I tylko słychać śpiew, czyli "Zatoka syren" - Mariusz Kanios 3/52
Storytel to naprawdę było dla mnie wybawienie, jak widzicie zapoznałam się z kolejnym audiobookiem, który czyta Filip Kosior, a mianowicie "Zatoką syren". Styl Mariusza Kaniosa bardzo mi podpasował, zaczynam dostrzegać schemat w jego książkach, ale pasuje mi konsekwencja, z jaką są tworzone. Każda ma inną treść, ale część elementów budowy jest podobna. Po pierwsze zaczynamy dramatycznie, zaskakująco od sceny, która wręcz zmusza, by być w historii, chcieć poznać jej przyczyny i skutki. Kolejnym aspektem jest krótka budowa rozdziałów, idealna do słuchania, kiedy łatwiej wrócić do początku, gdy ktoś lub coś Cię rozproszy, a także po prostu przerwać, gdy jest taka potrzeba i nie bać się, że się straci wątek. Naprawdę idealny styl pisania do słuchania.
Kolejnym punktem, który chciałam omówić jeszcze przed przejściem do samego opisu fabuły, zauważyłam, że w powieściach Kaniosa mamy początkowo rozdzieloną fabułę pomiędzy wiele postaci. Wydaje się, że ich problemy, sprawy początkowo nie zbiegają się w punkcie wspólnym, a jednak przechodzą one do wspólnego końca. Mamy więc na historię spojrzenie z kilku perpektyw, nie patrzymy tylko zero jedynkowo na problemy.
Do komisarz Alicji dobija się dziennikarz, którzy mówi jej o porzuconej sprawie śmierci dziewczyny w bieszczadzkim lesie. Tamtejsza policja zamiotła sprawę pod dywan, początkowo Alicja nie chce mieszać się w sprawę z nieswojego rejonu, ale jej myślenie zmienia się, gdy wyrusza tam na wymuszony urlop... Mira jest Ukrainką, która wyruszyła do Polski za lepszym jutrem, nie spodziewała się, że praca w fabryce przerodzi się w koszmar. Julia i Marek mają wszystko poza dzieckiem, świat podsuwa im niecodzienne rozwiązanie ich problemu.
Jak już pisałam na początku wielość wątków w powieściach Kaniosa wzbudza ciekawość, jego książki słucha się z rosnącym zainteresowaniem. Sprawa poruszana w książce, sądzę, że przez poruszany temat ludzi z Ukrainy, może się wydać napisana w idealny czas. Powoli jak po stopniach układaliśmy kolejne puzzle i okazało się, że wszystko składa się w jeden przerażający obrazek. Podoba mi się, że w precedens było zamieszane tyle osób, a właściwie wątek nie był jeden, a wiele, wciąż napotykaliśmy powiazania w miejscach, które teoretycznie nie były powiązane.
Do czego mogłabym się przyczepić w "Zatoce syren" autora? Sądzę, że do zakończenia. Powieści są dobrze skonstruowane, ale rozwiązanie spraw zwykle jest szybkie, a przynajmniej ja tak to odczuwam. Za kolejny minus, co może być problemem jedynie dla mnie, mamy mało czasu poświęcone na takie nabudowanie historii zza kulis dotyczących komisarz Alicji i jej przyjaciół, np. Ewy, sądzę, że łatwiej byłoby budować napięcie, gdybyśmy wiedzieli o bohaterach jeszcze więcej. Niby wątek związkowy się tam budował, ale było to niezwykle szybkie.
Komentarze
Prześlij komentarz
Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.
Pozdrawiam,
Patrycja.