Spalona
Spalona, a może
wypalona?
Nie mam pojęcia, co podkusiło mnie do sięgnięcia po tę
pozycję, mało się naczytałam negatywnych opinii, mało niekorzystnych komentarzy
przeczytałam? Oczywiście, że nie. Cały cykl miał się u mnie zakończyć na tomie
szóstym, według mnie miał on ciekawe zakończenie, historia mogłaby się dla mnie
tak zakończyć, ale nie ja musiałam, mimo swoim obietnic, że to koniec, sięgać
po cykl dalej. A teraz żałuję, naprawdę żałuję, bo książka, o której więcej
napiszę dalej, była naprawdę słaba, słabiutka. Nie mam pojęcia, co mnie
podkusiło...
„Spalona”, bo o niej mowa to siódma część cyklu Dom Nocy,
który stworzyły matka wraz z córką, P.C. i Cristin Cast. Jak już wyżej pisałam,
miałam zakończyć moją przygodę na szóstym tomie, który przeczytałam dawna,
chyba zaraz po premierze. Zakończenie było zadowalające, bo przecież w niewielu
książkach główna bohaterka ginie z rozpaczy za swoim ukochanym. Tak to
wypadłoby naprawdę ciekawie, ale jednak to nie było koniec. Seria nie mogłaby
się skończyć zaledwie po sześciu tomach, prawda? To zdecydowanie za mało dla
tak płodnych pisarsko autorek Tak więc czytelniczy mają przyjemność lub jak z
moim przypadku nieprzyjemność czytać tę historię dalej, dalej, dalej... Tak do
znudzenia. Ale cóż mogę być winna jedynie sobie.
Gdy Zoey zobaczyła jak Kalona zabija Heatha jej ukochanego
poczuła ogromne cierpienie, to nie równało się z niczym innym. Jej dusza
została roztrzaskana, a ona wraz ze swą miłością tuła się po zaświatach i
powoli, całkowicie traci swoje człowieczeństwo.
W tym samym czasie jej przyjaciele, mimo zapewnień wampirzej
rady, że nie ma dla tej sytuacji rozwiązania, postanawiają znaleźć sposób i
przywrócić Zoey do życia. Jej waleczny wojownik Stark, pokręcona przyjaciółka
Stevie Rae, arogancka Afrodyta i reszta paczki przeszukują stare księgi i są
pewni, że Zoey do nich wróci. Czy im się uda?
Sądzę, że pierwsze co powinno mnie zniechęcić do tej lektury
był pomysł przywrócenia do życia umarłej, choć tak naprawdę nieumarłej... To
wydaję się samo w sobie całkowicie i bezapelacyjnie beznadziejne. Ale zaczęłam
czytać i czytałam. Nie ukrywać, że lektura, mimo wielu moim zgrzytów,
protestów, walenia się po głowie za inteligencje bohaterów, posuwała się
szybko. Historia jest nieskomplikowana, wszystko tyczy się przywrócenie do
życia głównej wampirze kapłanki, nie wyczuwałam żadnego innego wątku, który
mógłby z tym konkurować.
Skoro była mowa o bohaterach to może rozwinę tę myśl. Ale
zacznę od narracji, była podzielona między wielu bohaterów. Stark, Stevie Rae,
Afrodyta, Kalona, Heath, Zoey, Rephaim to chyba wszyscy. Ich rozmyślenia
mieszają się, kolidują, wszyscy mają coś ważnego do powiedzenia, a tak naprawdę
nie mówią nic sensownego. W sumie i tak wszystko kręci się wokół Zoey. Ale
wróćmy do postaci, o których miałam pisać. Nie wiem, czy w jakiejkolwiek innej
serii znalazłam bym tak irytujące i nie dających się polubić bohaterów. Każdy z
nich wywoływałam u mnie negatywne uczucia, nie czekałam na żadne rozdział z
niecierpliwością. Czytałam, bo czytałam, nic więcej. Tak więc mam kolejny
zarzut bohaterowie nie wywoływali emocji, no może poza współczuciem, dla ich
niezrównanej elokwencji i inteligencji. Patrząc na ich zachowanie nie mogłam
nie walić się w głowę i nie zastanawiać, dlaczego autorki im to zrobiły oraz
dlaczego zrobiły to czytelnikom...
Jest jeszcze jednak kwestia, którą mogłabym poruszać w
recenzji każdego tomu serii. Jest nią ilość związków między chłopakami, a Zoey.
Po pierwsze zakochany w niej po uszy Stark, po drugie jej były chłopak, który
walczy z nim na równi o jej względny, po trzecie upadły towarzysz jej bogini,
Kalona. Zdaję mi się, że dwóch chłopaków(tu dopiszę, że w tym samym czasie) to
wiele, ale trzech. Jednak to nie wszystko. Podczas czytania sześciu poprzednich
tomów napotkałam się na jeszcze kilku facetów, teraz chyba też tu się
pojawiali. Najdziwniejsze jest to, ze ja nie wiem kompletnie, co oni w niej
widzą, a po drugie nie rozumiem, jak mogą godzić się na takie traktowanie.
Kochają ją ponad życie i przyrzekają jej gwiazdki z nieba, a ona musi mieć ich
wszystkich i wszystkich kocha. To dla mnie niewyobrażalne. Do tego w tych
związkach nie ma za grosz romantyzmu, jakiś głębszych uczuć. Podobnie sprawa ma
się ze Stevie Rae jej przyjaciółką. Ta dziewczyna ma mniejsza ilość chłopaków,
za to poszła o krok dalej, bo wybrała na ukochanego Kruka Prześmiewce, który
nie jest nawet w pełni człowiekiem, bo po części po prostu krukiem. Czy to
normalne?
Chyba jedynym pozytywnym aspektem serii Dom Nocy są ich
okładki, ta mimo zniechęcającego tytułu wygląda niesamowicie. Do tego te
tatuaże, mogę na nią patrzeć naprawdę długo, właściwie to do momentu aż
przypomnę sobie o fabule, która taka zachwycają już nie jest. Ale mniejsza o
to, nie mogę odebrać tego, że okładki są niesamowite. A ta jest chyba jedną z
najlepszych.
„Przeznaczenie każdego zmienia się wraz z jego wyborami.”
Podsumowując moje zmagania(tym razem naprawdę silne) z
książką „Spalona” mogę powiedzieć, że wytrwałam. Czytanie tej banalnej historii
wcale nie było przeżyciem przyjemnym i mimo tego, że czytało się szybko,
musiałam się z tym nieźle namęczyć Tak więc pozostawię jedynie komentarz, że
serii Dom Nocy już podziękuję, nigdy więcej.
Ocena: słaba-
[2-/6] (choć może i to lekko naciągane...)
Autor: P.C. i Kristin Cast
Tom: VII
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 386
Cena: 37zł (gruba okładka)
Data przeczytania: 2014-02-21
Skąd: biblioteka publiczna
Cykl Dom Nocy:
Naznaczona --- Zdradzona --- Wybrana --- Nieposkromiona --- Osaczona --- Kuszona --- Spalona --- Przebudzona --- Przeznaczona --- Ukryta --- Ujawniona --- Redeemed
4. Book lovers
Ja podziękuję za tę serię, bo to wgl nie mój klimat :D
OdpowiedzUsuńMnie się jeszcze Spalona jako tako podobała, ale po Przebudzonej (która ma świetną okładkę) stwierdziłam, że przygodę z Domem nocy trzeba pdpuścić. Swego czasu bardzo lubiłam tą serię, ale czytelnicze wymagania się zmieniają i niestety, pani Cast nie zadowoliły moich oczekiwań w tym temacie. Aczkolwiek czytałam książkę samej P. C. Cast i uważam za dużo bardziej udaną;)
OdpowiedzUsuńTrzymam się od tej serii z daleka po 1 tomie.
OdpowiedzUsuńDotarłam jak na razie do czwartego tomu, i mimo, że nie jest to seria górnych lotów to kusi mnie sięgnąć po kolejną część. :)
OdpowiedzUsuńJejku, jak mi się nie podobają te okładki! - w przeciwieństwie do ciebie :) Więc jak odradzasz, to nie będę jej szukać:)
OdpowiedzUsuńnie dotarłam do tej cześci. Zatrzymałam się już dawno na 4 i jakoś nie mogę ruszyć do przodu
OdpowiedzUsuńMnie też seria kompletnie nie wciągnęła i była tak beznadziejna (jak na mój gust), że nie wiem jak można w ogóle takie bzdury wymyślać..
OdpowiedzUsuńJa skończyłam na pierwszej części... :P
OdpowiedzUsuńNie przepadam za wielotomowymi książkami. Chyba wyjątek stanowią powieści Tolkiena i Rowling. ;)
OdpowiedzUsuńJuz kiedy słyszałam o niej od znajomych, wiedzialam, że nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńCzasami mam uczucie że "Dom nocy" ciągnie się jak "Moda na sukces"... :) Ja postanowiłam, że kiedyś dokończę tę serię, ale na razie skończyłam dopiero 5 tom, więc zobaczymy jak to będzie. ;)
OdpowiedzUsuńTa seria czasem tak drażni, na dodatek w 1 tomie opisane są dosłownie 3 dni z życia bohaterów, nie dziwne, że to się tak ciągnie. Przeczytałam 10 tomów i każdy podobny czyli słaby... jednak człowiek sięga, bo chce się skończyć jak się zaczęło
OdpowiedzUsuń