Cuda i dziwy, czyli Marvel i jego ekranizacje: Captain Marvel

Cofnijmy się w czasie

Captain Marvel to pierwszy film Marvela o superbohaterce, w którym to właśnie kobieta gra pierwsze skrzypce. Czekałam na niego, jednak obejrzałam dopiero sporo dni po premierze. Nie żałuję jednak, że było to tak późno, bo apetyt na Avengers. Endgame wtedy szybko urósł i obejrzałam go chyba tydzień później, zaledwie kilka dni po premierze. 

Carol jest jedną z żołnierzy w armii Kree, ma niezwykle moce, które musi jednak kontrolować. Nie zna swojej przeszłości, jednak w jej wspomnieniach wciąż pojawia się pewna kobieta. Podczas jednej z bitew Carol trafia na ziemię, tam dowiaduje się wszystkiego o swojej przeszłości. 

Kolejny dobry film Marvela. To mogę już na wstępie powiedzieć. Nie ma fajerwerków jak te z Avengers, jednak jest doskonale prowadzony, spokojnie da się obserwować akcję i kibicować bohaterom. Film to cofnięcie się w wydarzeniach, które znamy w uniwersum. Można go umieścić po pierwszym Kapitanie Ameryka, wtedy bowiem Carol trafia na ziemię. Sporo wyjaśnia w kwestiach Tarczy, a także tym, dlaczego wcześniej w ogóle ta bohaterka nie pojawia się w filmach. 

Klimatem film przypomina trochę Gardiansów, jednak zdecydowanie mniej w nim humoru, kosmos jest przedstawiony bardziej na poważnie, jak sama główna bohaterka. Jest ona silną, niezależną kobietą i właśnie moc kobiet jest tu dość mocno pokazana. Brakowało tego filmu, szkoda że nie powstał jeszcze wcześniej.

Zwykle w filmach superbohaterskich pojawia się romans, tu jednak tu go nie było. Zdecydowanie wyraźniej zarysowano wątek mentorski i jego różne oblicza, jak uczeń może traktować dobrego nauczyciela, a jednak złego i jak to wpływa na jego umiejętności. 

Po wielkich hitach przydał się taki odrobinę spokojniejszy film, wciąż jednak pokazują, że Marvel trzyma się własnego poziomu, rozwiązań logicznych i ogólnie zamysłu. Film doskonale wpisuje się w uniwersum i pokazuje jak różne mogą być historie ich głównych bohaterów. 


Do posłuchania:

Komentarze

  1. Byłam na seansie w kinie i wprost uwielbiam! Tak, nie było tutaj fajerwerków, ale właśnie to tak bardzo podoba mi się w całym uniwersum – nie produkują wszystkich filmów „na jedno kopyto”, tylko jedne nastawione są bardziej humorystycznie, spokojnie, a z kolei inne – dynamiczne, pełne zwrotów akcji i zaskoczeń. I nie raz twórcy udowodnili, że wątek romantyczny nie jest czymś, co w filmie konieczne jest do zdobycia serc widzów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Film spodobał mi się bardziej niż się spodziewałam! Pierwotnie sądziłam, że to będzie tylko przeciętne origin story, nic takiego. Wyszło jednak o wiele ciekawiej :D Choć dla mnie najbardziej intrygująca była historia Fury'ego, a nie samej Kapitan :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, że film Ci się podobał.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)