Królowa Zdrajców
Czas na zmiany
Pokój w politycznym zakresie często jest sferą, którą
naruszyć może najdrobniejszy, nieuważny ruch. By utrzymać pokój między
sąsiadującymi krajami trzeba się sporo natrudzić. Czasem jednak wybory są
jeszcze trudniejsze, na przykład kogo poprzeć na wojnie domowej w sąsiedniej
krainie. Czy wybrać dotychczasowych władców, z którymi stosunki są spokojne, a
jednak ich polityka nie zawsze jest zgodna z naszą własną, czy może lepiej ich
konkurentów, o których dotąd nie wiedzieliśmy wiele, jednak ich poglądy są
bardziej zbliżone do naszych?
Nad podjęciem takiej decyzji stanęła Gildia, a właściwie
wszystkie Krainy Sprzymierzone w trylogii Zdrajcy Trudi Canavan. Na rozwiązanie
tego problemu musiałam czekać aż do części ostatniej, czyli "Królowej
Zdrajców". Australijka autorka zakończyła w niej rozpoczętą w trylogii
Czarnego Maga historie, a właściwie dokładniej ukazała losy bohaterów. W Polsce
została wydana również trzecia jej seria zatytułowana Era Pięciorga, z którą
nie miałam jeszcze przyjemności się zapoznać. Od niedawna na rynku króluje
również pierwszy tom trylogii Milenium, czyli "Złodziejska magia". Już
nie mogę doczekać się spotkania z tymi książkami, jednak najpierw chciałabym
przybliżyć Wam trochę informacji na temat "Królowej Zdrajców".
Ostatni tom trylogii Zdrajcy ponownie przenosi nas w dobrze
nam znane korytarze Gildii, coraz lepiej widoczne korytarze pod nią, jak
również tereny Sachaki, gdzie wciąż przebywa Lorkin i Dannyl. Lorkin po dość
długim pobycie, poznaniu tajemnic ukrytego w górach ludu Zdrajców ma za zadanie
przekonać władze swojego kraju do pokoju między Kyralią, a Zdrajcami. Wraca on
do domu Ambasadora, jednak król Sachaki nie pozwala mu na łatwy wyjazd z jego
ziem i nakazuje zdradzenie kryjówki swoich wrogów. Chłopak przekazał już przez
pierścień informacje o porozumieniu. Gildia wraz z tajtejszym królem orzekła,
by niczego nie zdradzał i wysłała Czarnego Maga Sonee, by porozmawiała z
Królową Zdrajców osobiście. W tym samym czasie w tunelach pod Gildią ukrywa się
Cery wraz ze swoją córką i swoim ochroniarzem. To jedynie miejsce, gdzie dziki
mag powoli przejmujący kontrole nad slumsami, nie ma dostępu. W ukryciu swojego
położenia pomaga im młoda adeptka, która nauczyła się Czarnej Magii - Lilia. Z
jej pomocą planują złapać Skellina, by nie panoszył się już po ulicach
Imardinu.
Początkowo nie byłam pewna, czy pisanie kolejnej serii z
tymi samymi bohaterami, ale dwadzieścia lat później to dobry pomysł. Jednak im
coraz to kolejna strona, rozdział, a wreszcie książka tym coraz bardziej
przekonywałam się do tego pomysłu. Autorka doskonale wykreowała świat,
rozbudowała jego strukturę. Początkowo był to jedynie budynek Gildii, slumsy w
Imardinie, później Sachaka i jej różnorodność. To zostało pokazane już w
trylogii Czarnego Maga, ale teraz autorka zdecydowanie to ulepszyła. Dodatkowo
dodała historie i kulturę do miejsc, które odwiedzałam wraz z bohaterami i
mogłam cały czas wyobrażać sobie wszystkie zdarzenia. Opisy jednak nie nużyły,
a pomagały w tworzeniu obrazu.
Niektórym styl Trudi Canavan może wydawać się lekko
przytłaczający, dość nużący. Wszystko zależy od osoby, gdyż ja od pierwszych
stron go pokochałam. Trylogię Czarnego Maga pochłaniałam dzień po dniu bez
przerw, zaś tą serią miałam pewne trudności. Pierwszy tom nie zawierał zbyt
wiele akcji, skupiał się na wspomnieniach bohaterów, na wydarzeniach jakie mały
miejsce w przeszłości, na ich marzeniach, a wśród starszych, znanych postaci
zmiany, jakie nastały w ich życiu. Przyjemnie było się tego dowiedzieć, ale
inne wydarzenia przez to traciły. Wszystko zaczęło się rozkręcać z kolejnymi
tomami. W trzecim zaś osiągnęło apogeum.
W tym tomie pojawiło się wiele aspektów, które mimo tego, że
nie było otwartych strać pomiędzy frakcjami, dawały efekt napięcia. Mówię tu w
głównej mierze o kwestiach politycznych. Krainy pomiędzy sobą, za plecami
innych ustalały zasady pokoju lub traktaty. Najgorzej w całej sytuacji wyszła
Sachaka, choć w dużej mierze sama była sobie winna. Zbyt duża pewność o swojej
potędze może być zgubna i tak było w tym przypadku.
W powieści w dużej mierze polityka łączyła się z romansami,
jakie łączyły poszczególne frakcje. Gdyby Lorkin nie zakochał się w Tyvarze
pewnie skorzystałby z pierwszej okazji do ucieczki, nie paktował by tak zajadle
pokoju ze Zdrajcami, z drugiej strony mamy Dannyla, który spędza dużo czasu z
politykiem wysokim rangą w Sachace, Achati. Konflikt pomiędzy dwoma obozami
może wpłynąć na ich relacje. Pojawiają się też inne związki, na które nie ma
wpływu polityka, między innymi pomiędzy Anyi i Lilią, czy pomiędzy Soneą, a
Reginem. Pierwsza para nie szczególnie mnie interesowała, bo ich uczucie w moich
oczach było sztuczne i dziecinne. Ogólnie wątek ten dla mnie został dodany na
siłę. Zaś relacja Sonei i Regina była bardzo ciekawa, czekał na jej rozwiązanie
pełna emocji. Wątły początek dało się wyczuć już dawno, ale nie spodziewałam
się, że jednak się rozwinie. Kto by pomyślał, że gdyby nie Zdrajcy...
Elementem, który w moich oczach działał na niekorzyść były
niedostateczne opisy walki. Miały one miejsca, ale były jakby wyciszane przez
autorkę, robiła to umiejętnie, przeskakiwała do innej postaci w narracji, bądź
zmieniała kąt patrzenie, jednak mi czegoś w tym brakowało. Za mało dynamiki i
prawdziwych opisów. Nie wiem, czy przysnęłam w momencie czytania, ale wydawało
mi się jakby dwie armie stanęły naprzeciwko siebie, potem były strzały, a potem
nagle jedna ze stron prawie strąciła wszystkie siły. Ale gdzie obrażenia, gdzie
opisy leżących ciał. Moim zdaniem autorka zdecydowanie zmniejszyła w tym
aspekcie gwałtowność i brutalność wojny, a przecież taka ona jest.
Również niestety nie wszystkie postaci w pełni mi się
spodobały. Oczywiście nie działo się to cały czas, ale momentami. Pierwszą z
tych osób jest Lilia, która była bardzo dziecinna, wciąż wyobrażałam ją sobie
jako dwunastolatkę. A szkoda że autorka tak jej nie zostawiła, bo byłoby to
zdecydowanie ciekawsze, a do tego nie trzeba by dodać romansu z córką Cery'ego,
który był dla mnie obojętny. Drugą osobą, która początkowo była jedną z moich
ulubionych postaci, a teraz zaczęła lekko działać mi na nerwy był Lorkin. Nie
podobało mi się jak obcesowo potraktował matkę, jak nagle rzucił wszystko dla
prawie obcych ludzi. Mógł to trochę lepiej rozegrać. Do zachowania reszty
postaci nie mam żadnych przeciwwskazań, a nawet mogę je pochwalić. Szczególnie
parę Regin/Sonea, byli niesamowicie słodcy w ich domysłach.
Podczas wcześniejszych recenzji jakimś sposobem nawet nie
wspomniałam o okładkach, a bardzo je cenię. Pierwsza część ma trochę inną
formułę, postać jest w głębi, okazana cała, podoba mi się najmniej. Dwie
kolejne jednak świetnie się komponują, postacie mają w sobie wiele
tajemniczości i pasują doskonale do klimatu powieści.
"Królowa Zdrajców" okazała się lekturą
zdradziecką, ale zdradziecko dobrą. Bardzo podoba mi się klimat, który autorka
rozciąga nad swoimi powieściami, tu również nie dało się go nie wyczuć. Lektura
przyniosła wiele emocji, trzymała w napięciu i ukazywała całą historię
bohaterów. Po tylu tomach większość zdążyłam dobrze poznać, a dzięki temu w
mojej głowie dalej rozgrywają się ich losy. Seria godna poświęcenia dla niej
czasu.
Ocena: bardzo dobra-
[5-/6]
Ocena serii: bardzo
dobra+ [5+/6]
Autor: Trudi Canavan
Tom: III
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 580
Cena: 39,99 zł
Data przeczytania: 2014-08-04
Skąd: własna biblitoeczka
Trylogia Zdrajcy:
Misja amabasadora --- Łotr --- Królowa Zdrajców
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Strasznie chciałabym zapoznać się z twórczością tej pisarki i ostatnio kupiłam sobie w biedronce "Gildię magów". Jestem ciekawa, czy mi się spodoba.
OdpowiedzUsuńJestem chętna, aby przeczytać coś z twórczości Trudi Canavan, ale jeszcze poczekam :)
OdpowiedzUsuńKolejna seria, którą zakończyłaś, super;)
OdpowiedzUsuńAch, też uwielbiam ten specyficzny styl autorki! I niech sobie ludzie mówią co chcą, ale ja wiem swoje ^^ Trudi Canavan jest bardzo lubianą przeze mnie autorką, a całą tą trylogię mam w planach. I to niedalekich. ;) Ale, ale! Czy ja przeczytałam "córka Cery'ego"?! O jej! Nie miałam pojecia, że Cery też miał dziecko ^^ Dobra, pewnie sobie zaspoilerowałam, ale było warto! ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Mi również podobają się okładki. Pierwszą część przeczytałam i zamierzam sięgnąć po drugą.
OdpowiedzUsuńTwórczość C. jest w dalszym ciągu dla mnie nieznana :)
OdpowiedzUsuń*patrzy ze współczuciem na swoją własną trylogię "Czarnego maga" kurzącą się na półce* Koniecznie muszę do niego wrócić! Nie mówiąc już o zaczęciu kolejnych serii autorki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ta Canavan to podobno dobra jest ;) muszę sięgnąc po coś z jej pozycji
OdpowiedzUsuńAutorka ponoć dobra, acz ja raczej nie skuszę się na jej powieści.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;]
Już nie mogę się doczekać ! Książka czeka na mnie, bo teraz zaczęłam "Ambasadora"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O autorce rzecz jasna słyszałam, ale jak na razie nie znam jej książek.
OdpowiedzUsuńCzytałam całą trylogię Zdrajcy (Czarnego Maga zresztą też) i obydwie bardzo mi się podobały :-) Szczerze polecam autorkę.
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie --> http://magiaczytaniaiwyobraznia.blogspot.com
Niedawno zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem i potrzebuję "wsparcia" w postaci czytelników :P