Finale
Finałowy szept.
Poznaje świat powieści, zamykam się w nim, trwam, zatracam
się. Czasem wychodzę z niego z żalem, czasem z ulgą, że to się już skończyło,
że nie muszę cierpieć. Są miejsca, które zapadają w pamięć, bohaterowie, którzy
żyją w nas, zdarzenia, które pamięta się długo. Jednak, gdy przeżywam ten
ostatni wdech, gdy opuszczam znany świat, zamykam pewien rozdział. Mogę wtedy
zacząć nową drogę, nową historię, poznać nowych bohaterów, nowe miejsce, nowe wydarzenia,
jednak w głowie nadal błądzi myśl o poprzednim istnieniu, o poprzedniej
książce.
Tym razem zakończyłam historię „Szeptem” Becci Fitzpatrick.
Ostatni tom nosi znamienny tytuł „Finale” i jest zakończeniem losów Nory i
Patcha. Fani serii mogą być zawiedzeni, jednak ja jestem zadowolona, bo autorka
miała w swoich powieściach wzloty i upadki. „Szeptem” było niesamowitym
paranormal-romance, który naprawdę zapada w pamięć, kolejna część „Crescendo” miała
niższy poziom, było w niej mniej humoru, po prostu wydawała mi się dobra, ale
nie taka bym zapamiętała ją na długo. Według mnie przeciętny poziom
przedstawiała przedostatnia część serii, autorka powołała się w niej na utratę
pamięci, co dla mnie było po prostu beznadziejne, niczym z brazylijskiej
telenoweli. Ale odbiegłam od tematu, miałam opisywać zakończenie historii,
zacznę więc od tego, co się działo.
„W wojnie nie ma nic bohaterskiego. Może ona jedynie
doprowadzić do absolutnej destrukcji.”
Nora stała się głową Nefilskiej społeczności, złożyła
przysięgę i jeśli zrezygnuje ze swojej funkcji, umrze. Nie ma więc wyboru.
Razem z Patchem próbuję zaniechać przygotować do wojny przeciwko upadłym
aniołom, jednak konflikt wydaje się nieuchronny. Wielkimi krokami nadciąga
znienawidzony przez Nefilów okres cheszwanu. Władza w rękach Nory nie
jest silna, z każdej strony napotyka na sprzeciw i wrogość. Pozostają więc pytania. Czy dojdzie do wojny?
Czy Nefilowie wyzwolą się spod władzy upadłych aniołów? I na koniec: jak ten trudny czas przetrwa związek
zakochanych?
Na początku chciałam zaznaczyć, że po poprzedniej
części nie liczyłam po tej książce na wiele, myślałam, że autorka się wypaliła,
a dwie ostatnie części powstały pod publikę.
Muszę jednak powiedzieć, że jestem miło zaskoczona, bo książka nie
wypada źle, powiem nawet, że jest dobra. Oczywiście nie można tu
spodziewać się jakiś wspaniałych porównań, epitetów i przenośni, bo nie na tym
to polega. Paranormal romance, według mnie, powinien być lekki, mieć trochę
akcji i humoru oraz zapadać w pamięć. Myślę, że z tą książką tak jest (no może minus to ostatnie, jedynie pierwszą część serii zapamiętam).
Skoro napomknęłam o akcji, to napiszę o niej
trochę więcej. A działo się sporo. Wątkiem głównym były oczywiście
przygotowania do wojny, jednak pojawiało się też wiele wątków pobocznych.
Oczywiście wśród nich na pierwszy plan wychodzi związek Nory i Patcha(o którym
więcej potem). Było też wiele scen mniej zauważalnych, jednak ciekawa dla mnie
wydała się tajemnica Vee, gdy ja poznałam szczęka mi opadła. Pomyślałam wtedy,
dobra, to trochę naciągane. Ale mniejsza o to. Ważne jest to, że akcja
podniosła poziom od poprzedniego tomu, dzięki czemu czytałam ją z większą przyjemnością.
„Aniele.
Jestem tu.”
Bohaterami pierwszoplanowymi jak zawsze są
Nora i Patch. Dziewczyna nadal mnie
irytowała, najbardziej, gdy rozmyślała o Patchu, jaki on cudowny, silny, ble,
ble, ble... Dobra rozumiem zakochana, ale ma na głowie dużo ważniejsze sprawy,
halo dziewczyno masz stanąć na czele wojska. Patch natomiast był dla mnie
nijaki, jedynym punktem, na którym autorka skupiła się przy jego osobie była
miłość do Nory. Po prostu nudy, gdzie ten niegrzeczny chłopak z pierwszej
części, ja się pytam... Zmarnować taki potencjał... Co do ich związku nie
wyczuwałam już tego ognia, które kiedyś nim rządziły. Niby były jakieś tam
opisy, ale wydawały się naciągane.
Chciałabym też wspomnieć o mniej istotnych postaciach, które
pojawiały się w książce i według mnie były dużo ciekawsze, miały charakter. A
były to Vee, przyjaciółka Nory, Scott, przyjaciel dziewczyny i Dante, jej
trener. Zacznę może od Vee i Scotta, uważam, że było im poświęcone stanowczo za
mało czasu książki, praktycznie się nie pojawiali. Dziewczyna pojawiała się
szczególnie rzadko, Nora praktycznie jej unikała, z lekka to dziwnie, w sumie to jej najlepsza przyjaciółka. Scott
pojawiał się częściej, ale tylko dlatego, że był potrzebny Norze, mówił, że zrobiłby dla niej wszystko, ale ja w tym lekko sensu nie widziałam, przynieś, wynieś, pozamiataj. Był
ciekawą postacią, bardzo było mi go żal. Ostatnia postać- Dante, na reszcie
ktoś wyrazisty. Niezły koleś, mimo, że autorka kreowała go na gościa, którego
nie da się lubić, tylko dzięki niemu akcja nabierała rumieńców. Dolewał oliwy
go ognia, właśnie dlatego wzbudził moją sympatię, bez niego ziałoby nudą.
Zakończenie serii wypadło słodko-gorzko. Zdawało mi się, że ktoś odszedł tylko dlatego, by zakończenie
nie wydało się za szczęśliwe, ale dlaczego ta postać? Zaskoczyła mnie też jedna
osoba, a mianowicie detektyw Basso, cwany lis. Przez jego prezent, końcówka
wydawała mi się taka mdła, na prawdę, co za dużo to nie zdrowo. A i jeszcze te wyjaśnienia w ostatnich rozdziałach, trochę to wszystko naciągane.
Podsumowując, „Finale” to dobra kontynuacja,jednak nie można się po niej wiele spodziewać.. Jak widać, sporo się czepiałam, powiem Wam, że jest duża możliwość, ze jeszcze nie wychwyciłam wszystkiego. Serię Szeptem przeczytałam
szybko, pierwsza część należy do moich ulubionych i jednych z pierwszych z gatunku panaromal romance, które przeczytałam, dlatego będę ją
miło wspominać. Reszta jest już mniej warta uwagi, jednak na pewno nie czyta się jej źle.
Ocena 6+/7-/10
Autor: Becca Fitzpatrick
Tom: IV
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 416
Cena: 39,90zł(gruba okładka)
Data przeczytania:2013-05-28
Skąd: pożyczone od koleżanki
Seria Szeptem:
Szeptem --- Crescendo --- Cisza --- Finale
PS musiałam jakoś dziwnie oceniać w poprzedniej recenzji, bo ma wyższą ocenę niż tom, który mi się podobał... Dziwne.
Książka przeczytana do wyzwania:
To jest jedna z moich ulubionych serii, a ostatnia część to jak dla mnie najlepszy tom z całej czwórki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: in-corner-with-book.blogspot.com
Mi niestety średnio przypadła do gustu.
Usuń4 część przede mną chociaż już ją zaczęłam to jakoś nie wiem dlaczego na razie odłożyłam na półkę
OdpowiedzUsuńTeż długo miałam ją w planach, koleżanka przeczytała już jakieś trzy miesiące temu, ale jakoś nie chciałam pożyczać. ;)
UsuńDziękuję za podesłanie linku do recenzji,
OdpowiedzUsuńzostała ona dodana do wyzwania.
Pozdrawiam!
PS> Tu Miłośniczka Książek. Kochany Google+ zmienił mi dane po synchronizacji bloga z kontem...
Dobrze. ;) Dziękuję.
UsuńUwielbiam tę serię, ale czwarta część jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńTo mam nadzieję, że szybko przeczytasz.
UsuńPrzeczytałam trzy pierwsze tomy, ale na czwarty już nie miałam ochoty .
OdpowiedzUsuńJa wolałam to skończyć.
Usuńah te wspomnienia. moja druga seria PR, a właściwie pierwsza, bo tej bardzo długiej przerwy po lekturze "Zmierzchu" nie liczę..
OdpowiedzUsuńjak dla mnie to chyba był najlepszy tom serii! doskonałe zwieńczenie :)
Rozumiem ;)
UsuńNie mogę się doczekać, aż wreszcie dowiem się wszystkiego w związku z tą serią :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy czytałaś, ale pierwszy tom z tego najlepszy ;)
UsuńOj, to już na pewno nie dla mnie :D. A swoją drogą ta seria ma ciekawe okładki... ale chyba lepiej by wyglądały bez tych ludzi :P. I weź tu człowieku mi dogódź... Nie to, nie tamto :P.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru!
Melon ;)
Tak zgadzam się, postacie trochę kiczowate :P
UsuńJestem pewna, że nie sięgnę po tą ksiązkę. Z ledwością skonczyłam II część, a co dopiero mówić o dojściu do IV... To nie dla mnie. ;d
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie każdy to polubi ;)
Usuń