Czarnoksiężnik z Północy


Jakiś czas temu postanowiłam, że będę nadrabiać recenzje książek, których mi brakuję, a które przeczytałam. Jedną z nich była piąta księga Zwiadowców „Czarnoksiężnik z Północy”. Musiałam trafić na jakiś leniwy okres, bo potem mam już recenzje każdego kolejnego tomu. Postanowiłam, że muszę napisać kilka słów i tej książce.

Will jest już dorosłym zwiadowcą, nie może już liczyć na pomoc Halta, dostał przydział do położonego na wyspie lenna Seacliff. Spokojnie jedzie do wyznaczonego miejsca, po drodze znajduję pobitego psa i ratuję go od śmierci. Odtąd ma już dwój towarzyszy podróży konika Wyrwija i suczkę. Bez problemów dociera do celu. Czas płynie mu tam spokojnie, z małą ilością niebezpiecznych zdarzeń. Jednak wszystko ulega szybkiej zmianie, gdy do jego chatki przychodzi Alyss, przyjaciółka z dzieciństwa, obecnie dyplomatka. Musi on wyruszyć z nią  do zamku położonego na Północy, gdzie zaczynają dziać się dziwne rzeczy.

Klimat książki bardzo mi odpowiada, uwielbiam średniowieczne klimaty. Rycerze, zamki, księżniczki i walki na śmierć i życie. Bardzo mnie to interesuję. Akcja książki  również mi podobała, na początku wiele się nie działo, ale i tak zbytnio się nie nudziłam. Ja chyba zawsze tak mam przy tej serii, nawet gdy dla jednych jest nudno, mnie książka wtedy odpręża.

W tej części oczywiście pojawiło się dużo Willa, czasem w opowieściach jest go mniej, schodzi na drugi plan, jednak tu on jest głównym bohaterem. Zaimponowała mi jego odwaga, podczas spotkania ze Skandianami, ukazał, że potrafi postępować mądrze i rozważnie. Bardzo go lubię, choć nie mogę nie zauważyć, że autor nie dodał mu praktycznie wad, co jednak przy jego miłej osobie mi nie przeszkadza, nie ma w sobie pychy i zadufania, po prostu to postać bohatera.

Dziwi mnie zawsze tylko jedna kwestia, bohaterowie mimo iż już są dorośli, nadal zachowują się jak na początku przygód. Mają te same cechy, jedynym dynamicznych bohaterem był Harace’y, ale jedynie w pierwszym tomie. Ludzie często się zmieniają, a oni cały czas zachowują się i postępują lekko przewidywalnie. Zawsze gdy zdarzy się niebezpieczeństwo są gotowi stawić mu czoło bez względu na konsekwencje. Uważam, że wszystkie postaci są wzorami średniowiecznych cnót.

„Po moim zniknięciu miejscowi dodali dwa do dwóch. Wyszło im siedem.”

Muszę też wspomnieć, że książka fantastyczna nadal nie nabrała tu znaczenia, nie mówię, że bez magii historie nie są tajemnicze i urokliwe, na pewno są, ale zawsze fatasy bardziej kojarzy się z jakimiś urokami, czarodziejami, elfami, itp.. Niestety to tego nie znajdziesz, magia zawarta w tym tomie jest inaczej objęta(w tym lub następnym tomie, już nie wiem), więcej nie napiszę, jeśli chcesz sam się przekonaj.

Ta część rozpoczyna historię Willa w lennie Norgate. Po przeczytaniu zakończenie musiałam szybko sięgnąć po kolejny tom, by poznać zakończenie tej historii. Nie lubię tak zostawiać książki w środku serii, potem szczegóły uciekają... Kolejny, kontynuacyjny tom nosi tytuł „Zamek Macindow”. Jak wiecie recenzje piszę długo po przeczytaniu wielu tomów, dlatego od razu mogę powiedzieć, że kolejny tom niesie jeszcze więcej przygód i niespodzianek. Czytanie to sama przyjemność. Znajdujemy tu wiele odpowiedzcie, które zostały zadane w poprzednim tomie, więc jeśli się zastanawiacie, czy czytać, czy nie, nie czekaj aż zapomnisz, co działo się w tej historii, lepiej weź ja do ręki.

Książki Johna Flanagana zawsze są miłe i przyjemne, czyta się je lekko i szybko, ta oczywiście nie jest wyjątkiem. Fabuła w swej prostocie jest bardzo wciągająca. Każda kolejna strona odkrywała nowe fakty, a czytelnik coraz bardziej wkraczał w przygodę razem z Willem. Polecam ją osobom lubiącym przygody, średniowieczny klimat i ciekawych bohaterów. 
Ocena 8/10


Autor: John Flanagan
Tom: V
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 383
Cena: 32,90zł
Data przeczytania: 2012-11-24
Skąd: biblioteka publiczna 


Seria:
Ruiny Gorlandu --- Płonący most --- Ziemia skuta lodem --- Bitwa o Skandię -- Czarnoksiężnik z północy --- Oblężenie Macindow --- Okup za Eraka --- Królowie Clonmelu --- Halt w niebezpieczeństwie --- Cesarz Nihan-Ja --- Zaginione opowieści 

Komentarze

  1. Muszę chyba się skusić na tą serię, ja też ostatnio w obrębie fantastyki się obracam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajna i lekka seria, kilka moich znajomych czyta + moja nauczycielka angielskiego :)

      Usuń
  2. To nie moja tematyka. Może kiedyś się skuszę na tę serię, jednak obecnie obracam się w innym kręgu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już bym się dawno za to zabrał (tak samo jak i za serię "Jutro"), ale ten cały cykl składa się z mnóstwa książek, więc byłaby to umowa wiążąca na dość dłuższy czas ;).

    Pozdrawiam!
    Melon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale bardzo szybko się je czyta, tzn. Zwiadowców, do Jutra to muszę mieć humor :P

      Usuń
  4. Ta część wydała mi się trochę słabsza, ale kolejna, która kontynuuje wątki zatarła niedosyt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ja też pamiętam, że miałam pewien niedosyt, stąd ocena 8/10, bo czegoś mi w pierwszej brakowało, jednak nie uwzględniłam minusów w recenzji, bo już nie pamiętałam, co dokładnie mi brakowało(recka pisana 4 miesiące po przeczytaniu) :)

      Usuń
  5. U mnie właśnie IV część na tapecie :) Ciekawe, jak ta mi się spodoba, bo na półce czeka i niedługo się za nią zabiorę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja przecztałam dopiero 3 części, więc szkoda, ale recenzji nie przeczytam.. :(

    I mam nadzieję, że nie masz mi za złe, ale zostałaś przez mnie nominowana do Liebster Award. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie nie jestem :P Postaram się odpowiedzieć ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)