Żar w popiele wciąż się tli, to wolność się śni. Niedopałek się żarzy, wiarą obdarzy. Ognisko już się pali, światło w oddali? Czasem zdarza mi się czytać takie książki, których recenzje nie wiem jak rozpocząć, nie wiem jak zacząć, by oddać wszystkie wrażenia. Gdy najmocniej roznoszą mnie emocje szukam czegoś innego, by większym i dokładniejszym stopniu oddać klimat książki i jej charakter, a przez to swoje odczucia. Tym razem do napisania czegoś poza recenzją zmusiła mnie książka Sabaa Tahir "Ember in the ashes". Nie spodziewałam się kompletnie, że historia, którą dzięki niej poznam, tak mocno na mnie wpłynie. Czytałam pozytywne recenzje, ale zawsze jest pewna obawa, że akurat mi ona się nie spodoba. Pierwsza część cyklu Imperium Ognia okazała się jednak pozycją kompletną. Czytając ją nie doobrażałam sobie niczego, nie myślałam o niczym poza nią, ja nią żyłam. Czytałam w autobusie, na przystanku w mrozie, bez rękawiczek, w domu, rano, a później w nocy