Gałęziste - Artur Urbanowicz (recenzja)

Las ma oczy


Nigdy nie lubiłam lasów. Choć może źle to napisałam, nie lubię chodzić po lasach, bo pamiętajmy, należy sadzić nowe drzewa, by zapobiegać dewastacji planety, jaką i tak czynimy... Uważam, że las to miejsce, które wiele skrywa. Pamiętam, że raz z koleżanką miałyśmy się wybrać na festyn i chciałyśmy iść na skróty od niej z wioski, miałyśmy może 13 lat, pamiętam to przerażenie, które wtedy czułyśmy, kiedy nagle w biały dzień straciłyśmy orientację i przez dobrych 10 minut nie mogłyśmy znaleźć drogi ku drodze. 

Oczywiście widząc tytuł recenzji i okładkę książki nie macie wątpliwości, dlaczego właśnie las stał się tematem wstępu do dzisiejszej recenzji. "Gałęziste" już samym tytułem nawołuje do lasu i jego mroku. Artura Urbanowicza poznałam dzięki książce "Inkub", jak ja się w niej zakochałam. Mimo objętości pochłonęłam ją w mgnieniu oka. W zeszłym roku zaś zaczęłam "Gałęziste". Okazało się, że skończyłam ją jako pierwszą książkę w tym roku, więc postanowiłam Wam o niej napisać póki jak najlepiej ją pamiętam. 

Debiut Urbanowicza, właśnie "Gałęziste", zwojował w swoim czasie blogosferę, pamiętam jednak, że ja nie byłam wtedy "into horror stories", później jednak zaczęłam swoją przygodę z książkami Kinga, przeczytałam "Inkuba" no i tak poszło. Zeszły rok był u mnie kryzysem czytelniczym, wstyd mi za siebie i swoje nastawienie, więc chciałam ten rok zacząć z pozycją, która zdecydowanie wywoła chęć dalszego czytania. To był dobry wybór.

"Gałęziste" to powieść, która jak jak "Inkub" pozostawia po sobie nutkę niepewności. Czy to co się wydarzyło zdarzyło się naprawdę? Która wersja jest prawdziwa czy realistyczna czy jednak ta nadnaturalna? Wciąż podążamy po granicy świata rzeczywistego i nieznanego, który przeraża nas i ciekawi. 

Głównymi bohaterami jest para różniących się od siebie ludzi, którzy wybrali się na wyjazd, by zrozumieć, czy wciąż chcą być ze sobą. Ona, praktykująca katoliczka, on ateista, ona chce ślubu, on woli ich by wszystko zostało tak jak jest. Ich wyjazd z Warszawy na Suwalszczyznę miał być po prostu przyjemną rozrywką na łonie natury, zmianą klimatu. Ale zdarzyło się kilka zdarzeń, które zaburzyły spokój wyprawy. 

Polubiłam kreację postaci, wszystkich, nie tylko głównych, nie są to papierowe postaci podążające z jednego miejsca do drugiego, a naprawdę dobrze zarysowane osobowości. Można uwierzyć w to, co robią i dlaczego. 

Po raz kolejny jednak na pierwszy plan wychodzi świetna kreacja miejsca akcji. Bardzo podoba mi się pokazanie Suwalszczyzny i jej oryginalności, miejsca, która naprawdę można znaleźć na mapie pojawiają się w powieści i można przejść ich śladami, choć chyba trochę bym się bała... 

Jeśli chodzi o sam klimat horroru, to więcej tu jest momentów, które zaskakują, a nie straszą. Wciąż otacza nas tajemnica, która niestety została złamana w ostatnich rozdziałach. Nie wiem, czy wolałabym pozostać jednak z większą ilością pytań, bardziej móc się domyślać. Ten aspekt niezwykle podobał mi się w "Inkubie". 

"Gałęziste" to dobra książka, z którą można przyjemnie spędzić długi, zimowy wieczór. Jest to pozycja, która zachęca, by dalej poznawać powieści spod pióra Urbanowicza i na pewno będę to robiła! Pod choinką czekała już kolejna jego powieść, na razie tytułu nie zdradzę, ale czekajcie na kolejną recenzję.   

Do posłuchania:

PS. Podczas pisania tej recenzji towarzyszył mi album The Weeknd, moim zdaniem najlepszy album zeszłego roku, przygotujcie się niedługo na składankę moich ulubionych piosenek 2020 roku!

Komentarze

  1. Fajna recenzja ^^ okładka przyciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam chyba tylko jedno opowiadanie tego autora, ale może skuszę się też na tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że to roczna książka. Z recenzji wynika, że horror, więc okładka nie myli. Dobra recenzja!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)