Chwila dla widza: "Iluzja 2"

Gdy pierwsza część jest za dobra...

oczekiwania, co do drugiego filmu są zwykle naprawdę duże. Tak było w moim przypadku. Kiedy w pierwszej klasie liceum(będzie już trzy lata prawie) na Akademii Filmowej zobaczyłam Iluzję (Now You See Me) zakochałam się. Film oglądałam później jeszcze wielokrotnie, za każdym razem bawiąc się równie dobrze, mimo iż znałam przebieg akcji już na pamięć. Po drugiej części oczekiwałam wyśmienitej kontynuacji, równie wiele humoru i sztuczek...

Od razu widać więc, że nie liczyłam na film słaby. Nie miał to być film, na którym się wzruszę, ale taki który dostarczy mi wiele rozrywki, a także, że pojawia się sceny przez które, tak jak z pierwszej części, do których będę chciała wrócić jeszcze raz.

Niestety okazało się, że Iluzja 2 to film dobry, dobra kontynuacja, ale tylko tyle. Spodziewałam się podobnego klimatu, który miała pierwsza część. A twórcy poszli w bardziej poważny klimat, niektóre sceny były nawet dość mroczne. Zabrakło humoru, jasne pojawiał się, nawet śmiałam się kilka razu na głos, jednak nie było takich żartów, które zapadłyby mi w pamięć na dłużej...



Aktorzy dobrze oddali swoje postaci. Jeźdźcy(nawet nowa dziewczyna, a może zwłaszcza ona) mieli momenty, dzięki którym film ożywał, dialogi między nimi były żywiołowe, typowe przekomarzania, ale nie tylko. Kroił się romans... Nie napiszę między kim, a kim, dość szybko się to ujawnia. Bliźniak pewnej postaci był odjazdowy, lekko świrnięty, ale właśnie kogoś takiego brakowało. Atlas zaś mnie denerwował, że też nie mógł się pogodzić ze swoją pozycją. Nie podobała mi się gra głównego złego. Radcliffe swoją postać zagrał nieźle, szczególnie zauroczył mnie fotkami w limuzynie, naprawdę się z nich śmiałam, ogólnie taki lekki szaleniec, na plus.

Mam też uwagi do zakończenia. Jakby go nie było. Taki krótki monolog na koniec i nagle napisy. A ja liczyłam, że coś się jeszcze wydarzy. Tłumaczenie ostatniej sztuczki jak dla mnie nic nie wyjaśniło, tyle co się sama domyśliłam wiem nadal, tych małych przekrętów i ich połączeń nie załapałam. W pierwszej części było to bardziej jasne i przejrzyste, a przed wszystkim zdecydowanie bardziej magiczne. Tym razem większość sztuczek była tworzona komputerowo, choć pięknie wyglądała. to wiało sztucznością, niestety. Widowiskowa sztuczka z kartą, deszczem... O dziwo chyba najbardziej przerażająca i realna była ta ze skrzynią.


Narzekam, narzekam, ale film mi się podobał. Uwielbiam moment, kiedy wylądowali w Chinach, większość dialogów była naprawdę dobra. Po prostu film był słabszy od jedynki, mimo to warty zobaczenia, szczególnie dla fana. A i dzięki niemu nabrałam ochoty na powrót do pierwszej części. ;)
Ocena: dobra [4/6]

Recenzja poprzedniego filmu: klik!

Reżyseria: Jon M. Chu
Scenariusz: Ed Salomon
Część: II
Produkcja: USA
Czas trwania: 2 h 9 min
Data premiery: 8 czerwca 2016 (świat), 8 lipca 2016 (Polska) 
Data obejrzenia: 2016-07-20
Bohaterowie:
Jesse Eisenberg - J. Daniel Atlas
Mark Ruffalo - Dylan Rhodes
Woody Harrelson - Merritt McKinney
Dave Franco - Jack Wilder
Daniel Radcliffe - Walter Mabry
Lizzy Caplan - Lula
Jay Chou Jay Chou - Li

Trailer: 

Komentarze

  1. Szkoda, że ta część była słabsza, ale i tak nie widziałam "jedynki".

    OdpowiedzUsuń
  2. Wlasnie tak to jest jak pierwsza część jest idealna trudno drugiej wtedy dorownac

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja muszę najpierw obejrzeć pierwszą część.

    OdpowiedzUsuń
  4. To cały czas mi przypomina, że mam pierwszą część do obejrzenia :) A może w te wakacje? Ten tytuł już chodzi za mną od jakiegoś czasu... ale wiesz, że wpadłam teraz w te dramy :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)