Lato koloru wiśni
Od miłości do nienawiści i z powrotem
Miłosne rozczarowania potrafią na długo pozostawić ślad w naszym sercu, odbić się w naszej duszy i nie pozwolić na szczęście. Są jak cierń, który tkwi głęboko i nawet przy najdrobniejszym ruchu kłuje i pogłębia ranę, którą zadaje. Nie pozwala zapomnieć i wciąż przypomina o sobie.
"Większość ludzi ukrywa się za maskami z obawy przed zranieniem."
Lato od zawsze kojarzyło mi się ze słońcem, ciepłem, wszystkim, co przyjemne i wolne od trosk. Teraz jednak po przeczytaniu powieści niemieckiej pisarki - Cariny Bartsch, będzie mi się kojarzyła również z czymś innym. A dokładniej z "Latem koloru wiśni".
Główną bohaterką powieści jest Emely, zamknięta w sobie studentka literaturoznawstwa, singielka z wyboru, za którym kryje się jednak coś więcej niż tylko chęć wolności. Studiując w Berlinie czuję się dość samotnie, jednak na jej trzecim roku do miasta przyjeżdża jej przyjaciółka, Alex, która rzuciła swoje studia i postanowiła zacząć wszystko od nowa. Jedynym problemem w tym wszystkim jest fakt, że zamieszka ona ze swoim bratem, bratem, którego Emely z całego serca nienawidzi.
Mimo czytania dość wielu pozytywnych recenzji nie nastawiałam się, że powieść mnie oczaruje i sprawi, że w niej przepadnę. Liczyłam na trochę dobrej rozrywki. Przez pierwszą część książki właśnie tak było.
Pierwsza część powieści była jedynie dobrą rozrywką. W dużej mierze chodziło w niej o zapoznanie sie z bohaterami, powolne ich odkrywanie i zaznajomienie się z ich relacją, również ze sprawami z przeszłości, które stopniowo wychodziły na światło dzienne i w pełnej krasie ukazały się zdecydowanie później. Nie mogłam być jednak nią oczarowana, gdyż w dużej mierze na przeszkodzie stały dialogi.
"-Ale to działa - powiedział pewnym siebie głosem. - Lecisz na mnie.
Moje spojrzenie spochmurniało.
-Lecę na ciebie jak zepsuty szybowiec."
One miały być największym atutem powieści i w pewnym sensie były. Przepychanki słowne, na które liczyłam były doskonale opowiedziane, jednak reszta konwersacji wypadała dość blado. Autorka nie przyłożyła do nich znaczącej wagi. I tak rozmowy z większością bohaterów były nam jedynie streszczane w kilku zdaniach przez autorkę. Było to irytujące. Przypominało mi sytuację, którą bardzo skrytykowałam w powieści "Swobodna".
Końcowe fazy powieści poprzez swój dynamizm i wielość zdarzeń w sferze uczuciowej, doprowadziły do tego, że przestałam na to zwracać uwagę. Pochłaniałam stronę za stroną nie wyczuwając już sztuczności. Nie mogłam się oderwać, bo ilość emocji i niewiadomych, jakie przeze mnie przebiegała była zatrważająca. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
Zakończenie było kulminacyjnym tego momentem. Skończyłam i nie mogłam uwierzyć, że autorka przerwała w tak ważnym momencie. Wręcz wychodziłam z siebie. Szybko wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju z niepewności i z rozżalenia nad głupotą bohaterki. Chciałam rzucić książką, coś podrzeć. Uwierzcie mi rzadko mi się to zdarza.
Główna bohaterka bowiem nie zawsze zachowywała się racjonalnie. Zdarzały się jej momenty, w których chciałam nią potrząsnąć. Takie zachowania z jej strony miały miejsce najczęściej podczas kontaktów z Elyasem. Brat jej przyjaciółki, podrywacz, miłość z przeszłości, która złamała jej serce. Teraz go nienawidzi i na każdym kroku to pokazuje. To oczywiście było łatwe do zrozumienia, inna niemiecka autorka pisała, że serca są z marcepana, więc kiedy serce bohaterki wróciło do swojej dawnej formy, umieściło tę postać w zupełnie innych rejonach. Irracjonalność jej zachowania nie pozwala dostrzec jej kilku oczywistych faktów związanych z chłopakiem, jego uprzejmości, wciąż doszukiwała się w tym podtekstów i negatywnie patrzyła w jego stronę. Nie widziała w nim niczego pozytywnego, a przecież on się starał. Wciąż to widziałam, był opiekuńczy, interesował się nią. Zabawny, choć arogancki, flirciarz, ale szukający prawdziwej miłości, pełen sprzeczności.
W powieści kluczowe znaczenia ma dwójka powyższych bohaterów. Opisani oni byli dogłębnie i doskonale ich poznałam. Równie dobrze autorka wykreowała postać Alex, dość zabawnej i szalonej, nie dało się jej polubić. Reszta postaci była jednak opisana w sposób zdawkowy i nijaki. Znałam jedynie ich imiona i główne obserwacje, jakie na ich temat poczyniła autorka. Z drugiej jednak strony łączy się to w sporej mierze z charakterem Emely, która była samotniczką i wolała czas spędzać z książkami niż ludźmi(coś nas łączy). Większość bohaterów poznawała dopiero teraz, więc nie mogła za wiele powiedzieć na ich temat, czy znać ich charakterów. Ubolewałam mimo to, że nowa miłość Alex, a przy okazji przyjaciel Eyasa był tak nijaki, strasznie papierowy.
"-Alex, bądźmy realistkami - powiedziałam. - Skoro z lustra nie patrzy na mnie Angelina Jolie, nie mam co szukać Brada Pitta! (...)
- Po pierwsze, gdybyś zobaczyła w lustrze Angelinę Jolie, natychmiast usłyszałabyś w tle jazgot w dziesięciu językach. Po drugie - uśmiechnęła się. - zapomnij o Bradzie Pitcie. Johnny Depp jest lepszy." (i to święta prawda!)
Kończąc wywód na temat postaci książki przejdę do narracji. Całą powieść autorka przekazała w ręce głównej bohaterki, to ona kierowała wydarzeniami i to jej oczami je śledziliśmy. Dość często jednak pisarka do treści dodawała również e-maile, które pisała bohaterka oraz tajemniczy Luca, zakochany w Emely. Konwersacje te urozmaicały treść, jednak dość łatwo było domyślić się, kto jest ich twórcą(wciąż jednak nie mogę być pewna, gdyż nie zostało to powiedziane). Czytając narracje bohaterki wielokrotnie miałam nadzieję, że pojawi się również spojrzenie drugiej strony, czyli Eyasa. Był on tak niejednoznaczny, że chciałabym dowiedzieć się, co siedzi w jego głowie. Marzę wręcz o tym.
Na koniec pozostawiłam sobie temat tytułu. Nie uważacie, że jest on przepiękny? Poetycki, oryginalny, nietuzinkowy, takie były moje pierwsze wrażenia, gdy go ujrzałam. Jednak czytając powieść nie mogłam dopatrzeć się związku. Był on znikomy, wyszedł jedynie w jednej rozmowie i nijak nie odnosi się do głównych treści. No cóż... Co do okładki podoba mi się, szczególnie motyw kwiatów wiśni na grzbiecie oraz to jak ładnie okładki dwóch tomów ze sobą współgrają.
"Lato koloru wiśni" ta idealna powieść na właśnie tę porę roku. Czyta się ją błyskawicznie i rosnącą ciekawością jak rozwinie się relacja pomiędzy bohaterami i do czego ich to doprowadzi. Z ogromną niecierpliwością będę wyczekiwać kontynuacji tej historii, bo mimo braków, nie pozwala mi o sobie zapomnieć.
Ocena: bardzo dobra[5/6]
Miłosne rozczarowania potrafią na długo pozostawić ślad w naszym sercu, odbić się w naszej duszy i nie pozwolić na szczęście. Są jak cierń, który tkwi głęboko i nawet przy najdrobniejszym ruchu kłuje i pogłębia ranę, którą zadaje. Nie pozwala zapomnieć i wciąż przypomina o sobie.
"Większość ludzi ukrywa się za maskami z obawy przed zranieniem."
Lato od zawsze kojarzyło mi się ze słońcem, ciepłem, wszystkim, co przyjemne i wolne od trosk. Teraz jednak po przeczytaniu powieści niemieckiej pisarki - Cariny Bartsch, będzie mi się kojarzyła również z czymś innym. A dokładniej z "Latem koloru wiśni".
Główną bohaterką powieści jest Emely, zamknięta w sobie studentka literaturoznawstwa, singielka z wyboru, za którym kryje się jednak coś więcej niż tylko chęć wolności. Studiując w Berlinie czuję się dość samotnie, jednak na jej trzecim roku do miasta przyjeżdża jej przyjaciółka, Alex, która rzuciła swoje studia i postanowiła zacząć wszystko od nowa. Jedynym problemem w tym wszystkim jest fakt, że zamieszka ona ze swoim bratem, bratem, którego Emely z całego serca nienawidzi.
Mimo czytania dość wielu pozytywnych recenzji nie nastawiałam się, że powieść mnie oczaruje i sprawi, że w niej przepadnę. Liczyłam na trochę dobrej rozrywki. Przez pierwszą część książki właśnie tak było.
Pierwsza część powieści była jedynie dobrą rozrywką. W dużej mierze chodziło w niej o zapoznanie sie z bohaterami, powolne ich odkrywanie i zaznajomienie się z ich relacją, również ze sprawami z przeszłości, które stopniowo wychodziły na światło dzienne i w pełnej krasie ukazały się zdecydowanie później. Nie mogłam być jednak nią oczarowana, gdyż w dużej mierze na przeszkodzie stały dialogi.
"-Ale to działa - powiedział pewnym siebie głosem. - Lecisz na mnie.
Moje spojrzenie spochmurniało.
-Lecę na ciebie jak zepsuty szybowiec."
One miały być największym atutem powieści i w pewnym sensie były. Przepychanki słowne, na które liczyłam były doskonale opowiedziane, jednak reszta konwersacji wypadała dość blado. Autorka nie przyłożyła do nich znaczącej wagi. I tak rozmowy z większością bohaterów były nam jedynie streszczane w kilku zdaniach przez autorkę. Było to irytujące. Przypominało mi sytuację, którą bardzo skrytykowałam w powieści "Swobodna".
Końcowe fazy powieści poprzez swój dynamizm i wielość zdarzeń w sferze uczuciowej, doprowadziły do tego, że przestałam na to zwracać uwagę. Pochłaniałam stronę za stroną nie wyczuwając już sztuczności. Nie mogłam się oderwać, bo ilość emocji i niewiadomych, jakie przeze mnie przebiegała była zatrważająca. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić.
Zakończenie było kulminacyjnym tego momentem. Skończyłam i nie mogłam uwierzyć, że autorka przerwała w tak ważnym momencie. Wręcz wychodziłam z siebie. Szybko wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju z niepewności i z rozżalenia nad głupotą bohaterki. Chciałam rzucić książką, coś podrzeć. Uwierzcie mi rzadko mi się to zdarza.
Główna bohaterka bowiem nie zawsze zachowywała się racjonalnie. Zdarzały się jej momenty, w których chciałam nią potrząsnąć. Takie zachowania z jej strony miały miejsce najczęściej podczas kontaktów z Elyasem. Brat jej przyjaciółki, podrywacz, miłość z przeszłości, która złamała jej serce. Teraz go nienawidzi i na każdym kroku to pokazuje. To oczywiście było łatwe do zrozumienia, inna niemiecka autorka pisała, że serca są z marcepana, więc kiedy serce bohaterki wróciło do swojej dawnej formy, umieściło tę postać w zupełnie innych rejonach. Irracjonalność jej zachowania nie pozwala dostrzec jej kilku oczywistych faktów związanych z chłopakiem, jego uprzejmości, wciąż doszukiwała się w tym podtekstów i negatywnie patrzyła w jego stronę. Nie widziała w nim niczego pozytywnego, a przecież on się starał. Wciąż to widziałam, był opiekuńczy, interesował się nią. Zabawny, choć arogancki, flirciarz, ale szukający prawdziwej miłości, pełen sprzeczności.
W powieści kluczowe znaczenia ma dwójka powyższych bohaterów. Opisani oni byli dogłębnie i doskonale ich poznałam. Równie dobrze autorka wykreowała postać Alex, dość zabawnej i szalonej, nie dało się jej polubić. Reszta postaci była jednak opisana w sposób zdawkowy i nijaki. Znałam jedynie ich imiona i główne obserwacje, jakie na ich temat poczyniła autorka. Z drugiej jednak strony łączy się to w sporej mierze z charakterem Emely, która była samotniczką i wolała czas spędzać z książkami niż ludźmi(coś nas łączy). Większość bohaterów poznawała dopiero teraz, więc nie mogła za wiele powiedzieć na ich temat, czy znać ich charakterów. Ubolewałam mimo to, że nowa miłość Alex, a przy okazji przyjaciel Eyasa był tak nijaki, strasznie papierowy.
"-Alex, bądźmy realistkami - powiedziałam. - Skoro z lustra nie patrzy na mnie Angelina Jolie, nie mam co szukać Brada Pitta! (...)
- Po pierwsze, gdybyś zobaczyła w lustrze Angelinę Jolie, natychmiast usłyszałabyś w tle jazgot w dziesięciu językach. Po drugie - uśmiechnęła się. - zapomnij o Bradzie Pitcie. Johnny Depp jest lepszy." (i to święta prawda!)
Kończąc wywód na temat postaci książki przejdę do narracji. Całą powieść autorka przekazała w ręce głównej bohaterki, to ona kierowała wydarzeniami i to jej oczami je śledziliśmy. Dość często jednak pisarka do treści dodawała również e-maile, które pisała bohaterka oraz tajemniczy Luca, zakochany w Emely. Konwersacje te urozmaicały treść, jednak dość łatwo było domyślić się, kto jest ich twórcą(wciąż jednak nie mogę być pewna, gdyż nie zostało to powiedziane). Czytając narracje bohaterki wielokrotnie miałam nadzieję, że pojawi się również spojrzenie drugiej strony, czyli Eyasa. Był on tak niejednoznaczny, że chciałabym dowiedzieć się, co siedzi w jego głowie. Marzę wręcz o tym.
Na koniec pozostawiłam sobie temat tytułu. Nie uważacie, że jest on przepiękny? Poetycki, oryginalny, nietuzinkowy, takie były moje pierwsze wrażenia, gdy go ujrzałam. Jednak czytając powieść nie mogłam dopatrzeć się związku. Był on znikomy, wyszedł jedynie w jednej rozmowie i nijak nie odnosi się do głównych treści. No cóż... Co do okładki podoba mi się, szczególnie motyw kwiatów wiśni na grzbiecie oraz to jak ładnie okładki dwóch tomów ze sobą współgrają.
"Lato koloru wiśni" ta idealna powieść na właśnie tę porę roku. Czyta się ją błyskawicznie i rosnącą ciekawością jak rozwinie się relacja pomiędzy bohaterami i do czego ich to doprowadzi. Z ogromną niecierpliwością będę wyczekiwać kontynuacji tej historii, bo mimo braków, nie pozwala mi o sobie zapomnieć.
Ta książka bierze udział w konkursie. |
Autor: Carina Bartsch
Tom: I
Wydawnictwo: Media rodzina
Ilość stron: 496
Cena: 34,90zł
Data przeczytania: 2015-07-19
Skąd: własna biblioteczka
Cieszę się, że przypadła Ci do gustu, bo kilka dni temu wypożyczyłam ją z biblioteki i jestem bardzo ciekawa czy mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńk-siazkowyswiat.blogspot.com/
Mam nadzieję, że również mocno, co mi. ;)
UsuńPozdrawiam.
Chętnie przeczytam tę książkę! Zapowiada się ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak sądzisz. :)
UsuńPozdrawiam.
Tytuł poetycki, ale okładka średnio mnie zachwyca. Może na żywo wygląda lepiej. szkoda, że nawiązanie do tytułu w treści jest bardzo znikome. Nie za bardzo mam teraz ochotę na tego typu publikacje. Czasem też zdarza mi się trafiać na powieści, które urywają się w najciekawszym momencie i powalają głupotą głównej bohaterki.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Co do okładki, to naprawdę nie jest zła, prezentuje się dobrze, choć to nic oryginalnego i niepowtarzalnego. :) Współczuję w takim bądź razie, ja nienawidzę takich sytuacji.
UsuńPozdrawiam.
Jestem książki jak najbardziej ciekawa. Lubię takie historie, więc myślę, że bez problemu powinnam się w niej odnaleźć ;)
OdpowiedzUsuńI widzę, że nie tylko Ty zwróciłam uwagę na tytuł, gdyż dotychczas spotkałam się już z wieloma opiniami, które poruszyły temat tytułu który nie ma zupełnie związku z treścią. Cóż, tak też może być ;)
Super, mam nadzieję, że sięgniesz jeszcze wakacje, bo to idealna książka na ten okres. ;) Tak na tytuł zwraca uwagę wielu czytelników, ważne, że przyciąga uwagę. ;)
UsuńPozdrawiam.
Według mnie tytuł jest bardzo smakowity. Chętnie zajrzałabym do tej książki.
OdpowiedzUsuńTytuł cudowny, jednak moim zarzutem było to, że nie pasuję do treści. :)
UsuńKsiążkę z całego serca polecam!
Pozdrawiam.
Ta książka jest świetna. Mnie się bardzo podobała, zwłaszcza zaskakujące zakończenie wbiło mnie w fotel. Teraz czekam z niecierpliwością na drugi tom.
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem odosobniona, cieszę się i również nie mogę doczekać się kontynuacji. ;)
UsuńPozdrawiam.
Bardzo jestem ciekawa tej książki, ale trochę się boję, że mogłaby mi się nie spodobać.Nie przekonam się jednak dopóki jej nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, moim zdaniem historia idealna na lato, a skoro właśnie taką mamy porę, może warto spróbować.
UsuńPozdrawiam.
Mam na nią wielka ochotę, niestety jest również coś, czego nie mam, a mianowicie czas :)
OdpowiedzUsuńCzas i zawsze wtedy pytanie, dlaczego doba ma tylko 24h :P
UsuńPozdrawiam.
Mam nadzieję, że ta książka wpadnie w moje ręce jeszcze w ten wakacyjny okres, bardzo chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że gdzieś ją wypatrzyć, chętnie poznam opinię. :)
UsuńPozdrawiam.
Tak cudownie i kusząco napisałaś o tej książce, że stwierdziłam, że warto się za nią rozejrzeć :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać(aż się zarumieniłam), owocnego szukania. ;)
UsuńPozdrawiam.
"Lato koloru wiśni" już jest u mnie i niebawem powinnam się za nie zabrać. Kupiłam, bo fragment dostępny na stronie wyd. Media Rodzina strasznie mnie zaciekawił (i rozbawił). :) A poza tym i mnie ta powieść wydaje się być idealną lekturą na lato właśnie. Także jak skończę "Ruinę i rewoltę", którą aktualnie pochłaniam to powinnam zabrać się za książkę Bartsch. Mam nadzieję, że całość spodoba mi się tak jak Tobie. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Nada
Super, super, nie mogę się doczekać Twoich wrażeń. :) Ciekawi mnie, jaki to fragment, zaraz spojrzę. Ja zastanawiałam się nad zakupem i ostatecznie przekonała mnie opinia na Feniksie. ;) Tak, na lato na pewno Ci się spodoba. ;) Ruine i rewoltę niedługo będę czytać, najpierw jednak powtórka wszystkich tomów, do tego recenzje. ;) Przyjemnej lektury.
UsuńPozdrawiam.
Serce z marcepana? Czyżby Trylogia Czasu Kerstin Gier? ;) Ja sama poczekam z lekturą tej książki do wydania jej kolejnej części, bo skoro Ty tak reagowałaś na zakończenie, boję się co ja bym zrobiła ;D
OdpowiedzUsuńTak, tak! Cudownie, czyżby fanka Gier? :D Nie wiem, czy w natłoku recenzji uda Ci się wytrzymać, ja nie daję rady, ale pewnie gorzej by było jakbym nawet nie zaczęła. ;)
UsuńPozdrawiam.
Kocham kocham kocham kocham ♥♥
OdpowiedzUsuńTa książka już od pierwszych stron wzbudziła na twarzy mój uśmiech i często zaskakiwała. Zasłużyła sobie na miejsce w moich ulubionych książkach, a teraz czekam z niecierpliwością na drugi tom, bo to zakończenie.... Druzgocące :D
Moje uczucie na razie rośnie, to jeszcze nie miłość. :D
UsuńNiestety, jak pisałam, wychodziłam z siebie po skończeniu...
Pozdrawiam.
Ja też się zgadzam, że Johnny jest dużo lepszy :)
OdpowiedzUsuńŁadny tytuł. Szkoda, że nie ma związku z treścią.
Johnny, dla upamiętnienia tej chwili powinnam tu wstawić portret. :D
UsuńTytuł jak tytuł, ważna treść, a ona naprawdę przyjemna. :)
Pozdrawiam.
Chyba nie jest to książka dla mnie, a przynajmniej próbki dialogów jakoś mnie nie urzekły. Chociaż jeszcze nie skreślam tej powieści i możliwe, że dam jej szansę jeśli nadarzy się okazja :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, choć przyznać muszę, że dialogi w większej części nie były najmocniejszą stroną książki. ;) Lekki przerywnik, to idealna opcja. ;)
UsuńPozdrawiam.
Mi książka ogromnie przypadła do gustu i już nie mogę doczekać się kontynuacji :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Chyba wszyscy po takim zakończeniu liczą na szybką możliwość dalszej lektury! :)
UsuńPozdrawiam.
Z tym tytułem to wszyscy piszą, że nie ma nic wspólnego z treścią. Generalnie jednak ładnie brzmi :D
OdpowiedzUsuńTak, to jego główny atut, a i jeszcze przyciąga spojrzenia. ;)
UsuńPozdrawiam.
Tytuł jest bardzo ładny i trzeba przyznać że bardzo przyciąga, do tego fabuła zapowiada się intrygująco. Jak tylko będę miała okazje to na pewno przeczytam :).
OdpowiedzUsuńW natłoku innych książek, widziałam stosik dzisiejszy, jest na to marna szansa, mimo to polecam. ;)
UsuńPozdrawiam.
Kusi mnie ta książka bardzo, ale narazie mam za dużo zaległości książkowych;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, ja jednak, gdy tylko do mnie trafiła porwałam ja i zaczęłam z szybkością torpedy czytać. ;)
UsuńPozdrawiam.
Książka zapowiada się bardzo pozytywnie, ale to nie są jednak moje klimaty. :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://recenzjewojtka.blogspot.com/
Można przełamywać konwencje, ciekawi mnie, jakby na ten romans zareagował chłopak. ;)
UsuńPozdrawiam.
Lubię książki, gdzie mogę się trochę powkurzać na bohaterkę i nią "potrząsać". Wtedy wiem, że książka działa na mnie niesamowicie emocjonalnie i się z nią zżywam :).
OdpowiedzUsuńO tak jednocześnie to irytuje, a z drugiej strony łatwiej zapamiętać książkę. :)
UsuńPozdrawiam.
Nie, nie, nie...ja podziękuję i nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale nie będę zmuszać.
UsuńPozdrawiam.
Co prawda mam pewne obawy względem bohaterki, jednak poza tym książka przedstawia się nieźle. Może kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie, nie ma co się zastanawiać. ;)
UsuńPozdrawiam.
Lato sprzyja takim lekturom, więc może się skuszę. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak się stanie. ;)
UsuńPozdrawiam.
Wiesz, początkowo też byłam wściekła na główną bohaterkę i miałam ochotę ją zwyklinać. Ale co zrobiłam później? Postanowiłam postawić się w jej miejscu. Wyobraźmy to sobie: jesteśmy młode, zakochane bez pamięci. I nagle, osoba, która się dla nas najbardziej liczy, łamie nam serce. Naprawdę jestem w stanie zrozumieć nienawiść Emely i jej nieufność, głównie dlatego, że to nas trochę łączy. Też, powiedzmy zmagam się z podobnymi problemami co główna bohaterka, także łatwiej było mi zrozumieć jej motywy. :)
OdpowiedzUsuńNiemniej - cieszę się, że książka koniec końców ci się spodobała, bo trzymałam kciuki by tak właśnie się stało! :)
Pozdrawiam,
Sherry
Rozumiałam ją, jednak mimo to nie mogłam się pogodzić, że nawet po wyjaśnieniu sobie faktów(kiedy szczerze rozmawiali na łóżku, potem po jeździe motorem) ona wciąż nic nie rozumiała i go odsuwała, gdyby nie to, wszystko bym jej wybaczyła.
UsuńSpodobała mi się, była naprawdę, naprawdę dobra! ;)
Pozdrawiam.