Łotr
Trudi Canavan to
autorka, która zyskała dużą sławę wśród współczesnych twórców fantasy, jej
serie, bo ma ich już na koncie trzy(w całości) weszły już na stałe do świata
fantasy. Za mną jest już pierwszy cykl autorki, Trylogia Czarnego Maga. Jednak na tym nie zakończyłam mojej
przygody z twórczością pani Canavan. Tym razem zapraszam na recenzje "Łotra", czyli drugiej części Trylogii Zdrajcy.
Wyjątkowo nie zacznę od przedstawienia wydarzeń, jakie mają
miejsce w książce, bo byłoby to dość trudne zadanie. Autorka przedstawiała nam
wydarzenia z punktu widzenia czterech postaci, również narratorów. Skupię się
więc na każdym z nich osobno i wtedy postaram się przytoczyć zdarzenia, jakie
miały miejsce u poszczególnych postaci.
"Wśród buntowników także są buntownicy"
Zacznę od przebywającego w dobrze ukrytej kryjówce Zdrajców,
gdzieś w górach w Sachace Lorkina. Syn Sonei dobrowolnie udał się do miejsca
ich pobytu, by uratować Tyvarę oraz poznać sekret wykorzystania kamienii.
Zdrajcy natomiast liczą, że podzieli się z nimi wiedza uzdrowicielską, której
miał ich nauczyć jego ojciec. Chłopak nie chcę sie zgodzić na wymianę, gdyż
wie, że z nową wiedzą Zdrajcy i tak nie pozwoliliby mu wrócić do domu. Jednak
nie wszyscy są zadowoleni z jego decyzji. Kalia stojąca na czele jednego z
ugrupowań testuje go zmuszając do pracy w lecznicy. Lorkin nie wie, co zrobi,
gdy trwa na cięższy przypadek.
Część z Lorkinem w roli głównej jest fragmentem zawierającym
najwięcej niespodzianek, nowości i akcji. Poznajemy całkiem nowe środowisko,
patrzymy na magów z nowej perspektywy i odkrywamy tajniki magii. Lorkin również
jest w tym świecie całkowicie nowy, z niektórymi sprawami się nie zgadza i
dzięki temu my również możemy dokładnie poznawać zagadki tej zbiorowości. Świat
Zdrajców równi się od świata Gildii, tutaj magowie używają czarnej magii, jak
również całą społecznością rządzą kobiety. Na szczycie hierarchii stoi Królowa,
ma wokół siebie doradczynie, liczące na objęcie władzy, o skrajnie różnych
poglądach. Na tym terytorium jednak nie tylko kobiety mają wyższą pozycję od
mężczyzn, ale również nie pozwalają im na szkolenie się magii, jeśli nie mają
naturalnego daru. Panowie żyją na straconej pozycji. Co jest odwrotnością tego,
co spotkać możemy w innych krianach Trudi Canavan.
Przejdźmy do kolejnej postaci, a mianowicie do Dannyla.
W poprzedniej trylogii był on jedną z postaci, które uwielbiałam. Teraz z
wiekiem jego postać lekko przygasła, jednak wciąż pozytywnie mnie zaskakuje i
wciąż go cenię. Przejdźmy może jednak do wydarzeń, w których bierze on udział.
Dannyl po ucieczce Lorkina i zaprzestaniu pogoni wypadł z
łask osobistości sachakańskich. Gildia
przysyła mu jednak nowego asystenta, a właściwie asystentkę , a wraz z nim jego
kochanek Tayend. Mężczyzna został ambasadorem Elyne. Dannyl wciąż nie wie, jak
zakwalifikować ich związek, czy to już przeszłość. Nie ma pojęcia więc, jak
zareagować na prośby i pytania ze strony Ashakiego Achati. Brak zaproszeń ze
strony Sachakan uniemożliwia mu postępy w pracy badawczej, propozycje pomocy
przychodzą aż z dwóch stron.
Rozdziały z Dannylem niekiedy stawały się dość nużące,
jednak pozwalały lepiej poznawać kulturę Sachakan, a później inne tereny i
ludy. Przyznam, że niekiedy miałam lekki problem, szczególnie w historycznych
aspektach, z przypomnieniem sobie, o co dokładnie chodziło. Pamiętacie pewnie,
że osobista misja Dannyla miała znaleźć luki w historii Gildii i Sachaki.
Problemem nie był ogólny zarys, a szczegóły, które dawały się połączyć dopiero
po w wnikliwszym doczytaniu. Jednak ta część to nie jedynie historia, kultura i
poznawanie nowych terenów, ale również związki Dannyla z jego towarzyszami, te
błahe problemy rozluźniały atmosferę i dawały chwilę wytchnienia.
„Celem życiowym dzieci jest przysparzanie nam zmartwień.”
Czas na najpopularniejszą postać, kogoś, kogo poznawaliśmy
od pierwszych stron, od jej pierwszych kroków, a właściwie ucieczki przed
Gildią. Dziś Czarny Mag Sonea rozwiązuje wraz z Cerym dzikiego maga
ukrywającego się w mieście. Do tej pory udało się jedynie złapać jego matkę,
które jednak nie chce zdradzać żadnych szczegółów na temat swego syna. Jednak
to nie jedyny problem Gildi. Ktoś zabił ojca jednej z uczennic szkoły używając
w tym celu czarnej magii. Sonea musi złapać nielegalnego maga i to szybko,
zanim zabije kolejnego niewinnego.
Sonea to teraz dorosła kobieta, dzięki niej mamy obraz na
wydarzenia, rozporządzenia nie tylko z Gildii, ale również z półświatka.
Autorka skrzętnie porozrzucała najważniejsze postaci po wszystkich krainach i
pozwoliła nam widzieć zdarzenia z różnych pespektyw. Sonea zmieniła się od
poprzedniej serii, dorosła, na jej barki spadł ogromny ciężar, a teraz po
wyjeździe jej syna, po nieudolnych poszukiwaniach dzikiego maga, po epidemii
nowego narkotyku Nilu, czy po ponownym spotkaniu byłej miłości jest jej jeszcze
ciężej. Jednak pod skorupą, którą się okryła, wyłania się stara pełna energii i
woli walki dziewczyna, którą tak polubiłam. Ogromnie cieszy mnie to, że mam
możliwość poznawania jej dalszego życia i dowiadywania się o niej wciąć czegoś
nowego.
Ostatnim narratorem jest młoda uczennica Lilia, pochodzi z
rodziny służących, jednak tak jak niektórzy nie ma uprzedzeń do bogatszych
nowicjuszy. Zaprzyjaźnia się z nią dziewczyna z rodziny magów, która zaczyna
spędzać z nią dużo czasu. Lilia z natury jest spokojna, stojąca na uboczu, zaś
jej nowa koleżanka jest jej zupełnym przeciwieństwem, zbliżają się do siebie.
Często spędzają razem czas, aż dochodzi do tragedii, ginie ojciec dziewczyny,
ktoś zabija go czarną magią. Przyjaźń dziewczyn stoi na włosku.
Lilia wniosła do książki promyk świeżości, młodzieńczą
niepewność i choć na chwilę(bo później i tu sprawy zaczęły przybierać nie za
ciekawy obrót). Pierwsze miłości,
przyjaźnie, fascynacje, przypominało mi to trochę Soneę z dawnych lat. Później
sprawy zaczęły się komplikować i łączyć z bardziej niebezpiecznymi sprawami,
nabierać tempa i dodawać sprawie pytań. Pomysł ciekawy, ale łatwo było się
domyślić motywów zabójcy, czy jego tożsamości. Dużo ciekawsze było dociekanie
prawdy przez bohaterów.
Na zakończenie chciałabym wspomnieć o pewnym dość zadziwiającym fakcie, a mianowicie o wielości par innej orientacji seksualnej. W Trylogii Czarnego Maga było ich zdecydowanie mniej, czytaj Dannyl i Tayend. Przez co takie postaci dodawały pewnej świeżości, inności. Jednak teraz autorka przedstawiła nam coraz więcej osób homoseksualnych. Chyba co druga znacząca postać ma takie skłonności. Czasem w ogóle się nie dziwiłam, że jednak ta postać jest homoseksualistą, bo zaczęło się to stawać bardzo powszechne. Nie jestem nastawiona negatywnie, ale zdaje mi się, że w świecie pani Canavan taka postawa zaczyna być bardzo powszechna i wybiera pary odmiennej płci.
Trudi Canavan jak zawsze sprostała postawionemu przeze mnie
zadaniu. Mimo grubości i stylu autorki nie nudziłam się. O dziwo, nie mogłam
oderwać się od czytania i chciałam dalej śledzić losy bohaterów. Książki nie czytało się szybko, ale w pewnym
stopniu to było dla mnie lepsze, bo mogłam spokojnie zaczytywać się w świecie,
który wciąż poznaje. Nie mam pojęcia dlaczego tak długo zwlekałam z kolejnym
tomem. Może ta seria nie ma tak dużego tempa, jak poprzednia, jednak w tym
tomie w stosunku do poprzedniego wydarzenia znacząco przyspieszyły. Jestem pewna że to jeszcze nie koniec mojej
przygody z twórczością autorki, ja wręcz muszę poznać zakończenie. Sfera
polityczna zapowiada, że jeszcze wiele jest do rozstrzygnięcia.
Ocena: świetna [6/6]
Autor: Trudi Canavan
Tom: II
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 575
Cena: 39,99 zł
Data przeczytania: 2013-02-18
Skąd: biblioteka publiczna
Trylogia Zdrajcy:
Misja amabasadora --- Łotr --- Królowa Zdrajców
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Właśnie zdobyłam "Gildię magów", czyli pierwszą część innej trylogii Trudi. I to będzie moje pierwsze spotkanie z autorką. A jak mi się spodoba, to i może za kolejną serię się zabiorę. :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
O, nowy wygląd! Ładnie, ładnie...
OdpowiedzUsuńA co do książki to zaciekawił mnie. Taka jakaś inna, z chęcią przeczytam ;)
Książki tej autorki mnie nie powaliły, więc i tej serii nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńWidzę, ze zmieniłaś wygląd bloga ;) Świetnie wygląda.
Łał, już nie mogę się doczekać, skończyłam TCM i teraz zacznę Misję Ambasadora ;)
OdpowiedzUsuńChciałam czytać jedną książkę autorki, ale to zupełnie nie mój styl.
OdpowiedzUsuńKiedyś chciałam sięgnąć po książki tej autorki, ale jakoś na chwilę obecną z fantastyką mi nie po drodze, dlatego zrezygnowałam. Może gdy znowu ogarnie mnie mania na tego typu pochłanianie książek, to wtedy sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńTen homoseksualizm mnie denerwował właśnie. Nie wiem, ogólnie jakoś nie mogę się wciągnąć w te serie...
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej serii. Zapowiada się dość ciekawie, może kiedyś zajrzę.
OdpowiedzUsuńAutorkę poznałam dzięki opowiadanio "Szepty dzieci mgły", jej styl spodobał mi się, ale nie na tyle by brnąć przez tak długie pozycje. Może kiedys się skuszę, ale jeszcze nie teraz.
OdpowiedzUsuńCiągle mam te powieści przed sobą, w bibliotece wypożyczone ;) Chyba czas w nie zainwestować :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKiedyś wypożyczyłam którą z książek autorstwa tej pani i mnie nie powaliła. Przeczytałam tylko cześć. Myślę, że to nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam recenzje-sophie.blogspot.com
Witaj :)
OdpowiedzUsuńNa początku chciałabym pochwalić nowy ładny wygląd bloga. Super! Ja też od dwóch dni myślę nad przeobrażeniem swojego, ale jeszcze nie skrystalizował mi się w głowie właściwy plan.
Co do książki - to muszę powiedzieć, że nie czytałam. Mam tylko jedną tej autorki "Szepty Dzieci Mgły" i jakoś nie mam do niej zapału...może kiedyś. ;)
Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)
Jeszcze nie czytałam książek tej autorki, ale na pewno kiedyś to zmienię :)
OdpowiedzUsuńJak tylko uporam się z Trylogią Czarnego Maga, to sięgnę i po tą ;)
OdpowiedzUsuńTeraz to mnie zaskoczyłaś ^^ Ta recenzja jest pierwszą, którą czytam odnośnie tego tytułu więc może nie powinien mnie dziwić szok odnośnie pewnej kwestii, ale jednak. Naprawdę Canavan preferuje tutaj homoseksualizm?! Pamiętam właśnie, że w "Gildii" to tylko jedna para taka była. Nie żeby coś. Nie przeszkadza mi to, o ile nie burzy fabuły, ale jednak takie dziwne się wydaje. Zwłaszcza jak dla Trudi. :o
OdpowiedzUsuńPrzeczytam na pewno!
Pozdrawiam,
Sherry
Ej tak PS. Świetny nowy wygląd bloga! Zaskoczyłaś mnie nim do tego stopnia, że jak tak weszłam na link do nowej notki to tak patrzę - jakiś nieznajomy wygląd, czy ja dobrze trafiłam? :D Ale podoba mi się bardzo! Przepiękna grafika z nagłówka, ładne, jasne, przejrzyste tło. Nice. :)
Usuń"Łotr" chyba nie jest moją najulubieńszą częścią z trylogii. Chyba dlatego, że na każdym kroku pełno było homoseksualizmu. Rozumiem jeden wątek, ale dwa obok siebie to dla mnie przesada :/
OdpowiedzUsuńDla mnie najciekawszy był wątek z Lorkinem i jak na złość było go dla mnie bardzo mało :P