Małomówny i rodzina - "Piątek z Jeżycjadą"
Jeżycjada to seria, w której zaczytywali się nasi rodzice,
później my ich dzieci. Cykl dla wielu pokoleń. W tym miesiącu postanowiłam, że
ponownie zapoznam się ze znanymi już tomami oraz przeczytam nowe, a wszystko
zacznę od tomu zerowego, czyli od tomu, dzięki któremu rozpoczęła się cała
historia.
Winowajcą całej tej długiej serii jest polska autorka Małgorzata
Musierowicz. Jej pierwszą książką, którą postaram się Wam teraz lepiej ukazać,
jest tytuł „Małomówny i rodzina”. Cykl liczy już 20 tomów wliczając zerowy, a
przygotowaniu jest już kolejny. Pisarka ma na swoim koncie również inne książki
dla dzieci oraz zbiory felietonów, zatytułowane „Frywolitki, czyli ostatnio
przeczytałem książkę”. Jednak teraz postaram się przytoczyć treść, a
przynajmniej jej początkową część, wspomnianego wyżej tytułu.
Pięcioosobowa rodzina, Mama, Babcia, Munio, Tunio i
Rzodkiewka przenoszą się z miasta na wieś. Pani Pysiakowa zaczyna pracę w
tamtejszej bibliotece, której wcześniejszym właścicielem był straszy jegomość,
które pasją było czytanie. Dzieci szybko aklimatyzują siew nowym miejscu, poznają nowych znajomych,
spotykają się z rodziną. Jednak podczas
tak codziennych czynności zdarzają się i te bardziej odmienne. Na jaw wychodzi
sprawa skarbu, okazuję się, że nie tylko nowi lokatorzy próbują rozwikłać
zagadkę, ale również jacyś nieznani osobnicy. Następują włamania, porwania i
inne machlojki, a na ich tle rodzi się uczucie pomiędzy panią Pysiakową, a
miejscowym doktorem oraz rodzą się nowe przyjaźnie. Jednak jak potoczy się
sprawa kryminalna? O tym musicie przeczytać sami. ;)
„Małomówny i rodzina” to debiut autorki, o czym dowiedziałam
się z przedmowy autorki z nowszego wydania książki. Wspomniała w nim, że
dokonała w powieści pewnych poprawek, co miało uatrakcyjnić styl i poprawić
błędy, które teraz rzucały jej się w oczy. Sądzę, że jeśli autorka miała taką
możliwość i chciała to zrobić, dlaczego nie, zawsze przyjemniej czyta się
powieść doszlifowaną. Jednak mimo poprawek podczas czytania wyczuwałam, że był
to debiut, podczas czytania kolejnych książek z serii czułam pewien klimat,
teraz jednak trochę mi go brakowało.
Jednak nie mogę odmówić autorce, że nie zabarwiła książki
humorem, sam charakter postaci, który był jednocześnie swojski i niecodzienny
bardzo urozmaicał czytanie. Do tego lekki styl i prostota formy na pewno
przypadną do gustu nawet sporo młodszemu odbiorcy. Choć nie tylko. Czytałam ją
po raz pierwszy dopiero teraz w wieku 17 lat, a miałam naprawdę dużą
przyjemność z czytania. Pomysłem autorka w lekkim stopniu, przynajmniej moim
zdaniem, nawiązała do powieści „Szatan z siódmej klasy”, jednak tu wplotła
zdarzenia z wątkiem kryminalnym w małe rodzinne kłopoty i zawirowania.
Rodzinka Ptaszkowskich jest jak już wcześniej pisałam i
normalną, zwykła rodziną, ale jednocześnie jest całkowicie od niej różna.
Wszystko dzięki dzieciom i pewnej małej kurce. Rzodkiewka, czyli Monika, to
dziewczynka, której wprost nie da się polubić, mały łakomczuch, dusza artysty i
wyśmienite wypowiedzi, tworzą naprawdę ciekawy obraz. Do tego jej starsi
bracia, Munio i Tunio, niezwykłe charaktery, również zabawni, a do tego
inteligentni. Fascynowała mnie mania Munia do wplecenia w najbardziej zaskakujących
miejscach cytatów z znanych powieści, często powoływałam się na Mickiewicza.
Jego pasja czytelnicza dodawała jego postaci w moich oczach wielu punktów,
jeśli miałabym tworzyć ranking. Nie mogę zapomnieć też o dorosłych domownikach,
czyli Babci i Mamie. Obie postacie utożsamiały ciepło i miłość, one również nie
były postaciami bez emocji. Ich uczucia i rozmyślenia również mogliśmy
odbierać, choć oczywiście w mniejszym stopniu.
Nie mogę zapomnieć również o postaciach pobocznych, od razu
zastanawiałam się, czy może nie spotkałam ich w dalszych powieściach z cyklu,
które czytałam, niekiedy zdawało mi się, że tak, mam nadzieję, że tak będzie.
Wszystkich polubiłam naprawdę mocno, dzieciaki, nawet te, które nie miały tak
wielkiej roli w całej historii wysuwały się na plan i dało się je zapamiętać.
Wątek kryminalny, jaki zawiązał się w powieści był dość
spokojny, rozwijał się powoli, jednak później zdecydowanie nabierał tempa.
Ciekawe było to, że postacie, które poznawaliśmy już od samego początku miały
spory udział w sprawie, szczególnie te poboczne. Na początku nie zwracałam na
nie większej uwagi, gdyż sądziłam, że nie będę one się wyróżniały w dalszej
części lektury, ale nastąpiły pewne zwroty akcji, które uświadomiły mnie w tym,
że jednak się myliłam. Myślałam, że będę czytała jedynie o miłosnych
zawirowaniach, lekkich problemach, a tu na światło dzienne wyszła sprawa
skarbu. Byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Jednak poruszone przed chwilą
motywy nie były pominięte, również się pojawiały, w początkowej fazie nawet
dosyć często, jednak później straciły lekko na swoim blasku i cofnęły się na
dalszy plan, by dać pełne pole do manewru rozwiązaniu zagadki.
Sądzę, że powinnam również poruszyć temat tytułu. Kimże jest
owy Małomówny? Małomówny to przezwisko kury, która opiekuje się Rzodkiewka.
Zaraz po przyjeździe na wieś dzieci udały się mieszkających niedaleko ludzi, a
mieszkająca tam gospodyni dała dzieciom kurę, by przygotowano ja na obiad.
Jednak dziewczynka ie pozwoliła, ani mamie, ani babci na zabicie zwierzaka.
Odtąd Franio, bo tak ochrzciła kurę Monika, został wraz z nimi w domu.
Na koniec poruszę stronę okładki. Mam dość starą wersję,
wydanie drugie historii, na której przedstawiona jest cała rodzina wraz z
Frankiem. Musze powiedzieć, że obrazek doskonale odzwierciedla postacie
bohaterów, wyglądają dokładnie tak, jak opisywała je autorka. Ale czemu tu się
dziwić, jeśli ona sama odpowiadała za oprawę graficzną.
Podsumowując moje spotkanie z „Małomównym i rodziną” jestem
lekko, leciutko rozczarowana. Opowieść była przyjemna, ale wciąż powracał mi w
głowie obraz „Szatana z siódmej klasy”. Lekko brakowało mi tego czegoś, co
miały kolejne książki, rozumiem jednak, ze to dopiero początek i nie będę aż
tak surowa w ocenie.
Tak więc wystawiam: dobry[4/6]
Autor: Małgorzata Musierewicz
Tom: 0
Wydawnictwo: AkapitPress
Ilość stron: 256
Cena: ok. 20 zł
Data przeczytania: 2014-02-15
Skąd: biblioteka publiczna
Wyzwania, w których bierze udział ta książka:
Czytałam kilka lat temu, ale oceniam ją podobnie jak Ty. Niezła, ale kolejne lepsze :)
OdpowiedzUsuńTa seria będzie mnie teraz prześladować. Czytałam tylko Idę sierpniową lata temu i bardzo mi się podobała. Reszty nie znam.
OdpowiedzUsuńCzytałam bardzo dawno wszystkie części, które wtedy były dostępne. Muszę chyba odświeżyć wszystkie od nowa :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam całą serię. I choć lat już trochę minęło, to (co zadziwiające) pamiętam fabuły wszystkich
OdpowiedzUsuńNie czytałam tej serii i na razie mam zbyt dużo swoich pozycji do czytania, ale może w przyszłości to zmienię :)
OdpowiedzUsuńMam za sobą kilka tomów Jeżycjady, ale czytałam je tak dawno, że już nie pamiętam dokładnie jakie części udało mi się poznać... Jednak wydaje mi się, że ominęłam "Małomównego i rodzinę". Może kiedyś nadrobię. ;-)
OdpowiedzUsuńCzytałam 19. część "Jeżycjady", ale reszty książek czytać nie zamierzam. Czuję, że miałabym wciąż wrażenie, że czytam książki niemal o tym samym.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Jeżycjadę, kocham ją całym sercem. co prawda z Małomównym ostatni kontakt miałam jakoś w wieku 6 lat, wtedy czytała mi go mama, ale może to zmienię - żeby się wyrównało, bo 19 kolejnych tomów czytałam co najmniej po dwa razy ;p nie wiem czemu, utrwaliło mi się w głowie że Małomówny to książka dla dzieci, jak Znajomi z zerówki np :>
OdpowiedzUsuń"Małomównego i rodzinę" czytałam gdzieś 10, może 9 lat temu i wówczas byłam nim zachwycona. :) Czy teraz po latach byłoby podobnie? Nie mam pojęcia, ale jest to możliwe, znając moją niesłabnącą miłość do Jeżycjady, do której powracam co jakiś czas, by móc poprzebywać z rodziną kochanych Borejków i ich sąsiadów z kamienicy Roosvelta (zaczęłam nawet kompletować ostatnio serię pani Musierowicz u siebie, bo dotąd pożyczyłam ją z biblioteki). :)
OdpowiedzUsuńP.S. I w dalszym ciągu nie mam pojęcia dlaczego "Małomówny..." uznawany jest za zerowy tom Jeżycjady... ;D
Jeżycjada cięgle przede mną .. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją już kiedyś, ale chyba nie chce do niej wracać. To nie dlatego, że mi się nie podobała tylko dlatego, że boję się rozczarowania, bo teraz mój gust uległ zmianie. Nie chce sobie psuć dobrego wrażenia ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę już jakiś czas temu. Muszę z przykrością przyznać, że nie przypadła mi za bardzo do gustu. Lubię książki M.M., ale ta zachwyciła mnie niestety. Nie jest zła, ale pani Małgosia inne części ,,Jeżycjady" lepiej napisała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
Ecchhh, pamiętam jakby to było dziś, jak zaczytywałem się w opowiadaniach Pani Musierowicz.. Piękne czasy :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog, dodaję do obserwowanych, polecanych i zapraszam na mój! ;))
http://kamilczytaksiazki.blogspot.com
łał, ale zazdroszczę ci tej lektury!!! Ja jej nigdzie nie mogę dostać. Kocham "Jeżycjadę". Ostatnio czytałam kilka części.
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka książek tej aurotki, jednak nie przypadły mi do gustu.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie watek kryminalny w tej książce, coś bardzo fajnego w literaturze dziecięcej. Pewnie bym przeczytała, gdybym była młodsza.
OdpowiedzUsuńNieśmiertelna seria ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog:) zapraszam do mnie:) Mam bardzo ciekawe rozdani:)
OdpowiedzUsuńhttp://sandrainvogue.blogspot.com/
obserwujemy?
Uwielbiam książki pani Musierowicz! :)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Mam już za sobą prawie (bo nie przeczytałam nowszych tomów) całą serię i z tego co pamiętam "Małomówny i rodzina" to książka, która podobała mi się mniej od pozostałych. Sądzę jednak, że warto przeczytać tę pozycję a juz z całą pewnością całą Jeżycjadę. Uwielbiam tę serię, jedna z moich ulubionych. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam całą Jeżycjadę, jednak ta część jest moją najmniej ulubioną, Może dlatego, że nie ma tam moich ukochanych Borejków i ich klimatycznej kuchni? :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl