Taerlingu, nie można ominąć... Spróbuję dokonać niemożliwego, co od romantyzmu było tematem sporów, czyli połączyć serce i rozum.

Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, kiedy myślę o książce, poza och, jaka ona cudowna, jest perfekcja. Powieść Eriki Johansen jest niezwykle złożona, przemyślana i wielowątkowa. Mamy tu gamę postaci, również narratorów, których doskonale poznajemy, patrzymy na wydarzenia ich oczami i widzimy świat, jakim oni go widzą naprawdę. Najważniejsze jest to, że każdy z bohaterów to oddzielna jednostka, którą możemy rozpatrywać jako osobną postać, a jednocześnie łączyć ją w koligacje z innymi bohaterami i stwarzać relacje i powiązania między nimi. Każdy wątek jest równie dokładnie poprowadzony, nie oglądamy tylko jednego punktu widzenia, dlatego ilość dróg, jakimi mogą biec wątki staje się jeszcze bardziej rozbudowana, a przez to ciekawa. Nic nie jest pewne, a moment kulminacyjny, moment końcowy, który powinien wszystko wyjaśniać pozostawia czytelnika z jeszcze większą ilością pytań i niedomówień. Po przewróceniu ostatniej strony w mojej głowie kołatało się miliony myśli i rozmyślań, co też teraz się stanie z bohaterami, jak rozwinie się ten wątek, a co się stanie z tamtym...  A poznanie rozwiązania dopiero pod koniec roku. To bolesne, ale taka jest prawda.

"Gdybyśmy byli lepszymi ludźmi(...) Gdybyśmy tylko troszczyli się o siebie nawzajem 
tak jak o siebie samych. Tylko pomyśl, Lily! Pomyśl jak wyglądałby świat!"

Wspomniałam Wam przed chwilą, że narracja w książce jest rozdzielona pomiędzy wielu bohaterów. Rozwinę teraz ten temat, gdyż rzecz ma się jeszcze ciekawiej. Po pierwsze bowiem, narracja rozdzielona jest pomiędzy czasy sprzed Przeprawy i czasy współczesne bohaterom. Jest to niezwykle ważne dla całej powieści, ponieważ nie tylko okazuje się tu, dlaczego świat się zmienił, jaki był kiedyś, lecz także wychodzą na jaw liczne wątki, które nabierają sensu wraz z tokiem akcji w powieści.

W czasach sprzed Przeprawy narratorką jest Lily. Młoda dziewczyna, która dzięki bogatemu małżeństwu, można powiedzieć, ustawiła się na całe życie. Początkowo można by sądzić, że to jedna ze zmanierowanych bohaterek, którą porównać, by można do znienawidzonej, pewnie przez większość z Was, Izabeli Łęckiej. Jednak bohaterka ukazuje nam, że życie, które prowadzi nie daje jej szczęścia, młoda kobieta buntuje się na swój sposób, nie dając swojemu brutalnemu mężowi potomka. Mąż Lily jest wysoko postawiony, dzięki czemu możemy doskonale poznawać najważniejsze sprawy, jakie rządzą współczesnym dla niej miastem. Widzimy już zmiany, różniące jej miejsce życia z naszym światem. Kodeks, który odbiera większość praw kobietom, wszechobecna technologia i inwigilacja, cenzura i ciągłe udawanie, że buntownicy nie mają wpływu na to, co dzieje się w państwie przypomina najlepsze, dawne książki dystopijne i antyutopijne.

     "Nie ma sensu rozwodzić się nad przeszłością. Przyszłość, teraźniejszość... tylko to się liczy."           

Zadziwiło mnie początkowe wtrącenie wątku tej postaci, nie wiedziałam, skąd ona się wzięła. Ale nie sądźcie, że te retrospekcje wynikały znikąd, autorka miała na wszystko plan i również ta opowieść ma swoje korzenie w historii z przeszłości i to naprawdę znaczące. Łączą się fakty, a także coś więcej. Korci mnie, by napisać co dokładnie, powstrzymuję się jednak, bo jest to dość ważna kwestia. Czytelnicy na pewno będą zadowoleni, bo wiąże się to z jednym z wątków fantastycznych, których w książce jest naprawdę wiele. Na temat tej historii chciałam dodać jeszcze, że czytałam ją z równą ciekawością, co wydarzenia, które miały miejsce później. Przyszłość kompletnie nie dawała odpowiedzi, co do dalszych losów bohaterów, więc śledziłam je z przejęciem i ciekawością. Niezwykłe plecenie świata, bliższego nam, prawie współczesnego, do tej fantastycznej książki. Część ta dawała możliwość poznania genezy świata, jaki poznaliśmy na kartach powieści, cudowny zabieg.

"Historia uczy nas, że szczęście sprzyja odważnym. Dlatego wypada być jak najodważniejszym."

Czas wrócić do czasów współczesnych bohaterom. Czasów, które kojarzą mi się ze średniowieczem, do okresu władzy królów, braku broni palnej, wszechobecnej magii, mimo że skrywanej, często niebezpieczniej.  W skrócie, wracamy do Tearlingu. Tutaj nie ma tylko jednego narratora, dzięki czemu powieść kojarzyła mi się z cyklem Pieśń Lodu i Ognia. Poza tym jednak wiele podobieństw nie znajdziemy. Od razu doskonale wiemy, że główną postacią serii jest Kelsea, to ona towarzyszy nam od początków książki, to ona bierze udział i co najważniejsze jest w centrum najważniejszych wydarzeń. Jednak poza nią, mamy też innych narratorów, choć pojawiających się rzadziej, którzy również mają spore role do odegrania. Ojciec Tyler przedstawia nam niebezpieczny świat kościoła, prawdziwą twarz Ojca Świętego, a także najgorsze oblicze tej instytucji, jednocześnie do niego samego czuć możemy jedynie współczucie i sympatię, gdyż całkowicie odbiega on od standardów ówczesnych skorumpowanych i żyjących w grzechu księży. Królowa Mort również wielokrotnie odkrywa przed nami swoją twarz, dzięki czemu możemy śledzić poczynania po drugiej stronie barykady, a także poznawać bliżej kobietę, przez której boją się całe państwa. W tym tomie pokazana została nam jej historia, jej opowieść, to dlaczego stała się tym, kim jest teraz. Poza tymi postaciami pojawia się też dwójką męskich narratorów, których ze wcześniejszym tomu nie kojarzyłam. Poszerzają oni obraz działań wojennych, a także całej powieści.

"Wiedziała, że miłość istnieje, ale jest sprawą drugorzędną. 
Bo miłość na pewno nie była tak namacalna jak jej miecz."

Inwazja na Tearling, mimo iż została napisana przez kobietę, nie ma w sobie wątku miłosnego. A przynajmniej nie wybija się on na pierwszy, czy nawet drugi plan. Jest on w dalekim tle. Miłość strażnika do władczyni, utajone uczucie do tajemniczego Ducha, niejasne pożądanie do pojawiającego się znikąd mężczyzny. Mimo iż główną postać otaczają mężczyźni, jej życie uczucie jest raczej znikome, na czym zyskuje akcja powieści. Królowa niekiedy rozmyśla nad tymi sprawami, ale większość swoich rozważań musi poświęcać czyhającemu niebezpieczeństwu, a także problemom, które się z nim wiążą. Wróg u bram, jak napisałam w tytule, a znikąd pomocy...

Powieść Eriki Johansen jest wyśmienitą kontynuacją. Spodziewałam się niezwykłej powieści, nie mogłam inaczej, po skończeniu cudownego pierwszego tomu, ale to co otrzymałam, mnie samą zaskoczyło. Kelsea się zmieniała, historia ewoluowała, wszystko wciąż było w ruchu, dzięki czemu czytelnik nie może odkładać lektury na potem. Czytałam cały piątek i sobotę, wszędzie, gdzie tylko mogłam. To już samo w sobie powinno Was zachęcić.
Ocena: świetna [6/6]

Za możliwość lektury powieści dziękuję wydawnictwu Galeria Książki!

Autor: Erika Johansen
Tom: II
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 560
Cena: 36,90zł
Data przeczytania: 2016-04-09
Skąd: własna biblioteczka

Cykl Królowa Tearlingu:
           Królowa Tearlingu  ---  Inwazja na Tearling  ---  

Komentarze

  1. Jestem jej bardzo ciekawa, lubię taką tematykę i widzę, że muszę dodatkowo nadrobić pierwszy tom! Dodatkowo zachęca mnie ta narracja, gdyż lubię tak rozdzieloną. W książkach Philippy Gregory często to spotykam:)
    Pozdrawiam cieplutko i przy okazji zapraszam do siebie na konkurs ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się zapoznać z książkami tej Pani, nie wiedziałam, że stosuje ten ciekawy zabieg narracyjny, teraz na pewno sięgnę. A Tobie serdecznie polecam!

      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Ja tym razem spasuje, gdyż fabuła książki nie wzbudziła mojego zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszego tomu nie czytałam, ale seria zapowiada się bardzo ciekawie. Zapisuję tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spodziewałam się, że to będzie taka dobra lektura :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoja recenzja sama w sobie powinna zachęcać i zachęca :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mnie tą serią zainteresowałaś. Chętnie się z nią zapoznam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kwestia tego, co tak na dobrą sprawę przesądziło o wszystkich zmianach w społeczeństwie Kelsea, została jedynie delikatnie zaznaczona w poprzednim tomie, a przeskoki w narracji wydają się świetnym zabiegiem, by przybliżyć okres sprzed Przeprawy. Poza tym Lily jest kompletnym przeciwieństwem głównej bohaterki, co z pewnością dodaje powieści smaczku. Cieszę się również, że Johansen rozszerzyła wątek fantastyczny, na niego czekałam chyba z największą niecierpliwością. No, i może jeszcze na te wszystkie intrygi fundowane przez rzesze osobliwych postaci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Autorka się rozwija, choć poprzedni tom był bardzo dobry, ten wręcz zachwyca. :) Główna bohaterka czasem była irytująca, muszę przyznać, że w kwestii mężczyzn to nie była zbyt ogarnięta... :P Ale fakt Lily była inna.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Muszę to mieć! To coś dla mnie! Koniecznie muszę mieć! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak bardzo Ci zazdroszczę, że miałaś okazję ją przeczytać przedpremierowo! Już nie mogę się doczekać, aż wpadnie w moje ręce! Ale to dopiero po maturze... no trudno, poczekam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dosłownie chwilę temu u ciebie pisałam o tym, że mimo iż pierwszy tom nie wzbudził we mnie takiej miłości jak u ciebie, i tak pragnę zdobyć Inwazję na Taerling, głównie ze względu na okładkę. :D Ale teraz, po twojej opinii... może i pierwszy tom nie był dla mnie takim objawieniem jak dla ciebie i może i troooochę obawiam się tego miłosnego wątku królowej - pomimo iż jak mówisz, jest on w tle - ale przede wszystkim, jestem podekscytowana wszystkim innym, także... także myślę, że zacznę polować bardziej zmobilizowana, niż byłam wcześniej. Dzięki za nastrojenie mnie do poszukiwań tej pozycji. :) Zresztą jedynkę też kupiłam dzięki twoim zachwytom, także zobacz co ty ze mną czynisz. :D
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)