Recenzja: "Nosiciel" - Tess Gerritsen
Małe miasteczko i jego tajemnice
Doktor Claire Elliot wraz z synem Noah po śmierci męża zmieniają całkowicie otoczenie i przenoszą się do Tranquility, małego miasteczka, w którym czas dzieli się na wypełniony turystami sezon letni i mroźną zimę. Doktor nie ma łatwo, niewiele osób chce jej zaufać, kobieta nie ma za wiele pacjentów. Do czasu, gdy miasteczku zaczyna dziać się coś dziwnego. Dzieci/nastolatki zaczynają się agresywnie zachowywać. Czy ma to związek ze sprawą z przeszłości? A może wpływ mają podtopienia po ostrej ziemie? Nikt nie zna odpowiedzi, ale powoli się ona wyłania.Przyznam się, że potrzebowałam przeczytać książkę Tess Gerritsen własnie takiej maści. Miałam już za dużo wielkomiejskich szpitali, tych samych bohaterów, za dużo jej książek czytałam na raz. Tutaj klimat jest inny, taki bardziej zamknięty, małomiasteczkowy jak śpiewał Dawid Podsiadło. Taka klasyczna amerykańska wioska, w której czas płynie wolniej, wszyscy się znają i nie lubą obcych. Znamy to dobrze. Mimo to w ksiązkach Tess Gerritsen ostatnio mi tego brakowało, więc "Nosiciel" był przyjemną odskocznią.
Mam jednak duży zarzut, o ile fabuła toczyła się spokojnym rytmem, ładnie podążała do przodu delikatnie dawkując nam poszlaki, o tyle zakończenie idzie na łeb na szyję. Za szybko wszystko się tam dzieje, musiałam się skupić, by zrozumieć, co też autorka w samym finale zaserwowała. Nagle wszystko było za prędkie, rozwiązanie pojawiło się ot tak... Jakoś nie mogłam ego kupić.
Powyższy akapit to mój chyba jedyny większy zarzut do powieści. Sam klimat tak bardzo ratował powieść, że czułam jakąś przyjemność z lektury, mimo że tematyka była posępna. Sprawa nadawałaby się przez swoją powtarzalność na serial, myślę, że byłoby to ciekawe do oglądania na ekranie.
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.
Pozdrawiam,
Patrycja.