Książę cierni
„Wojna kochani, to piękna sprawa. Ci którzy twierdzą inaczej, przegrywają.”
Wszystko, co cieszy, co kocha młody Jorg to wojna, jest w tym najlepszy, nie ma sobie równych. Jeszcze nie tak dawno był normalnym chłopcem, miał rodzinę, kochającą matkę i brata. Jednak wszystko to stracił, to co odeszło zabrało ze sobą jego cząstkę. A ciernie wbiły się głęboko... Teraz po czterech latach, czterech długich latach zwieńczonych potem, bólem i śmiercią, cudzą śmiercią, Jorg zabija bez skrupułów. Bezwzględny, młody i silny stawia czoła przeciwnościom i wygrywa.
„Piętnaście wiosen! Kto w tym wieku pustoszy wsie... Kiedy przyjdzie piętnasta będę królem”
Z małej wsi powoli wycieka życie, słychać już tylko jęki dopijanych i pokrakiwania kruków. Banda złoczyńców zabiła wszystkich mężczyzn, zgwałciła kobiety i spaliła domy. Nic nie zostało. Wśród bandytów wyróżnia się jeden chłopak, znacznie młodszy od towarzyszy, jednak widać, że to on kieruję całą operacją. W jego oczach widać pewność siebie i determinację. Lepiej schodzić mu z drogi. Teraz jego celem stało się dotarcie do zamku, przed czertami laty uciekł, by zaznać życia wojownika, lecz wraca, by odebrać to, co mu się należy.
„Przegrywasz grę i co przegrałeś? Przegrałeś grę. Oto cały sekret.”
Powieść pełna przemocy, cierpienia i intryg, przepełniona mrokiem i cieniami, taka, którą zapamiętasz na długo i utkwi Ci w pamięć. W taki klimat wprowadza nas Mark Lawrence, w swojej debiutującej książce „Książę cierni”, rozpoczynającej trylogię Rozbite imperium. Co mnie zachęciło do sięgnięcia po nią? Na pewno wielkim plusem jest tajemniczy opis na okładce, który bardzo mnie zaciekawił, jednak faktem dzięki, któremu musiałam sięgnąć po tą książkę, był pozytywny komentarz jednego z moich ulubionych autorów Petera V. Bretta. Zaufałam mu i jestem po lekturze tej niebezpiecznej opowieści.
„Nie lubię się wściekać. Wścieka mnie to.”
Kiedy czytam książkę, nie lubię, gdy główny bohater jest mało wyrazisty, niezauważalny, jeśli jednak ktoś woli takie postacie, to w tej powieści ich nie znajdzie. Jorg to młody, czternastoletni chłopak, wiedzie ciężkie, pozbawione udogodnień życie i trudzi się walką. Jest bezwzględny, tajemniczy i inteligentny, zafascynowała mnie jego osoba. Nie czytałam dużej ilości książek, w których postacią najważniejszą był antybohater. Ale Jorg nie jest zwykłym antybohaterem, na pewno nie mogę powiedzieć, że jest godny naśladowania, czy jego ideologia jest trafna, jednak ma on w sobie coś, co nie pozwala go od razu przekreślić, czy dodać do jakieś jednej, utartej kategorii. Chłopak, stał się taki, jak zachowywali się ludzie wokół niego, jak działał jad cierniowych soków. Nie wiem, czy jest to bohater, który ulegnie drastycznej przemianie gdzieś podczas czytania. Dla mnie może zostać taki jaki jest, arogancki, niebezpieczny i przebiegły, powoli zaczynałam rozumieć jego postępowanie.
Wszyscy bohaterowie książki byli ciekawie wykreowani, nie można powiedzieć, że dzielili się na tych złych, bądź dobrych, każdy miał zaskakujący charakter. Charaktery postaci SA raczej negatywne, choć nie można tego ująć jednoznacznie. W książce możemy wybrać stronę konfliktu, albo popieramy Jorga, albo jesteśmy jego wrogami. Po stronie księcia stanęli jego bracia, niektórzy według mnie byli bardzo denerwujący, często wręcz głupi. Z jego bandy polubiłam Nubijczyka, czułam, że on coś ukrywa, że ma jakiś sekret, różnił się od reszty rzezimieszków, wydawał mi się jakby bardziej ludzki...
„Nie bez powodu wygram tam, gdzie inni przegrali. To dlatego, że rozumiem zasady tej gry.”
Akcja powieści rozgrywa się gdzieś w czasach, które kojarzyły mi się ze średniowieczem, jednak to nie jest dokładnie ten okres. Autor przedstawił mam swoją wizję świata, w którym rządzi przemoc i strach. Mam teorię, że czasami, w których wszystko się dzieje, jest okres po jakiejś katastrofie, odległa przyszłość, w której ludzie muszą zaczynać wszystko od początku, ale to tylko moje domysły.
W książce występuję pierwszoosobowa narracja brata Jorga, dzięki czemu możemy lepiej go poznać, zrozumieć jego przeszłość. Książka zawiera liczne retrospekcje, często po kilku rozdziałach w czasach teraźniejszych bohaterom, cofamy się o cztery lata, by dowiedzieć się, dlaczego książę Ancrath został tym, kim jest. Były to takie jakby wspomnienia głównego bohatera. Niestety dość często zdarzały się w jakichś ważnych momentach, był to dla mnie jakby urywek w akcji, zawsze wtedy moje emocje, które wytworzyły się w czasie czytania, lekko opadają. Muszę dodać, że książka nie daje siedzieć bezczynnie, cały czas coś się dzieję, książę jako osoba nerwowa, impulsywna często najpierw działa, potem myśli. Co mi jako czytelniczce bardzo odpowiadało.
„Ta cisza prawie mnie pokonała. To cisza mnie przeraża; jest jak białą kartka, która mogę zapełnić swoim strachem.”
W książce jest jeszcze coś, co bardzo mnie zafascynowało, pewne postaci, które mają duży wpływ na zdarzenia, poznajemy je słabo, są bardzo tajemnicze i niebezpieczne. Nie mogę zbyt wiele o nich pisać, bo nie dość, że opisani są w niewielu fragmentach, to jeszcze poznajemy te osoby dopiero pod koniec książki. Właśnie one dodają do książki ten klimat prawdziwego fantasy. Mogę jedynie dodać, że o jednych z tych powyżej wspomnianych istot, jeszcze nigdy nie słyszałam, nie spotkałam się w powieściach. Były dla mnie spora zagadką i żałuję, że ich wątek nie został należycie rozwinięty.
Podsumowując książka jest napisana w bardzo przystępny i ciekawy sposób, łatwo przyswajalny. Fabułą zainteresowała mnie do sięgnięcia po kolejne tomy, chciałabym przekonać się, że przyrzeczenie Jorga naprawdę się spełni. Liczę, że wydawnictwo szubko wyda następne części, a ja znów będę mogła zagłębić się w niecodzienny, okrutny świat, który bardzo mnie zaciekawił.
Wszystko, co cieszy, co kocha młody Jorg to wojna, jest w tym najlepszy, nie ma sobie równych. Jeszcze nie tak dawno był normalnym chłopcem, miał rodzinę, kochającą matkę i brata. Jednak wszystko to stracił, to co odeszło zabrało ze sobą jego cząstkę. A ciernie wbiły się głęboko... Teraz po czterech latach, czterech długich latach zwieńczonych potem, bólem i śmiercią, cudzą śmiercią, Jorg zabija bez skrupułów. Bezwzględny, młody i silny stawia czoła przeciwnościom i wygrywa.
„Piętnaście wiosen! Kto w tym wieku pustoszy wsie... Kiedy przyjdzie piętnasta będę królem”
Z małej wsi powoli wycieka życie, słychać już tylko jęki dopijanych i pokrakiwania kruków. Banda złoczyńców zabiła wszystkich mężczyzn, zgwałciła kobiety i spaliła domy. Nic nie zostało. Wśród bandytów wyróżnia się jeden chłopak, znacznie młodszy od towarzyszy, jednak widać, że to on kieruję całą operacją. W jego oczach widać pewność siebie i determinację. Lepiej schodzić mu z drogi. Teraz jego celem stało się dotarcie do zamku, przed czertami laty uciekł, by zaznać życia wojownika, lecz wraca, by odebrać to, co mu się należy.
„Przegrywasz grę i co przegrałeś? Przegrałeś grę. Oto cały sekret.”
Powieść pełna przemocy, cierpienia i intryg, przepełniona mrokiem i cieniami, taka, którą zapamiętasz na długo i utkwi Ci w pamięć. W taki klimat wprowadza nas Mark Lawrence, w swojej debiutującej książce „Książę cierni”, rozpoczynającej trylogię Rozbite imperium. Co mnie zachęciło do sięgnięcia po nią? Na pewno wielkim plusem jest tajemniczy opis na okładce, który bardzo mnie zaciekawił, jednak faktem dzięki, któremu musiałam sięgnąć po tą książkę, był pozytywny komentarz jednego z moich ulubionych autorów Petera V. Bretta. Zaufałam mu i jestem po lekturze tej niebezpiecznej opowieści.
„Nie lubię się wściekać. Wścieka mnie to.”
Kiedy czytam książkę, nie lubię, gdy główny bohater jest mało wyrazisty, niezauważalny, jeśli jednak ktoś woli takie postacie, to w tej powieści ich nie znajdzie. Jorg to młody, czternastoletni chłopak, wiedzie ciężkie, pozbawione udogodnień życie i trudzi się walką. Jest bezwzględny, tajemniczy i inteligentny, zafascynowała mnie jego osoba. Nie czytałam dużej ilości książek, w których postacią najważniejszą był antybohater. Ale Jorg nie jest zwykłym antybohaterem, na pewno nie mogę powiedzieć, że jest godny naśladowania, czy jego ideologia jest trafna, jednak ma on w sobie coś, co nie pozwala go od razu przekreślić, czy dodać do jakieś jednej, utartej kategorii. Chłopak, stał się taki, jak zachowywali się ludzie wokół niego, jak działał jad cierniowych soków. Nie wiem, czy jest to bohater, który ulegnie drastycznej przemianie gdzieś podczas czytania. Dla mnie może zostać taki jaki jest, arogancki, niebezpieczny i przebiegły, powoli zaczynałam rozumieć jego postępowanie.
Wszyscy bohaterowie książki byli ciekawie wykreowani, nie można powiedzieć, że dzielili się na tych złych, bądź dobrych, każdy miał zaskakujący charakter. Charaktery postaci SA raczej negatywne, choć nie można tego ująć jednoznacznie. W książce możemy wybrać stronę konfliktu, albo popieramy Jorga, albo jesteśmy jego wrogami. Po stronie księcia stanęli jego bracia, niektórzy według mnie byli bardzo denerwujący, często wręcz głupi. Z jego bandy polubiłam Nubijczyka, czułam, że on coś ukrywa, że ma jakiś sekret, różnił się od reszty rzezimieszków, wydawał mi się jakby bardziej ludzki...
„Nie bez powodu wygram tam, gdzie inni przegrali. To dlatego, że rozumiem zasady tej gry.”
Akcja powieści rozgrywa się gdzieś w czasach, które kojarzyły mi się ze średniowieczem, jednak to nie jest dokładnie ten okres. Autor przedstawił mam swoją wizję świata, w którym rządzi przemoc i strach. Mam teorię, że czasami, w których wszystko się dzieje, jest okres po jakiejś katastrofie, odległa przyszłość, w której ludzie muszą zaczynać wszystko od początku, ale to tylko moje domysły.
W książce występuję pierwszoosobowa narracja brata Jorga, dzięki czemu możemy lepiej go poznać, zrozumieć jego przeszłość. Książka zawiera liczne retrospekcje, często po kilku rozdziałach w czasach teraźniejszych bohaterom, cofamy się o cztery lata, by dowiedzieć się, dlaczego książę Ancrath został tym, kim jest. Były to takie jakby wspomnienia głównego bohatera. Niestety dość często zdarzały się w jakichś ważnych momentach, był to dla mnie jakby urywek w akcji, zawsze wtedy moje emocje, które wytworzyły się w czasie czytania, lekko opadają. Muszę dodać, że książka nie daje siedzieć bezczynnie, cały czas coś się dzieję, książę jako osoba nerwowa, impulsywna często najpierw działa, potem myśli. Co mi jako czytelniczce bardzo odpowiadało.
„Ta cisza prawie mnie pokonała. To cisza mnie przeraża; jest jak białą kartka, która mogę zapełnić swoim strachem.”
W książce jest jeszcze coś, co bardzo mnie zafascynowało, pewne postaci, które mają duży wpływ na zdarzenia, poznajemy je słabo, są bardzo tajemnicze i niebezpieczne. Nie mogę zbyt wiele o nich pisać, bo nie dość, że opisani są w niewielu fragmentach, to jeszcze poznajemy te osoby dopiero pod koniec książki. Właśnie one dodają do książki ten klimat prawdziwego fantasy. Mogę jedynie dodać, że o jednych z tych powyżej wspomnianych istot, jeszcze nigdy nie słyszałam, nie spotkałam się w powieściach. Były dla mnie spora zagadką i żałuję, że ich wątek nie został należycie rozwinięty.
Podsumowując książka jest napisana w bardzo przystępny i ciekawy sposób, łatwo przyswajalny. Fabułą zainteresowała mnie do sięgnięcia po kolejne tomy, chciałabym przekonać się, że przyrzeczenie Jorga naprawdę się spełni. Liczę, że wydawnictwo szubko wyda następne części, a ja znów będę mogła zagłębić się w niecodzienny, okrutny świat, który bardzo mnie zaciekawił.
Ocena 9/10
Autor: Mark Lawrence
Tom: I
Wydawnictwo:Papierowy Księżyc
Ilość stron: 422
Cena: 38,90zł
Data przeczytania: 2013-03-19
Skąd: biblioteka publiczna
Seria:
Książę Cierni --- Król cierni --- ???
Książka przeczyta do wyzwania:
Jest to książka, o której kiedyś wspominałam, że bardzo mi się spodobała, miałam jedynie problem z napisaniem recenzji, nie mogłam zebrać słów, jednak w końcu się udało.
Wysoka ocena, bardzo ciekawa pozycja.
OdpowiedzUsuńksiążka raczej nie dla mnie. bo być może i nie jest to średniowiecze, ale książę, walki - klimat zdecydowanie średniowieczny. a tego nie lubię. tak więc.. odpuszczam.
OdpowiedzUsuńI kolejna warta uwagi fantastyka:)
OdpowiedzUsuńNo nareszcie jakaś interesująca okładka ;P. A sama treść też nie kiepska. Poszukam tej książki w bibliotece :P.
OdpowiedzUsuńSpokojnej nocy!
Melon
PS: Sądzę, że ostatnia część serii będzie się nazywać "Papież cierni" :D. Od księcia, przez króla, aż do papieża :).
Niestety nie papież, bardziej pasuję cesarz, to tego tak wychodzi z tłumaczenia tytułu ;) Ale inwencja twórcza jest ;)
UsuńDziękuję za odwiedziny na moim blogu
OdpowiedzUsuńi pozostawienie linka do recenzji.
Została ona dodana do wyzwania.
Pozdrawiam :)
Wow. Z chęcią przeczytam. :) Lubię czarne charaktery, które miały powód stać się takie, a przede wszystkim lubię wiedzieć, dlaczego są tacy, a nie inni..
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zachęciłam ;)
UsuńRecenzja bardzo dobra, jednak książka nie w moim guście :) Nie przekonuje mnie.
OdpowiedzUsuńChyba nie moje klimaty... :)
OdpowiedzUsuń