Chwila dla widza: One day at a Time (sezon 1)

Zabawny, ciepły i pouczający sitcom?

Czy da się znaleźć wszystkie powyższe cechy w jednym serialu? Otóż tak i właśnie chcę Wam polecić jeden z najlepszych seriali, jakie ostatnio oglądałam. Dlaczego najlepszy? Jest tu wiele do wymieniania. Czytajcie dalej i wszystkiego się dowiecie.

One Day at a Time to 13-odcinkowy serial, a właściwie jego pierwszy sezon, opowiadający o kubańskiej rodzinie mieszkającej w USA. Głową rodziny jest samotna matka - Penelope. Wraz z mężem służyli w Afganistanie, jednak on zniósł to gorzej niż ona i przez to posypało się ich małżeństwo i teraz żyją w separacji. W domu mieszka również dwójka dzieci, starsza córka - Elena, która odcina się od swoich korzeni oraz syn - Alex, który jest ulubieńcem dwóch starszych kobiet, do których zalicza się również mama głównej bohaterki - Lydia. Poza tym rodzinę często odwiedzają goście, na czele których jest właściciel całego mieszkania, lekkoduch - Shneirder.

Właściwie ciężko tu wprowadzić dłuższy opis, czego możemy się spodziewać po serialu, gdyż byłoby to w większości zdradzeniem fabuły. Każdy odcinek porusza pewien problem, ważny czy do dla mniejszości amerykańskiej, czy młodzieży, samotnych matek... Wielość różnorakich problemów, jakie zostały poruszone jest naprawdę ogromna i co ważne wszystko było wyłożone inteligentnie oraz ze smakiem.

Należy dodać, że poza ciekawą historią, czy też problemem, serial aż kipi od humoru. Każda z postaci ma w sobie coś, co nadaje jej lekkości i nikt nie jest poważny cały czas. Są też postaci, które wiemy, że kiedy się pojawią zaraz rozładują napięcie. Po prostu to zawsze jest i nawet jeśli zaczynają coś pompatycznego to to i tak okaże się tylko wstępem do zabawnej sytuacji. Pisząc to przed oczami mam postać Shneirdera. 

Właściwie jest on jedyną męską postacią w całym serialu, która mocniej wpływa na obecne życie dzieci Penelope. Mężczyzna mimo swoich licznych wad jest dla Alexa wzorem i często stara się przyjmować rolę ojca. Robi to jak może, a że sam jest niebywale nieodpowiedzialny, zwykle bywa zabawnie. Mimo to to postać, której nie można nie polubić, bo czuć w wielu jego gestach całkowitą miłość do tej kubańskiej rodziny. Nie sądziłam, że to on będzie postacią, o której napiszę jako pierwszej, ale wciąż mam uśmiech na ustach, gdy o nim myślę. 


Właściwie to całą opowieść powinnam zacząć od Penelope, bo to ona jest główną postacią. Kobieta silna, niezależna, a jednocześnie nie do końca radząca sobie ze wszystkim sama. Ciężko jej nie polubić, łatwo jej kibicować. Gdy pierwszy raz miała iść na randkę miałam ochotę dać jej kopniaka w tyłek i powiedzieć "dajesz, należy ci się!". Jest jedną z tych matek, które chcą jak najlepiej dla swoich dzieci. Niezwykle spodobała mi się scena, której tu nie zdradzę, bo byłaby spoilerem, w pewnym barze, kiedy próbowała sobie z czymś poradzić. Podobała mi się jej szczerość w tym, że sytuacja nie była dla niej łatwa do zaakceptowania, a jednocześnie nie chciała tego okazać. Wielokrotnie, mimo iż ona również była humorystyczną postacią, doprowadziła mnie do wzruszenia, bo potrafiła wyrazić słowami tak wiele uczuć. 

Nie sądziłam, że aż tak rozpiszę się na temat zaledwie dwóch postaci, czas na kobiety, dla których ten sezon serialu, ten etap ich życia, również był niezwykle ważny. Lydia, seniorka rodu, musiała sobie poradzić z wieloma zaskakującymi informacjami, próbować zmienić swoje myślenie dla dobra rodziny i pójść na pewne kompromisy, mimo iż z nie wszystkim mogła się zgodzić. Lydia była jedną z najzabawniejszych postaci. To ona w całym domu była najbardziej "kubańska" i dbała o to, by w ich domu wciąż czuć było ducha Kuby. Właśnie dzięki niej tak wiele mogłam dowiedzieć się o tym kraju, bo mimo wielkiego humoru, który rozsyłała to wciąż wspominała wiele ze swojego dzieciństwa i  pokazywała przeszłość poprzez swoje wspomnienia. 

Zaznaczę najpierw, że nie będę wspominała w tym sezonie o Alexie, gdyż to nie był jego sezon, niewiele historii dotyczyło tylko jego i zmian, z którymi sobie musiał radzić, więc skupię się na jego siostrze. Elena nie czuję ducha "Kuby", szanuje swoją tradycję, ale nie chce się z nią odnosić. Właściwie w jej głowie dzieją się teraz inne rzeczy, ma inne problemy. Muszę Wam powiedzieć, że to co przeżywała można z łatwością odnieść do tego, co z podobnym problemem działoby się u nas, dlatego cieszę się, że tak dobrze została odebrana i mam nadzieję, że w naszych polskich rodzinach również dostaje się tyle miłości i wsparcia, a by dowiedzieć się coś więcej, to zapraszam do oglądania. 


Wiecie, co w tym serialu jest jednym z tych aspektów, które sprawiają, że odcinki połyka się jak pelikan? Poza humorem, ciepłymi postaciami mamy również cudowne ukazanie latynoskiego temperamentu i tradycji. Właściwie wiele w tym sezonie mówi się o jednym z najważniejszych świąt, swoistego rytuału przejścia z bycia dziewczyną w kobietę, w którym ma wziąć udział Elena. Dla jej matki i babki to coś co zapamiętały na całe życie, co uważają za obowiązek, jednak młodsze pokolenie zmienia poglądy i właśnie tutaj widać bój tradycji z nowoczesnością. 

One Day at a Time to cudowny serial. Nie ma możliwości, by go włączyć i powiedzieć coś innego. Bohaterowie po prostu dają się lubić, ich historia dostarcza emocji i uśmiechu na twarzy. Człowiek po skończeniu czuje się taki szczęśliwy i chce więcej. Bo dobrego nigdy dość! 


Do posłuchania:

Komentarze

  1. Serialu nie znam, a piosenkę lubię :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że serial jest super.

    OdpowiedzUsuń
  3. To jednej z najlepszych seriali, jakie w życiu widziałam <3 Szczerze uwielbiam każdy odcinek i każdą postać! Niesamowicie mądry, zabawny i wzruszający sitcom.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)