Kod Leonarda da Vinci
„Życie jest pełne sekretów. Nie można wszystkiego wiedzieć od razu.”
Są takie momenty, kiedy wprost należy słuchać głosu przyjaciółki i nie piszę tu o nowej fryzurze, czy ciekawym ciuchu, ale o doradzeniu w sprawach czytelniczych. Moja najlepsza koleżanka ma dość specyficzny gust, choć ma tyle lat co ja, wyśmiewa(nie w dosłownym sensie) moje wybory czytelnicze, które uważa za dziecinne. Sama czytuje najczęściej „Grę o Tron” lub książki, o których nawet nie słyszałam, czasem jednak nasze gusta się pokrywają, a dowodem tego, może być polecona prze nią książka Dana Browna pt. „Kod Leonarda da Vinci”.
Zacznę może o wspomnieniu w kilku słowach o autorze. Pan Browna znany jest z książek z gatunku literatury sensacyjnej. Debiutował w 1998 roku thrillerem „Cyfrowa Twierdza”. Jego powieści wzbudzają wiele emocji. Najbardziej bojkotowaną książką jest właśnie „Kod Leonarda da Vinci”, a dlaczego, o tym wkrótce.
Główny bohater Robert Langdon(profesor na Harvardzie) zostaje obudzony w środku nocy i poproszony o pomoc w rozwiązaniu sprawy zabójstwa kustosza muzeum w Luwrze Sauniere. Landon miał się właśnie dziś spotkać z Jacques Sauniere, jednak ten nie pojawił się na spotkaniu. Wokół ciała ofiary i na nim znaleziono wiele niezrozumiałych poszlak. Razem z kapitenem policji Bezu Fasce próbują zrozumieć motyw , dlaczego Saurniere namalował wokół siebie te ślady. Nagle do miejsca zdarzenia wpada kobieta, okazuję się, że jest kryptologiem, podaje Landonowi wiadomość. Okazuje się, że Fasce, podejrzewa właśnie profesora. Kobieta, Sophie pokazuję mu ukrytą część wiadomości, jak się okazuję jej dziadka, która była skierowana właśnie do niej. Kustosz pisał w niej, by znalazła Roberta Landona. Wszystkie poszlaki wskazują na niego, jednak Sophie wie, że on jest niewinny. Razem zostają wciągnięci w grę, która toczy się już od kilku wieków, czy znajdą rozwiązanie zagadki? Jakie będę tego konsekwencje?
W „Kodzie Leonarda da Vinci” występuje narracja trzecioosobowa. Jednak nie ma tu głównej postaci, której spojrzeniem patrzy się na wydarzenia. Osobami tymi jest większość postaci, więc mamy wgląd na to, co dokładnie się dzieje z dwóch, trzech, a nawet więcej stron barykady. Nie martwcie, jeśli myślicie, że przez to, że poznajemy więcej spojrzeń na zdarzenia, od razu możemy rozwiązać zagadkę. Na szczęście nic takiego tu się nie dzieje. Największymi niewiadomymi powieści jest postać nauczyciela i tajemnica świętego Graala. Przez naprawdę długi okres czytelnik może czuć się zagubiony, jak to, dlaczego... Trzeba trochę pogłówkować.
Największym zarzutem stawianym powieści jest to, że oczernia obraz kościoła katolickiego, że przypisuję mu wszystkie zbrodnie popełniane przez chrześcijan. Sporo z tego jest prawdą, jak np. palenie na stosie kobiet, ale Dan Brown zapomniał również wspomnieć o tym, że nie tylko kościół katolicki zawinił. Według mnie można było wyczuć jakoś wrogość w tym wszystkim. Jednak chyba nikt nie pojmowałby tej książki aż tak dosłownie i raczej mało kto bierze sobie to do serca. Dla mnie ważniejsza była tajemnica, zagadka, dla mnie mogła się ona dziać w zupełnie innej Religi, z innymi faktami, jednak autor zadecydował tak, jak zadecydował. Mimo, że jestem katoliczką moje uczucia nie zostały bardzo nadwyrężone, po prostu nie brałam tego wszystkiego serio. Na wszystko trzeba patrzeć z przymrużeniem oka.
„Symbole mają różne znaczenie w różnych okolicznościach”
Symbole, ich znaczenie, naprawdę mnie zaciekawiły. Często nawet na nie zwracałam sprawy, dzięki tej książce jednak zrozumiałam, że każdy gest może mieć wiele znaczeń. Dotąd nawet nie zwracałam na nie uwagi. Gwiazda Dawida, pentagram, myślałam, że wiem, co oznaczają, jednak myliłam się. Fascynowały mnie również zawarte w książce kody, po przeczytaniu tej powieści razem z koleżanką zaczęłyśmy przesyłać sobie zaszyfrowane wiadomości, przydatna sprawa, jednak powiem Wam, że niestety czasochłonna. Może gdybym się w to wciągnęła szłoby mi szybciej, jednak nie doszłam jeszcze na pewno do perfekcji.
„...człowiek może się posunąć o wiele dalej, by uniknąć tego, czego się boi, niżby zyskać to, czego pragnie.”
Postacie, na pewno były ciekawe i oryginalne. Niektóre nikły w tłumie, niektóre wybijały się nad szereg. Nie sposób nie zacząć od głównej postaci Roberta Langdona. Mężczyzna doświadczony, wykształcony. Od razu kojarzył mi się z postacią z filmowej wersji tej historii. Jednak dowiedziałam się, że był wysoki, umięśniony, czego w filmie zbytnio nie zauważyłam. Spodobał mi się jego sentyment do zegarka, taka niecodzienne historia. Widać, w każdym drzemie dziecko. Czasem zaskakiwał mnie negatywnie, jakby zmieniał się w innego człowieka, młodszego, przestraszonego, tak jakby chował się w sobie. Gdy powiedziałam o tym koleżance, nie zrozumiała mnie, powiedziała, że ona nic takiego nie zauważyła, więc może to tylko moja wyobraźnia płatała mi figle.
Towarzyszką Roberta podczas poszukiwań była Sophie. Jest kryptologiem i od młodości zajmowała się kodami, zagadkami i zajęciami, których raczej nie wykonują małe dziewczynki. Wychowywał ją dziadek, a całą reszta rodziny zginęła w wypadku. Miała dobre kontakty z kustoszem dopóki czegoś nie zobaczyła. Od tego czasu opuściła rodzinny dom, zamieszkała sama i zakazała dziadkowi do niej dzwonić. Dotrzymywał zakazu, jednak złamał go w dzień przed swoja śmiercią. Mówił coś o niebezpieczeństwie i prawdzie o rodzinie. Sofie czasem zachowywała się dość dziwnie, na początku była trochę oschła, jednak wydarzenia zmusiły ją do rozmów. Wyprawa wiele w niej zmieniła i dała do myślenia.
Nie mogę wymienić tu wszystkich ważniejszych postaci, jednak nie mogę nie napisać o Sylasie. Jest on fanatykiem religijnym, członkiem organizacji Opus Dei. Sam się okaleczał, czym mnie osobiście lekko przerażał. W filmie jego postać była według mnie dobrze dobrana wyglądowi. Działał na zlecenie Nauczyciela, którego tożsamości długo nie jest nam dane poznać. Mężczyzna jest sprawcą wszystkich morderstw, co wiemy od samego początku, jednak dużo trudniej jest go odnaleźć policji. Niestety to nie on jest wszystkiemu winny, jest jedynie pionkiem w rękach kogoś większego, kogoś, kogo naprawdę się nie spodziewałam.
Podsumowując, książka Kod Leonarda da Vinci to ciekawa pozycja. Od samego początku sporo się dzieje, a potem akcja tylko przyspiesza. Żałował bardzo, ze najpierw obejrzałam film, ale zrobiłam to jakiś rok albo dłużej temu i zapomniałam tożsamości Nauczyciela, co mnie bardzo uradowało. Niestety znałam rozwiązanie kodu, więc moje uczucia były mieszane. Jeśli jeszcze nie oglądałeś filmu, a chcesz przeczytać tą książkę, to jesteś szczęściarzem. Ja z książka na pewno miło spędziłam czas i się nie zawiodłam.
Ocena: bardzo dobra
Są takie momenty, kiedy wprost należy słuchać głosu przyjaciółki i nie piszę tu o nowej fryzurze, czy ciekawym ciuchu, ale o doradzeniu w sprawach czytelniczych. Moja najlepsza koleżanka ma dość specyficzny gust, choć ma tyle lat co ja, wyśmiewa(nie w dosłownym sensie) moje wybory czytelnicze, które uważa za dziecinne. Sama czytuje najczęściej „Grę o Tron” lub książki, o których nawet nie słyszałam, czasem jednak nasze gusta się pokrywają, a dowodem tego, może być polecona prze nią książka Dana Browna pt. „Kod Leonarda da Vinci”.
Zacznę może o wspomnieniu w kilku słowach o autorze. Pan Browna znany jest z książek z gatunku literatury sensacyjnej. Debiutował w 1998 roku thrillerem „Cyfrowa Twierdza”. Jego powieści wzbudzają wiele emocji. Najbardziej bojkotowaną książką jest właśnie „Kod Leonarda da Vinci”, a dlaczego, o tym wkrótce.
Główny bohater Robert Langdon(profesor na Harvardzie) zostaje obudzony w środku nocy i poproszony o pomoc w rozwiązaniu sprawy zabójstwa kustosza muzeum w Luwrze Sauniere. Landon miał się właśnie dziś spotkać z Jacques Sauniere, jednak ten nie pojawił się na spotkaniu. Wokół ciała ofiary i na nim znaleziono wiele niezrozumiałych poszlak. Razem z kapitenem policji Bezu Fasce próbują zrozumieć motyw , dlaczego Saurniere namalował wokół siebie te ślady. Nagle do miejsca zdarzenia wpada kobieta, okazuję się, że jest kryptologiem, podaje Landonowi wiadomość. Okazuje się, że Fasce, podejrzewa właśnie profesora. Kobieta, Sophie pokazuję mu ukrytą część wiadomości, jak się okazuję jej dziadka, która była skierowana właśnie do niej. Kustosz pisał w niej, by znalazła Roberta Landona. Wszystkie poszlaki wskazują na niego, jednak Sophie wie, że on jest niewinny. Razem zostają wciągnięci w grę, która toczy się już od kilku wieków, czy znajdą rozwiązanie zagadki? Jakie będę tego konsekwencje?
W „Kodzie Leonarda da Vinci” występuje narracja trzecioosobowa. Jednak nie ma tu głównej postaci, której spojrzeniem patrzy się na wydarzenia. Osobami tymi jest większość postaci, więc mamy wgląd na to, co dokładnie się dzieje z dwóch, trzech, a nawet więcej stron barykady. Nie martwcie, jeśli myślicie, że przez to, że poznajemy więcej spojrzeń na zdarzenia, od razu możemy rozwiązać zagadkę. Na szczęście nic takiego tu się nie dzieje. Największymi niewiadomymi powieści jest postać nauczyciela i tajemnica świętego Graala. Przez naprawdę długi okres czytelnik może czuć się zagubiony, jak to, dlaczego... Trzeba trochę pogłówkować.
Największym zarzutem stawianym powieści jest to, że oczernia obraz kościoła katolickiego, że przypisuję mu wszystkie zbrodnie popełniane przez chrześcijan. Sporo z tego jest prawdą, jak np. palenie na stosie kobiet, ale Dan Brown zapomniał również wspomnieć o tym, że nie tylko kościół katolicki zawinił. Według mnie można było wyczuć jakoś wrogość w tym wszystkim. Jednak chyba nikt nie pojmowałby tej książki aż tak dosłownie i raczej mało kto bierze sobie to do serca. Dla mnie ważniejsza była tajemnica, zagadka, dla mnie mogła się ona dziać w zupełnie innej Religi, z innymi faktami, jednak autor zadecydował tak, jak zadecydował. Mimo, że jestem katoliczką moje uczucia nie zostały bardzo nadwyrężone, po prostu nie brałam tego wszystkiego serio. Na wszystko trzeba patrzeć z przymrużeniem oka.
„Symbole mają różne znaczenie w różnych okolicznościach”
Symbole, ich znaczenie, naprawdę mnie zaciekawiły. Często nawet na nie zwracałam sprawy, dzięki tej książce jednak zrozumiałam, że każdy gest może mieć wiele znaczeń. Dotąd nawet nie zwracałam na nie uwagi. Gwiazda Dawida, pentagram, myślałam, że wiem, co oznaczają, jednak myliłam się. Fascynowały mnie również zawarte w książce kody, po przeczytaniu tej powieści razem z koleżanką zaczęłyśmy przesyłać sobie zaszyfrowane wiadomości, przydatna sprawa, jednak powiem Wam, że niestety czasochłonna. Może gdybym się w to wciągnęła szłoby mi szybciej, jednak nie doszłam jeszcze na pewno do perfekcji.
„...człowiek może się posunąć o wiele dalej, by uniknąć tego, czego się boi, niżby zyskać to, czego pragnie.”
Postacie, na pewno były ciekawe i oryginalne. Niektóre nikły w tłumie, niektóre wybijały się nad szereg. Nie sposób nie zacząć od głównej postaci Roberta Langdona. Mężczyzna doświadczony, wykształcony. Od razu kojarzył mi się z postacią z filmowej wersji tej historii. Jednak dowiedziałam się, że był wysoki, umięśniony, czego w filmie zbytnio nie zauważyłam. Spodobał mi się jego sentyment do zegarka, taka niecodzienne historia. Widać, w każdym drzemie dziecko. Czasem zaskakiwał mnie negatywnie, jakby zmieniał się w innego człowieka, młodszego, przestraszonego, tak jakby chował się w sobie. Gdy powiedziałam o tym koleżance, nie zrozumiała mnie, powiedziała, że ona nic takiego nie zauważyła, więc może to tylko moja wyobraźnia płatała mi figle.
Towarzyszką Roberta podczas poszukiwań była Sophie. Jest kryptologiem i od młodości zajmowała się kodami, zagadkami i zajęciami, których raczej nie wykonują małe dziewczynki. Wychowywał ją dziadek, a całą reszta rodziny zginęła w wypadku. Miała dobre kontakty z kustoszem dopóki czegoś nie zobaczyła. Od tego czasu opuściła rodzinny dom, zamieszkała sama i zakazała dziadkowi do niej dzwonić. Dotrzymywał zakazu, jednak złamał go w dzień przed swoja śmiercią. Mówił coś o niebezpieczeństwie i prawdzie o rodzinie. Sofie czasem zachowywała się dość dziwnie, na początku była trochę oschła, jednak wydarzenia zmusiły ją do rozmów. Wyprawa wiele w niej zmieniła i dała do myślenia.
Nie mogę wymienić tu wszystkich ważniejszych postaci, jednak nie mogę nie napisać o Sylasie. Jest on fanatykiem religijnym, członkiem organizacji Opus Dei. Sam się okaleczał, czym mnie osobiście lekko przerażał. W filmie jego postać była według mnie dobrze dobrana wyglądowi. Działał na zlecenie Nauczyciela, którego tożsamości długo nie jest nam dane poznać. Mężczyzna jest sprawcą wszystkich morderstw, co wiemy od samego początku, jednak dużo trudniej jest go odnaleźć policji. Niestety to nie on jest wszystkiemu winny, jest jedynie pionkiem w rękach kogoś większego, kogoś, kogo naprawdę się nie spodziewałam.
Podsumowując, książka Kod Leonarda da Vinci to ciekawa pozycja. Od samego początku sporo się dzieje, a potem akcja tylko przyspiesza. Żałował bardzo, ze najpierw obejrzałam film, ale zrobiłam to jakiś rok albo dłużej temu i zapomniałam tożsamości Nauczyciela, co mnie bardzo uradowało. Niestety znałam rozwiązanie kodu, więc moje uczucia były mieszane. Jeśli jeszcze nie oglądałeś filmu, a chcesz przeczytać tą książkę, to jesteś szczęściarzem. Ja z książka na pewno miło spędziłam czas i się nie zawiodłam.
Ocena: bardzo dobra
Autor: Dan Brown
Tom: - Druga książka o przygodach Langdona
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 568
Cena: ok. 35 zł
Data przeczytania: 2013-06-05
Skąd: biblioteka publiczna
Tom: - Druga książka o przygodach Langdona
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ilość stron: 568
Cena: ok. 35 zł
Data przeczytania: 2013-06-05
Skąd: biblioteka publiczna
Dziś znalazłam ciekawe konkursy blogowe, do których również Was zapraszam.
Pierwszy konkurs: konkurs na blogu: in-corner-with-book ;)
Drugi konkurs: U Melona
Trzeci konkurs: u Szalonej Książkoholiczki
Jeszcze raz zapraszam. :)
mam książkę w domu (mama czytała), więc może i sięgnę? chociaż ogółem nie czytam takich książek (dokładnie to dopiero zaczynam z nimi), to szkoda by było nie skorzystac :)
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie akurat się spodobała, więc ja bym Ci poleciła.
UsuńKiedyś zaczęłam tą książkę, ale nie wiem dlaczego, nie mogłam przez nią przebrnąć. Jestem pewna, że w swoim czasie jeszcze raz po nią sięgnę - bardzo chciałabym ją przeczytać. Być może teraz zmieniło się moje podejście do niej.
OdpowiedzUsuńNiektórzy za nią po prostu nie przepadają, ale co Ci szkodzi spróbować ponownie ;)
UsuńFilm oglądać , oglądałam ale żeby zabrać się za książkę to jeszcze mi się nie udało. Może kiedyś:)
OdpowiedzUsuńMoże ;) Film był świetny ;)
UsuńNa razie po nią nie sięgnę, ale może kiedy to się zmieni ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się. ;)
UsuńCzytałam ,,Zaginiony symbol", ale nie zachwycił mnie, więc teraz spasuję.
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale w sumie to chyba jego debiut, można wybaczyć. ;)
UsuńKsiążkę oczywiście czytałam ;) Filmem byłam zachwycona :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, mamy podobne gusta. ;)
UsuńNo ja jako, że oglądałem film to próbuję odłożyć tę książkę na później, żeby moje emocje podczas czytania nie opadły :P.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Melon
PS: Dzięki za link :*! Widzę, że ktoś kliknął :P.
Ok. :) Może kiedyś przeczytasz. ;)
UsuńNie ma za co. :)
Czytałam i pamiętam, jakie wielkie zamieszanie było wokół tego tytułu. Kod wciąga, ale mnie nie powalił na kolana, ot, dobra książka, żeby się całkowicie oderwać na kilka godzin.
OdpowiedzUsuńNa każdego działa inaczej ;)
UsuńSensacja z dużą ilością faktów. No i dzięki niej zainteresowałam się historią Kościoła. Zapraszam http://qltura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO to widzę, że bardzo pozytywnie wpłynęła ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak na razie miałam przyjemność zobaczyć tylko film. Najpierw muszę jeszcze przeczytać Anioły i demony (gdzie też widziałam tylko ekranizację). :)
UsuńAnioły i demony też mnie ciekawią, ale u mnie w biblio nie ma :(
Usuń