Cuda i dziwy, czyli japońskie animacje: Fuuka



Stwórzmy zespół! 

Często anime, czy jakiekolwiek produkcje, zapowiadają się doskonale, ale potem coś nie wychodzi. Właśnie tak było w przypadku anime Fuuka. Nastawiłam się na doskonałą rozrywkę, a niestety otrzymałam przeciętną historię, z muzyką w tle i trójkątem miłosnym, który nie wzbudzał większych emocji.

Tak naprawdę historia od pierwszego odcinka nie podeszła mi w pełni, jednak kierowałam się zasadą, że trzeba obejrzeć przynajmniej 3 odcinki, by porzucić anime, potem skontaktowałam się z koleżanką, która czytała mangę, na której podstawie powstała historia i powiedziała mi, że jednak warto czekać na rozwój wydarzeń, gdyż na pewno będę pozytywnie zaskoczona obrotem spraw.  Problemem jest jednak, że anime mniej więcej po połowie zaczyna iść swoim torem, pozostawiając, ponoć świetną mangę, daleko za sobą.

Wróćmy jednak do fabuły, która zapowiadała się naprawdę dobrze. Niefortunne pierwsze spotkanie Yuu i Fuuki nie ułatwia im rozpoczęcia nowego roku szkolnego w jednej klasie. Największym marzeniem Fuuki jest występowanie na scenie, Yuu zaś wolałby pozostać anonimowy i udzielać się tylko w mediach społecznościowych. Ta dwójka i jeszcze kilku innych bohaterów zakłada wspólnie kapelę i razem walczą o swoje marzenia.

Po obejrzeniu pierwszych trzech odcinków zaczęłam się w anime nawet wciągać, wątki tworzenia zespołu i konfliktów na tym tle były naprawdę ciekawie prowadzone. Ten element sprawiał, że anime nabierało głębi i ukazywało, że w tym biznesie nikt nie liczy się z wiekiem i nawet młodych ludzi zmusza do podejmowania ciężkich decyzji. Poza zespołem mamy również znaną gwiazdę, dawną przyjaciółkę Yuu. Brakowało mi większego rozwinięcia zaplecza również w jej karierze, a do tego była tak denerwującą postacią, że ciężko mi było ją polubić.

Na mój negatywny odbiór złożyło się również wątek miłosny, trójkąt, który jak dla mnie zawierał za dużo nijakich postaci(Yuu i ta jego przyjaciółka z przeszłości) oraz Fuuka, która jako jedyna oddawała emocje i pokazywała, że uczucie coś dla niej znaczy.

Poza tym bolało mnie niekiedy to, że stawiano na schematy typowe dla romansideł. Wyjazd nad morze, który ma zbliżyć bohaterów, nieładne zagrywki przeciwniczek. Takie scenki sprawiały, że trójkąt miłosny, który można by poprowadzić emocjonalnie, stracił w moich oczach i nie wzbudzał tego, czego po nim oczekiwałam.

Liczyłam również na rozwój historii bohaterów pobocznych. Nie pojawiło się to jednak prawie wcale. W drobnych scenkach mogliśmy się domyślać, że ich życie wcale nie jest takie łatwe i że mają swoje problemy, gdy anime miało więcej odcinków lub mniej skupiało się na nudnej dwójce bohaterów (Yuu i jego przyjaciółka z przeszłości vol.2), to anime spodobałoby mi się zdecydowanie bardziej.

Największym pozytywem całego anime jest oprawa muzyczna. Jestem wręcz zachwycona niektórymi utworami, gdyż rzadko zdarza się, by miały one, po pierwsze tak duży udział, a po drugie były oryginalne. Co do elementów wizualnych, anime miało swoje momenty. Niektóre sceny, były wręcz piękne, ale one zdarzały się niestety rzadko. Reszta anime miała po prostu znośną kreskę.

Podsumowując, Fuuki nie mogę Wam z czystym sumieniem polecić. To anime przemęczyłam, miało jasne punkty w postaci Fuuki(choć i tu niestety nie zawsze) i, niewykorzystanych jednak, bohaterów pobocznych, a także w muzyce, jednak niestrawny trójkąt i mdli pozostali ważni bohaterowie sprawili, że seanse w ostateczności nie były przyjemnością. 
Ocena: słaba [2/6]

Piosenka na dziś:

Komentarze

  1. Szkoda, że zawiodłaś się na tym anime.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety kilka godzin na nie straciłam :(

      Pozdrawiam,
      P.

      Usuń
  2. Czytałam chyba mangę (nie pamiętam, czy konkretnie Fuukę, ale na pewno coś od tego autora, bo ma bardzo charakterystyczną kreskę) i mi się podobało. Było to dosyć dawno temu, więc trudno mi stwierdzić, czy teraz też byłoby dla mnie to tak samo dobre, ale miło to wspominam. Ale muszę przyznać, że niewiele z niej pamiętam, więc jakimś przełomem mangowym na pewno nie była. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od koleżanki słyszałam, że manga naprawdę jest lepsza, a anime zwalili, więc możliwe, że czytałaś mangę i Ci się podobała :)

      Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)