Chwila dla widza - "Bogowie"
"Człowiek bez serca"
Dziś, a właściwie już wczoraj, miałam okazję wraz z koleżankami oglądać jeden z najnowszych polskich filmów, czyli "Bogowie". Nie ukrywam, że nie spodziewałam się wiele, do rodzimych produkcji zwykle podchodzę z dużym dystansem i wolę nie oczekiwać zbyt wiele. Do tej pory większość szkolnych wypadów na najbardziej okrzykiwane produkcje okazywało się, albo totalną klapą, albo sporym niewypałem. Polskie filmy mają potencjał, ale często jest on niewykorzystywany.
Za przykład przytoczę tu tytuł "Miasto 44". Realia drugiej wojny światowej, sytuacja w Polsce, okupacja. Film miał ukazać prawdziwe życie mieszkańców Warszawy i ich drogę do buntu. Wszystko ładnie, pięknie. Początek zapowiadał naprawdę dobry film, bez zbytniego patosu, ale również z uczczeniem pamięci powstańców. Większość aktorów była postaciami nowymi, nieznanymi, co dawało produkcji świeżości, zagrali dobrze, jednak to nie gra aktorska okazała się dla mnie głównym minusem. Do gustu nie przypadła mi sfera efektów specjalnych, wszystko było zbyt kolorowe, zbyt jaskrawe, zbyt krwawe, zbyt romantyczne. Aż chciało się krzyczeć, wszystkiego było za dużo. Kule przelatujące wokół całujących się, ucieczka przez postrzałami z karabinów, zbyt dużo widowiska, a gdzie tu realizm? Do tego muzyka dobrana bez żadnego ładu i składu. Niektórzy z moich znajomych (na filmie byłam ze szkoły) narzekali też na zbyt wiele krwi, zbyt brutalny obraz powstania. Akurat ten aspekt bardzo przypadł mi do gustu, według mnie, tu ta przesadza była wskazana, by mocniej uderzyć w młodego odbiorcę spragnionego mocnych wrażeń.
Miałam krótko napisać o ekranizacji Powstania Warszawskiego, lecz również na temat powyższego tytułu musiałam opisać swoje wrażenia. Wracam do głównego wątku moich rozważań. "Bogowie" mogli być kolejną historią, która przewinię się przez mój dorobek widza bez większego echa, jednak na pewno tak się nie stanie.
Już pierwsza scena, kiedy to Zbigniew Religa, a właściwie wcielający się w niego Tomasz Kot, przechodzi ze zgarbionymi plecami przez szpitalny korytarz ciekawiła oglądającego. W mojej głowie kołatało mi się pytanie, czy to scena wyrwana z ostatnich scen, czy może jedynie początek? Czy już nastąpił epokowy dla polskiej kardiochirurgii zabieg, czy też może już podąża w stronę sali operacyjnej?
Dalej było już tylko lepiej. Obawiałam się, że film będzie zbyt poważny, że aktorzy będą sztywni, bez jakichś charakterystycznych cech, bezosobowi... W skrócie miałam wiele obaw. Ale z każdą nową sceną sceną pozbawiałam się ich.
Jednym z pierwszych punktów, które tworzą tło historii jest odtworzenie realiów epoki. W wielu polskich filmach, a przynajmniej tych ostatnich, jest to zauważalne. Tutaj od razu czuć było, że to akcja ma miejsce dobre kilka lat temu. Nie było to widoczne jedynie w ubiorze postaci, czy w wystroju wnętrz, ale również aparaturze medycznej, jej wyglądzie i funkcjonowaniu. Dawało to obraz, w jakich czasach wybitny chirurg musiał się zmagać podczas operacji.
Skoro mowa o wybitnym chirurgu, nie sposób nie pochylić się nad postacią Pana Religii. Nie będę ukrywać, że nie wiedziałam wiele o jego postaci, jedynie te najważniejsze fakty i nigdy nie zagłębiałam się w jego życiorys. Teraz jednak z wielką chęcią bym to zrobiła, w głównej mierze dzięki odtworzeniu postaci doktora przez Tomasza Kota. Aktor do tej pory kojarzył mi się głównie z rolami komediowymi, a teraz poznałam inną jego stronę, a właściwie wiele jego wcieleń. Jego postać byłą niezwykle barwna, różnorodna. Religa w jego wykonaniu był sarkastyczny, pewny siebie, niekiedy aż arogancki, często skrajny, popadający w różne stany szaleństwa, raz zabawny, a raz śmiertelnie poważny. Ta kreacja była tak dobra, że podświadomie porównywałam ją ze znanym doktorem Housem. Tomasz Kot mnie oczarował, stworzył postać, która na długo pozostanie w mojej pamięci, bo właśnie taka jest, godna zapamiętania.
Nie będę zagłębiać się nad grą innych aktorów, ale ich role również wypadły pozytywnie. Odebrałam ich dobrze, nie byli przerysowani, zbyt nadęci(no może poza "Paździochem"), a do tego często zabawni. Byli dopełnieniem wyśmienitej gry pana Kota. A skoro mowa o komizmie, to nie mogę nie wspomnieć, o mojej ulubionej scenie ze świnią, myślałam, że popłaczę się ze śmiechu. Zetknięcie dramaturgicznej, pełnej napięcia sceny z przezabawną próbą znalezienia prosiaka, było lekko groteskowe, jednak nie mogłam powstrzymać dość donośnego chichotu.
Warto zagłębić się choć na chwilę w główny temat filmu, a mianowicie pierwsze próby wykonania transplantacji serca w Polsce. Patrząc na postać Religii nie można nie zauważyć, że jest on fanatykiem, że jego głównym celem jest wykonanie tego zabiegu, wbrew wszystkim konserwatywnym chirurgom, z jakimi do tej pory miał do czynienia. Lekarz chcę podążać za śladami swoich kolegów zza oceanu, wierzy w swój sukces i się nie poddaje. Jak więc widzicie, ogólny zarys historii mógłby być zbyt ciężki dla widza w moim wieku, czy niewiele starszego, jednak wstawki komiczne, rozładowywały skumulowane podczas zabiegów, a szczególnie po nich, napięcie. Jedne z pierwszych ujęć filmu przenoszą nas na stół operacyjny, pan Kot, rozcina ciało człowieka, wyjmuje serce i mierzy czas, w jakim tego dokona. Widz, po tym pierwszym szoku, powoli przyzwyczaja się do takich obrazów. Pojawiają się one często, widać pracujące serce, widać wiele krwi, tak jak podczas prawdziwych operacji, bez złudzeń i upiększeń. Tak jak powinno być.
Być prekursorem nigdy nie było łatwo, tworzenie nowych idei, okupowane jest niezrozumieniem, potępieniem. Ludzie boją się tego, co nowe, co nieznane. "Serce jest w naszym kraju święte", jak powiedział jeden z aktorów w filmie, więc tym bardziej trudno było doktorowi Relidze wdrażać zagraniczne pomysły. Jego historia była drogą z licznymi przeciwnościami, gdyby nie jego upór, waleczność i chęć dokonania czegoś przełomowego, mógłby nie osiągnąć celu.
Ocena: świetna [6/6]
Dziś, a właściwie już wczoraj, miałam okazję wraz z koleżankami oglądać jeden z najnowszych polskich filmów, czyli "Bogowie". Nie ukrywam, że nie spodziewałam się wiele, do rodzimych produkcji zwykle podchodzę z dużym dystansem i wolę nie oczekiwać zbyt wiele. Do tej pory większość szkolnych wypadów na najbardziej okrzykiwane produkcje okazywało się, albo totalną klapą, albo sporym niewypałem. Polskie filmy mają potencjał, ale często jest on niewykorzystywany.
Za przykład przytoczę tu tytuł "Miasto 44". Realia drugiej wojny światowej, sytuacja w Polsce, okupacja. Film miał ukazać prawdziwe życie mieszkańców Warszawy i ich drogę do buntu. Wszystko ładnie, pięknie. Początek zapowiadał naprawdę dobry film, bez zbytniego patosu, ale również z uczczeniem pamięci powstańców. Większość aktorów była postaciami nowymi, nieznanymi, co dawało produkcji świeżości, zagrali dobrze, jednak to nie gra aktorska okazała się dla mnie głównym minusem. Do gustu nie przypadła mi sfera efektów specjalnych, wszystko było zbyt kolorowe, zbyt jaskrawe, zbyt krwawe, zbyt romantyczne. Aż chciało się krzyczeć, wszystkiego było za dużo. Kule przelatujące wokół całujących się, ucieczka przez postrzałami z karabinów, zbyt dużo widowiska, a gdzie tu realizm? Do tego muzyka dobrana bez żadnego ładu i składu. Niektórzy z moich znajomych (na filmie byłam ze szkoły) narzekali też na zbyt wiele krwi, zbyt brutalny obraz powstania. Akurat ten aspekt bardzo przypadł mi do gustu, według mnie, tu ta przesadza była wskazana, by mocniej uderzyć w młodego odbiorcę spragnionego mocnych wrażeń.
Miałam krótko napisać o ekranizacji Powstania Warszawskiego, lecz również na temat powyższego tytułu musiałam opisać swoje wrażenia. Wracam do głównego wątku moich rozważań. "Bogowie" mogli być kolejną historią, która przewinię się przez mój dorobek widza bez większego echa, jednak na pewno tak się nie stanie.
Już pierwsza scena, kiedy to Zbigniew Religa, a właściwie wcielający się w niego Tomasz Kot, przechodzi ze zgarbionymi plecami przez szpitalny korytarz ciekawiła oglądającego. W mojej głowie kołatało mi się pytanie, czy to scena wyrwana z ostatnich scen, czy może jedynie początek? Czy już nastąpił epokowy dla polskiej kardiochirurgii zabieg, czy też może już podąża w stronę sali operacyjnej?
Dalej było już tylko lepiej. Obawiałam się, że film będzie zbyt poważny, że aktorzy będą sztywni, bez jakichś charakterystycznych cech, bezosobowi... W skrócie miałam wiele obaw. Ale z każdą nową sceną sceną pozbawiałam się ich.
Jednym z pierwszych punktów, które tworzą tło historii jest odtworzenie realiów epoki. W wielu polskich filmach, a przynajmniej tych ostatnich, jest to zauważalne. Tutaj od razu czuć było, że to akcja ma miejsce dobre kilka lat temu. Nie było to widoczne jedynie w ubiorze postaci, czy w wystroju wnętrz, ale również aparaturze medycznej, jej wyglądzie i funkcjonowaniu. Dawało to obraz, w jakich czasach wybitny chirurg musiał się zmagać podczas operacji.
Skoro mowa o wybitnym chirurgu, nie sposób nie pochylić się nad postacią Pana Religii. Nie będę ukrywać, że nie wiedziałam wiele o jego postaci, jedynie te najważniejsze fakty i nigdy nie zagłębiałam się w jego życiorys. Teraz jednak z wielką chęcią bym to zrobiła, w głównej mierze dzięki odtworzeniu postaci doktora przez Tomasza Kota. Aktor do tej pory kojarzył mi się głównie z rolami komediowymi, a teraz poznałam inną jego stronę, a właściwie wiele jego wcieleń. Jego postać byłą niezwykle barwna, różnorodna. Religa w jego wykonaniu był sarkastyczny, pewny siebie, niekiedy aż arogancki, często skrajny, popadający w różne stany szaleństwa, raz zabawny, a raz śmiertelnie poważny. Ta kreacja była tak dobra, że podświadomie porównywałam ją ze znanym doktorem Housem. Tomasz Kot mnie oczarował, stworzył postać, która na długo pozostanie w mojej pamięci, bo właśnie taka jest, godna zapamiętania.
Nie będę zagłębiać się nad grą innych aktorów, ale ich role również wypadły pozytywnie. Odebrałam ich dobrze, nie byli przerysowani, zbyt nadęci(no może poza "Paździochem"), a do tego często zabawni. Byli dopełnieniem wyśmienitej gry pana Kota. A skoro mowa o komizmie, to nie mogę nie wspomnieć, o mojej ulubionej scenie ze świnią, myślałam, że popłaczę się ze śmiechu. Zetknięcie dramaturgicznej, pełnej napięcia sceny z przezabawną próbą znalezienia prosiaka, było lekko groteskowe, jednak nie mogłam powstrzymać dość donośnego chichotu.
Warto zagłębić się choć na chwilę w główny temat filmu, a mianowicie pierwsze próby wykonania transplantacji serca w Polsce. Patrząc na postać Religii nie można nie zauważyć, że jest on fanatykiem, że jego głównym celem jest wykonanie tego zabiegu, wbrew wszystkim konserwatywnym chirurgom, z jakimi do tej pory miał do czynienia. Lekarz chcę podążać za śladami swoich kolegów zza oceanu, wierzy w swój sukces i się nie poddaje. Jak więc widzicie, ogólny zarys historii mógłby być zbyt ciężki dla widza w moim wieku, czy niewiele starszego, jednak wstawki komiczne, rozładowywały skumulowane podczas zabiegów, a szczególnie po nich, napięcie. Jedne z pierwszych ujęć filmu przenoszą nas na stół operacyjny, pan Kot, rozcina ciało człowieka, wyjmuje serce i mierzy czas, w jakim tego dokona. Widz, po tym pierwszym szoku, powoli przyzwyczaja się do takich obrazów. Pojawiają się one często, widać pracujące serce, widać wiele krwi, tak jak podczas prawdziwych operacji, bez złudzeń i upiększeń. Tak jak powinno być.
Być prekursorem nigdy nie było łatwo, tworzenie nowych idei, okupowane jest niezrozumieniem, potępieniem. Ludzie boją się tego, co nowe, co nieznane. "Serce jest w naszym kraju święte", jak powiedział jeden z aktorów w filmie, więc tym bardziej trudno było doktorowi Relidze wdrażać zagraniczne pomysły. Jego historia była drogą z licznymi przeciwnościami, gdyby nie jego upór, waleczność i chęć dokonania czegoś przełomowego, mógłby nie osiągnąć celu.
Ocena: świetna [6/6]
Reżyseria:
Scenariusz: Krzysztof Rak
Część: -
Produkcja: Polska
Czas trwania: 112 min
Data premiery: 18 września 2014 (świat), 10 października 2014 (Polska)
Data obejrzenia: 2014-11-14
Bohaterowie:
Tomasz Kot Zbigniew Religa
Piotr Głowacki Marian Zembala
Szymon Piotr Warszawski Andrzej Bochenek
Magdalena Czerwińska Anna Religa
Rafał Zawierucha Romuald Cichoń
Marta Ścisłowicz Pielęgniarka Magda
Karolina Piechota Pielęgniarka Krysia
Wojciech Solarz Anestezjolog
Trailer:
Jakoś nie ciągnie mnie do tego filmu ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam już zwiastun, ale nie sądziłam, że ten film jest aż tak dobry. Może obejrzę :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że dotknęło kolejną blogerkę :D ja też musze pooglądać, mam wielką ochotę!
OdpowiedzUsuńFilm wydaje się naprawdę ciekawy i mam wielką ochotę go obejrzeć, ale jestem tchórzem i raczej nie zniosłabym widoku krwi i pracującego serca. Nie lubię, bardzo nie lubię takich scen. Może trochę poczekam i obejrzę go... kiedyś ^^
OdpowiedzUsuńzaczarrowana.blogspot.com
Do kina do niego nie pójdę, ale na pewno obejrzę w telewizji.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że jestem zaskoczona twoją oceną. Bo chociaż wiele już opinii słyszałam o tym filmie, to jednak twoja chyba była najbardziej... obrazowa. I o ile zwykle podziękowałabym za seans, bo nie znoszę polskich filmów, a na "Mieście 44" też się częściowo rozczarowałam to... chyba jednak kiedyś oglądnę "Bogowie".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sherry
Poszłam do kina, obejrzałam, zapomniałam. Tak w zasadzie można podsumować moje wrażenia po filmie. Nie było szału, niewiele wniosło to do mojego życia, niewiele nauczyło. Rozrywką, z oczywistych przyczyn, też nie było.
OdpowiedzUsuńGdyby nie fakt, że mieszkam w małym miasteczku a do najbliższego kina mam kawał drogi - poszłabym na ten film już w dniu premiery!
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę obejrzeć!
Co do "Miasto 44" - obejrzałam i co mogę powiedzieć? Mnie ten film się spodobał. Kreacja bohaterów naprawdę robiła wrażenie, podobnie jak efekty specjalne (owszem, deszcz krwi mógł zdawać się lekko naciągany, ale tak właśnie było!).
Bolały mnie tylko dwie sceny - sceny uczuciowe... te zwolnienia tempa... Niepotrzebne, ale mówi się trudno.
Czekam, aż film wyjdzie na DVD - z przyjemnością go zakupię i obejrzę raz jeszcze!
Z góry przepraszam za prywatę, ale na moim blogu właśnie opublikowałam filmik, nad którym pracowałam ponad miesiąc i realizacja którego zajęła mi ogromnie dużo czasu, dlatego będę bardzo wdzięczna jeżeli zajrzysz, a być może jeżeli oczywiście Ci się spodoba, to szepniesz o nim słówko znajomym . Jeszcze raz przepraszam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Esa:)
Bardzo lubię grę aktorską Tomasza Kota, więc choćby z jego względu obejrzę ten film.
OdpowiedzUsuńWszyscy tak zachwalają tą produkcję, że i ja pewnie po nią sięgnę ;-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę obejrzeć!
OdpowiedzUsuńNa pewno obejrzę ten film ze względu na dokonania Religi i na grę Kota.
OdpowiedzUsuńMuszę się wybrać na ten film ! :)
OdpowiedzUsuńSporo osób poleca ten film, ale nie wiem, czy mi by się spodobał.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym filmie i mam o w planach, ale coś ostatnio nie mam ochoty na oglądanie...
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com
To jest jeden z filmów, które muszę obejrzeć. Kot to Kot, z nim musiało się udać ;)
OdpowiedzUsuńMnie "Miasto 44" się podobało, jak już wiesz. A co do "Bogów" mam w planach, bo wiele osób chwali :)
OdpowiedzUsuńBardzo chcę zobaczyć !
OdpowiedzUsuńJa raczej nie przepadam za polskimi filmami :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Alpaka
Chcę zobaczyć;) I to koniecznie;)
OdpowiedzUsuń