Recenzja: "Dolina umarłych" - Tess Gerritsen
Dużo, dużo śniegu
Maura ma za sobą trudne decyzje związkowe, na konferencji postanawia trochę się odciąć, odnawia kontakt z kolegą ze studiów, a ten namawia go na wspólny wypad na narty wraz ze swoją córką i przyjaciółmi. Śnieg zaczyna mocno sypać, co utrudnia przejazd. Wycieczkowicze trafiają do niezwykłej wioski, który jakby zatrzymała się w czasie. Co skrywa wioska?Na wstępie zaznaczę, że chyba tym razem autorka chciała przedstawić za dużo na jeden raz. Wioska gdzieś głęboko w górach, sekta, konflikty rodzinne, nie będę zdradzać wszystkiego, ale było to wszystko trochę naciągane. Czułam przesyt, mało dowierzałam w to wszystko, bo autorka wrzucała co chwil coraz bardziej niejasne wyjaśnienia. Tym razem nie przepadłam a fabule całej książki, podobała mi się do połowy.
Klimat małej, odciętej od świata wioski i jej zagadki już sam w sobie był intrygujący i sądzę, że tutaj gdyby autorka zakończyła i poprzestała na sekcie byłoby po prostu klimatycznie, przecież już w ich małej grupie działy się dramaty, a tu jeszcze ta organizacja. Za dużo na raz.
Wszystko to miało chyba być chyba lekkim odświeżeniem serii i ucieczką od schematów pracy w Bostonie, ale można to robić inaczej. Przynajmniej mnie to tym razem nie kupiło. Ale nie zniechęcam się, czytam dalej, jeszcze kilka tomów przede mną. A potem już będę sięgać po te spoza serii.
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.
Pozdrawiam,
Patrycja.