Chwila dla widza: Rojst (sezon I) - recenzja

Dobry, polski serial?

Ostatnio pojawia się coraz więcej produkcji, które można opisać właśnie tymi słowami. Jakiś czas temu miałam okazję obejrzeć Ultrafiolet, udany serial sensacyjno-kryminalny(jeszcze tu o nim napiszę), a teraz skończyłam wręcz niesamowity serial Rojst, który pojawił się na platformie Showmax tej jesieni i postanowiłam, że trochę Wam o nim napiszę w dniu, kiedy wyszły już wszystkie epizody. 

Rojst to zaledwie 5 odcinków serialu osadzonego w realiach Polski PRLu. Naprawdę nie zastanawiałam się długo nad jego obejrzeniem, gdyż już po pierwszym odcinku(były one publikowane co tydzień) w Internecie zawrzało i natrafiłam na wiele pozytywnych opinii na jego temat. Prolog w postaci niezwykle klimatycznego wykonania Wszystko, czego dziś chcę przez Brodkę też wróżył naprawdę dobrze, tym bardziej, że w serialu można było zauważyć znane twarze cenionych polskich aktorów. 

Akcja serialu skupia się wokół dwóch dziennikarzy, doświadczonego, który wie, że prasa nie ma dochodzić do prawdy, a ją kreować i młodego, pełnego werwy i chęci zmian. Mają oni opisać morderstwo prostytutki i polityka, które szybko, a nawet za szybko zyskuje rozwiązanie, dodatkowo pod dywan zostaje zamieciona sprawa samobójstwa dwójki nastolatków, czy te śmierci są w jakiś sposób powiązane? 

Muszę powiedzieć, że w fabułę wciągnęłam się od pierwszego odcinka. Klimat epoki oddany doskonale, czułam jakbym cofnęła się w czasie, do okresu, który znałam tylko z opowieści. Już na wstępie zaskakuje scenografia, świetne oświetlenie i nagłośnienie, zabawa światłem, dokładnie tak jak w najlepszych produkcjach światowych. Ponadto serial otwiera wyśmienite intro, które spokojnie może konkurować z takimi cudnymi jak np, w True detective. Poza klimatem PRL, wszechobecną szarością serial ma również ciekawe, a nawet więcej trochę mroczne ujęcie, które dopełnia klimatycznie dobrana ścieżka dźwiękowa.

Wykonanie i fabuła to jednak nie jedyne, co sprawia, że trudno oderwać się od oglądania produkcji. Głównie za sukces serialu odpowiadają aktorzy. Naprawdę obsada to nazwiska, które chce się oglądać, o których się mówi i to pozytywnie. Od prologu miga nam twarz Fronczewskiego, widzimy Ogrodnika, Seweryna... A to tylko początek! Kobiece postaci również wykazują się i nie są jedynie tłem. 

Aktorzy dobrze oddają emocje, co jest kluczowe, bo często gra się tu na zbliżeniach i to właśnie oni muszą pokazać najwięcej. Relacje pomiędzy bohaterami tworzą się i są przed nami odkrywane nienachalnie. Nic nie jest wystawione na tacy i to jakie są postaci przez nich grane może się zmieniać, to trzymają się utartego pokazanego na początku oblicza, a naturalnie zmieniają się zależnie od sytuacji.  Kilka scen było jak dla mnie zbyt teatralnych, zagranych aż za mocno, jednak lepiej tak niż bez żadnych emocji.

Jako aspekt, który mi lekko przeszkadzał, napiszę o powolnym tempie. Scen akcji, typowych pogoni, czy scen walk tu nie znajdziemy, tu bardziej gra mimika aktorów, małe poszlaki i gesty. Zakończenie jak dla mnie było minusem serialu, jednak pokazuje, że to dopiero początek i trzeba się spodziewać, że historia dopiero się rozpoczyna. Mimo wszystko liczyłam po ostatnim odcinku na trochę więcej. Czegoś mi brakowało, jakby nie do końca wiedziano jak zakończyć, by jednak wyszło dobrze... Ostatnio nie jestem za kontynuacjami, ale w tym przypadku jestem jak najbardziej na tak. A powiem więcej, czekam na rozwinięcie i to, czy serial dalej utrzyma poziom.
Ocena: bardzo dobra[5/6]


Do posłuchania:

Komentarze

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)