Chwila dla widza - Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy: Morze Potworów


Morze przyjemności, a może jednak morze z horroru dla widza?

Percy Jakson i bogowie olimpijscy to jedna z moich ulubionych serii książek, nie tak dawno kupiłam płytę z pierwszą częścią filmu. Niestety nie przypadła mi ona tak do gustu, jak lektura, mimo wszystko  wyczekiwałam kinowej kontynuacji „Złodzieja pioruna”, może nie ogromnie, ale jednak chciałam się przekonać, jak to wszystko wyjdzie. Liczyłam na lepszą zbieżność z książką, po prostu na lepsze odwzorowanie wydarzeń z historii. Takie było moje marzenie, a jak film „Morze potworów” wypadł w praktyce?

Fabuła filmu niestety bardzo odbiegała od treści książki. Już od samego początku wydarzenia rozgrywały się zupełnie inaczej. Percy nie poznał Tysona w szkole, a już w obozie. W ogóle wszystkie zdarzenia rozpoczęły się zdecydowanie inaczej. Widzom została pokazana scenka, w której Talia, Annabeth, Grover i Luke uciekają przed cyklopami oraz zmiana córki Zeusa w drzewo. Moim zdaniem nie wypadło to jakoś imponująco. Mało być dużo lepiej.
Później przenosimy się znów w czasy, że tak to ujmę, współczesne. Najpierw mamy mały wgląd na złe relacje córki Aresa i Percy’ego, a potem widzimy atak spiżowego byka. Ów stwór bardzo mi się spodobał, moim zdaniem wyglądał naprawdę świetnie. Te wszystkie przekładnie, scena z nim w roli głównej była naprawdę dobra. Podczas ostatecznego starcia do obozu dostaję się Luke i mówi Percy’emu o przepowiedni. Właśnie od tego momentu rozpoczyna się cała akcja, wszystko się rozkręca.



Na początku tej opinii wspomniałam, że liczyłam na większą zbieżność z książką, „Morze potworów” lubiłam bardzo, zwłaszcza dzięki niektórych fragmentom, które będę później wymieniać, dlatego ogromnie na to liczyłam. Niestety chyba nie powinnam, bo się przeliczyłam. Wydarzenia zostały okropnie pomieszane, niektóre usunięte, a jeszcze inne dodane. Po pierwsze i najważniejsze, zniknęła cała magia Morza Potworów, można by powiedzieć, że była to praktycznie spokojna wyprawa. Walczyli jedynie z jednym poważniejszym potworem, potem (spoiler dla nie czytających) oczywiście z Polifenem, ale tu też zabrakło mi tylko świetnych wydarzeń, wspinaczki na owce, oszukania cyklopa, podszywania się pod Nikogo. Bardzo żałuję. Cała ta wyspa była okropnie zepsuta, nie było jedzących mięsa owieczek, walki nad wodą. (koniec spoilera)Cała brawura ich misji została zepchnięta do krótkiej walki. Nie spodobało mi się to.

Teraz coś dla czytelników, usunięte fragmenty. Najważniejsze to moim zdaniem walka wraz z kuzynami Chirona, brak kurortu Kirke, syren. Moim zdaniem najważniejsze sceny z przeprawy przez morze zostały widzom odebrane. Przemiana Percy’ego w świnkę morską była jednym z moich ulubionych fragmentów, a tu niestety została mi odebrana. Chciałabym też zobaczyć przemianę Annabeth. Ale to tylko moje marzenia...



Czas na krótki opis bohaterów (lub może trochę dłuższy...) Percy nie był najgorszy, ale jakoś nie urzekł mojego serca, jak jego książkowy pierwowzór. Annabeth, po pierwsze zmieniła kolor włosów, a nikt o tym ani słowa, jak oni mogli nie zauważyć, blondynka jak w książce, jaka zmiana, a po drugie niby córka Ateny a jakoś nie wykazywała się intelektem. Jeden jej komentarz bardzo mnie rozbawił, nie zacytuję, bo boję się, że coś pomylę, ale wtedy Percy ją pochwalił, a ona odrzekła na tak, przecież jestem córką Ateny. Chodziło jednak jedynie o odkręcenie termosu z czterema wiatrami... Luke trochę się postarzał, w poprzedniej części wyglądał nieźle, ale tu cały czas wydawał mi się stary, czyżby słaba charakteryzacja, on miał wyglądać na góra (może się mylę, bo z tym wiekiem w filmie to kompletnie się gubię), ale chyba na dwudziestolatka. Te jego niby złośliwe komentarze lub usilne próby przekonania Percy’ego do przejścia na złą stronę nie były zbyt porywające. Mimo, że filmowy Grover kompletnie nie pasuję do mojego wyobrażenia ciamajdowatego, mizernego i pryszczatego nastolatka to najbardziej go polubiłam z całej obsady. Dzięki niemu film był bardziej zabawny. Clarisse kompletnie różniła się od postaci z lektury. Po pierwsze była zdecydowanie za ładna, jak na nią (:P), a po drugie jakoś nie za bardzo wyczuwałam jej wrogość do Percy’ego.
Czas na gwóźdź wieczoru a mianowicie postać Tysona. Chłopak jednocześnie pasował i nie pasował do swojej postaci, czasem zachowywał się jak książkowy Tyson, a  czasem wydawał mi się za dorosły, przez co rozumiem to, że był inteligentniejszy, bardziej pomocny i więcej rozumiał, niż jego książkowy odpowiednik. Ostateczne jednak wysuwał się na plus, polubiłam go, był niejednokrotnie uroczy. Zabrakło mi jednej związanej z nim sprawy, a było to mówienie to nauczyciela dzieciaków i do wodnego konia, czegoś w stylu: „O konik, jaki on cudowny”, co kompletnie mnie rozbrajało w książkach. Szkoda...


Sama końcówka filmu była okropnie zmieniona, nie wiedziałam już, co mam myśleć. Działo się w niej coś dziwnego. Akcja z walką na Andromedzie była w zupełnie innym miejscu, a Luke pojawił się w innym miejscu. Tam rozegrała się naprawdę dziwna potyczka. Pod koniec już nic mi nie grało i zastanawiałam się, jaką część ja oglądam. Nie spodobało mi się to.

Tak już, by zakończyć swoje narzekanie (musiałam to zrobić) muszę powiedzieć, że w filmie było trochę za dużo dramatyzowania. W dużej mierze skupiono się na relacji między Percy, a jego nowym bratem, w końcówce też to zaważyło. Może jestem bez uczuć, przynajmniej w tym wypadku, ale w filmie, w którym główną role ma odgrywać akcje wolałabym jej zobaczyć więcej.



Po skończeniu oglądania pomyślałam, że film nie był przeznaczony właśnie dla czytelników, a dla dzieciaków, które chciały by się trochę pobawić. Może właśnie gdybym nie czytała książek byłabym lepiej nastawiona do kontynuacji. Razem z przyjaciółką, która też książkę czytała komentowałyśmy, co chwila wydarzenia i zachowania bohaterów, więc się nie nudziłam, ale mimo wszystko poważnie się zastanowię, czy zaufać tej serii po raz kolejny, jeśli byłaby ekranizowana trzecia część cyklu.


Ocena: średnia
Reżyseria: Thor Freudenthal
Scenariusz: Marc Guggenheim
Część: II
Produkcja: USA
Czas trwania: 1h 46min
Data premiery: 16 sierpnia 2013 (Polska) 7 sierpnia 2013 (świat)
Data obejrzenia: 2013-08-21

Bohaterowie(główni):
Logan Lerman - Percy Jackson
Alexandra Daddario - Annabeth Chase
Douglas Smith - Tyson
Leven Rambin - Clarisse La Rue
Brandon T. Jackson - Grover Underwood
Jake Abel - Luke Castellan
Anthony Head - Chiron
Stanley Tucci - Pan D

Tym trailerem zakończę moją luźną opinię na temat filmu. Jutro wybieram się na kolejny, tym razem wyczekiwany jeszcze bardziej film "Miasto Kości", już się nie mogę doczekać, mam nadzieję, że będzie lepszy. 

Dobrej nocy,
Patrycja

PS. Dla zainteresowanych seriami autora,  dodaję linki moich recenzji:

Seria Olimpijscy herosi:
Zagubiony heros --- Syn Neptuna --- Znak Ateny --- Dom Hadesa --- ??? + Pamiętniki herosów

Seria Percy Jackson i Bogowie Olimpisjcy: 
Złodziej pioruna --- Morze potworów --- Klątwa tytana --- Bitwa w labiryncie --- Ostatni Olimpijczyk + Archiwum herosów + Przewodnik po świecie herosów

Komentarze

  1. Ja jechałam na seans przygotowana na zupełnie inną historię, niż ta, którą poznałam dzięki książce. Jakoś tak sobie wmówiłam, że to dwie różne rzeczy i nie rozczarowałam się zbytnio, jeśli chodzi o fabułę, choć przy końcówce cudem powstrzymałam się od krzyknięcia "CO??".
    Tak się zastanawiam, jeśli będą kręcić kolejne części w takich odstępach jak między złodziejem a morzem, to pod koniec nasz Percy będzie troszeczkę starawy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, choć ja liczyłam cały czas na tą zbieżność, szkoda...
      Rzeczywiście, a pomyśl, co będzie jak będą też kręcić Olimpijskich herosów, tam też jest Percy... :P

      Usuń
  2. Ja byłam dziś na Darach Anioła i jestem przeszczęśliwa z filmu ;) Jamie, który nie pasował mi wcześniej do roli Jace'a, podbił moje serce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje niestety nie, ja jestem średnio zadowolona, film mi sie podobał, ale podchodzę bez większych emocji... A Jamie nadal mi nie pasuję.

      Usuń
  3. Z serii tych książek miałam okazję przeczytać na razie tylko pierwszą część. Spodobała mi się, lekko napisana i taka przyjemna, ale nie na tyle, żeby jak najszybciej sięgność po kolejny tom. Pomyślałam, że gdy kiedyś przytrafi się okazja, to przeczytam :)
    A co do filmów, to nie miałam okazji zobaczyć ani pierwszej, ani drugiej części. Jednak i w pierwszej i drugiej kategorii chce wkróce to zmienić (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wprost oczarowała, nadal jestem pod jej wpływem. ;)
      Zobaczymy, jak druga Ci się spodoba bez czytania. ;)

      Usuń
  4. nie czytałam żadnej książki i raczej nie zamierzam, ale kiedyś obejrzałam przypadkiem pierwszy film i podobał mi się. jeśli będę miała okazję, pewnie obejrzę i ten. moja przygoda z Percy'm będzie miała raczej charakter filmowy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi się, że widziałam jakąś ekranizacje o Percy, ale nie przypadła mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy co kto lubi. ;) Mojej siostrze bez czytania się spodobał, mi z czytaniem nie. ;)

      Usuń
  6. Ciekawa ta seria może wpadnę o kina :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam nic Jacksona, a w dodatku jak widzę ten film to niestety nie wiem czy się śmiać czy płakać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film odbiega od książki, ale jeśli to nie Twoje klimaty to nie polecam.

      Usuń
  8. Moje dziecię już mnie ciągnie na ten film

    OdpowiedzUsuń
  9. Niedługo miałam zamiar się wybrać na tę ekranizację. Spodziewałam się jednak po nim większego potencjału niż po pierwszej części filmu. Przyznam, że Twoja recenzja ostudziła co nieco moje emocje :D Mimo wszystko do kina się wybiorę, ale przynajmniej już wiem, że nie należy się spodziewać fajerwerków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Tobie bardziej się spodoba. ;)

      Usuń
  10. Film mnie nie ciągnie do obejrzenia, ale szczerze, to bardzo chętnie przeczytałabym tę serię. Wiele o niej słyszałam a nie miałam jak na razie styczności z żadną z części. :\

    OdpowiedzUsuń
  11. "Morze potworów" kiedyś z ciekawości na pewno obejrzę, ale raczej już nie w kinie, bo ostatnio wydałam kasę na bilet na "Miasto kości". :) Ekranizacja "Złodzieja pioruna" podobała mi się, nawet bardzo (oglądałam ją aż trzy razy), ale to dlatego, że najpierw zapoznałam z nią, a dopiero później z jej książkowym pierwowzorem. Gdybym zrobiła to w inny, prawidłowy sposób, w myśl zasady "Najpierw książka, potem film" zapewne ekranizacja nie spodobała mi się tak bardzo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak działa magia kina, a gdy potem zobaczy się książkę...
      Ja również byłam na "Mieście Kości" o tym filmie napiszę niedługo. ;)

      Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Przed chwilą czytałam właśnie też recenzję tego filmu i nabrałam na niego ochoty:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Znam tylko "Złodziej pioruna" i to jeszcze z wersji książkowej. Filmy może w końcu bym obejrzała, ale jakoś mnie nie ciągnie..bo książka tak średnio przypadła mi do gustu..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)