Odkryć samego siebie, czyli "Biedne Istoty"


Sądzę, że w lutym obejrzałam najlepszy film roku. Tak właśnie czuję po seansie "Biednych Istot" Lanthimosa, które zobaczyłam w lutym. Okaże się, czy to będzie prawda, ale naprawdę niesamowicie dobrze wspominam ten film, a dodatkowo polecam do obejrzenia, komu mogę. 

Bella budzi się w ciele dorosłej kobiety, uczy się początkowo zwykłych codziennych czynności, rozwija się i sama wyrusza w świat nie mogąc znieść nadopiekuńczości swojego stwórcy, a także zamknięcia. W podróży towarzyszy jej mężczyzna, który pomaga jej odkryć jej seksualność. Kobieta w czasie podróży zaczyna rozumieć, że sama jest własną wartością, odkrywa też, co chce robić w swoim życiu.

Pierwsze, o czym chciałam wspomnieć to niesamowita kreacja Emmy Stone, aktorka odegrała rolę Belli przekonująco, czułam, że to kobieta w ciele dziecka, która przechodziła szybko kolejne etapy dojrzewania. Charakterystyczne reakcje, które mają dzieci, sposób wysławiania się, jedzenia, czy chodzenia, to wszystko było oddane perfekcyjnie. Podczas seansu nie mogłam wyjść z przeświadczenia, że mimo że postać była wglądowo niezmienna, to było to naprawdę wiele ról do odegrania.

Poza Bellą bohaterowie który spędzali wokół niej czas byli też dobrze nakreśleni. Patrząc na nich miałam w głowie bohaterów baśni braci Grimm, lekko niejednoznacznych, ale jednocześnie z takim łatwym rozpoznaniem, z czym mamy do czynienia. Twórca Emmy, sam miał niezwykłe dzieciństwo, które sprawiło, że obecnie musi radzić sobie z codziennymi czynnościami, jak jedzenie, przy pomocy aparatury, jego charakter początkowo pokazywał typowego naukowca, który chce obserwować wyniki swojej pracy, wraz jednak z rozwojem fabuły, także i on przechodził przemianę. Poza historią Belli poznajemy także opowieść jej matki, która również jest niezwykła. Mamy też kobieciarza, którzy wpada w sidła, które sam zastawia. To tylko wierzchołek góry lodowej, jednak chciałam zaznaczyć, że film nie jest teatrem jednej postaci, a aktorsko wypada naprawdę dobrze.

Za kolejny aspekt, który mnie zachwycił mogłabym ująć sferę wizualną. Akcja rozgrywa się w świecie, który mogłabym uznać za streampunkowy, jednocześnie nowoczesny i przestarzały, dlatego tak fascynujący. W ujęciach było widać bajkowość, groteskę. Barwy ukazywały na jakim etapie historii jesteśmy. Czarno-białe ujęcia początków, kiedy Bella była jeszcze dzieckiem i nie znała świata, po feerię barw, kiedy zaczynała odkrywać wszystko wokół podczas swoich podróży, aż do najbardziej współczesnej sfery, która była ustabilizowaną sytuacją i zwykłą, naturalną kolorystyką. W tej części chciałam także ująć niezwykle piękne przechodzenia między rozdziałami opowieści.  

Film mimo że był jednych z tych dłuższych, był także jednym z tych, które trzymały widza cały czas w niepewności. Świat fantasy, thrilleru sprawiał, że chciało się wiedzieć, co będzie dalej, bo właściwie nic nie było pewne. Właściwie nie obraziłabym się, gdybym mogła spędzić jeszcze więcej czasu z bohaterami. Bo świat przedstawiony i opowieści wokół bohaterów można by tu jeszcze tworzyć, wtedy bohaterowie na drugim planie mogliby dostać trochę więcej uwagi. Za jedyny minus historii mogłabym uznać zbyt wiele scen intymnych, niektóre były potrzebne, pokazywały rozwój w psychice bohaterki, jednak było ich naprawdę, naprawdę sporo.

Komentarze

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)