Uczeń diabła
Piekielnie dobry chłopiec
Piekło to miejsce, do którego nikt nie chcę trafić. Krążące
o nim opowieści już od wieków mocno do tego zniechęcają. Są jednak przypadki,
gdzie nic nie da się zrobić, nie wiadomo jak człowiek by się starał, ile by dał. A to był właśnie jeden z nich.
Filip to przykład chłopca idealnego, wzorowego, zawsze odrabia
pracę domową, uczy się pilnie, przeprowadza staruszki przez drogę, pomaga w
domu, zmywa naczynia, a robi to wszystko bezinteresownie. Nie kłóci się, nie
wyzywa, nie przeklina, nie kłamie. Ogólnie mówiąc jego lista grzechów nie jest
imponująca. A w miejscu, do którego trafił to złe uczynki odgrywają
najważniejszą rolę.
Chłopak prześladowany przez szkolnego łobuza, wpada pod
samochód, tak kończy się jego historia, a właściwie zaczyna. Szatan zachorował,
wie, że to koniec, jednak postanowił, że wychowa ucznia, a któż byłby do tego
bardziej idealny niż noszący imię po dziadku diabła, szkolny prześladowca. Niestety to nie on trafił pod samochód.
Lucyfer ma niełatwe zadanie doprowadzenia do porządku, a może bardziej
bałaganu, najbardziej uporządkowanego i dobrego chłopca na jakiego mógł trafić.
Czy mu się uda?
„Uczeń diabła” to historia, którą chciałam przeczytać już od
dłuższego czasu. Idealny chłopak trafiający do piekła i
doprowadzający do szału samego Szatana, to musiała być dobra książka.
Tak więc sięgnęłam po pierwszą część Wielkiej wojny diabłów z pod pióra
Kennetha Andersena, okrzykniętego królem duńskiej fantastyki. Czy słusznie?
„To, co widzą oczy, nie zawsze istnieje naprawdę...”
Pomysł na powieść początkowo wydawał mi się niezwykle oryginalny,
umieszczenie młodego chłopca w piekielnym wymiarze nie mogło wypaść słabo.
Jednak podczas dalszej lektury wyczuwałam coraz więcej podobieństw do
twórczości naszej rodzimej pisarki Katarzyny Bereniki Miszczuk w jej książce
„Ja, diablica”. To porównanie nasunęło mi się dzięki lekkiemu stylowi autorów,
miejscu akcji i charakterom postaci, a przynajmniej tych pobocznych.
Jednak obie powieści przeznaczone są dla innego typu
odbiorców, „Ja, diablica” bardziej dla nastolatek, zaś twórczość Kennetha
Andersena dla dzieci i młodzieży w ogóle. Choć sądzę, że w większej mierze
właśnie dla tych młodszych odbiorców. A dlaczego? Otóż piekło jest ukazywane
jako miejsce okrutne, diabeł niby jest tu tym złym, a jednak nie przeklina(a
nawet jeśli już to raczej delikatnie, że tak to ujmę), , do tego próby przez
niego wymyślane dla nowego ucznia są raczej postępkami, które mogłyby robić
sobie nawzajem dzieci, jak podłożenie pinezki, czy zachęcanie do bójki. Nie
ukazują poważniejszych uczynków, a jeśli już to w udelikatnionym stanie.
Za duży plus powieści uznałam humor, choć nie jest on może
wyczuwalny w mocnym stopniu, cała historia opiera się na przeciwieństwach,
diabeł ten zły, a jednocześnie niegroźny, piekło to miejsce dla najgorszych,
nie ma w nim żadnej dobroci, a i tu znajdzie się cała rzesza wyjątków. Tak więc
za tło powieści można uznać zawsze obecny, lecz niekiedy mniej wyczuwalny
humor.
Na drugim planie występują również uczucia. Główny bohater
poznaje przyjaciółkę Satinę, zbliżają się do siebie, później oddalają. W
głównej mierze to dzięki niej zostają napędzane wydarzenia, akcja nabiera
rumieńców, co dobrze zrozumiecie dopiero po przeczytaniu tej historii. Skoro
uczucia to musi być też ich druga strona, ta bardziej negatywna, która ujawniła
się nawet u tak wspaniałego chłopca jakim jest Filip. Zazdrość, gniew to emocje,
które towarzyszyły mu podczas spotkań z Azielem, z chłopakiem, z którym już od
początku pobytu nie nawiązał nici porozumienia. Te dwie postacie stają się
najmocniejszymi aktywatorami przemian, jakie zachodzą w głównych bohaterze, a
jest ich nie mało.
„śmierć obfituje w niespodzianki...”
Jak się pewnie domyślacie piekło zmienia ludzi, nie ma co
ukrywać, można się też domyślić, że raczej wpływa na ludzi gorzej niż lepiej,
ale czy miejsce to poradzi sobie również z Filipem. On również uległ przemianie,
a właściwie nie jednej, a wielu stopniowym przemianom. Raz całkowicie dobry,
raz całkowicie zły, jego charakter zmieniał się jak podczas gry w ruletkę. Ale
ubarwiało to trochę te opowieść, przecież bez urozmaicania byłoby nudno.
Czas na krótkie wspomnienie o okładce opisywanej książki.
Sama oprawa graficzna „Ucznia diabła” zapowiadała zabawną opowieść. Chłopak z
koszulką z napisem „King of Hell”, a za nim diabeł, jednocześnie przynoszący na
myśl wyobrażenia, jakie wiążą się z tą postacią, ale równocześnie wnoszący
pewne elementy komiczne. A może przynajmniej ja je tak odczuwał. Pomysł jest
dla mnie naprawdę trafiony, okładka zachęca do lektury, a taki jest jej zamysł.
Podsumowując czytanie powieści mogę powiedzieć, że bawiłam
się nieźle. Styl autora był lekki, zabawny i łatwy w odbiorze. Postaci
polubiłam, a cały pomysł, mimo nawiązań do innej książki fantastycznej, również
zapowiadał ciekawą kontynuację cyklu. Z mojej strony mogę jeszcze dodać, że na
pewno będę chciała przeczytać kolejny tom, mam nadzieję, że co najmniej utrzyma
on poziom tego.
Ocena: dobra+[4+/6]
Autor: Kenneth Andersen
Tom:I
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron:
Cena: 35zł
Data przeczytania: 2014-02-16
Skąd: biblioteka publiczna
Wielka wojna diabłów:
Uczeń diabła --- Kostka śmierci --- Śmierć w pigułce --- Zły anioł
Wyzwania, w których bierze udział ta książka:
1. Przeczytam tyle, ile mam wzrostu +2,6cm
Ha, co jak co, ale okładka mi się podoba, taka dość nietypowa jest, przykuwa wzrok ;-) Sama historia, cóż, ciężko powiedzieć, musiałbym na własnej skórze zakosztować tego humoru ;-)
OdpowiedzUsuńWypożyczyłam tę książkę z biblioteki, przeczytałam pierwszy rozdział i odłożyłam na półkę, bo miałam wtedy w zasięgu ręki znacznie bardziej interesujące mnie pozycje, w tej chwili "Uczeń diabła" został pożyczony innej osóbce (tak, działa to w ten sposób, że Kinga idzie do biblioteki, a później każdy od niej podbiera ;)), jak do mnie wróci to może przeczytam. :-)
OdpowiedzUsuńCałkiem oryginalny pomysł na fabułę a okładka faktycznie przykuwa uwagę. No nie wiem, może kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńWydaje się być interesująca. Jeśli kiedyś na nią trafię, to postaram się przeczytać. Świetna recenzja ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wydaje mi się to podobne do twórczości Miszczuk :D Recenzja zachęcająca, ale nie wiem czy chcę drugi raz czytać podobną książkę, tym bardziej, że ta rzeczywiście wydaje się bardziej dla młodszych.
OdpowiedzUsuńHmm...zainteresowałaś mnie :) Czemu nie ? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie :* :)
Myślę, że by mi się spodobała. Lubię tą lekkość.
OdpowiedzUsuńSuper. Lubię lekkie powieści, w które można się zaczytać w spokojny wieczór ;)
OdpowiedzUsuńNa razie jakoś nie mam na nią ochoty;)
OdpowiedzUsuńPo okładce i opisie spodziewałam się zupełnie czegoś innego niż opisałaś, pokazanie okrutnego i okropnego piekła, które potrafi złamać nawet największe dobro... Ale może kiedyś sięgnę. Gdy zobaczę w bibliotece to na pewno się nad tym zastanowię :)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnęłabym po tę książkę i chyba to uczynię. (: Chociaż przyznam, że chciałabym zobaczyć coś w podobnym klimacie również w wersji skierowanej do dorosłych.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad tą serią :) Może kiedyś sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńEh, chyba podziękuję. Niby pomysł z tym chłopcem w piekle wydaje się ciekawy, nawet bardzo, ale ta książka chyba nie dla mnie. :)
OdpowiedzUsuńPochwalę się, że czytałam i nie powiem, że było źle. Więcej u mnie, bo szczerze mówiąc, nie chce mi się tego wszystkiego opisywać. Bardzo fajna recenzja!
OdpowiedzUsuńhttp://our-humble-opinions.blogspot.com/2013/06/kenneth-boegh-andersen-i-jego-uczen.html