Intruz

Wykorzystac swój czas...

„Nigdy nie wiesz, ile czasu ci zostało.”

Niektórzy autorzy są znani z jednej serii lub jednej książki. Czasem mogą to być naprawdę dobre serie, dzięki którym pisarz będzie wspominany długi czas, niekiedy są to nie wybijające się powieści, które trafią jedynie do niewielkiej rzeszy odbiorców, ale czasem trafiają się takie powieści, które wywołują mieszane uczucia, niektórzy nimi gardzą, inni kochają. Takie książki się pamięta. Niekiedy przypinają one jakąś łatkę autorowi, czasem trudno nawet po napisaniu kolejnego tomu „odkleić ten rzep”.

Tak właśnie jest ze Stephenie Meyer. Autorka znana z serii Zmierzch, w której zakochały się miliony nastolatek. Książki spotkały się nie tylko z dobrym przyjęciem, ale również z krytyką. Nie będę ukrywać, że przeczytałam Zmierzch, zrobiłam to jednak dopiero po drugim filmie. Seria nie wywołała u mnie, ani negatywnych, ani pozytywnych uczuć, może to przez czas, w jaki po nią sięgnęłam. Jednak tym razem nie o tym chciałam pisać, w sumie to wciąż jestem w szoku, rozmyślam, zastanawiam się. Zastanawiacie się nad czym? Po co ten długi wstęp, dlaczego wspomniałam o „Zmierzchu”? Zaraz wszystko Wam wyjaśnię. 

„Nie chcemy zmieniać światów, tylko je przeżywać.”

Początkowo trudno się przyzwyczaić, ale to szybko mija. Nowa ja, nowe życie. I wspomnienia, one nadlatują z najmniej oczekiwanych stron, to nie moje wspomnienia, jednak muszę je poznać, muszę się wszystkiego dowiedzieć. Nagle ściana, nie mogę jej przebić. Nigdy mi się to nie zdarzało, tak nie powinno być. Ale wiem, że dam radę, w końcu jestem Wagabunda, a to jest moje dziewiąte życie, mój dziewiąty żywiciel.
Świat się zmienił, diametralnie, Ziemia nie jest miejscem jedynie dla ludzi, tak naprawdę zostało ich mało. Ich ciała przejmuję Dusze, przybysze z innej planety. Zdobywają oni pełną kontrolę, kierują ciałem, podejmują decyzję, człowiek nie ma na to wpływu, pozostaje mu ucieczka, ale nie zawsze... Czasem złapany żywiciel jest silny i nie daję się tak łatwo okiełznać, potrafi wpływać na Dusze, na pasożyta mieszkającego w jego ciele. Może zagradzać ważne informacje umysłową barierą i powoli podsyłać obrazy tego, co chcę osiągnąć, co jest dla niego ważne. Tak właśnie dzieje się z Wagabundą, powoli zaczyna pożądać tego, czego pożąda również jej ciało...

Cały wcześniejszy wstęp miał Was naprowadzić na powieść „Intruz”, właśnie Stephenie Meyer. Znana autorka zabrała się zapisanie nowej serii, a właściwie już nie takiej nowej, gdyż ja sięgnęłam po nią dość późno. Nawet po wypożyczeniu z biblioteki miałam pewne obawy, jak mi się ona spodoba, czy będzie tak samo jak ze „Zmierzchem”? Jak widzicie miałam pewne obawy, a jednak sięgnęłam. Na pewno popchnęły mnie do tego bardzo  przychylne recenzje, ale czy książka spodobała się również mi?

Od razu muszę Wam napisać, że tak! I to nawet bardzo, wciąż jestem pod jej niesamowitym wpływem. Historia od pierwszej strony wydawała mi się oryginalna, ciekawa i pociągająco. Czym przerzucałam kolejne strony tym było ciekawiej. Może nie znalazłam w książce wiele akcji, ale cała fabuła, pomysł, kreatywność i nietuzinkowość to wszystko niwelowały. Opowieść toczyła się już od pierwszej strony, co pod tym rozumiem, ona cały czas szła naprzód. Nawet wtedy gdy nic ogromnie ciekawego się nie działo, nie mogłam się oderwać. Można powiedzieć, że nie czytałam, a wręcz pochłaniałam strony, a z takim formatem nie jest łatwo.

Przejdę teraz do postaci. Każda z nich nadawała powieści klimatu. Podział na Dusze i ludzi był doskonale widoczny, autorka przedstawiła nam świat z innej perspektywy. Historia ukazywała ludzkie wady, nasze niedoskonałości, jednak uwypuklała też to, co w nas najlepsze. Ukazywała obraz z kilku wizji, z wielu stron. To jak Ziemię postrzegają Dusze znacząco różniło się od tego, jak patrzyli na nią udzie, jej stali mieszkańcy, którym została ona odebrana. Ludzie byli ukazywani jako silne, waleczne, niekiedy groźne, zaborcze i porywcze charaktery, dusze natomiast były bez skazy, wręcz nienaturalnie dobre. Trudno było je połączyć z zasiedleniem ta ogromnej planety, jednak ta się stało.

„-Ciekawe imię (...) Może kiedyś mi opowieść skąd się wzięło. To musi być nie lada historia. Ale, ale, jest trochę długaśne – Wagabunda. Nie sądzisz? (...) Co byś powiedziała gdybym mówił na ciebie Wanda? Tak będzie wygodniej”
[Kocham wujka Jeba i jego prześmieszne zachowania ;)]

Wagabunda – Dusza zajmująca ciało Melanie, narratorka. Początkowo nie wiedziałam, co myśleć, na temat jej narracji, przecież to potwór, przecież ona ma inne pojęcie dobra i zła, przecież jest wrogiem. Myślałam, że tak ja będę odbierać, że te obrazy będą mi zasłaniać, to jaka jest naprawdę, o ile odbiega od tego schematu. Jednak to wszystko w trakcie czytania przestało istnieć, a pozostała już jedynie zagubiona między dwoma światami dziewczyna, która nie wie, co czuję, gdzie się powinna znaleźć i na kogo pomoc liczyć. Bohaterka niezwykle ciekawa, odbiegająca od definicji, oryginalna i niespotykana. Jest jedna z niewielu kobiecych postaci, które polubiłam, które naprawdę cenię. Ma coś w sobie.

Melanie traktuję jako postać drugoplanową, nie była obecna ciągle, jednak jej postać była naprawdę znacząca w całej historii, bez niej nie zdarzyło by się nic. Ona była motorem wydarzeń, ona je powodowała, to ona poruszała pierwszą kostkę domina. Niekiedy mnie drażniła, była całkowicie inna od Wagabundy, często nie zachowywała się racjonalnie, a właściwie to chciała postępować w ten sposób, bo nic nie mogłam robić. Czasem, a właściwie cały czas jej współczułam, być zamkniętym we własnym ciele, nie móc mieć wpływu na to, co się z nim dzieje. To musi być okropne i działające depresyjnie.

„Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma.”

Związki, które zafundowała nam autorka nie były przesadzone, no może odrobinę, ale jeden. Jared początkowo przedstawiał idealny obraz, ale moje spojrzenie na niego szybko uległo zmianie i już nie mogłam go zmienić, nie rozumiałam uczuć bohaterek względem tego mężczyzny. On się zmienił. Niestety ja jako czytelniczka oceniłam te zmianę na gorsze, był jedną z mocniej wykreowanych postaci, jednak nie wzbudził mojej sympatii.  Ian natomiast początkowo w tyle szybko wkradał się w moje serce, naprawdę go polubiłam, początkowo okropnie go żałowałam, myślałam, że nie ma szans, że może odpaść na stracie... Relacje bohaterów, a przynajmniej ta druga wydawały mi się naturalne, żywe, ludzkie. Świetnie opisane.

„- To dziwny świat – powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.
- Jak żaden inny – przytaknął.”

Okładka książki jest kosmiczna, tak kojarzy mi się z jakoś pozaziemską formą życia, choć akurat tutaj przybysze wyglądali zdecydowanie inaczej. Chyba mimo tych wszystkich pozytywnych opisów olałabym ich nie widzieć na pierwszej stronie książki. Rzadko widuję nie przesadzone okładki, a ta właśnie taka jest, to duży plus.

Podsumowując książka wywołała u mnie wiele pozytywnych emocji, czytając ją czułam pewien dreszczyk, chęć dowiedzenie się, co dalej. Wciąż pozostał we mnie ten niedosyt, wciąż chcę więcej. Mam nadzieję, że będzie mi dane poznać dalsze losy bohaterów te niesamowitej historii. Wzruszenie, śmiech, żal – nie wierzę, że to już koniec.   

Ocena: świetna [6/6] 

Autor: Stephenie Meyer
Tom: I
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 560
Cena: 39,90 zł
Data przeczytania: 2013-09-28
Skąd: biblioteka publiczna

Seria Intruz:
Intruz --- The Seeker? --- The Soul?

Książka przeczytana do wyzwania:

Komentarze

  1. Recenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę"
    serdecznie pozdrawiam :)

    PS. Cieszę się, że książka Ci się podobała. Czeka bowiem na mnie na półce ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka dość ciekawa, mi też się podobała, ale troszeńkę mniej, niż Tobie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawa recenzja, mam podobne odczucia i bardzo miło wspominam spotkanie z tą książką

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak naprawdę obejrzałam jedynie film oraz ewentualnie przeczytała miliony recenzji polecających, to wszystko jeśli chodzi o Intruza. Mimo wszystko wychodzę z założenia, że jest to książka naprawdę godna uwagi :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest godna uwagi, na pewno. Ja jeszcze filmu nie widziałam, ale chciałabym się przekonać, co z niego wyszło. ;)

      Usuń
  5. Jakoś nie mogę się przekonać do tej książki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, choć muszę się przyznać, że ja początkowo również podchodziłam do niej sceptycznie nastawiona. ;)

      Usuń
  6. Mi książka też bardzo się podobała. Właśnie czytam drugi raz. xd
    Film nie oddaje całego nastroju książki. Dużo rzeczy w nim brakuje, ale oglądałam dwa razy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oglądałam i czytałam. Jako że "Zmierzch" jest młodzieżówką do przeczytania bez większych ekscytacji to 'Intruz" jest dokładnym przeciwieństwem. Autorka zaskoczyła mnie swoją dojrzałością. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem tak, zanim stała się ta książka "modna" miałam okazję ją przeczytać, jako iż wcześniej byłam zapalczywą fanką "Zmierzchu" i Stephanie Meyer. Na wstępie powiem, że książka przez jakieś 100 stron była niezrozumiała, nudna, a przez to zasypiałam po przeczytaniu dwóch kartek, co nigdy mi się z żadną książką nie przytrafiło, ale kiedy obyłam się z tym wszystkim, uznałam, że książka jest rewelacyjna i było warto prześlęczeć te sto stron w nudach. Niedawno obejrzałam również film, szczerze był on moim zdaniem dobry, lepszy niż ekranizacja "Czerwieni Rubinu".
    Serdeczne pozdrowienia i buziaki,
    arenaksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ja bez tego szału na nią nawet bym o niej nie słyszała, ze Zmierzchem był jakiś większy rozgłos. Ja w ogóle się przy niej nie nudziłam, wciągnęła mnie od pierwszej strony. ;) Wiele osób wspominało już o ekranizacji muszę na nią spojrzeć z bliska. ;)
      Również pozdrawiam. :*

      Usuń
  9. Ja również byłam pod ogromnym wrażeniem tej książki. W sumie nadal jestem. To zdecydowanie jedna z moich ulubionych. Kocham relację między Ian'em i Wagabundą i tak samo jak Ty go pokochałam. Również jestem ciekawa kolejnych tomów, choć zakończenie "Intruza" całkowicie mnie usatysfakcjonowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, również ubóstwiam te parę. Są niesamowici. Mnie także usatysfakcjonowało, jednak chciałoby się przeczytać więcej i więcej. Niedosyt nie jest spowodowany złym zakończeniem, a bardziej zżyciem się z bohaterami. ;)

      Usuń
  10. Czytałam i bardzo mi się podobała! Też bardziej polubiłam Iana :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Moja siostra przeczytała "Intruza" kilka lat temu, kiedy jeszcze nie było szału na tę lekturę. Polecała mi przeczytanie tej powieści, ale jakoś wypadło mi to z głowy - odłożyłam to. Teraz chętnie poznam tę historię. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałam i również mi się podobała! Nie oczekiwałam, że wystawię jej wysoką ocenę, bo twórczość Meyer znam, ale przyjemnie się rozczarowałam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, cieszę się, że wpływa pozytywnie nawet na przeciwników jej wcześniej twórczości. ;)

      Usuń
  13. Mam ją na półce i w planach już od dawna, ale objętość mnie przeraża;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się czego bać, dla Ciebie to pikuś, Pan Pikuś. ;) Miłej lektury. ;)

      Usuń
  14. Jej, jak fajnie, że ci się spodobała, bo właśnie sobie czeka na mojej półce. Już nie mogę się doczekać, kiedy ją przeczytam! :)

    Przy okazji zapraszam na rozdanie na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tylko nadzieję, że tak smao wpłynie na Cb. ;)

      Dziękuję serdecznie, chętnie wpadnę. ;)

      Usuń
  15. mam na półce, pożyczoną od koleżanki. mam zamiar zabrać się za tydzień-dwa. mam nadzieję, że spodoba mi się jak Tobie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, życzę miłej lektury, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. ;)

      Usuń
  16. Początek bardzo, ale to bardzo nudny, lecz i tak uwielbiam tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie sie nie dłużył, od początku ksiązka bardzo mi się podobała. ;)

      Usuń
  17. A mnie podobała się niesamowicie szczególnie interakcje pomiędzy naszymi głównymi bohaterkami! To o wiele lepsza książka niż Zmierzch...;) Więc zgadzam się z Tobą;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie się cieszę, że mamy takie samo zdanie. ;)

      Usuń
  18. Czytałam "Intruza" kilka miesięcy temu i mimo tego, że nie zachwycił mnie całkowicie to pozostawił po sobie naprawdę dobre wrażenie - zdecydowanie autorka się postarała i przemyślała fabułę. Jej pomysł jest bardzo oryginalny, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że w pewien sposób nowatorski - z podobnym nie spotkałam się dopóki nie zaczęłam czytać "Piątej fali", którą aktualnie pochłaniam ;D (czyżby pan Yancey troszeńkę wzorował się na pani Meyer?Hmm... ;)). Jej kreacja bohaterów wydała mi się naprawdę dobra (no może Wanda była ciut wyidealizowana...) - stworzone przez nią postaci wydały mi się realistyczne (a to już coś), znaczący wątek miłosny był nawet znośny, a nawet w pewien sposób poruszający, ale...trudno było mi się w tę książkę wgryźć, nie pochłonęła mnie całkowicie i dlatego ode mnie dostała niższą ocenę. ;)
    P.S. A najbardziej to zachwyciły mnie opowieści Wagabundy o planetach, na których żyła - te o Planecie Ognia, Mgieł i innych. :) Kojarzysz je?
    P.S. Jedno muszę przyznać - "Zmierzch" (który i na mnie nie wywarł ni pozytywnego, ni negatywnego wrażenia) nawet do pięt nie dorasta "Intruzowi"! ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze ogromne dzięki za wyczerpujący komentarz. ;) Zgadzam się, świat był doskonale stworzony, niby normalna Ziemia jaką znamy, a jednak tak inna. Jeszcze nie czytałam wspomnianej książki, ale mam ją już na półce i chętnie się zapoznam, ciekawi mnie. ;) Co do postaci również myślę, tak samo. Szkoda, mnie wprost wciągnęła.
      PS Też je uwielbiałam, pamiętam, że miałam to napisać w recenzji, ale musiałam zapomnieć.
      PPS Zgadzam się. :D

      Usuń
  19. Nie wiem nawet czy przeczytałbym cokolwiek tej autorki, nawet, gdyby to było bestsellerem... ups, chyba wszystkie jej książki były bestsellerami, więc... nie mam wytłumaczenia :D. Ale nie specjalnie mnie interesuje jej twórczość ;p.

    Spokojnej nocy!
    Melon :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozumiem ;) Nawet nie zachęcam, wiem, jak na niektórych działa to nazwisko. ;)

    Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  21. To ciekawe, że autorka stworzyła historię ocenianą tak odmiennie od "Zmierzchu". Mam zamiar ją przeczytać, ale tylko ze względu na dobre opinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jakiś mężczyzna sie zdecydował, trzeba poznać zdanie płci przeciwnej. ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)