Dom Hadesa

Są autorzy, na których książki czeka się za długo, a czytelnicy wyczekują ich z ogromną niecierpliwością. Takim autorem, przynajmniej dla mnie, jest Rick Riordan. Miałam to szczęście, że serię o Percym Jacksonie czytałam już w całości, ksiązki zaraz po sobie, gdyż wszystkie wyszły już na rynek, kiedy zaczynałam moją przygodę. Taka sama sytuacja miała miejsce z Kronikami Rodu Kane, niestety z Olimpijskimi herosami było inaczej. Nie tak dawno, bo w wakacje udało mi się przeczytać trzy książki z cyklu, jednak „Dom Hadesa”, czyli czwarty tom miał się ukazać dopiero w październiku. Tygodnie okropnie się dłużyły, ale w końcu książka za mną. Teraz mogę powiedzieć, że nie mam pojęcia, jak wytrzymam do wydania piątej części, przecież to będzie dopiero za rok. Ale nie rozmyślamy o przykrych kwestiach, czas wypowiedzieć się na temat tej historii.

Pamiętacie, co zdarzyło się w poprzednim tomie?
Percy z Annabeth walcząc o uratowanie posągu Ateny z Partenon trafiają do Tartaru, miejsce, z którego jeszcze żaden heros nie wyszedł żywy. Wycieńczeni, lecz nie bez szans, wyruszają na poszukiwanie Wrót Śmierci. Po powierzchni zaś reszta załogi Argo II, próbuję dostać się do tego samego miejsca, lecz od powierzchni. Tylko w ten sposób przyjaciele będą mogli zamknąć wyjście z Tartaru. Ale czy im się uda? Czy walka z Gają okażę się dla nich zbyt dużym wyzwaniem? Czy Annabeth i Percy znajdą wyjście?

„Wiatr, który wieje bez celu, nikomu nie służy.”

Działa się, oj działo się. Wciąż rozmyślam, jak to się dalej rozwinie. Tyle ciekawych wątków, które mogą być oceniane jako poboczne zostało rozpoczętych, tyle zdarzeń. Ale o tym za chwilę. Zacznę od narracji. Rozkłada się ona między wszystkich, siedmiu herosów, który od początku uczestniczyli w wyprawie. Punktem stałym są narracja Annabeth i Percy’ego, one zawsze występują w tej samej kolejności, natomiast fragmentu z punktu widzenia innych półbogów występują, po pierwsze rzadziej, po drugie są nieuporządkowane. Mam jednak pewne ale. Związane jest ono z brakiem narracji Nica. Myślałam, ze skoro sam tytuł w dużej mierze łączy się z jego postacią i na reszcie bierze czynny udział w akcji poznam jego punkt widzenia, jednak niestety. Autor nie dał mi tej radości, a Nico nadal pozostaje postacią najbardziej tajemniczą i skrytą, mimo odkrytego sekretu...

„Umarli widzą to, w co wierzą, że zobaczą.
Tak samo jest z żywymi. To cały sekret.”

Właśnie sekret Nica. Nie mogę z nim dłużej czekać. Gdy tylko o nim przeczytałam zaczęłam skakać z radości, prawie krzyczałam tak, tak! Jeśli mogłam go bardziej polubić, to właśnie teraz to się stało. Kompletnie nie spodziewałam się, że ten młody chłopak nosił w sobie tak wielką tajemnice. A di tego jestem kompletnie zaskoczona, że autor wprowadził taki wątek, bo wcześniej kompletnie mu się to nie zdarzało. Myślę, że tymi kilkoma zdaniami nic nie zdradziłam, ale uwierzcie mi na ten temat naprawdę trudno mi się nie wypowiedzieć, gdyż wciąż pozostaje w wielkiej euforii. Uwielbiam Pana Riordana za takie niespodzianki.

Teraz skoro już, że tak powiem, się wykrzyczałam, mogę zabrać się za inne kwestie. Bardzo niepokoiło mnie to, że bohaterowie zostali podczas tego tomu rozdzieleni. Percy i Anabeth sami w Tatarze, zaś reszta ekipy próbowała do nich dotrzeć. Dotąd autor nie serwował nam takich niespodziewanych i stresujących sytuacji, zawsze większość wydarzeń kończyła się właśnie z końcem książki. Ta seria jednak nie tylko łączy się głównych wątkiem z całością, a naprawdę trzyma w napięciu. Do tego masa niespodzianek i te niby nieistotne wątki, które tak cieszą czytelnika. Zdecydowanie mogę do tego zaliczyć powiązanie z tomami Percy’ego Jacksona, właśnie czytałam czwartą część i proszę pojawiały się wampirzyce, diabelski piesek... Niby drobne niuanse, ale mnie ogromnie cieszyły, bo czułam, że historia wciąż trwa, że autor nie zapomniał o poprzednim cyklu.

„- Co... czego chcecie? – zapytała Annabeth, starając się, by ton jest głosu wzbudzał zaufanie.
- Czego chcemy? Przekląć was! Zniszczyć tysiąc razy w imię Matki Nocy!
-Tylko tysiąc razy? – mruknął Percy. – Co za ulga, bo już myślałem, że mamy kłopoty.”


Mimo trudnej sytuacji bohaterów, Pan Riordan wciąż nie ucieka od humoru. Moim zdaniem własnie w tych najcięższych próbach było go najwięcej. Niedościgniony Leo, zawsze wie, co kiedy powiedzieć, jednak również inni bohaterowie bardzo często rozładowują napięcie. To stało się dla mnie wręcz wizytówki pisarza.

Bardzo podobały mnie się nowe postacie, które pojawiły się w tym tomie, polubiłam praktycznie wszystkich, oczywiście tych, którzy stawali po stronie przyjaciół. Niesamowicie dobrze wykreowaną postacią był dla mnie tytana Boba. Autor pokazał tworząc go, że możemy wybrać swoją drogę, że to od nas zależy, jak będziemy kreować swój los. Niezwykle pozytywny przekaz w tak nietuzinkowym wątku. Również inne postacie dopełniały obraz książki, niektóre tajemnicze jak czarodziejka Hekate, zabawne, czy łączące w sobie przeciwieństwa. Widać, że pisarz nie skupia się jedynie na głównych postaciach i ich charakterach, a tworzy cały, boski świat. Dla mnie jest on niezwykle obrazowy, a czytanie o nim sprawia niezwykłą przyjemność.

„Tak... myślę, że chodzi o minuty...- Bob pogładził srebrną
czuprynę. – W Tartarze trudno określić czas. Jest inny.”

Skoro wspomniałam o kreacji świata, może czas powiedzieć trochę o miejscach, w jakich działy się wydarzenia. Oczywiście, sporo zdarzeń miało miejsce w Hadesie. Percy i Annabeth musieli tam przejść wiele prób. Miejsce okrutne, niebezpieczne, dla herosów miejsce, niezwykle niebezpieczne, wszystko było tam stworzone po to, by im przeszkodzić, po prostu by ich zabić. Nadal w mojej wyobraźni pojawiają się obrazy płonącej rzeki oraz pojawiających się znikąd potworów. Jednak nawet tak straszne miejsce ma też w sobie oazę, w której choć na krótki czas mogą skryć się półbogowie.

Druga część drużyny większość swojej wędrówki pozostaje na Argo II. Wciąż napotykają w drodze wiele niebezpieczeństw. Tu jednak pojawia się fragment, który zapamiętam na długo, a mianowicie dotarcie do Ogigii. Znów wątek z „Bitwy w labiryncie”, jednak tu zdarzenia przybiegają odmienny obrót. Znów było mi niezwykle żal biednej Kalipso. Mam nadzieję, że jej wątek jeszcze powróci.

Pisząc tę recenzje zapomniałabym o jednej, ważnej kwestii, a mianowicie o opowiadaniu "Syn Sobka". Jest to krótka historia, w której Carter, bohater Kronik Rodu Cane, spotyka Percy'ego. Razem stawiają oni czoła bestii, która kryję się właśnie pod tytułem opowiadania. Historyjka mimo swej długości bardzo mi się spodobała. Takie połączenie światów było niezwykle, aż czułam to napięcie między bohaterami. Liczę, że autor jeszcze jakoś rozwinie ten wątek, bo to spotkanie nie może zostać pominięte w innych książkach autora, tak być nie może. Choć sama sobie to wmawiam. Liczę, że autor jeszcze ie raz pokusi sie o takie miłe niespodzianki dla czytelników. 

Na koniec kilka słów o okładce. Większość okładek z tego cyklu niezwykle mi się podoba, to samo tyczy się również tej historii, bo ja widzę już w swojej głowie, że to nie koniec, że to nie jest jakiś obrazek wyrwany z kontekstu. To jest część opowieści, która trwa nadal...

Podsumowując, jestem niezwykle oczarowana lekturą tej książki. „Dom Hadesa” tak jak poprzednie tomy serii jest dla mnie odskocznią od codzienności i tylko, gdy po niego sięgnęłam nie liczyło się nic innego. Kocham wszystkich bohaterów, uwielbiam o nich czytać, bo wtedy właśnie odczuwam, jakbym była z nimi. Pisząc te recenzje nie mogłam zebrać myśli, po pierwsze miało na to wpływ oddziaływanie książki, po drugie mój brak czasu i okładanie pisanie na długi czas. Nie przedłużając więc pewnie domyślacie się, że Pan Rick znów mnie oczarował, mam nadzieję, że z wydaniem kolejnego tomu nie będzie on zwlekał długo, tom piąty Olimpijskich herosów będzie jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie książek roku 2014.

Ocena: świetna

Autor: Rick Riordan
Tom: IV
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 590
Cena: 39,90zł
Data przeczytania: 2013-11-02
Skąd: własna biblioteczka

Seria Olimpijscy herosi:
Zagubiony heros --- Syn Neptuna --- Znak Ateny --- Dom Hadesa --- The blood of Olympus + Pamiętniki herosów


Seria Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy
Złodziej pioruna --- Morze potworów --- Klątwa tytana --- Bitwa w labiryncie --- Ostatni Olimpijczyk + Archiwum herosów + Przewodnik po świecie herosów


Książka przeczytana do wyzwań:

Komentarze

  1. Ech z tym Riordanem, ta seria ponoć miała być trylogią, a jednak znowu postawił na piątkę :) Ciekawe co będzie dalej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie miała być trylogia. :P
      Potem będzie seria o nordyckiej mitologii. <3

      Usuń
    2. Miałam napisać to samo, co Sophie. ;) Ja tam nie żałuję, dla mnie jego serie mogłyby mieć nawet po 10 części. ;)

      Usuń
  2. Ciekawa recenzja:)
    http://nolongernightmare.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tego cyklu, a zapowiada się ciekawie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Seria niezwykle ciekawie się zapowiada:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Interesująca, ale jaka z niej cegła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym lepiej! Zawsze narzekam, że są takie cienkie tylko 400 stron. :P

      Usuń
    2. Troszkę stron ma, ale dodatkowo jest jeszcze opowiadanie. Nie ma, co narzekać sama przyjemność czytania. :)

      Usuń
    3. haha, ale żeście mnie zjechały ;)) Cierpię na brak czasu, dlatego marudzę :)))

      Usuń
    4. OD razu zjechały ;P Będę bardziej wyrozumiała. ;)

      Usuń
  6. Awwwwwwwwwww! Nico! <3 Mój ukochany bohater!
    Bardzo mi się podobała ta część, choć nie lubię Annabeth.^^
    Świetna recenzja,ja kręciłam video. :D
    Ja czytam Ricka od Klątwy Tytana, to była tortura czekanie na kolejne części! A potem czytanie pół nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój również, nie wiem tylko, czy on, czy Percy. Szkoda tylko, ze jestem od nich starsza, głupio być zakochaną w młodszych bohaterach... ;P
      Współczuję Ci czekania, ja w sumie nie musiałam prawie wcale...

      Usuń
  7. Objętościowo dość obszerna. Niestety nie mogę sobie pozwolić na rozpoczynanie nowego cyklu, gdyż mam dużo starych zaległych, dlatego dam sobie spokój z powyższą serią.

    OdpowiedzUsuń
  8. Już masz ją za sobą?? :( Też chcę! Nie wiem, kiedy będę mogła sobie na nią pozwolić, a ochoty mi narobiłaś! :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam i ta część bardzo mi się podobała ;)

    http://czytaniemoimhobby.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)