The Rose - "Red" (recenzja albumu)
Czekając na koncert
Przychodzę dziś do Was z recenzją single album od The Rose. Zespół pokochałam od debiutu i zawsze czekam na coś nowego od nich, nawet jeśli płyta ma dwa utwory...
Tak właśnie jest z Red. Znajdziemy na nim dwie piosenki i instrumental title tracku, którym jest RED. Piosenka jest świetna, jest wakacyjna przez swoją lekkość, nawet uderzenie w refrenie nie dodaje jej ostrości, a bardziej energii. Kawałek byłby lepszy jedynie wtedy, gdyby do wokalu(cudownego) Woosunga dorzucić zwrotkę Dojoona, jak to zawsze było. Razem ich wokale to niebo!
Drugi kawałek jest w całości po angielsku. California była już wcześniej przez nich grana, ale po raz pierwszy pojawia się na płycie. Ja kawałka nie słyszałam, więc tym bardziej mi się spodobał. Tam rozkład tekstu jest lepszy.
Na tym opisywanie muzyczne albumu mogę zakończyć. Zawierał tylko te dwa utwory. Wizualnie album przedstawia się oryginalnie. Opakowanie to tak naprawdę ramka, która trzyma wszystko ze sobą. Mamy opakowanie na płytę, kartę, postcards, które tworzą razem zdjęcie The Rose, gdyby nie to, że najładniejsze zdjęcie wybrali na okładkę, to mogłabym ją zmieniać codziennie.
The Rose to mój ulubiony koreański band, dlatego zawsze będę czekać na ich nowe wydania i marzyć o koncercie w Polsce. Kocham ich muzykę, ten album również. Po prostu nie porwał mnie aż tak jak poprzednie kawałki od nich.
Do posłuchania:
Odpaliłam sobie z ciekawości... co za muzyka! :D
OdpowiedzUsuńI jak tu nie chcieć uczyć się koreańskiego ? <3
Bardzo fajnie brzmienie :)
OdpowiedzUsuń