Przyjaciele mroku
We wrześniu rozpoczęłam czytanie serii „Jutro” Johna Marsdena, początkowe części mnie zachwyciły, ukazywały grozę wojny i strach młodych ludzi walczących o przetrwanie, mimo tak ciekawej lektury na długi czas zaprzestałam czytania cyklu, dopiero jakiś czas temu sięgnęłam po kolejną czwartą część „Przyjaciele mroku”. Jakie są moje wrażenia?
„Jednak gdzieś po drodze, już w dzieciństwie, nauczono nas, że życie jest sprawiedliwe, że wyjmujesz z niego to, co wcześniej włożysz, że jeśli wystarczająco mocno czegoś pragniesz, możesz to osiągnąć.”
Życie piątki przyjaciół płynie powoli, nareszcie są bezpieczni, znajdują się z Nowej Zelandii, relaksują się, regenerują i starają żyć normalnie, jednak po takich przeżyciach jest to trudne, prawie niemożliwe. Każdy z nich przechodzi to bardzo ciężko, jednak w najgorszej sytuacji jest Ellie, straciła przyjaciółkę, nie może się przez to pozbierać. Nie wie, czego chce, jest zagubiona, nie jest sobą. Dlatego właśnie, gdy pułkownik Finley(człowiek, który pomógł im w ucieczce) pyta ich, czy nie chcą wrócić i pomóc w akcji, wybucha krzykiem. Nadal chce wrócić do rodziny, chcę ich zobaczyć, wie także, co dzieję się w ich miejscowości, ile niebezpieczeństw czeka na każdym kroku. Jednak reszta grupy postanowiła pomóc, postanowiła wrócić. Jak bohaterowie poradzą sobie po tak ciężkich wydarzeniach, czy wrócą do formy, czy nadal będą bezpieczni?
„znowu naleźliśmy się w domy, w czeluściach Piekła. ”
Na wszystkie te pytania odpowiada ten, czwarty już tom serii. Długi czas męczyłam się przy jego czytaniu, pierwsze rozdziały były bardzo nudne, a czytanie utrudniał zły stan Ellie, cały czas się nad sobą użalała albo była na kogoś zła. Naprawdę dziwiłam się jej, bardzo się zmieniła, nie poznawałam jej. Chyba to był główny powód, dla którego rozciągałam to czytanie, gdy się nie przekonuję do bohatera, który jest również narratorem, jest ciężko czytać. Jednak po jakichś stu stronach akcja zaczęła nabierać rumieńców, nie mówię, że od razu było to szaleńcze tempo, ale zaczynało mi się bardzo podobać. Z każdym rozdziałem co raz bardziej byłam się o bohaterów i wciągałam w powieść. Czytelnik musiała jedynie poczekać na to rozwinięcie.
W poprzednich recenzjach nie pisałam o pewnej sprawie, nie wie, czy nie rzucała mi się w oczy, czy po prostu nie wracałam na to uwagi, czy może wcześniej tego nie było, ale teraz przytłaczały mnie uczucia Ellie. Cały czas wszystko widziałam jej oczami, ale początkowo mnie denerwowała, do tego nie mogłam dokładnie poczuć emocji innych bohaterów. Czułam jakby byli na dalszym planie. Naprawdę czasem to było nużące.
„Wtedy zastygłam w bezruchu jak zwierzę, które poczuło zagrożenie.”
W tej części uderzyło mnie bardzo trafne porównywanie postaci do zwierząt. Cały czas żyli w strachu, uciekali, musieli polegać na instynktach. Takie życie było dla nich bardzo trudne, jednak potrafili przeciwstawić się przeciwnościom, zawsze podnosili się z upadków, wstawali z kolan i walczyli dalej. Często byłam z nich dumna, nie wiedziałabym, czy sama dawała bym sobie w takich sytuacjach radę.
„Strach czyni nas egoistami”
Po niedługim czasie mogliśmy znowu poznać, starą, dobrą Ellie. Dziękowałam autorowi, że jej załamanie nie trwało długo, bo to zawsze ona była motorem całej grupy, zawsze ona kierowała działaniami i to dzięki niej wiele akcji się udawało. Ellie ma silną osobowość, jest waleczna, jednak nie pozostaje obojętna na los innych ludzi. Często zadaje sobie pytania, które są trudne, na które nie wiem, jak sama bym odpowiedziała, jakbym to zniosła.
Jak to jest żyć w tak niebezpiecznych czasach? Jak to jest na każdym kroku walczyć o życie? Czy czas wyleczy rany bohaterów? Czy z czasem zrozumieją, że musieli czynić wszystko, by przetrwać?
„Przyjaciele mroku” jest książką o kolejnej miłości nastolatków, o problemach w stylu wybrać jednego chłopaka, czy drugiego. Ona ma głębię, gdy się wczujesz możesz ją odkryć, zrozumieć i przeanalizować.
Najbardziej niepokoi mnie to, że bohaterowie tak szybko odchodzą, a ja zżyłam się z nimi, nie wiem, czy wytrzymałabym kolejne odejście, to by było za dużo.
Ocena dobra
„Jednak gdzieś po drodze, już w dzieciństwie, nauczono nas, że życie jest sprawiedliwe, że wyjmujesz z niego to, co wcześniej włożysz, że jeśli wystarczająco mocno czegoś pragniesz, możesz to osiągnąć.”
Życie piątki przyjaciół płynie powoli, nareszcie są bezpieczni, znajdują się z Nowej Zelandii, relaksują się, regenerują i starają żyć normalnie, jednak po takich przeżyciach jest to trudne, prawie niemożliwe. Każdy z nich przechodzi to bardzo ciężko, jednak w najgorszej sytuacji jest Ellie, straciła przyjaciółkę, nie może się przez to pozbierać. Nie wie, czego chce, jest zagubiona, nie jest sobą. Dlatego właśnie, gdy pułkownik Finley(człowiek, który pomógł im w ucieczce) pyta ich, czy nie chcą wrócić i pomóc w akcji, wybucha krzykiem. Nadal chce wrócić do rodziny, chcę ich zobaczyć, wie także, co dzieję się w ich miejscowości, ile niebezpieczeństw czeka na każdym kroku. Jednak reszta grupy postanowiła pomóc, postanowiła wrócić. Jak bohaterowie poradzą sobie po tak ciężkich wydarzeniach, czy wrócą do formy, czy nadal będą bezpieczni?
„znowu naleźliśmy się w domy, w czeluściach Piekła. ”
Na wszystkie te pytania odpowiada ten, czwarty już tom serii. Długi czas męczyłam się przy jego czytaniu, pierwsze rozdziały były bardzo nudne, a czytanie utrudniał zły stan Ellie, cały czas się nad sobą użalała albo była na kogoś zła. Naprawdę dziwiłam się jej, bardzo się zmieniła, nie poznawałam jej. Chyba to był główny powód, dla którego rozciągałam to czytanie, gdy się nie przekonuję do bohatera, który jest również narratorem, jest ciężko czytać. Jednak po jakichś stu stronach akcja zaczęła nabierać rumieńców, nie mówię, że od razu było to szaleńcze tempo, ale zaczynało mi się bardzo podobać. Z każdym rozdziałem co raz bardziej byłam się o bohaterów i wciągałam w powieść. Czytelnik musiała jedynie poczekać na to rozwinięcie.
W poprzednich recenzjach nie pisałam o pewnej sprawie, nie wie, czy nie rzucała mi się w oczy, czy po prostu nie wracałam na to uwagi, czy może wcześniej tego nie było, ale teraz przytłaczały mnie uczucia Ellie. Cały czas wszystko widziałam jej oczami, ale początkowo mnie denerwowała, do tego nie mogłam dokładnie poczuć emocji innych bohaterów. Czułam jakby byli na dalszym planie. Naprawdę czasem to było nużące.
„Wtedy zastygłam w bezruchu jak zwierzę, które poczuło zagrożenie.”
W tej części uderzyło mnie bardzo trafne porównywanie postaci do zwierząt. Cały czas żyli w strachu, uciekali, musieli polegać na instynktach. Takie życie było dla nich bardzo trudne, jednak potrafili przeciwstawić się przeciwnościom, zawsze podnosili się z upadków, wstawali z kolan i walczyli dalej. Często byłam z nich dumna, nie wiedziałabym, czy sama dawała bym sobie w takich sytuacjach radę.
„Strach czyni nas egoistami”
Po niedługim czasie mogliśmy znowu poznać, starą, dobrą Ellie. Dziękowałam autorowi, że jej załamanie nie trwało długo, bo to zawsze ona była motorem całej grupy, zawsze ona kierowała działaniami i to dzięki niej wiele akcji się udawało. Ellie ma silną osobowość, jest waleczna, jednak nie pozostaje obojętna na los innych ludzi. Często zadaje sobie pytania, które są trudne, na które nie wiem, jak sama bym odpowiedziała, jakbym to zniosła.
Czy to, co robię jest dobre?
Czy tak postąpiłaby dawna Ellie?
Czy ich życie jest mniej cenne niż moje własne?
Czy muszę poświęcić wszystko?
Czy mam jeszcze wybór?
Jak to jest żyć w tak niebezpiecznych czasach? Jak to jest na każdym kroku walczyć o życie? Czy czas wyleczy rany bohaterów? Czy z czasem zrozumieją, że musieli czynić wszystko, by przetrwać?
„Przyjaciele mroku” jest książką o kolejnej miłości nastolatków, o problemach w stylu wybrać jednego chłopaka, czy drugiego. Ona ma głębię, gdy się wczujesz możesz ją odkryć, zrozumieć i przeanalizować.
Najbardziej niepokoi mnie to, że bohaterowie tak szybko odchodzą, a ja zżyłam się z nimi, nie wiem, czy wytrzymałabym kolejne odejście, to by było za dużo.
Ocena dobra
Autor: John Marsden
Tom: IV
Wydawnictwo: Znak
Ilość stron: 272
Cena: 31,90zł
Data przeczytania: 2013-03-28
Skąd: biblioteka publiczna
Seria:
Jutro, kiedy zaczęła się wojna --- W pułapce nocy --- W objęciach mroku --- Przyjaciele mroku --- Gorączka --- Cienie --- Po drugiej stronie świtu
Pierwszą część przeczytałam ale za dalsze nie mogę się zabrać.
OdpowiedzUsuńTrzeba spróbować :)
UsuńDawno nie czytałam takiej literatury. Wojna widziana oczami dziecka, to trudna literatura ale warto po nią sięgnąć. Zapraszam na codzienną dawkę kultury http://qltura.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRaczej nastolatki, ale to mały szczegół ;)
UsuńCzekam, aż pierwsza część będzie w końcu w bibliotece... Muszę się za nią zabrać.
OdpowiedzUsuńin-corner-with-book.blogspot.com
To czekam na wrażenia. ;)
UsuńCzytałam oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam serię, każda z części ma w sobie coś innego co przykuwa uwagę czytelnika. Masz rację w tej części chyba najbardziej jak dotąd można było poczuć emocje narratorki, jednak może i paradoksalnie nie jest to jeden z moich ulubiona.
POZDRAWIAM
Zgadzam się ;)
UsuńOdejścia w książce są najlepsze... przynajmniej coś się dzieje :P. Mówi Ci to fan horrorów, gdzie umierający i znikający ludzie to podstawa :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Melon
Ja niestety za horrorami nie przepadam. ;)
UsuńBardzo ciekawa jest ta seria:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie tylko ja tak sądzę. ;)
Usuń