Tron z czaszek księga I

Ku finałowi

Uwielbiam fantastykę, jednak zauważyłam, że coraz rzadziej sięgam po typowe powieści fantasy, w których świat całkowicie różny się od naszego, a ogranicza go jedynie wyobraźnia twórcy. Mimo to wciąż ciągnie mnie do tego typu literatury, wciąż chcę ją poznawać. Szczególnie mowa tu o cyklach, które zaczęłam już dawno, a one wciąż się ukazują. 

Recenzję nowej powieści Petera V. Bretta nie bez powodu zatytułowałam ku finałowi. Czytając ją czuć już, że autor zbliża się ku zakończeniu swojej opowieści i ku ostatecznemu starciu. Tron z czaszek to już czwarta część Demonicznego cyklu, z którym po raz pierwszy spotkałam się jeszcze w gimnazjum. Do dziś jest on jednym z moich ulubionych. Na przeczytanie tej księgi musiałam czekać naprawdę długo. Pierwszym powodem było to, że prawie zaraz po premierze poznałam trzecią część serii, a także to że z biblioteki, z której ją pożyczałam ktoś cały czas zajmował właśnie tę część. Jednak w maju udało mi się ją dostać w swoje łapki i prawie od razu zaczęłam ją czytać. Powiem Wam, że mimo okrucieństw świata pełnego demonów, mimo ciągłego napięcia w jakim muszą żyć bohaterowie, było warto, to była niesamowita przygoda.

Upadek. Tak właśnie zakończyła się Wojna w blasku dnia. Jardir i Arlen spadają w przepaść. Nikt tak naprawdę nie wie, kto wygrał starcie i czy w ogóle któryś z nich wyszedł z niego żywy. A przecież demony stają się coraz silniejsze. Któryś z nich miał być Wybawicielem, człowiek, który poprowadzi ludzi do walki z demonami, który nimi pokieruje. Inevera musi zawierzyć kościom Hora i liczyć, że jej mąż wróci. Teraz ona musi wynieść się na wyżyny swojego talentu i sprytu, by pokierować ludem tak, jak wyczytała z kości.

Uwierzcie mi streścić wydarzenia z tej powieści nie jest łatwo, gdyż dzieją się one wielotorowo. Narracja przeskakuje z jednego bohatera na innego. W powyższym streszczeniu jak doskonale wiecie skupiłam się na jednej postaci, gdyż to rozdział z Ineverą rozpoczyna czwartą część serii Bretta. Akcja jednak nie skupia się jedynie na Krasjanach, choć w ich ludzie narratorów nie brakuje, już w pierwszym rozdziale następuje zmiana i wreszcie dowiadujemy się, co miało miejsce w trakcie pojedynku i jak się on zakończył. Mimo że rozdział z Jardirem i Arlenem należy do pierwszych nie wspominałam o nim, gdyż wiem jakim on był dla mnie zaskoczeniem i nie chcę Wam psuć rozrywki. Zapowiada się kolejna emocjonująca potyczka...

W całej powieści czuć napięcie, wszyscy przygotowują się do wielkiej walki, a my te przygotowania obserwujemy. Możemy wciąż doświadczać różnic kulturowych między mieszkańcami Pustyni, a Zielonych Krain, co jest jeszcze mocniej nakreślone przez najazd Krasjan. Obserwujemy bohaterów, którzy szukają nowych sposobów na walkę z demonami. Niemało jest też osobistych, zwyczajnych problemów. Leesha nie wie, co zrobić z dzieckiem, Rojer powoli oswaja się ze swoimi dwiema żonami, w Krasji kobiety chcą wywalczyć sobie silniejszą pozycje. Następuję czas zmian.

A skoro mowa o krasjańskich kobietach to dzięki temu, że niektóre z nich chcą walczyć i szkolą się ku temu, zyskujemy nową narratorkę, Ashię. Pochodzi ona z rodziny wybawiciela, ale była szkolona do walki przez Mistrza Enkido. Uczyła się sztuki walki, opanowania w najtrudniejszych sytuacjach. Autor, by ukazać jak przebiegała ich nauka, a także jak zyskiwały szacunek wśród dziewcząt, cofa się wydarzeniami o kilka lat, tak samo jak z opowieściami o innych postaciach i ich historiach. Pojęcia nie mam, czy ten zabieg zastosuje również w tomie ostatnim i kim mógłby być nowy narrator.

Jak każda z poprzednich powieści Bretta ta również zawiera wiele starć, pojedynków między ludźmi, a demonami. Wspominając pierwszy widać, że teraz ludzkość wiele się nauczyła, nie jest już tak słaba i bezbronna jak była dotychczas. Rębacze w Zakątku Wybawiciela, Krasjanie ci ludzie co noc narażają swoje życie, nie są już bierni. Oczywiście te najbardziej widowiskowe starcia dotyczą bohaterów, o których wiemy najwięcej, czyli Jardira i Arlena, jednak starcia mogą też przybierać inną formę. Niezwykłe jest to jak autor wykorzystał w tym muzykę, wciąż nie mogę się temu nadziwić. Genialne!

Tron z czaszek poza ciekawą treścią zawiera również doskonałe grafiki i dodatki. Każdy rozdział już na początku określa narratora powieści poprzez grafiki z charakterystycznymi dla nich obrazkami. Dodatkowo każdy rozdział zawiera co najmniej jedną grafikę, w której ukazane jest wydarzenia związane z jego treścią. Poza tym na początku pojawia się mapka, na końcu drzewo genealogiczne Jardira(nieczytelne, ale to szczegół), a także spis krasjańskich słów, do którego mogłam zajrzeć, gdy zapomniałam jakiegoś słowa z ich kultury. Wydawnictwo się postarało, trzeba to przyznać.
 Ocena: świetna[6/6]

Komentarze

  1. Od dawna chcę zapoznać się z twórczością autorka, ale póki co mam zbyt wiele książek do przeczytania na półkach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam na razie na nią ochoty.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)