BTS. Droga na szczyt - Cara J. Stevens

Liczy się wnętrze

Wszyscy doskonale wiecie, że jestem ogromną fanką BTS. Niemożliwie cieszę się z każdego albumu BTS dostępnego w Polsce, wysokich miejsc w rankingach, iTunes, czy wydawaniu książek o moich ukochanych idolach. Ostatnio na rynku pojawiły się aż dwie pozycje, które miały pomóc młodym ARMY zapoznać się z zespołem i być miłą lekturą dla tych ARMY, które mają już trochę dłuższy staż. 

Jak wiecie książka "BTS. Koreańska fala" mi się spodobała, dziś jednak chciałam napisać trochę więcej o "BTS. Droga na szczyt", bo nie chciałam wydawać opinii przed lekturą. Nareszcie w weekend, przed i po pracy ją skończyłam. Album, bo tak określa to wydanie, wydawca, ma zaledwie 94 strony, więc tak naprawdę skończenie nie było trudne. 

Po pierwsze chciałabym się skupić na plusach. Wydanie zaprezentowane nam przez wydawnictwo jest naprawdę cudowne. Niezwykle podoba mi się okładka, twarde wydanie i wnętrze, na którym ładnie ułożono tekst zdjęcia, całą stylistyką album nawiązuje do najnowszych albumów BTS, więc naprawdę mi się to podoba. Zdjęcia również zostały wybrane ładne, ale tutaj zadanie nie było trudne, bo chłopaki zawsze dobrze wychodzą na zdjęciach... 

Boli mnie jednak to, że jeśli chodzi o informacje jest źle. Widać, że wydawnictwo chciało wydać tę książkę porządnie, by czytelnicy byli zadowoleni, ale jeśli pierwowzór jest zły, to nie da się nic zrobić. Tutaj właśnie mamy taki przypadek. Autorka niekiedy brała wręcz dosłownie z wikipedii informacje, co do albumów, ich kolejności, czy japońskich wydań, informacje na pierwszych stronach o chłopakach w zakładce "Kim są BTS?" też wypadają dziwnie, co mnie odstraszyło od czytania, gdy tylko książkę dostałam. Właściwie nie ma stron z tekstem, do których nie miałabym jakichś uwag. Nie wiem wszystkiego o BTS, ale skoro ja wyłapuje błędy tak często, to co dopiero ARMY, która była z nimi od debiutu... Nawet nie chcę o tym myśleć. 

Najbardziej jeśli chodzi o fragmenty podobały mi się cytaty, chłopacy zawsze mówią tak mądrze, gdy wypowiadają się w prasie, szczególnie RM(nie RapMan, nigdy nie miał takiej ksywki). Właściwie ich czytanie sprawiało mi najwięcej przyjemności. 

Nie spodobało mi się również powtarzanie informacji, które nie powinno mieć miejsca, gdy ma się tak mało stron do dyspozycji, brakowało mi wielu ważnych wydarzeń, jak pierwsze wygrana w show muzycznym, czegoś na temat koncertów, jakichkolwiek głębszych odniesień do ich charakterów, a nie tak powierzchownych i napisanych po obejrzeniu kilku fanowskich filmików... Moja główna myśl teraz, zaraz po skończeniu, jest prosta: w tym wszystkim zabrakło pasji. Pani Stevens napisała tę książkę dla pieniążków i to widać. Czekam na książkę o BTS, ale którą stworzy prawdziwa ARMY, taka która pokaże też te cięższe momenty chłopaków, przekaże emocje, a także wzbudzi je we mnie, obudzi wspomnienia z wydarzeń, które obserwowałam jako fanka. Nie będę jednak już pisać o tym, czego bym chciała, skupmy się na tym, co jest. 

Niestety "BTS. Droga na szczyt" to pozycja, która odkryła przede mną tylko jedną nową informację, jednocześnie wielokrotnie błędnie przekazywała fakty, stąd nie wiem, czy jest to pozycja, którą polecałabym nowym ARMY, które chciałaby poszerzyć swoją wiedzę. 

Za możliwość lektury dziękuję wydawnictwu!

Do posłuchania:
 (Czekam na teledysk, bo ostatnio pokochałam ten kawałek!)

Komentarze

  1. Raczej na razie nie skuszę się.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Czytałam" i to coś ostatnio i doszłam do wniosku, że tego nie można nawet nazwać książką. To jest jakieś wydawnicze straszydło i naprawdę szkoda, że to ukazało się na rynku, bo poziom merytoryczny jak i redakcyjny tej książki jest na bardzo niskim poziomie ;<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doberze że nie kupiłam tej książki bo miałam w planach

      Usuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)