Świeżo po skończeniu: serial Shadowhunters
Ulubiona seria
Są takie serie książek, do których mamy sentyment, które uwielbiamy, które czytamy wielokrotnie, które nigdy nam się nie znudzą. Dary Anioła należą do zaszczytnego grona moich ulubieńców, serii, które kocham, ubóstwiam... Cassandra Clare właściwie rozpoczęła moją przygodę z czytaniem na poważnie, książki zawsze gdzieś ze mną były, ale to dzięki Darom odkryłam, ile to może sprawiać radości, dzięki czemu dziś czytam nałogowo.
Takich serii dla mnie jest kilka, ale nie sądźcie, że post ten rozpoczęłam całkowicie bez żadnego nawiązania do tego serialu. Jest to przecież powtórna ekranizacja serii Cassandry Clare. Wcześniej miałam okazję oglądać film, oczywiście wybrałam się na niego do kina, ale większość bohaterów nie zachwycała i teraz nawet nie chcę go wspominać. Domyślacie się pewnie, że do, tym razem, serialu miałam ogromne oczekiwania i spore obawy. Czy to się uda? Czy to mnie wciągnie?
Fabułę serialu chyba każdy zna, sądzę, że większość blogosfery choć raz miała okazję czytać recenzję
jakiejś książki Cassandry Clare o Nocnych Łowcach lub co równie prawdopodobne, czytać po prostu powieść z serii. Mimo to napiszę, o co w tym wszystkim chodzi. Tym bardziej, że fabuła serialu ma nieznaczne zmiany fabularne.
Clary jest młodą dziewczyną, która w swoje osiemnaste urodziny zaczyna dostrzegać dziwne zdarzenia, w czasie wyjścia do klubu spotyka chłopaka, którego poza nią nie dostrzega nikt, idzie za nim i ogląda jeszcze dziwniejszą scenę, facet wraz z dwójką innych podobnie do niego ubranych osób, walczy z przemieniającym się w potwora mężczyzną. Od tej nocy świat dziewczyny wywraca się do góry nogami. Odkrywa ona, że świat nie jest taki jak sądziła, że wokół niej istnieją demony, a przed wyniszczeniem ludzi świat chronią Nocni Łowcy, do których jak się okazuje i ona należy...
Nic nie poradzę na to, że uwielbiam tę serię całym sercem i od pierwszego odcinka czułam niemałe podekscytowanie. Co prawda początek nie zapowiadał się najlepiej. Efekty wołały o pomstę do nieba, gra aktorka nie była, oględnie mówiąc, najlepsza, wprowadzono wiele zmian, ale jakoś od czwartego, może piątego odcinka wszystko zaczęło się zmieniać i moje serce całkowicie przepadło, wyczekiwałam każdego kolejnego odcinka z niecierpliwością, czasem nawet nie czekałam na tłumaczenie, bo to było dla mnie za wiele. Apogeum mojej ekscytacji osiągnęłam oglądając cudowny, niesamowity, zachwycający, wciąż nie mogę o nim zapomnieć, odcinek 12.
Wróćmy jednak do początków. W pierwszych odcinkach najmniej podobały mi się efekty specjalne, były po prostu sztuczne, odrzucające wręcz, ataki serafickimi mieczami wyglądały trochę jak walki mieczami świetlnymi, a ja wyobrażałam to sobie całkowicie inaczej. Rozpadające się demony też jakoś nieciekawie wyglądały... Do tego wiele zmian, instytut pełen nowoczesności, Magnus właścicielem klubu, inaczej prowadzona fabuła niż w książce...
Ale później to wszystko powoli, albo wracało do normy, albo zaczęło mi się nawet podobać, albo po prostu było lepszym rozwiązaniem niż w książce. Szczególnie, do tego ostatniego, mogę dodać zmianę wieku bohaterów, jako że bohaterowie są dorośli, to co robią wydaje się bardziej realne.
A skoro już mowa o bohaterach, wspomnę o grze aktorskiej. Największe zastrzeżenia przez cały sezon
mam do Kat odgrywającej Clary, w książce również była to dość irytująca dziewczyna, ale mnie najbardziej razi mimika aktorki, jest nienaturalna, przekoloryzowana, najlepiej pokazała się w odcinku w innym wymiarze, tam zagrała lepiej, żywiej, zabawniej. Matka Clary, której tak naprawdę było niewiele, też nie wypadła w moich oczach najlepiej. Kiedy się pojawiała nie mogłam odczuć jej przywiązania do córki, w ogóle nie czytałam z niej żadnych emocji. Podobnie było na początku z Luckiem, na którego postać wciąż nakładała mi się sławna reklama. Później jednak, kiedy brał udział w scenach poza komisariatem, wszystko zaczęło się lepiej układać, a nawet zaczęłam go lubić. Nie jest to jeszcze jakąś wielka sympatia i wciąż uważam, że mógłby oddać swoją postać lepiej, ale w porównaniu do pań wyżej wymienionych dawał radę.
Skoro już się wyżaliłam, przejdę do moich ukochanych bohaterów, a zebrało się ich trochę, dzięki nim prawie skakałam czekając na kolejny odcinek i wciąż chciałam więcej. Najpierw Izzy. Od pierwszych odcinków była wyrazistą osobowością, ale z każdym kolejnym epizodem rozwijała się i stawała postacią, którą pokochałam. Była niezłomna, broniła swoich wartości, do tego wnosiła wiele humoru, kibicowała
rozbudowany, realnie osadzony w wydarzeniach, przeżywający rozterki, próbujący walczyć dla swojej rodziny, a jednocześnie szukający szczęścia. Kocham go całym sercem, kibicuje mu i wcale nie obraziłabym się, gdyby wciąż było go więcej, dla mnie to on mógłby być głównym bohaterem. Nie mogłabym zapomnieć o zabawnym, czarującym Najwyższym Czarowniku Brooklynu. Jak już wspomniałam, scenarzyści początkowo zmienili jego postać, ale później stał się takim Magnusem, jakiego znałam. Dzięki niemu przeżywałam masę emocji, wychodziła na jaw jego przyszłość, niezwykle bogata, a także problemy w związkach, które przezywał, sprawiały, że szalałam. #Malec forever! Musiałam to wtrącić. Historii o czarodzieju tak wiekowym może być wiele, twórcy wciąż mogą coś o nim tworzyć, ponoć w drugim sezonie mają użyć opowiadań, które napisała Clare, a zdradzę Wam, że jest tam opisana randka Maleca. Nie mogłabym pisząc o Magnusie nie wspomnieć o jego humorze. Ten bohater wciąż mnie rozbrajał, z każdym z bohaterów potrafił zawiązać zabawną interakcję, jednocześnie dramatyczne sceny oddawał równie dobrze. Na koniec zaś Simon. W książce początkowo był ciapą, zakochaną w swojej przyjaciółce, co można było dostrzec z łatwością, tutaj od początku miał w sobie pewien urok, który polubiłam. Jego przemiana doprowadziła jednak do tego, że zaczęłam go uwielbiać. On również dodawał całej opowieści humoru, zabawy. Taki trochę geek, ale nie da się go nie polubić. Stworzył świetną relację z Clary. Naprawdę wyczuć można było między nimi długą więź, znali się od podszewki.
Jak już wspomniałam, przy okazji Izzy, największym plusem są relacje pomiędzy bohaterami, tu naprawdę widać oddziaływanie. Mam tyle niespodziewanych shippów, że aż sama się sobie dziwię. Ale zakochałam się w Malecu, od kiedy tylko pojawiła się się ich pierwsza wspólna scena. Potem wyszło ciekawe połączenie, o którym w książce nigdy bym nie pomyślała, czyli Saphael. Oni niesamowicie do siebie pasują! Choć wciąż czekam na Sizzy i Clace, które w tym sezonie miało ogromne problemy, czytelnicy wiedzą... Zdradzę Wam, że gdyby nie to, że całym sercem jestem za Malecem, kibicowałabym też Jalecowi, naprawdę. Ten parring, serialu(nie w książce) mnie oczarował, jako przyjaciele są cudowni, ale pomiędzy nimi jest też tyle chemii, mimo problemów widać, że na sobie polegają, są dla siebie ważni, że są niczym bracia... Ostatni odcinek i tekst Jace, Alec nie myśl stellą, padłam i nie wstawałam...
Serial ma bowiem masę takich rozbrajających scen. Kubek dla najlepszego taty, scena na komisariacie, kiedy Jace udawał chłopaka Clary, Magnus i jego teksty, Izzy broniąca Aleca, Alec czarujący policjantkę uśmiechem... Mogłabym tak wymieniać długo, ale właśnie takie sceny sprawiały, że wyczekiwałam z rosnącą niecierpliwością na kolejny odcinek. I chciałam więcej, znacznie więcej!
Byłam zauroczona niektórymi odcinkami, których tak naprawdę w ogóle nie powinno być, jeśli serial wzorowałby się 100% na książce. Mianowicie jeden z lepszych odcinków, kiedy bohaterowie przenieśli się do innego wymiaru, całkowicie inna rzeczywistość, niesamowita możliwość dla aktorów, twórców i naprawdę wszyscy podołali! Kolejnym takim odcinkiem był mój ulubiony, czyli 12. Tak naprawdę ślub, jaki tam miał miejsce, w książce nawet nie był wspomniany, ale za to jaki emocjonalny odcinek zafundowali nam dzięki niemu twórcy. Takich przykładów, ale już drobniejszych byłoby więcej, ale nie będę wszystkich wypisywać.
Na koniec troszkę o ostatnim odcinku. Był pełen emocji! Ogólnie ostatnie odcinki zaczynały rozwalać mnie psychicznie, najpierw to wyczekiwanie, później pełne obaw oglądanie, chwile radości, szczęścia, niepewności, lęku, ulgi... Mieszanka wybuchowa! Ale wracając do ostatniego epizodu, był niesamowity, pełen akcji(walka niesamowicie autentyczna, gwałtowna i zachwycająca). Większość wątków została zakończona w takich momentach, że aż chcę się je poznawać dalej, nic nie jest jasne, wszystko pozostawia znaki zapytania, do tego wiele obaw niosą sceny ostatnie. Jak bym chciała się Wam jeszcze wyżalić, ale też nie chcę nic zdradzać. Wiedzcie, że dzieje się, oj dzieje!
Przepraszam Was, że ta opinia nie jest merytoryczna, ale chciałam wypisać swoje wrażenia świeżo po serialu, nowy odcinek obejrzałam od razu, ale wrażenia nawet po kilku dniach są świeże i nieskładne. Spodziewajcie się za jakiś miesiąc(po maturach) ponownej opinii, bardziej rzeczowej. Ja już chcę wrócić do tego serialu, obejrzeć go ponownie. A wszystko to podsycają informacje o kolejnym sezonie, który ponoć już we wrześniu! Wyczekujecie? Jak Wasze wrażenia? :)
PS. Cykl "świeżo po skończeniu" będzie zawierał wpisy z recenzją niemające wiele wspólnego, bardziej emocjonalne i mające na celu moje wypisanie się. ;)
PS2. Powklejałam gifów, ile mogłam, ale są cuuuuuudowne! <3
Jedyną dobrą stroną w serialu moim zdaniem jest Harry! Choć i tak na Magnusa się nie nadaje, ale kocham go jako Mike'a w Glee <3
OdpowiedzUsuńDla mnie film był wierną i cudowną ekranizacją, a serial ma fatalnych aktorów, fatalne wykonanie... i w ogóle jakoś tak fatalnie :/
Pozdrawiam cieplutko ♥
http://sleepwithbook.blogspot.com/
Muszę zobaczyć ten srial
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam wcześniej, że jest to na podstawie tej znanej książkowej serio, jakoś musiało mi to umknąć. Nie czytałam książek, ale chyba chętniej skuszę się na ten serial. Coś czuję, że nie byłabym zawiedziona.
OdpowiedzUsuńSama jestem mniej więcej w połowie i póki co nie mogę wypowiedzieć się w pełni, moje odczucia są średnie. Kto wie, może te końcowe odcinki coś zmienią w moim spojrzeniu na serial ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kochamy Książki
Kompletnie nie mogę się przekonać ;)
OdpowiedzUsuńMnie serial nie przekonał, ledwo go dokończyłam i raczej nie skuszę się na drugi sezon. Wolę pozostać przy książkach, które są niesamowite. :)
OdpowiedzUsuńClary budzi chyba największe kontrowersje wśród fanów. Ciągle nie mogę się do niej przekonać, Jace to takie pół na pół; zdecydowanie wolę Aleca, Magnusa, Isabelle czy Simona :)
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam oglądać jedynie po przeczytaniu "Miasta kości" (teraz czytam "Miasto popiołów"), ale już wcześnie napłynęła do mnie informacja, że ten serial bardziej bazuje na serii książek, niż ją odwzorowuje, dlatego nie nastawiałam się na ekranizację :) Podobnie jak Ty wrażenie po pierwszych odcinkach nie było zbyt pozytywne i z całą pewnością mogę powiedzieć, że efekty specjalne to jedno z najsłabszych ogniw tej produkcji. Drugim jest oczywiście Kat - nie mogę patrzeć na tę dziewczynę. Poza urodą nie ma kompletnie NIC, totalne drewno. Kulały też sceny walki moim zdaniem, dopiero pod koniec to się poprawiło. Co do reszty bohaterów, Jace mnie również nie przekonuje - lubię go, ale totalnie mi nie pasuje do tego książkowego i traktuję go jak innego Jace'a. Wyjątkiem jest finał, gdzie Dominic naprawdę fajnie zagrał i rozbudził we mnie nadzieję na lepsze poprowadzenia tej postaci :) Nie podoba mi się także Valentine. Reszta obsady na plus, MALEC <3. Ogólnie produkcja ma spory potencjał, mam nadzieję, że będzie coraz lepiej, że ten drugi, dłuższy sezon dobrze się rozwinie i wykaże jakąś naprawdę w tych słabszych miejscach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Ja najpierw planuję przeczytać całą serię Darów Anioła, a potem miałam zabrać się za serial. Jednak chyba nie będę go oglądać, bo każdy mówi, że to kompletna porażka, ale teraz jak przeczytałam twój post.... kurczę nie wiem. Muszę się jeszcze zastanowić.
OdpowiedzUsuńKsiążki > serial > film :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego sezonu. Może nie jest to jakiś bardzo ambitny serial i co do niektórych można mieć pewne zastrzeżenia, jednak oglądało się całkiem przyjemnie. No i Alec. <3
OdpowiedzUsuńKubek dla najlepszego taty był genialny. xD
Ja obecnie zaczęłam serial Grimm, ale jak go skończę to może sięgnę i do tego ;)
OdpowiedzUsuńJestem po pierwszym sezonie i szczerze mówiąc, nie zachwycił mnie. Aktorzy wypadają średnio, efekty specjalne też... Z całej obsady najbardziej podobają mi się tylko Alec i Simon, no może momentami Magnus :D Ale i tak będę oglądać drugi sezon.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że jest taki serial, ale oglądam coś bardzo rzadko, więc w sumie nic dziwnego :)
OdpowiedzUsuńSzukam nowego serialu, który mogłabym zacząć oglądać (bo przecież oglądanie z 8 na raz to za mało :D) i chociaż nie czytałam Darów Anioła, to mam ochotę obejrzeć ten serial. Wpadłam na jedną piosenkę z soundtracku tego serialu i spodobały mi się do tego stopnia, że ciągle jej słucham, a to mnie ogromnie zachęca do oglądania. Tylko najpierw przeczytam chyba Miasto kości, żebym miała chociaż podstawową wiedzę na temat świata, na którym bazują twórcy serialu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, bookworm :>
Ja tam za serial się nie biorę. Po pierwsze i najważniejsze: Dominic kompletnie mi nie pasuje do roli Jace'a. Zawsze będę go kojarzyła z Christianem z Akademii Wampirów (Jamiego nic i nikt nie pobije w roli Jace'a), co raczej miłym skojarzeniem nie jest. Po drugie: jakoś nie przepadam za aktorką odgrywającą Clary. Po zwiastunach i fragmentach odcinków, które oglądałam niespecjalnie przypadła mi do gustu. Po trzecie: nie podoba mi się większość zmian w fabule (chociaż zmianę wieku uważam za sensowną i trafioną). Po czwarte: nadal żyję filmem :( (chyba jeszcze coś było, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się czy aby nie zacząć oglądać ten serial chociażby przez wzgląd na Maleca, ale nawet to nie może mnie przekonać...
Cóż, z tego co kojarzę - czytałaś moją opinię o serialu, więc wiesz co myślę, także myślę, że i w tym wypadku nie będę się rozpisywać, choć napiszę tylko, że lubię ciebie taką żywiołową, autentyczną i entuzjastyczną jak w tej notce. :) Faktycznie czuć taki specyficzny dla widzów, którzy właśnie obejrzeli ostatni odcinek jakiegoś sezonu - entuzjazm i poddenerwowanie równocześnie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry