Chwila dla widza: Papierowe miasta
Domki z kart
Pamiętam, że przed przeczytaniem książki właśnie z tym kojarzył mi się tytuł powieści Johna Greena. "Papierowe miasta" kojarzyły mi się łatwymi do zniszczenia konstrukcjami, lekkością, ulotnością, czymś, co można zniszczyć przez nieuwagę, lekkomyślność. Tak delikatnymi, że powiew wiatru, nierówna powierzchnia może zburzyć ogrom wysiłku święconego na jego zbudowanie.
Nie będę jednak dziś pisać dla Was o książce, choć powinnam, gdyż nie miało to jeszcze miejsca, a jej ekranizacji. Książkę przeczytałam kilka miesiącu temu, obraz zawartych w niej zdarzeń lekko już mi się rozmywał, wciąż jednak pamiętałam główny zamysł powieści i to, że książka mimo swojej specyficzności mi się spodobała. Ale jak było z filmem?
Film opowiada historię chłopaka, który od najmłodszych lat zachowany był w swojej sąsiadce. Mimo tego, że kiedyś często spędzali ze sobą czas, teraz w liceum nawet ze sobą nie rozmawiają, ich drogi się rozeszły. Liceum jednak dobiega końca, Margo niespodziewanie wpada do pokoju Quentina i prosi go o pomoc. Razem spędzają szaloną noc wypełniając plan zemsty dziewczyny nad jej nieuczciwymi przyjaciółmi. Q sądzi, że dzięki tej przygodzie Margo stanie się przynajmniej jego przyjaciółką, jednak kolejnego dnia nie pojawia się ona w szkole, następnego również... Dziewczyna znika, a Q postanawia ją odnaleźć.
Greena uwielbiam za powieść "Gwiazd naszych wina", cenie za "Will Grayson, Will Grayson", czuję się rozczarowana po "Szukając Alaski", jednak co do "Papierowych miast" nie miałam wielkich oczekiwań. Książka mi się spodobała, nie była jednak objawieniem, po prostu była to przyjemna lektura.
Bez wygórowanych oczekiwań wraz z koleżanką wyruszyłyśmy na salę kinową. Z zaskoczeniem odkryłam, że sceny niezwykle dobrze pokrywają się z historią, jaką zapamiętałam, wszystko, co najważniejsze zostało ujęte, nawet większość detali została oddana dokładnie. W rolach głównych, czy pobocznych nie widziałabym teraz innych aktorów, zostali dobrani doskonale i patrząc, na to jak doskonale odegrali swoje role mogłam dobrze się bawić oglądając.
Film był niezwykle zabawny. Kawały Margo bawiło mnie jeszcze bardziej niż w książce, choć to pewnie za sprawą tego, że w dużej mierze pokrywały się z moim wyobrażeniem. Teksty Bena początkowo wydawały mi się oklepane, ale im dalej oglądałam film, tym zaczęłam się z nich częściej śmiać.
Równie często podczas filmu trafiały się również momenty refleksyjne. Wielokrotnie wywoływała je Margo zastanawiając się nad swoim życiem, nad życiem w papierowych miastach. Melancholia wywołana tymi momentami nie była jednak męcząca, a pozwala na poznanie wnętrza bohaterów, ich emocji, przemyśleń.
Jak już wspominałam gra aktorka mnie urzekła. Była autentyczna i nieprzerysowana. Czułam, że role pasują do osób, które je otrzymały, jakby były pisane specjalnie dla nich. Szczególnie urzekła mnie kreacja Q, w książce dość często mnie irytował, na równi z Margo, teraz jednak czułam, że to co robi ma jakiś głębszy sens, że musi podążać tą drogą, by się oczyścić, zrozumieć. Margo zagrała doskonale, jednak tak jak w książce nie mogłam znieść jej lekkomyślności, skupiania na sobie i niedostrzegania tego, co najważniejsze.
Film opowiadał o problemach młodzieży, o szukaniu sensu życia i znalezieniu tego, co naprawdę sprawia radość. Przedstawienie szkoły, problemów młodzieży, ich życia było naprawdę dobrze przedstawione. Również tu nie wyczuwałam sztuczności, czy kreacji na siłę.
Co najbardziej zauroczyło mnie w całym filmie? Taka mała wstawka, w której pokazał się Gus z "GNW". Roześmiałam się i ucieszyłam, że go tam widzę. Ale czemu tu się dziwić, skoro Q to również Isaac, niewidomy przyjaciel Gusa, z pierwszego filmu.
"Papierowe miasta" obejrzałam z dużą przyjemnością. Film okazał się naprawdę dobrym dopełnieniem książki, doskonale ją odwzorował. Uwielbiam Q, ale również jego przyjaciół, świetnie przedstawili swoje postaci. Jestem mile zaskoczona tą ekranizacją, naprawdę warto ją zobaczyć.
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Reżyseria: Jake Schreier
Scenariusz: Scott Neustadter
Część: -
Nie będę jednak dziś pisać dla Was o książce, choć powinnam, gdyż nie miało to jeszcze miejsca, a jej ekranizacji. Książkę przeczytałam kilka miesiącu temu, obraz zawartych w niej zdarzeń lekko już mi się rozmywał, wciąż jednak pamiętałam główny zamysł powieści i to, że książka mimo swojej specyficzności mi się spodobała. Ale jak było z filmem?
Film opowiada historię chłopaka, który od najmłodszych lat zachowany był w swojej sąsiadce. Mimo tego, że kiedyś często spędzali ze sobą czas, teraz w liceum nawet ze sobą nie rozmawiają, ich drogi się rozeszły. Liceum jednak dobiega końca, Margo niespodziewanie wpada do pokoju Quentina i prosi go o pomoc. Razem spędzają szaloną noc wypełniając plan zemsty dziewczyny nad jej nieuczciwymi przyjaciółmi. Q sądzi, że dzięki tej przygodzie Margo stanie się przynajmniej jego przyjaciółką, jednak kolejnego dnia nie pojawia się ona w szkole, następnego również... Dziewczyna znika, a Q postanawia ją odnaleźć.
Greena uwielbiam za powieść "Gwiazd naszych wina", cenie za "Will Grayson, Will Grayson", czuję się rozczarowana po "Szukając Alaski", jednak co do "Papierowych miast" nie miałam wielkich oczekiwań. Książka mi się spodobała, nie była jednak objawieniem, po prostu była to przyjemna lektura.
Bez wygórowanych oczekiwań wraz z koleżanką wyruszyłyśmy na salę kinową. Z zaskoczeniem odkryłam, że sceny niezwykle dobrze pokrywają się z historią, jaką zapamiętałam, wszystko, co najważniejsze zostało ujęte, nawet większość detali została oddana dokładnie. W rolach głównych, czy pobocznych nie widziałabym teraz innych aktorów, zostali dobrani doskonale i patrząc, na to jak doskonale odegrali swoje role mogłam dobrze się bawić oglądając.
Film był niezwykle zabawny. Kawały Margo bawiło mnie jeszcze bardziej niż w książce, choć to pewnie za sprawą tego, że w dużej mierze pokrywały się z moim wyobrażeniem. Teksty Bena początkowo wydawały mi się oklepane, ale im dalej oglądałam film, tym zaczęłam się z nich częściej śmiać.
Równie często podczas filmu trafiały się również momenty refleksyjne. Wielokrotnie wywoływała je Margo zastanawiając się nad swoim życiem, nad życiem w papierowych miastach. Melancholia wywołana tymi momentami nie była jednak męcząca, a pozwala na poznanie wnętrza bohaterów, ich emocji, przemyśleń.
Jak już wspominałam gra aktorka mnie urzekła. Była autentyczna i nieprzerysowana. Czułam, że role pasują do osób, które je otrzymały, jakby były pisane specjalnie dla nich. Szczególnie urzekła mnie kreacja Q, w książce dość często mnie irytował, na równi z Margo, teraz jednak czułam, że to co robi ma jakiś głębszy sens, że musi podążać tą drogą, by się oczyścić, zrozumieć. Margo zagrała doskonale, jednak tak jak w książce nie mogłam znieść jej lekkomyślności, skupiania na sobie i niedostrzegania tego, co najważniejsze.
Film opowiadał o problemach młodzieży, o szukaniu sensu życia i znalezieniu tego, co naprawdę sprawia radość. Przedstawienie szkoły, problemów młodzieży, ich życia było naprawdę dobrze przedstawione. Również tu nie wyczuwałam sztuczności, czy kreacji na siłę.
Co najbardziej zauroczyło mnie w całym filmie? Taka mała wstawka, w której pokazał się Gus z "GNW". Roześmiałam się i ucieszyłam, że go tam widzę. Ale czemu tu się dziwić, skoro Q to również Isaac, niewidomy przyjaciel Gusa, z pierwszego filmu.
Ocena: bardzo dobra [5/6]
Źródło |
Reżyseria: Jake Schreier
Scenariusz: Scott Neustadter
Część: -
Produkcja: USA
Czas trwania: 2h
Data premiery: 18 czerwca 2015 (świat),
31 lipca 2015 (Polska)
Data obejrzenia: 2015-08-05
Bohaterowie:
Quentin - Natt Wolff
Margo - Cara Delevingne
Ben - Austin Abrams
Radar - Justice Smith
Lacey - Halson Sage
Angela - Jaz Sinclair
Trailer:
Mnie ten film wcale jakoś nie przekonuje, nie wiem, ale zupełnie nie czuję klimatu tego romansu :< Ale bardzo się cieszę, że Cię ta produkcja urzekła :)
OdpowiedzUsuńLeonZabookowiec.blogspot.com
Romans tak naprawdę nie jest tu najważniejszy, liczy się coś innego. ;) Ale nie będę zmuszać do oglądania filmu, który mógłby Ci się nie spodobać.
UsuńPozdrawiam.
Niestety nie czytałam jeszcze książki, a jednak w tym przypadku chciałabym zachować kolejność ;) Więc chyba wypadałoby porozglądać się za tą książką w najbliższym czasie:)
OdpowiedzUsuńPolecam książkę więc najpierw, mi się spodobała, choć chyba bardziej pozytywnie odebrałam film. ;)
UsuńPozdrawiam.
Muszę wreszcie sięgnąć po książkę i film, bo wielu moich znajomych bardzo sobie chwali ''Papierowe miasta''.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak jest, bo film na to zasługuję. ;) Naprawdę świetna opowieść i to nie tylko dla nastolatków. ;)
UsuńPozdrawiam.
Zamierzam iść na ten film z przyjaciółkami, jak tylko zrobi się trochę chłodniej :) Książka bardzo mi się podobała i nadal dobrze ją pamiętam, mimo że od jej lektury minęło już ponad pół roku. Bardzo się cieszę, że film ci się podobał, mam nadzieję, że i mnie nie zawiedzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Ciekawe, kiedy się tego doczekamy... Wciąż te upały. Liczę, że właśnie tak będzie, mam nadzieję, że film spodoba Ci się równie mocno, co książka. ;)
UsuńPozdrawiam.
Czytałam książkę i bardzo mi się podobała, a film tez planuję obejrzeć, ale głównie ze względu na Carę :)
OdpowiedzUsuńOdegrała swoją rolę fenomenalnie, więc mogę Ci spokojnie polecić! ;)
UsuńPozdrawiam.
Greena oglądałam tylko film ,,Gwiazd naszych wina". W ,,Papierowych miastach słyszałam" ale nie miałam okazji się z nimi zapoznać, ani obejrzeć.
OdpowiedzUsuńPolecam, więc by to zmienić. Mam nadzieję, że spróbujesz. ;)
UsuńPozdrawiam.
Przeczytałam książkę, a ekranizację chcę obejrzeć. Tylko muszę kogoś przekonać, żeby się ze mną wybrał :)
OdpowiedzUsuńPrzekonuj, przekonuj, u mnie przy tym filmie nie było ciężko. ;)
UsuńPozdrawiam.
Coraz bardziej mnie ciągnie do twórczości Greena, a szczególnie "19 razy Katherine" :)
OdpowiedzUsuńTej pozycji nie mogę polecić, gdyż jeszcze nie czytałam. ;)
UsuńPozdrawiam.
Na Papierowe miasta wybieram się jutro i mam nadzieję, że film spodoba mi się tak bardzo jak książka ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie dobraksiazka1.blogspot.com
I jak wrażenia, film się podobał?
UsuńPozdrawiam.
Jeśli tylko przeczytam książkę to na pewno obejrzę.
OdpowiedzUsuńMiłego czytania na razie życzę. ;)
UsuńPozdrawiam.
Książka mi się podobała, więc bardzo chcę zobaczyć ten film ;)
OdpowiedzUsuńI mi "Szukając Alaski" akurat przypadła do gustu.
Pozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Szukając Alaski niedługo będzie ekranizowane, mam nadzieję, że spodoba mi się bardziej niż książka. ;)
UsuńPozdrawiam.
Muszę oglądnąć film, ale najpierw książka, która dzisiaj do mnie dotarła ;) Mam nadzieję przeczytać ją do końca wakacji :)
OdpowiedzUsuńJak idzie czytanie? Zaczęłaś już? :)
UsuńPozdrawiam.
Muszę się przyznać, ze nie jestem tak do końca przekonana, aczkolwiek może kiedyś obejrze jezeli nadarzy się odpowiednia okazja.
OdpowiedzUsuńSzukaj okazji, bo film warto zobaczyć, taka lekka historia, ale z morałem, idealna na wakacje. ;)
UsuńPozdrawiam.
Zarówno książka, jak i film jeszcze przede mną :), chociaż pewnie szybciej sięgnę po książkę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że obie opcje Ci się spodobają. ;)
UsuńPozdrawiam.
Zanim film to na początku zapoznam się z książką ;)
OdpowiedzUsuńMój urlop się skończył. Przepraszam, że mnie tak dawno nie było u Ciebie. Pozdrawiam ;)
Polecam, więc czytanie. Co do nieobecności kompletnie się nie gniewam, super, że już jesteś. :)
UsuńPozdrawiam.
Scena, w której śpiewają piosenkę z Pokemonów wygrywa wszystko :D!
OdpowiedzUsuńPrawie o niej zapomniałam, a to była tak epickie! :D Jak mogłam...
UsuńPozdrawiam.
Kolejna książka Greena zekranizowana, a ja żadnej jeszcze nie czytałam. To być może jeszcze zrobię, ale jakoś filmy mnie nie pociągają. Niby masa pozytywnych opinii, ale jakoś mnie nie interesują.
OdpowiedzUsuńKsiążki też mają masy pozytywnych opinii, obie zekranizowane należą moim zdaniem do tych lepszych, choć wciąż wszystkich autora nie poznałam. Nie polecam Szukając Alaski, mnie ta książka nie przekonała do siebie.
UsuńPozdrawiam.
Ja uważam że film był świetny!! Obejrzałam na spokojnie w zaciszu domowym i mnie się bardziej podobał od "Gwiazd Naszych Wina".
OdpowiedzUsuńFilm już jest na necie w wersji HD więc po co iść do kina? Podrzucam linka gdzie ja oglądałam, wplab(kropka)pl/papierowemiastaa
Udanego seansu i piszcie Wasze wrażenia :)
Słucham? Że kto się pojawił w filmie? Że Gus, niby? Czy on przypadkiem nie... no wiesz. :o Tak czy inaczej - tak czytam te wszystkie opinie o "Papierowych Miastach" i aż się uśmiecham do siebie, bo pamiętam jak przy castingach, ludzie się oburzali na to, że Margo zagra modelka. Wszyscy tak narzekali, tak się oburzali, a w tej chwili? Zero krytyki. Interesujące. :)
OdpowiedzUsuńFilm kiedyś-tam obejrzę. Naprawdę. Może za rok, we wakacje. Bo najpierw chciałabym przeczytać książkę, a później odczekać parę miesięcy, żeby trochę się wydarzenia zatarły, tak jak to było u ciebie. :)
Pozdrawiam,
Sherry