Sekundówki, w skrócie o... filmach "Kochanka. Stalkerka. Zabójczyni", "Agrylle. Tajny szpieg", "Vincent musi umrzeć", "Pies i robot", "Piękna katastrofa""
Nie wiem, czy będzie to stała seria, ale chciałam w niej opisywać filmy/seriale, które uważam, że nie zasłużyły na całą recenzję, ale po prostu szkoda, by nawet krótko o nich nie wspomnieć. Seria jest robocza, więc wszystko może się jeszcze zmieniać, na razie nie mam pomysłu, co chciałabym dokładnie w niej opisywać, więc zamysł będzie ewoluował.
Skuszona reklamą na Netflix włączyłam film „Kochanka. Stalkerka. Zabójczyni”. Był to fabularyzowany dokument na podstawie prawdziwej historii, która przydarzyła się pewnemu mężczyźnie w Wielkiej Brytanii podczas prób randkowania na portalu po rozwodzie. Przyznam się, że liczyłam na historię pokroju „Oszust z Tindera”, jednak otrzymałam coś mniej zajmującego. Właściwie nawet na tyle nieciekawego, że oglądałam w przyspieszeniu 1,5, by szybciej skończyć. Przez to jak prowadzona była historia, nie miałam ogromnych pokładów współczucia do poszkodowanego. Film przez wywiady zza kulis trochę pokroju trudnych spraw.
Wspomnieć chciałabym Wam także o „Agrylle. Tajny szpieg”. W
skrócie film o autorce książek, która zaczyna żyć jak swoi bohaterowie. Moim
zdaniem to naprawdę dobra komedia, która ma w sobie sporo akcji. Film jest dość
długi, jeśli chodzi o klasyczny styl tego typu filmów, mimo to nie czułam się
zmęczona. Podobało mi się, że właściwie odeszli od typowego schematu z filmów
szpiegowskich, właściwie wszystko tu było na opak, więcej chaosu niż ładu. Nie
nazwałabym tego filmem wybitnym, ale miał w sobie tyle ciekawych rozwiązań, że
go polubiłam. Na jakiś wieczór ze znajomymi naprawdę myślę, że to przyjemna
propozycja.
Czas na coś w stylu thrillera/postapo, który obejrzałam w sobotni wieczór w lutym, czyli „Vincent musi umrzeć”. Vincent jest zwykłym pracownikiem korporacji, którego nagle zaczynają atakować bez powodu inni ludzie, mało tego chcą go zabić. Jeden z tych filmów, które łączą w sobie elementy horroru, komedii, właściwie są trochę o wszystkim. Kolejny raz muszę przyznać, że nie było to wybitne kino, w niektórych momentach traciło polot, może nie męczyło, bo to jeden z tych krótszych propozycji, jednak mogłoby być bardziej ambitne.
Na szybko chciałam jeszcze powiedzieć o cudownej animacji „Pies i robot”. Jest to jeden z tych filmów, na które trochę zmusiłam się iść, bo seanse były w niedzielne poranki, bałam się, że będą jedyną poza rodzinami z dziećmi, nie było tak jednak. Bajka bardzo mądra, operującą prostą kreską, łatwa do zrozumienia nawet dla dzieci. Film o przyjaźni i nie tylko. Naprawdę polecam, warty zobaczenia, momentami wzruszający, niekiedy wręcz bolesny.
Jako ostatni z tej
listy chciałam wspomnieć film „Piękna katastrofa”, który obejrzałam bo w kinach
była 2 część, ale ostatecznie się na nią nie wybrałam. Taki pastiż komedii
romantycznej. Oczywiście ponownie nie ambitne kino, ale doskonała rozrywka.
Bardzo, ale to bardzo zabawnie patrzyło się na ogrywane na nowo klasyczne
schematy z tego typu filmów, a o dziwo bohaterowie mieli sporo chemii między
sobą. Na pewno nie wrócę, ale nie przeżywam, że obejrzałam.
Na dziś to tyle, niedługo pewnie kolejna partia, bo oglądam naprawdę sporo filmów w kinie i cokolwiek chciałabym o nich wspomnieć. Do przeczytania!
Ja ostatnio w ogóle nie mam czasu oglądać filmów. Może w weekend nadrobię trochę zaległości w tym temacie.
OdpowiedzUsuń