W sieci umysłów

Przenieśmy się w przyszłość.


Internet nie jest już miejscem, gdzie jedynie szuka się informacji, rozmawia poprzez media społecznościowe, czy gra w gry wraz z innymi graczami, stał się czymś więcej. Stwarzając swoją alternatywną osobowość naprawdę możesz przenieść się do wybranego przez siebie świata gry lub spotkać się wraz ze znajomymi i rozmawiać z nimi twarzą w twarz bez wychodzenia z domu. Wszystko to dzięki trumnom, w których człowiek musi jedynie się położyć, ona zaś połączy umysł z VirtNetem. Dzięki temu urządzeniu można grać godzinami, trumna dostarcza potrzebnych organizmowi związków, wystarczy, że Twoja postać się pożywi...

Istny raj dla graczy można by powiedzieć. Jednak nic, co dobre nie trwa wiecznie. Kaine, jeden z graczy, orzekł się władcą VirtNetu, a wszystkim, którzy mu się sprzeciwią torturuje, zabija i to nie tylko w świecie alternatywnym. Władze, które mają pilnować porządku w internetowym światku, postanowiły poprosić o pomoc młodego gracza, jednego z najlepszych hakerów - Michaela. To właśnie z nim wkraczamy w wykreowany przez autora świat, by odszukać cyberprzestępcę. 




"W sieci umysłów" to nowa powieść Jamesa Dashnera otwierająca cykl Doktryna Śmiertelności, którego pewnie bardzo dobrze znacie z trylogii "Więzień labiryntu", czy chociażby z filmów, o których ostatnimi czasy było głośno. Nie będę przed Wami ukrywać faktu, że od kiedy skończyłam debiut pisarza, jestem jego ogromną fanką. Na wydanie jego nowego cyklu czekałam długo, a kiedy doszło to do skutku byłam przeszczęśliwa. Jeszcze bardziej uradował mnie fakt, że książka trafiła do mnie niedługo po premierze. Gdyby nie brak czasu książka już dawno byłaby za mną, jednak brak czasu uniemożliwił mi szybka lekturę. 

"- Zdaję pan sobie sprawę, ze to nie jest prawdziwe, no nie?
- Któż zna prawdziwą definicję prawdy?"


Powieść Dashnera wciąga, pochłania i zaciekawia. Już od pierwszych stron wyczuwa się pomysł twórcy i jego stopniową realizację w dalszych etapach powieści, czego kulminacyjnym momentem jest wbijające w fotel zakończenie. Tylko z nim powieść jest pełna i nabiera głębi, dzięki niemu można zrozumieć pewnie niuanse, które w trakcie lektury mogły rzutować na jej negatywny odbiór. Jeszcze przed przeczytaniem ostatniego rozdziału, miałam pewne wątpliwości, czy powieść ta na pewno została stworzona przez mojego ukochanego pisarza, jednak te ostatnie strony wszystko zmieniły.
Do czego miałam się przyczepić zapytacie? Otóż, przez dłuższą część książki kontakty naszego bohatera z ludźmi wokół wydawały mi się nienaturalne. Cały czas brakowało mi w nich czegoś, dzięki czemu mogłabym powiedzieć, że Michael jest bohaterem z krwi i kości, wciąż kołatało mi się w głowie, że czegoś mu brakuje. Był wykreowany doskonale, wielość jego cech była imponująca, ale mimo to przez całą powieść coś mi z nim nie grało... Po części tłumaczyłam to sobie jego ciągłym przebywaniem w wirtualnym świecie, graniem w gry i odłączeniem się od realnego świata, co też mogłoby być wytłumaczeniem, ale, co wspomnę już kolejny raz, zakończenie dało mi jeszcze bardziej mocny argument. 

"- Co cię tak bawi? - zapytał Bryson, który również się uśmiechnął. - Podziel się z całą klasą."



Pisząc te słowa chciałam też przyczepić się do tego, że autor w większej mierze skupił się na wirtualnym świecie (dopowiem, że niezwykle rozbudowanym wyobraźnią autora, wręcz nieograniczonym wydawać by się mogło, niekiedy niczym ze snów, czy koszmarów sennych), a kwestię świata realnego, tego co działo się w nim, porzucił. Brakowało mi ukazania, jak zmienił się nasz świat, co poza technologią się zmieniło. Jednak to również, muszę przyznać, można łatwo wytłumaczyć, znając zakończenie powieści. 




Jedynym minusem, którego nie mogę odeprzeć jest fakt, że przyjaciele Mitcheala (którzy wraz z nim podjęli się misji schwytania Kaine'a) byli skonstruowani zbyt pobieżnie, wydawali mi się papierowi. Kojarzyli mi się odbiciem Felixa, Neta i Niki, kiedy przebywali razem. Jednak nie mieli tej werwy, zgrania, chęci pomagania sobie w trudnych sytuacjach, nie rozumieli się bez słów, czego oczekuje się po najlepszych przyjaciołach. 

"Wszystko jest względne.(...) Nóż to dar niebios dla człowieka w pętach, ale śmierć dla człowieka w łańcuchach."



Za największy atut książki (poza niesamowitym, cudownym i nie do opisania zakończeniem) uważam kreacje bohaterów i miejsc z VirtNetu. Po nowych miejscach, jakie odwiedzali bohaterowie, mogłam spodziewać się wszystkiego, a mimo to wciąż byłam zaskakiwana. Najbardziej uderzającym obrazem były dla mnie manekiny, które spoglądały na kroczących bohaterów, niezwykle psychodeliczny obraz, uderzyła mnie też kolacja ze zwierząt podawana przez inne zwierzęta... To jednak tylko część dziwnych obrazów, jakie napotykałam na stronicach tej powieści. Bohaterowie byli jeszcze dziwniejsi, począwszy od staruszki z zadania z zegarem, przez szalonych, w kółko zabijających dorosłych, po demony, czy czyścidła... Mogłabym tak pisać długo, gdyż mimo niewielkiej długości i sporym odstępom pomiędzy zdaniami, powieść obfitowała w podobne niecodzienności, a także w wiele zdarzeń i niespodziewanych zwrotów akcji. 
James Dashner swoim debiutem postawił sobie trudne zadanie. Czytelnicy oczekują od niego czegoś innowacyjnego, świeżego, tego czym był "Więzień labiryntu". Nie ukrywam, że i ja liczyłam na dość sporo po jego nowym cyklu. Nie musicie się jednak obawiać. "W sieci umysłów" wróży naprawdę nietuzinkową opowieść, w której nic nie jest pewne i wciąż trzeba mieć się na baczności. Bowiem game over nie zawsze oznacza jedynie koniec gry
Ocena: bardzo dobra[5/6]


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Albatros! :)

Autor: James Dshner

Tom: I
Wydawnictwo: Albatros
Ilość stron: 384
Cena: 34,90zł
Data przeczytania: 2015-10-13
Skąd: własna biblioteczka

Komentarze

  1. Najpierw skuszę się na trylogie Więźnia Labiryntu, tegoż autora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dashnera widziałam jedynie ekranizację pierwszego tomu trylogii, całkiem mi się podobała. Ta seria bardziej mnie przyciąga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Całego Więźnia niedawno sobie powtorzylam. Uwielbiam!!! Nowej powieści jeszcze nie mam, ale bardzo zacieram na nią ręce! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dashnera zamierzam najpierw przeczytać trylogię ,,Więźnia labiryntu", którą widziałam u mnie w bibliotece, ale później z chęcią sięgnę także i po tę powieść :) Uwielbiam zaskakujące zakończenia, trzymającą w napięciu akcję i starannie wykreowany, niesamowity świat :)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka bardzo mi się podobała bo buła czymś z czym wcześniej się nie zetknelam. Ponadto styl autora tak przypadł mi do gustu, że planuje przeczytać jego pozostałe książki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie ukrywam, że od początku miałam ogromną chrapkę na tą książkę. W sumie nie wiem, dlaczego, ale tak wyszło, że jej nie dostałam, mimo, że chciałam... Bardzo interesuje mnie sama fabuła. Świat gier to coś, o czym rzadko się pisze i zastanawiało mnie to, jak autor go opisze. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się sięgnąć po tą książkę, bo z Twojej opinii wynika, że warto :)

    Pozdrawiam serdecznie
    Przygody mola książkowego

    OdpowiedzUsuń
  7. To raczej zdecydowanie nie moje klimaty. Bardziej jestem zainteresowana serią "Więźnia labiryntu'' tego autora.

    Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałam poprzedniej serii autora (choć mam nadzieję, że to się jeszcze zmieni), jednak "W sieci umysłów" bardzo mnie zaciekawiło. Chętnie zapoznałabym się z wykreowanym tam światem. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Takiej tematycznie książki jeszcze nie czytałam i pomimo tego, że bohaterowie są trochę papierowi, to jestem skłonna przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  10. To teraz zrobiłaś mi papkę z mózgu - będę mogła myśleć tylko o tej książce, tak się na nią napaliłam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakoś nie mam przekonania do tej książki, choć nie skreślam jej całkowicie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja sobie daruję, jakoś nie mam przekonania do młodzieżowych powieści i jeżeli jeszcze po jakieś sięgam, to po te od znanych mi już czytanych autorów. Czaję się teraz na Posłańca strachu Granta i mam nadzieję, że będzie to równie dobre jak GONE...
    Ten motyw z trumną i życiem w wirtualnej rzeczywistości bardzo aktualny, może da coś do myślenia czytelnikom, byłoby dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  13. Dajcie mi toooooo :D Choć najpierw muszę się zabrać za Więźnia Labiryntu :D
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    http://ravenstarkbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam na razie jakieś sto stron tej książki, ale musiałam ją porzucić na rzecz ''Krzyżaków'' (którzy nie są tak straszni jak się spodziewałam, ale i tak czytanie opornie mi idzie). Na razie nie zauważyłam , żadnych minusów, chociaż faktycznie świat realny został trochę słabo przedstawiony.

    OdpowiedzUsuń
  15. A ja jestem zaintrygowana! Może powinnam dać jej szansę! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mam jakiś wielkich oczekiwań względem tej książki, ale postaram się po nią sięgnąć. Wiezień Labiryntu czytało się bardzo szybko, choć z kolejnymi tomami miałam juz problem, były jak dla mnie nużące... Mam nadzieję, że W sieci umysłów tego nie bedzie.
    Pozdrawiam!
    pokoleniezaczyrtanych.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. W końcu znalazłam czas, by do ciebie wpaść! :) I widzę, że mamy bardzo podobne zdanie na temat powieści. Ja akurat byłam ucieszona tym, że autor nie skupiał się na realnym świecie, a tym wirtualnym, bo wydawał mi się strasznie interesujący i w sumie do tej pory nie wiem czy ogarniam jego rozległość i to jak działa. Także jeśli Dashner nadal będzie się skupiał na VirtNecie - jestem za! :D
    Ale rozumiem czemu zależy ci na zobaczeniu realnego świata. Może i to James nam zagwarantuje. Ja jednak jestem za tym, żeby popracował nad przyjaciółmi głównego bohatera, bo chciałabym się z nimi zaprzyjaźnić, a na razie nie miałam takiej możliwości.
    Pozdrawiam!
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  18. "Więzień labiryntu" to było coś, chętnie poznałabym więcej, choć nie jestem pewna, czy to mój klimat :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)