Zawód: wiedźma (po raz drugi)
Zawodowo wredna wiedźma
Kilka dni temu skończyłam pierwszą część książki Olgi
Gromyko pt. „Zawód: wiedźma”. Wypożyczyłam ją z biblioteki razem z kolejnym
tomem. Humor i specyficzny styl autorki tak mnie wciągnął, że zaraz sięgnęłam
po drugą księgę. W. Redna porwała mnie na całego.
„Bujać to my, a nie nas.”
Szkoła Wolhy organizuje w tym roku zawody strzelnicze. Ku
jej zaproszeniu zaproszeni są niego przedstawiciele wszystkich ras. Na zawody w
nieznanym jej celu pojawia się też Len, okazuje się, że bardzo liczy na
wygranie nagrody. Dziewczyna również staje do walki o trofeum. Niestety wygrana
zostaje skradziona. Len razem z Wolhą i trollem Walem udają się na poszukiwanie
bezcennego miecza.
Autorka posługuję się specyficznym językiem, nie jest to
nasz normalny codzienny język, ale trochę przedawniony i nadający jej klimatu.
Niestety długie monologi, np. starszych pań lub niesamowitego trolla Wala
czasem mnie męczyły. Bo nie mogłam niekiedy ich zrozumieć. Nie wiem, czy tylko
ja miałam ten problem, mam nadzieję, że tak. Musiałam wspomnieć, o tym na
początku, bo to był dla mnie główny minus. Jednocześnie jednak nadawał klimatu,
więc taki pluso-minus. :P
Bez owijania w bawełnę: książka jest bardzo zabawna.
Myślałam, że po tak świetnej pierwszej części i po takiej masie żartów słownych
autorce zabraknie pomysłów, ale nie. Naprawdę książka już od samego początku
wywoływała na moich ustach co najmniej uśmiech. Kilka razy denerwowałam też
siostrę niekontrolowanymi wybuchami śmiechu. Najwięcej było ich na samym końcu.
Pod tym względem lektura na pewno klasuję się wysoko w moim rankingu
książkowym.
„Ależ wy, magowie, macie tajny alfabet ani
jednej runy nie potrafię odczytać! - Gdzie? A, to po prostu ja mam takie
pismo.”
W poprzedniej recenzji napisałam, że chciałabym lepiej
poznać spojrzenie pisarki na niezwykłe stworzenia. Tu mi się to udało. Do tego
poznałam jeszcze takie stworzenia, o których nawet nie miałam pojęcia.
Skrzyżowanie kreta z psem, kota z nietoperzem. Dziwna mieszanka, ale dzięki
temu historia nabierała rumieńców.
Właśnie akcja, początkowo martwiłam się, że wszystko będzie
się dziać w szkole Wolhy, jednak to nie była prawda. Kilka początkowych
rozdziałów odbywało się w szkole, ale autorka doskonale wyszła z nich, by
połączyć historię z kolejnym wyjazdem. Dzięki początkowym rozdziałom właśnie w
szkole mogłam lepiej poznać przyjaciół czarownicy. Spodobał mi się postać jej
przyjaciółki, ogólnie jej paczki przyjaciół. Tacy normalni ludzie, o ile można
tak powiedzieć o magach. Mimo tak krótkiego czasu, poznałam ich całkiem nieźle,
autorka potrafiła nakreślić ich wizerunek w kilku zdaniach, dzięki temu mam już
jakichś zarys postaci.
„-Może dorzucę jeszcze kilka kładni i nie będziesz klął aż
do końca podróży?
-Niewykonalnych zleceń nie przyjmuję - z godnością odparł
troll.”
Skoro zaczęłam już o postaciach to nie mogę nie wspomnieć o
dwóch nowych, bardzo ważnych bohaterach. Wal, ten troll był momentami po prostu
niesamowity. Był moim zdaniem trochę obrzydliwy, np. z historią o butach, ale
charakterem i humorem dorównywał magiczce i wampirowi. Tworzyli naprawdę zgrany
duet. W kilku rozdziałach sporą role odegrał również Lewark(tak na marginesie,
autorka tworzy naprawdę łatwe do zapamiętania imiona). Smok ten również był
niezwykle zabawny, najbardziej w pierwszym rozdziale podczas „walki” z
rycerzem. Naprawdę polubiłam tych obrzydliwców.
Całą książkę powoli odkrywaliśmy z Wolhą sekrety młodego
wampira, ale zakończenie wróży, że nie odkrył jeszcze wszystkich kart, co on
tam kombinuję. Jego przyjaźń z W. Redną ma swoje wzloty i upadki. Najlepsze
momenty to te, w których się przekomarzają. Niestety sporo był też takich,w
których się do siebie nie odzywali. Tak nie może być, wolę już jak się kłócą, a
nie siedzą w ciszy, Dobrze, że właśnie w takich monetach był jeszcze Wal. Jednak to, co zrobił na końcu. Nie
ładnie...
Na sam koniec jeszcze kilka słów o okładkach. Musze
powiedzieć, że obie niezwykle mi się podobają. Są po prostu magiczne. Pierwsza
bardziej zabawna, druga wydaję mi się tajemnicza, według mnie obie są ciekawe i
przyciągają wzrok. O to właśnie chodzi.
Teraz już naprawdę kończę, tylko wpadła mi do głowy pewna
kwestia. Tytuły książek sugerują, że obie zrecenzowane przeze mnie książki są
jakby jedną powieścią. Tematycznie zawierają dwie całkowicie różne historie,
ale jednak ten tytuł. Zdaję mi się, że wydawnictwo Fabryka Słów dość często
dzieli książki. Przy powieściach Petera V. Bretta jeszcze to rozumiem, bo są
dość grube, ale dzielić książkę, która ma zaledwie 600 stron. Naprawdę to jest
po prostu oszustwo.
Podsumowując, książka jest pełna humoru, trzyma poziom
pierwszej. Znów świetnie się bawiłam razem z niesamowicie zabawnymi bohaterami.
Lektura idealna na lato. Lekka, zabawna i czyta się ją w mgnieniu oka. Myślę,
że zabiorę się za poznawanie kolejnych przygód niezwykle wrednej adeptki magii.
Ocena: bardzo dobra
Autor: Olga Grymyko
Tom: I część II
Wydawnictwo: Fabryka słów
Ilość stron: 320
Cena: 29,50 zł
Data przeczytania: 2013-07-22
Skąd: biblioteka publiczna
Seria o W-Rednej:
Zawód wiedźma cz. 1 i 2 --- Wiedźma: Opiekunka cz. 1 i 2 --- Wiedźma: Naczelna
(podlinkowane numery części)
Książka przeczytana do wyzwania:
Dziękuję Ci za podesłanie linku do recenzji
OdpowiedzUsuńzostała dodana do wyzwania "Czytam Fantastykę"
pozdrawiam serdecznie :)
Hahaha, kolega ze studiów też ma taki tajny alfabet ;D
OdpowiedzUsuńJa czasem też, gdy się "postaram" ;)
UsuńBardzo fajna się wydaje:)
OdpowiedzUsuńTak zabawna, jednak nie w każdy gust trafia, więc trzeba próbować. ;)
UsuńNo i teraz wiem, że na pewno będę kontynuować tę serię ;3. Według mnie najlepszy jest w niej właśnie ten śmiech i poczucie humoru autorki :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Melon
Tak tyle humoru w jednej powieści jest aż rzadko spotykane ;)
UsuńMiło mi to słyszeć ;)
OdpowiedzUsuńSkoro książka jest tak dobra na poprawę humoru to muszę się rozejrzeć za pierwszą częścią :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ;)
Usuń