Wojna w blasku dnia ks. 2
Niebezpieczeństwo ukryte w świetle dnia
W świecie, w którym noc skrywa okrutne niebezpieczeństwa,
kiedy każda próba oporu jest wynikiem ogromnej odwagi, każdy blask Słońca, nowy
dzień jest długo wyczekiwanym świętem. Każda chwila spędzona w słonecznym
świetle jest na wagę złota. Jednak spokój dnia może zostać zaburzony, nadchodzi
„Wojna w blasku dnia”, strzeżcie się.
„Wojna w blasku dnia” to trzecia część demonicznego cyklu
stworzonego przez Petera V. Bretta. Od przeczytania „Malowanego człowieka”, co
miało miejsce jakiś rok temu jestem nią wprost oczarowana. Ogromnie cieszyłam
się, że po przeczytaniu ksiąg pierwszych mogłam od razu zabrać się za
kontynuację, niestety właśnie na te tomy musiałam trochę poczekać. Pierwszą
księgę „WwBD” oceniłam bardzo dobrze, autor znów zaskoczył mnie pozytywnie, a
jak będzie teraz.
„Wszyscy popełniamy błędy (..)
ale Ci, którzy je dostrzegają,
są już w połowie lepszymi ludźmi”
Leesha wraca do Zakątka, tam napotyka zaskakujące zmiany.
Władzę nad wioską sprawuję książę Thomas, a rozbudowa runicznych zabezpieczeń
rośnie z każdym dniem. Jednak zachodzące zmiany nie odbijają się jedynie na
miejscu. Sama zielarka ma do ukrycia pewien sekret, który powoli zaczyna ciążyć
jej pod sercem.
Arlen nie jest już tym człowiekiem, którym był wcześniej,
porzucił maskę naznaczonego, wrócił do prawdziwego życia, w którym za
towarzyszkę obrał Rennę. Razem będą musieli stawić czoła największemu wrogowi.
Czy sobie z tym poradzą?
Oryginalność i niebanalność pomysłu autora cały czas mnie
zachwyca, każda strona to poznawanie nowych wątków i jeszcze większa ciekawość,
co będzie dalej. Ogromnie zżyłam się z bohaterami, są naprawdę dobrze
wykreowani, niektórzy zbyt wyidealizowani, jednak częściej można spotkać
takich, którzy swoim zachowaniem ukazują normalne postawy, z którymi mogliśmy
się utożsamiać.
„Wielki człowiek nie obawia się, że żona odbierze mu chwałę, Asome.
Taki człowiek wykorzysta jej wsparcie by osiągnąć w życiu więcej.”
W tej księdze było mniej Inevery, w poprzedniej ona wybijała
się na pierwszy plan, historia w największej mierze opierała się właśnie nie
jej przeżyciach, rozmyślaniach, tu mamy ich mniej. Jeszcze niedawno nie mogłam
znieść jej zachowanie, jednak to się zmieniło. Może nie darzę jej największą
sympatią, ale uważam, że jest niesamowitą postacią, po pierwsze z drugim dnem,
a po drugie ona zawsze ma swój motyw, nie działa bez namysłu. Ta kobieta jest
niezwykle intrygująca.
W poprzedniej książce za minus uznałam powtarzające się
retrospekcje, wcześniej były one ukazywane w wielu spojrzeniach, co z jednej
strony było dobre, a z drugiej niestety nie, bo ile można czytać o tym samym.
Jednak tu nie spotkałam się z przeniesieniem w czasie, tu wszystko działo się
teraz, w tej chwili. Poznawaliśmy jedynie spojrzenia różnych bohaterów lub
widzieliśmy, co działo się w dwóch różnych krainach.
„Wszystkie wojny polegają na rozlewie krwi i odbieraniu ludziom tego,
co dla nich ważne.(...) To cena, którą trzeba zapłacić za jedność.”
Na mój podziw zasługuję także niesamowite ukazanie walk z
otchłańcami, a zwłaszcza z ich władcami. Demony zostały nam pokazane w ogromnym
świetle, na reszcie też mogłam poznać choć rąbek tajemnicy jakie kryje się w
ich pochodzeniu i miejscu, z którego wychodzą. Hierarchia tych istot jest
ukazana jako monarchia, walki o władze, intrygi. To codzienność w świecie
książąt otchłańców. Ukazanie tej cząstki świata wydało mi się naprawdę ciekawe
i poruszyło we mnie myśl, co stanie się z nimi dalej.
Wciąż, gdy pomyślę o tym tytule jestem pod wrażeniem jego
zakończenia. Doprawdy było niesamowite, epickie i zaskakujące. Kompletnie nie
takiego rozwiązania się spodziewałam, nie liczyłam, że takie coś może się
zdarzyć. Przez półgodziny po przeczytaniu wręcz skakałam po pokoju i
rozmyślałam, jak to, co się stanie. Tak nie może być, jestem na nie.
„Miałem w życiu kilku przyjaciół, ale nigdy takiego jak on.”
Z zakończeniem nierozerwalnie łączy się przeszłość, ogromnie
rozległa historia dwóch głównych bohaterów. Niesamowite jest to, jak została
ukazana ich relacja, jak potrafią skrywać swoje prawdziwe uczucia i jacy są w
stosunku do siebie. To ukazanie ich dawnej więzi i obecnych zachowań było dla
mnie od początku bardzo ciekawe, dwóch ludzi, a tak do siebie podobnych, pochodzą
z różnych części świata, a ich charakter
i hart ducha ukazują ich wielką moc. Zdecydowanie Arlen i Jardir to moje
ulubione postacie z całej opowieści. Są jednocześnie tak podobni tak różni. To
jest niezwykłe.
O okładce nie będę się wiele rozpisywać, gdyż na jej temat
napisałam już w poprzedniej recenzji. W ogólnym rozrachunku jest intrygująca,
ale nie porywa. Liczyłabym na trochę więcej, poprzednie tomy miały swój klimat
i nutkę tajemnicy, tu mi tego brakuje.
„Nie trzeba wielkiej mądrości, by odróżnić dobro od zła.”
Podsumowując, „Wojna w blasku dnia” była kolejną świetna
lekturą. Nie wiem, jak po tak niesamowitym zakończeniu wytrzymam do wydania
części czwartej. Każde kolejne spotkanie z twórczością Petera V. Bretta jest
nową przygodą, nową walką z nocą i stworami, które czają się blisko nas.
Ocena: świetna
Autor: Peter V. Brett
Tom: III Księga II
Tom: III Księga II
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilość stron: 528
Cena: 44,90 zł
Data przeczytania: 2013-10-05
Skąd: biblioteka publiczna
Książka przeczytana do wyzwania:
Zapowiada się super. Szkoda tylko, że to część serii. Ja ostatnio nagromadziłam tak dużo różnych cykli, że na razie nie chce dokładać sobie kolejnych.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale może kiedyś spróbujesz. ;)
Usuńrecenzja dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę",
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Piękne obrazki dodałaś. Pomyślę nad nią:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że choć grafika zachęca. ;)
UsuńBardzo jestem ciekawa tej serii!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda Ci się przeczytać. ;)
UsuńNie przepadam za tą serią:)
OdpowiedzUsuńSzkoda :(
UsuńMoże się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tak ;)
UsuńNie czytałam pierwszej i jak na razie nie mam na to ochoty. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale może kiedyś. ;)
Usuń