Chwila dla widza - "Everest"
Góry są piękne, ale również niebezpieczne. Najlepiej wiedzą o tym himalaiści, czy zdobywający koronę ziemi. Niedawno z okazji dnia chłopaka miałam okazję wraz z klasą oglądać film "Everest", który ukazuje wszystkie oblicza gór, ich widowiskowość, urodę, a co najważniejsze pokazuje na jak wielkie ryzyko niesie ze sobą wędrówka na najwyższe szczyty Ziemi.
Nie będę ukrywać, że film rozkręcał się powoli. Najpierw krótkie zapoznawanie z bohaterami, później żmudna wędrówka przerywana przez krótki postoje, dopiero później rozpoczyna się prawdziwa walka, prawdziwe emocje, prawdziwy obraz gór.
Nie spodziewałam się, że produkcja wywoła we mnie aż tyle emocji, ale tak też się stało. Spodziewałam się zakończenia, wszystko było przecież od początku wiadome. Historia była oparta na prawdziwej wyprawie grupki niedoświadczonych(a przynajmniej nie w pełni) himalaistów, którzy zapłacili Robowi Hall, wielokrotnemu zdobywcy szczytu, za pomoc w dotarciu na szczyt. Znając jego życiorys, zarys całego filmu stał widzom przed oczami. Ja miałam to szczęście, że wszystko przeżywałam pierwszy raz, nie wiedziałam, kto wyjdzie cało z ekspedycji.
Powolny początek nie łączy się ze współczesnymi filmami katastroficznymi, ale właśnie dzięki temu Everest tak silnie na mnie oddziaływał. Przyznam Wam się, że w końcowych momentach, wciąż byłam poddenerwowana, naprawdę zrobiło mi się zimno i szczerze bałam się o bohaterów. Nie mogłam znieść nadmiaru emocji, nienawidzę takich filmów...
Gra aktorska była autentyczna. Miałam okazje oglądać historie ludzi, którzy jedynie w górach, czują, że mogą oddychać, jak to określił jeden z uczestników. Jedynym problem było to, że przez cały film nie wiedziałam, kto jest kim. Nie mogłam zapamiętać postaci, o kim w danej sytuacji się mówi. To, że byli tak naturalni, jednocześnie sprawiało, że nie mieli cech, które by ich wyróżniały. Nie dałam rady, skupiając się na akcji i wydarzeniach, ich zapamiętać. Sceny końcowe grane były melodramatycznie, jednak nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Były prawdziwe, takie, które w pełni ukazywały ludzki ból, cierpienie, może jedynie z mocniejszymi konturami. Efekt ten był tak dosadny ze względu na nagromadzenie traumatycznych dla bohaterów wydarzeń, one miażdżyły widza. Wielokrotnie miałam łzy w oczach i bałam się o życie postaci... Czułam jakbym była z ich bliskimi i razem z nimi martwiła się o ich życie.
Napomknę na koniec o kwestii, która nurtowała mnie cały film. Nie mogłam pojąć jak ludzie mogą narażać się na tak wielkie zagrożenie, kiedy mają się u boku bliskie osoby, kogoś, kto na nich czeka. Rob Hall miał żonę, a ona spodziewała się dziecka, mimo to wyjechał, by ponownie wspinać się na szczyt. Był doświadczony fakt, ale w tym wypadku nie brał odpowiedzialności jedynie za siebie, to on był obciążony największą odpowiedzialnością. Mimo to zdecydował się na wejście, a przecież ryzykował, że nigdy nie zobaczy córeczki. Nie rozumiem też ludzi, którzy płacą horrendalne kwoty, by móc wejść na Everest, którzy narażają życie dla tak błahych powodów. Dla mnie każdy powód jest błahy, jeśli postawić go na szlai z własnym życiem, a nawet zdrowiem.
"Everest" to film dla widzów o mocnych nerwach, do których ja na pewno się nie zaliczam. Wszystko, co działo się na ekranie, emocje bohaterów, stresujące momenty, burza i jej skutki to wszystko przeze mnie przelatywało i tworzyło spustoszenie. Teraz wiem, że prawdziwym obrazem, nieuchwytnej, morderczej Natury są właśnie góry. Mam teraz do nich ogromny respekt i podziwiam je, lecz wiem też, że nigdy nie zdobyłabym się na taki wyczyn jak wejście na jakikolwiek szczyt Himalajów. Nie zrobiłabym tego, bo dbam o swoje życie i szczęście moich najbliższych.
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Reżyseria: Baltazar Karmakur
Scenariusz: Simon Beaufoy, Wiliam Nicholson
Część: -
Nie będę ukrywać, że film rozkręcał się powoli. Najpierw krótkie zapoznawanie z bohaterami, później żmudna wędrówka przerywana przez krótki postoje, dopiero później rozpoczyna się prawdziwa walka, prawdziwe emocje, prawdziwy obraz gór.
Nie spodziewałam się, że produkcja wywoła we mnie aż tyle emocji, ale tak też się stało. Spodziewałam się zakończenia, wszystko było przecież od początku wiadome. Historia była oparta na prawdziwej wyprawie grupki niedoświadczonych(a przynajmniej nie w pełni) himalaistów, którzy zapłacili Robowi Hall, wielokrotnemu zdobywcy szczytu, za pomoc w dotarciu na szczyt. Znając jego życiorys, zarys całego filmu stał widzom przed oczami. Ja miałam to szczęście, że wszystko przeżywałam pierwszy raz, nie wiedziałam, kto wyjdzie cało z ekspedycji.
Powolny początek nie łączy się ze współczesnymi filmami katastroficznymi, ale właśnie dzięki temu Everest tak silnie na mnie oddziaływał. Przyznam Wam się, że w końcowych momentach, wciąż byłam poddenerwowana, naprawdę zrobiło mi się zimno i szczerze bałam się o bohaterów. Nie mogłam znieść nadmiaru emocji, nienawidzę takich filmów...
Gra aktorska była autentyczna. Miałam okazje oglądać historie ludzi, którzy jedynie w górach, czują, że mogą oddychać, jak to określił jeden z uczestników. Jedynym problem było to, że przez cały film nie wiedziałam, kto jest kim. Nie mogłam zapamiętać postaci, o kim w danej sytuacji się mówi. To, że byli tak naturalni, jednocześnie sprawiało, że nie mieli cech, które by ich wyróżniały. Nie dałam rady, skupiając się na akcji i wydarzeniach, ich zapamiętać. Sceny końcowe grane były melodramatycznie, jednak nie w negatywnym tego słowa znaczeniu. Były prawdziwe, takie, które w pełni ukazywały ludzki ból, cierpienie, może jedynie z mocniejszymi konturami. Efekt ten był tak dosadny ze względu na nagromadzenie traumatycznych dla bohaterów wydarzeń, one miażdżyły widza. Wielokrotnie miałam łzy w oczach i bałam się o życie postaci... Czułam jakbym była z ich bliskimi i razem z nimi martwiła się o ich życie.
Napomknę na koniec o kwestii, która nurtowała mnie cały film. Nie mogłam pojąć jak ludzie mogą narażać się na tak wielkie zagrożenie, kiedy mają się u boku bliskie osoby, kogoś, kto na nich czeka. Rob Hall miał żonę, a ona spodziewała się dziecka, mimo to wyjechał, by ponownie wspinać się na szczyt. Był doświadczony fakt, ale w tym wypadku nie brał odpowiedzialności jedynie za siebie, to on był obciążony największą odpowiedzialnością. Mimo to zdecydował się na wejście, a przecież ryzykował, że nigdy nie zobaczy córeczki. Nie rozumiem też ludzi, którzy płacą horrendalne kwoty, by móc wejść na Everest, którzy narażają życie dla tak błahych powodów. Dla mnie każdy powód jest błahy, jeśli postawić go na szlai z własnym życiem, a nawet zdrowiem.
"Everest" to film dla widzów o mocnych nerwach, do których ja na pewno się nie zaliczam. Wszystko, co działo się na ekranie, emocje bohaterów, stresujące momenty, burza i jej skutki to wszystko przeze mnie przelatywało i tworzyło spustoszenie. Teraz wiem, że prawdziwym obrazem, nieuchwytnej, morderczej Natury są właśnie góry. Mam teraz do nich ogromny respekt i podziwiam je, lecz wiem też, że nigdy nie zdobyłabym się na taki wyczyn jak wejście na jakikolwiek szczyt Himalajów. Nie zrobiłabym tego, bo dbam o swoje życie i szczęście moich najbliższych.
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Reżyseria: Baltazar Karmakur
Scenariusz: Simon Beaufoy, Wiliam Nicholson
Część: -
Produkcja: Islandia, USA, Wielkie Brytania
Czas trwania: 2h 1 min
Data premiery: 2 września 2015 (świat), 18 września 2015 (Polska)
Data obejrzenia: 2015-09-30
Bohaterowie:
Jason Clarke - Rob Hall
Josh Brolin - Beck Weathers
Jake Gyllenhaal - Scott Fischer
John Hawkes - Doug Hansen
Robin Wright - Peach Weathers
Emily Watson - Helen Wilton
Keira Knightley - Jan Arnold
Trailer:
Mocne nerwy mam i koniecznie chce obejrzeć ten film. Mam nadzieję, że wywoła we mnie morze emocji.
OdpowiedzUsuńByłam w kinie. 3D. Masakra! Nie mogę się do tej chwili pozbierać po tym obrazie. Nie wiedziałam, że są ludzie, którzy chcą się wspinać i wspinać na tę niebezpieczną górę po raz któryś z kolei. Myślałam, że jak już raz to zrobią to wystarczy. Z zapartym tchem śledziłam kolejne zmagania bohaterów i po prostu płakałam. Popłakałam się nad zakończeniem, to nie na moje nerwy. Film wstrząsa do głębi... Polecam polecam!!!
OdpowiedzUsuńAle Ci się rozpisałam, wybacz ;*
Pozdrawiam!
Też byłam w 3D, choć to akurat był dla mnie, noszącej zwykle ukolary, spory minus. ;) Mimo to, nadawało to głębi obrazowi oglądanemu. Wstrząsający, a do tego prawdziwy.
UsuńPozdrawiam.
Szczerze mówiąc niespecjalnie przepadam za takimi filmami, w ogóle za taką tematyką - i rzadko się zdarza, by jakakolwiek produkcja z tego "działu" mi się spodobała. Mimo to bardzo chciałabym zobaczyć "Everest", trudno nie zainteresować się filmem chociażby ze względu na zwiastun i obsadę, która jest, jak przynajmniej zauważyłam, szczególnie zachwalana. Nie jest to tytuł, na który wybrałabym się do kina, ale w wolnym czasie chętnie obejrzę i przekonam się, czy te wszystkie pochwały są uzasadnione :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Uwierz mi, ja także. ;) Nie oglądam ich prawie wcale, gdyż za bardzo się stresuje i nie mogę wręcz usiedzieć na fotelu. Obsada zachwyca równie mocno, z smaych nazwisk, co z gry aktorskiej, mogę śmiało polecić. ;)
UsuńPozdrawiam.
Oglądałam ten film i naprawdę mnie zachwycił. Po wyjściu z kina po prostu nie mogłam się otrząsnąć z wrażenia. :) Był pełen emocji, szczególnie, że to wszystko wydarzyło się przecież naprawdę. Bardzo obawiałam się o tych ludzi i jednocześnie podziwiałam tych z nich, którzy potrafili, mimo mrozu, obrażeń i braku nadziei, wstać i iść przed siebie. Wiedziałam, jak trudne to było.
OdpowiedzUsuńJa akurat rozumiałam, dlaczego wyruszyli na Mount Everest ryzykując własne życie. Sama chciałabym chodzić po wysokich górach, choć może nie aż takich. To daje niesamowite poczucie wolności i satysfakcję.
Warto wspomnieć o niesamowitych widokach ukazanych w tym filmie. Są naprawdę niesamowite... To zresztą ciekawy kontrast - tak piękne i tak zabójcze.
ocean-slow.blogspot.com
Zapomniałam o widokach... Masz rację, zapierały dech w piersiach. ;) Patrząc na nie, nie można było po części nie zazdrościć bohaterom, że widzą to z bliska. :) Rozumiem ich chęć wolności, jednak nie mogę zrozumieć chęci narażania...
UsuńPozdrawiam.
Miałam jechać na ten film do kina, ale w ostatniej chwili coś mi wypadło. Jednak nie ma szans żebym go nie zobaczyła- prędzej czy później ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Też nie rozumiem tego narażania swojego życia, ale podejrzewam, że niektórych kręci adrenalina i to ryzyko właśnie i nie są w stanie zrezygnować z niebezpiecznych wspinaczek nawet dla rodziny. Sama w życiu nie wybrałabym się na taką wyprawę, ale film chętnie obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńMoże nie, że nie rozumiem, ale nie akceptuję. Obejrzenie jednak polecam.. ;)
UsuńPozdrawiam.
A ja niestety słyszałam, że jest to bardzo słaby film :/
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że film jest dobry ;) Jak znajdę trochę więcej wolnego czasu to na pewno się zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ciężko rozróżnić bohaterów. Film chciałabym obejrzeć, nie wiem, czy jeszcze emitują go w kinach. Też nie rozumiem ludzi, którzy bezsensownie narażają swoje życie.
OdpowiedzUsuńNiestety to nie był tylko mój problem, większość moich znajomych miała z tym problem. :( Chyba widziałam jeszcze jakieś seanse. :)
UsuńPozdrawiam.
Nie oglądałam i do tej pory nie miałam nawet takiego zamiaru :) ale cóż mam począć, gdy Ty i inni komentujący go polecają? :)
OdpowiedzUsuńTakie historie niezwykle na mnie działają, ponieważ podczas senasu cały czas jestem pod napięciem. Od chwili zapowiedzi film mocno mnie ziantrygował, do tego Twoja recenzja. Muszę obejrzeć i to jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńhttp://kruczegniazdo94.blogspot.com
Serdecznie polecam, film wbije Cię w fotel, gwarantuję. ;)
UsuńPozdrawiam.
Niedawno szkoła organizowała wyjazd na ten film, ale zdecydowałam, że wolę zostać i uczyć się chemii (taa, wiem, jestem dziwna, ale po prostu kocham chemię! :D)
OdpowiedzUsuńPamiętaj chemiku młody...
Usuńzostań na lekcji zawsze gotowy :P
Jestem zaskoczona, z naszej klasowej chemii, wszyscy by uciekli. ;)
Pozdrawiam.
Może to jest ich pasja? Może są uzależnieni od adrenaliny? Czy żony nie wiedziały za kogo wychodzą? Warto czasem wyjść poza siebie i nawet jeśli nie zrozumieć drugiego człowieka to nie oceniać. Dla Ciebie życie ma szczególną wartość, dla mnie np. jest tylko okazją do przeżycia czegoś. Życie samo w sobie, gdy jest się zamkniętym w domu, by być bezpiecznym, nie przedstawia dla mnie żadnej wartości. Polecam Ci dzieła Levine'a, może one pomogą Ci zrozumieć, że ludzie mają różne wartości, i Inny, nie znaczy gorszy.
OdpowiedzUsuńCzy bycie bezpiecznym polega jedynie na siedzeniu w domu? Nie można popadać w skrajności. Tu bohaterowie narażali własne życie, na własną odpowiedzialność, za własne ciężko zarobione pieniądze, wiedzieli, z czym się muszą liczyć. Nie akceptuję ich ryzyka.
UsuńPozdrawiam.
Bardzo mi się podobał, wbijał w fotel i prawie że się nie rozpłakałam na końcu >< Aktorzy spisali się na medal, a co do prawdziwych wydarzeń - to wydaje się aż nazbyt przytłaczające, kiedy pomyślę sobie, że tak było naprawdę i ci ludzie... T^T Dobrze, że ktoś postanowił pokazać ich wyprawę i poświęcenie
OdpowiedzUsuńNie przypominaj nawet, ten film był zbyt mocny, również nie mogłam podtrzymać emocji, wylewały się ze mnie...
UsuńPozdrawiam.
Muszę się wybrać do kina :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Film chcę zobaczyć, lubię oparte na faktach. A co ciągnie ludzi do takich ekstremalnych wypraw? Może faktycznie chęć poczucia wolności, zmierzenia się z żywiołem czy udowodnienia sobie czegoś. Tylko, tak jak napisałaś, nie rozumiem jak można pozostawić ludzi, którzy na ciebie liczą, rodzinę, dzieciątko... To zakrawa na skrajną niedojrzałość. Bo co to za głowa rodziny, która ją opuszcza dla spełniania własnych celów? Być może moja opinia jest pochopna, wszak nie widziałam filmu. Jestem ciekawa jak wypadnie konfrontacja mojego przeczucia z tym, co zostało przedstawione.
OdpowiedzUsuńPolecam przekonanie się, czy Twoje domysły na temat celów bohaterów są dobre. ;) Mnie to jakoś poruszyło, że porzucali rodziny, bliskich, dla swoich celów.
UsuńPozdrawiam.
Cóż ja mimo wszystko podziwiam pasję, która ciągnie ludzi w góry, jedni lubią nurkować, inni szybować inni wspinać się po górach. Sama interesuję się tą tematyką od dawna i chciałabym kiedyś pojechać w Himalaje, ale raczej nigdy nie będzie mnie na to stać, bo kasa jest ogromna, chyba, że ma się sponsorów.. Film mam w planach oczywiście, nawet miałam iść do kina, ale oczywiście grali go u mnie w mieście, kiedy wyjechałam na parę dni. Ale na pewno obejrzę w internecie w ciągu najbliższych miesięcy!
OdpowiedzUsuńMój brat był strasznie zainteresowany tym filmem. Kiedy byliśmy w kinie na Próbach Ognia, nie mógł oderwać wzroku od plakatu "Everest". Ja w sumie nie za bardzo lubię filmy, kręcone na bazie prawdziwych wydarzeń, bo mnie strasznie przerażają. Chyba nie mam tak stalowych nerwów by mierzyć się z czymś takim. Ale dam znać mojemu bratu, że to taki emocjonalny film. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry