Chwila dla widza: Anne - sezon I

Powrót do dzieciństwa

Anię poznałam pierwszy raz w podstawówce. Od razu stałyśmy się dobrymi przyjaciółkami. Ona jednak dorosła szybciej ode mnie. W jedne moje wakacje z rozpoczynającej szkołę dziewczynki stała się studentką, żoną, a potem matką, zaczęłam czytać nawet o jej dzieciach...

Rozumiecie już zapewne jak wielki sentyment łączy mnie z tą historią, jak ją uwielbiam i jak duże oczekiwania miałam względem serialu i jak bardzo na niego czekałam. Po plakatach widziałam, że właśnie ta dziewczynka mogłaby być Anią, którą ja sama stworzyłam w głowie, z którą spędziłam tyle godzin. Czy moje oczekiwania zostały spełnione?
Nie będę Was trzymać w niepewności, odpowiedź jest prosta. Netflix serialem "Anne" wykonał zadanie prawie idealnie. Historia odrobinę odbiega od oryginału, a mimo to staje się jakby bardziej bliższa mnie, trochę starszej wersji. Jest bardziej mrocznie, jest bardziej dramatycznie, bardziej emocjonalnie. Nie zawsze bardziej znaczy lepiej, ale w tym wypadku się sprawdza. 

Serial zaczęłam oglądać w pewną niedzielę. Pierwszy odcinek włączyłam do obiadu, jego zakończenie jednak było tak dobre, że nie mogłam pozostać tylko przy nim. Od razu włączyłam drugi. Przy trzecim dołączyła do mnie koleżanka i już razem z popcornem obejrzałyśmy serial do końca. 


Są takie produkcje, które pozostawiają po sobie kaca, człowiek nie wie, co ze sobą zrobić, jak teraz wrócić do realnego świata, a przecież drugiego sezonu nie ma jeszcze w dystrybucji... Coś takiego zdarza mi się, co jakiś czas i właśnie z Anne miałam ten problem. Miłe jednak było, że moja koleżanka miała praktycznie takie same odczucia. 

Serial uderzył we mnie wspomnieniami. Znów poczułam, że pojawiłam się w Avonlea i po raz kolejny przeżywałam wraz z Anią jej przygody. Wielokrotnie miałam łzy w oczach, były momenty, kiedy śmiałam się w głos. Sezon pierwszy uderzył mnie całą gamą emocji, przypomniał wszystko, co już doświadczyłam, co tak kochałam. 

Aktorsko nie mam żadnych zarzutów. Aktorka odkrywająca Anne sprawdziła się doskonale, była autentyczna, choć może lekko oderwana od rzeczywistości, była taka jak Ania w książce. Dramatyzowała, rozpływała się w zachwytach, była pełna skrajności. Mateusz i Maryla, a także wszyscy inni bohaterowie sprawdzili się doskonale. Byli niczym wyjęci z książek Mongomery. Jednocześnie wpasowujący się w epokę i swoją postać, jednak nadający jej nowoczesnego wydźwięku, który może pomóc trafić serialowi do widzów, którzy nie mają takiego sentymentu do serii książek jak ja. 



Na koniec chciałabym dodać, że niezwykle podoba mi się dodanie do serialu niektórych wątków. Część fabuły została jakby pogłębiona, znaleziono niuanse, z których można jeszcze trochę dramatyzmu dodać i je rozwinięto. W większości działa to na ogromny plus odbioru. 

Anne to jeden z najlepszych seriali, jakie widziałam w tym roku. Ładunek emocjonalny podczas oglądania był dla mnie ogromny, sądzę, że wrócę do niego jeszcze nie raz, czy nie dwa. Sądzę, że coś nowego odkryje jeszcze nie raz. 
Ocena: świetna [6/6]

Trailer:

Komentarze

  1. Nie oglądałam jeszcze, ale z przyjemnością to nadrobię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wierzę, że jest dobry, ale... ja po prostu nie przepadam za Anią. Nigdy nie czytałam książki z jej udziałem, a fakt, że "jest wszędzie" skutecznie mnie odrzuca XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Też pokochałam ten serial! Jest tak niesamowicie przyjemny i lekki, aż serce rośnie. Naprawdę warto obejrzeć!
    Pozdrawiam,
    moonybookishcorner.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam średnio przepadałam za książkami, więc nie wiem czy obejrzę ten serial kiedyś. xd Poza tym postanowiłam sobie, że nie zacznę nowego serialu póki nie nadrobię tych co oglądam. Chociaż kiepsko mi idzie, bo właśnie odpaliłam Watahę. XD
    Jools and her books

    OdpowiedzUsuń
  5. Już nie mogę doczekać się drugiego sezonu. Co prawda serial znacząco różni się od książek i niektóre elementy mi zgrzytały, ale i tak spodobała mi się ta produkcja.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ani z Zielonego Wzgórza nienawidzę od zawsze - to była katorga, jak musiałam czytać tą książkę - więc za serial na pewno się nie zabiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To dobrze, że produkcja wywarła na tobie aż tak dobre wrażenie. Czytałam "Anie z Zielonego Wzgórza" w podstawówce. Moje koleżanki zachwycały się tym dziełem, ale ja się z Anią nawet nie polubiłam. Myślę, że najwyższy czas to zmienić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)