Chwila dla widza: "Zanim się pojawiłeś"

Miały być łzy... 

Przez natłok książkowych recenzji nie miałam, kiedy napisać Wam o filmowej premierze, na którą wybrałam się w zeszłym miesiącu. Ostatnio przez stres czytam mniej, najpierw wyniki matur, teraz oczekiwanie na wyniki rekrutacji, więc postanowiłam napisać coś innego i padło na ten tytuł.

Zanim się pojawiłeś to głośna premiera tego roku. Książkę poleca całe grono recenzentek, które wylewały morza łez nad jej lekturą. Mnie szał na powieść mimo to ominął, ale jako że w zeszłym miesiącu w kinie nie grano według mnie nic ciekawego, wybrałam się, by zobaczyć, o co ten szał. Pierwsze recenzje ekranizacji również mówiły o wyciskającym łzy i pięknym widowisku. Nie ukrywam więc, że miałam spore oczekiwania, a co otrzymałam?

Louisa jest młodą kobietą, która właśnie straciła pracę. Mieszka z rodziną, która liczy, że szybko znajdzie nowe zajęcie. Ona sama jednak, nie wie, co chce robić w przyszłości, nawet tej najbliżej. W agencji pracy polecają jej ofertę opieki nad niepełnosprawnym Willem. Dziewczyna zgadza się za względu na wysokie wynagrodzenie, nie wiedząc, że mężczyzna, którym będzie się zajmować nie jest staruszkiem. Arogancki i cyniczny mężczyzna wciąż nie pogodził się ze swoim losem, odpycha szanse na szczęście. Lou postanawia pomóc mu w znalezieniu radości każdego dnia.


Od początku do końca wiedziałam jak to będzie przebiegać. Trailer, opis książki, tytuł drugiego tomu... Żadnego zaskoczenia po filmie nie oczekiwałam. Liczyłam jednak, że opowieść będzie tak prowadzona, że wywoła we mnie większe emocje. Tak się jednak nie stało.

Film odebrałam jako naprawdę piękny obrazek relacji międzyludzkiej, jednak lekko wypaczony. Dlaczego osoba niepełnosprawna jest zawsze taka piękna, bogata? Czy nie zdarzają się w ogóle inne sytuacje? Przez cały film miałam wrażenie, że osoba, która miałaby mniej od Willa potrafiłaby lepiej wykorzystać życie, nawet po wypadku. Miał wszystko przed wypadkiem, później zostało mu to odebrane, ale pieniądze, które miał mogły zapewnić mu choć część tych rozrywek... Film podobny do Nietykalnych, ale tam film bardziej tamtej zagrał na moich emocjach.


Było kilka kwestii, które mi się nie spodobały i nie pozwoliły w pełni cieszyć się seansem. Po pierwsze był momenty, kiedy zdawało mi się, że Lou czuję coś do Willa, a wciąż chodziła ze swoim chłopakiem, jak dla mnie było to równoznaczne ze zdradą. Rodzina dziewczyny była straszna, żerowała jedynie na jej pracy, nie wspierała jej, pewnie znienawidziłabym ją całą, gdyby nie to, że była słabo nakreślona. Nie zauważyłam też wielkiej przemiany, jaka miała nastąpić w Lou, moim zdaniem to ona zmieniała nastawienie Willa, ona sama była jednak bardzo podobna do dziewczyny z początków filmu.

Co mi się podobało? Cudowna gra aktorska dwójki głównych bohaterów, między nimi nie dało się nie wyczuć chemii. Relacja naprawdę, naprawdę urocza, choć bolesna. Poza rodziną Lou reszta bohaterów również się wykazała, więc film odbierało się naprawdę dobrze. Kwestia wizualna też ukazana została na najwyższym poziomie, niektóre kadry można by zatrzymać i patrzeć na nie kilka chwil. Są też sceny tak cudownie, przeuroczo wręcz ujęte, że chce się je oglądać kilkukrotnie. Klimat małego miasteczka, jego uroków i wad, również został oddany fenomenalnie.


Zanim się pojawiłeś to film dobry, który pozostawia widza z uśmiechem na ustach, mimo zakończenia. Jest ono jednocześnie pozytywne i negatywne, ale o tym przekonanie się oglądając. Zabawnych scen, dialogów jest wiele, bohaterów nie da się nie polubić, cudownie też się na nich patrzy, ale historii brak tego czegoś. Liczyłam na więcej, po prostu.
Ocena: dobra [4/6]


Reżyseria: Thea Sharrock
Scenariusz: Jojo Moyes
Część: -
Produkcja: USA
Czas trwania: 1 h 46 min
Data premiery: 2 czerwca 2016 (świat), 10 czerwca 2016 (Polska) 
Data obejrzenia: 2016-06-22
Bohaterowie:
Emilia Clarke - Lou Clark
Sam Claflin - Will Traynor
Janet McTeer - Camilla Traynor
Charles Dance - Stephen Traynor
Brendan Coyle - Bernard Clark
Stephen Peacocke - Nathan
Jenna Coleman - Katrina "Treena" Clark
Matthew Lewis - Patrick

Trailer: 

Komentarze

  1. Mi się film słabo podobał - faktycznie rodzina Lou tylko na niej żerowała i zdzierała z niej pieniądze a ona sama nie była w porządku wobec swojego faceta, który - trzeba to przyznać - miał do niej anielską cierpliwość :) nie rozumiem zachwytów nad tym filmem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Własnie sama się naczytałam, że ten film to wyciskacz łez, który od pierwszych chwil smuci i nawet długo po nim człowiek nie może się pozbierać i dalej ryczy. Jak dla mnie jest to dobra historia ale strasznie nierealna i w ogóle nie poruszająca. Dużo się śmiałam i co z powodu głównej bohaterki, która swoimi minami rozśmieszy największego gbura. Końcówka była do przewidzenia, wniosła do filmu trochę powagi, ale na pewno nie nazwałabym tej ekranizacji cudowną, czy wspaniała. Chyba również oczekiwałam czegoś innego. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja o wiele bardziej polecam książkę - nie jest takim wyciskaczem łez, a raczej prawdziwą ludzką historią :)
    Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś bym chciała obejrzeć film, ale na razie mam inne filmy w planach.

    OdpowiedzUsuń
  5. super film. Wiecej momentów zabawnych niż smutnych

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka mnie oczarowała, ale nie mogę się przekonać do seansu filmowego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jeszcze nie widziałam filmu, ani nie czytałam książki, ale mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości uda mi się nadrobić i to i to. Bardzo lubię grę Emiliy w Grze o Tron więc jestem pewna, że również tutaj się nie zawiodę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety nie miałam jeszcze okazji zapozna się ani z filmem ani z książką.

    OdpowiedzUsuń
  9. Skoro znienawidziłaś rodziców Lou w filmie, to co dopiero byłoby w trakcie lektury! A film tak wielu wątków nie pokazał - może dlatego nie widać przemiany Lou. I faktycznie... czuła coś do Willa a wciąż chodziła ze swoim chłopakiem (wątek jego zdrady za to w ekranizacji został pominięty... choć zdradził raczej sekret mu powierzony niż bohaterkę z kimś innym). Film widziałam i podobał mi się, choć postrzegałam całość mocno przez wrażenia z lektury - tą także polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę się nie zgodzić z paroma rzeczami, które tu napisałaś. Nie wydaje mi się, by autorka uczyniła Willa bogatym i wpływowym, bo chciała go w pewien sposób wyidealizować czy coś - ja to odebrałam jako przypomnienie, że każdy z nas, bez względu na pozycję społeczną, może kiedyś trafić na ścianę i wiele stracić. Lou może nie była w porządku wobec Patricka, kiedy zaczęła zdawać sobie sprawę ze swoich uczuć do Willa, ale z nich dwojga to bardziej on zachowywał się jak dupek - szczególnie jest to widoczne w książce. Świata nie widział poza swoimi biegami i trochę ją przez to lekceważył. Nie wiem, ja jako kobieta chyba bym szału dostała z takim facetem. Nie mówię, że trzeba być dla partnera całym światem, ale Patrick był nieco za bardzo zapatrzony w czubek własnego nosa :) Co do rodziny Lou, to tu akurat w pewnej mierze się zgadzam. Byli wobec niej zbyt wymagający i wydaje mi się, że potrzeba pieniądza (choć oczywiście rozumiem, dlaczego tak było, naprawdę im się nie przelewało) odrobinę zasłoniła potrzeby ich własnej córki. W książce widać też, że nieco faworyzowali jej siostrę i to na pewno bolało. Ale ogólnie, chyba nie odebrałam ich aż tak negatywnie. Może dlatego, że za bardzo skupiłam się na głównym wątku.
    Ogólnie, żeby nie było - jak najbardziej rozumiem i szanuję Twoje zdanie :D Po prostu "Zanim się pojawiłeś" bardzo mocno wbiło się w moje serce i o każdej porze dnia i nocy jestem gotowa bronić tej pozycji XD
    Pozdrawiam,
    rude-pioro.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam iść, ale niestety nie poszłam. Nie wiem czemu, ponieważ książkę KOCHAM! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Miło przeczytać recenzję bez zachwytów :D Bo ostatnio i nad książką i nad filmem same peany w Internecie wynajduję. Cóż, sama jeszcze się nie zapoznałam, ale znając moje wrażliwe, romantyczne serce może mnie kupić. Z drugiej strony czasami te chwalone produkcje do mnie właśnie nie trafiają. Wszystko przede mną.
    I widziałam, że w stosiku masz "Drogę Królów" - najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Właściwie to obawiam się i książki, i filmu. Po pierwsze, mam dokładnie tak samo jak Ty, po tylu pozytywnych recenzjach oczekuję prawdziwego hitu. Po drugie to chyba (przyznaje się bez bicia! :D) boje się, co jednak może zrobić ze mną ta książka.
    Pozdrawiam, Oliwia
    http://zjadamszminke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja filmu jeszcze nie oglądałam, ale mam taki zamiar w najbliższym czasie. Mam nadzieję, ze mi się spodoba. Tylko ja uwielbiam wyciskacze łez i emocjonalne filmy, a jeżeli tu miało być to a nie ma to boje się rozczarowania. Ale zobaczymy jak to będzie. ;)
    Pozdrawiam. :**

    OdpowiedzUsuń
  15. Po książkę raczej nie sięgnę, ale film chętnie obejrzę (wyjątek od reguły :D), spodziewałam się wyciskacza łez, ale po twojej recenzji sama nie wiem, czego oczekiwać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję za recenzję. Książkę z przyjemnością przeczytałam, a po tej opinii myślę, że jednak warto i film obejrzeć, jak będę miała taką okazję, to na pewno się na niego wybiorę i przekonam się o moich odczuciach do niego.

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja muszę nadrobić z książką :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wydaje mi się, że film zupełnie inaczej byś odebrała, gdybyś najpierw przeczytała książkę, zwłaszcza relacje między głównymi bohaterami są bardziej jasne.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak zawsze film nie oddaje tego co książka
    Bo książka to ostatnia moją Lze naprawdę
    Ale FIM jednak nie to samo a wielka szkoda

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)