Śmiertelny sekret


„Trzy miesiące temu mogłam zginąć. Od tamtego czasu nic już nie było takie samo.”  

Jak to możliwe, że jeden dzień może wszystko zmienić? Jak to możliwe, że życie może wywrócić się do góry nogami? Czy jeden wypadek może zaważyć na czyimś życiu? Czy jedna osoba może wprowadzić zamęt?

Odpowiedź na te wszystkie pytania poznacie w książce „Śmiertelny sekret”, rozpoczynającej serię „Dotyk”. Autorką powieści jest Laurie Faria Stolarz, którą wielu czytelników poznało już czytając serię „.. płomień na...”. Ja z pierwszą pozycją nie miałam zbyt dużego kontaktu(zbyt bierze się z tego, że zaczęłam czytać, ale po kilku stronach mnie seria znudziła). Teraz zabrałam się za tą książkę, wydawała mi się przyjemną lekturą, na jeden wieczór, dzięki małej ilości stron, nie liczyłam na zbyt wiele. Teraz powiem Wam o niej trochę więcej.

Jeden moment, jedna chwila, czas na mrugniecie okiem i widzisz, że to już koniec, że nie uda Ci się uciec, że to już koniec. W takich momentach całe życie przelatuję przed oczami, przypominasz sobie złe i dobre uczynki. Jednak nie tym razem.
Camelia prawie miała wypadek, jednak kluczowe jest słowa prawie. W ostatniej chwili przed stratowaniem otrąca ją pewien chłopak. Dziewczyna nigdy go nie widziała, jednak jego dotyk działa na nią w dziwny sposób. Po chwili chłopak znika, a Camelia zastanawia się kim był nieznajomy.
Po trzech miesiącach do szkoły przychodzi nowy uczeń. Ma podejrzaną przeszłość. Po szkole krąży wiele plotek. Niedługo potem Camelia odkrywa kim jest „nowy”. Niepokojące staje się też to, że po powrocie do domu, pierwszego dnia zajęć dziewczyna zaczyna dostawać niepokojące wiadomości. Czy te dwa zdarzenia mają ze sobą jakiś związek?

Książka pani Stolarz to ciekawa i krótka lektura. Zaledwie 270 stron, nawet w trakcie nauki przeleciało bardzo szybko. Muszę jednak powiedzieć, że taka objętość nie ujmuję w treści, czułam, że dobrze poznałam historie Camilii. Jednak, jeśli ktoś liczy na długie opisy tu tego nie znajdzie. Ogólnie myślałam, że będzie to gorsza książka. Pomyliłam się. Książka na pewno nie jest wybitna, nie będzie to powieść, którą chcę wychwalać pod niebiosa, ale jest dobra. Ale teraz trochę więcej o powieści.

W „Śmiertelnym sekrecie” występuję narracja pierwszoosobowa. Jednak nie opowiada cały czas jedna postać. Pierwsza część, ta główna to życie bohaterki, właśnie dzięki niej mamy wgląd na świat główniej bohaterki, jej przeżycia wewnętrzne, przyjaźnie. Musze powiedzieć, że czasem jej zachowanie mnie irytowało, zachowywała się irracjonalnie. Ale chyba często jest tak w powieściach paranormal romance. Rzadko spotykałam bohaterki, które całkowicie przypadały mi do gustu. Trudno. Wracając do poprzedniego tematu. Drugą części książki są myśli i uczucia adoratora Camelii. Są one bardzo krótkie, ale często zawierają wiele treści. Aż kipią od uczuć.

Fabuła książki nie jest bardzo rozbudowana, szybko można wszystko zrozumieć, poznać. Są oczywiście pewne sekrety, które razem z bohaterką musimy rozwiązać. Powiem szczerze, że na początku o jej adorowanie podejrzewałam bardzo wielu bohaterów, gdyż autorka przy zapoznawaniu nas z bohaterami, pokazywała lekką fascynację dziewczyną praktycznie każdego napotkanego chłopaka. Jednak już po przeczytaniu połowy podejrzewałam  jednego człowieka, który oczywiście okazał się tym złym. Muszę powiedzieć, że wielkiego zaskoczenia nie było. Jednak czasem autorka próbowała zacierać mój ślad, wprowadzała nowe poszlaki,  jednak według mnie za często naprowadzała na jedną postać, to było Az podejrzane. 

Podczas czytania irytowała mnie najbardziej jedna rzecz, wspomniana powyżej. Dziwiłam się, że wszyscy chłopcy w mieście szaleli akurat za Camelią. Aż żałowałam jej przyjaciółki Kimmie(o której trochę więcej potem). Główna bohaterka w ogóle nie zauważała, że działa na chłopców jak magnes(czy to trochę nie schematyczne?). W tym wszystkim musiała ją uświadamiać koleżanka. Dobrze, że chociaż ona jest spostrzegawcza.

Nie mogę nie wspomnieć o Kimmie i Wesie. Uwielbiam ich. Są tak niecodzienni, a do tego zabawni. Co chwila sobie wrzucają. Jestem nie usatysfakcjonowana, że główna bohaterka tak ich olewała. Gadała z nimi tylko, gdy była smutna, zła lub gdy miała problem, to mi się nie podobało. Muszę jednak, ze na początku mniej ich lubiłam, wydawali mi się jacyś tacy dziwni, jednak szybko się do nich przekonałam. Bez nich książka nie byłaby taka sama.

Na zakończenie powiem, że książka jest dobra lekturą dla niewymagających, którzy liczą na relaks i lekką zagadkę. Powieść wypożyczyłam z biblioteki, od razu udało mi się też podebrać drugą część, niedługo postaram się napisać jej recenzję, bo już została przeze mnie przeczytana. Mnie książka ta trochę od stresowała od egzaminów, więc będę ją miło wspominać. 
Ocena 7/10

Autor: Maria Faria Stolarz
Tom: I
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Ilość stron: 272
Cena: 29,90zł 
Data przeczytania: 2013-04-20
Skąd:  biblioteka publiczna

Seria:
Śmiertelny sekret --- Śmiertelne kłamstwa --- i jeszcze dwie inne książki


Książka przeczytana do wyzwania:



________________________________________________________

Przepraszam wszystkim odwiedzających mojego bloga za nieodpisywanie. Byłam trochę zajęta nauką, miałam testy gimnazjalne, choc ogólnie teraz wiem, że stresowałam się na darmo. Głupota i tyle. Testy na prawdę były łatwe, ale przez nerwy zawsze myliłam najprostsze rzeczy. Jutro zabieram się za komentowanie Waszych postów z czym też mam zaległości. Do przeczytania. ;)

Patrycja

Komentarze

  1. Książka wydaje się być w sam raz na wakacje. Słońce, kocyk, okulary i mało wymagająca lektura :) Zazdroszczę Ci dobrze wyposażonej biblioteki. Sama już nie pamiętam kiedy wypożyczałam coś godnego uwagi.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam już tę książkę w bibliotece więc pewnie wkrótce wpadnie ona w moje ręce ; D

    OdpowiedzUsuń
  3. I znów kolejna warta uwagi fantastyka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak średnio warta, jak chcesz sobie umilić czas na krótko to polecam, wysokiej klasy książka to to na pewno nie jest :)

      Usuń
    2. Właśnie się zastanawiam nad jej zakupem:)
      Takie książki też są potrzebne:)

      Usuń
  4. to raczej historia jakich wiele, poza tym sama mówisz, że momentami schematyczna. a ja baaardzo lubię jak coś mnie zaskakuje. tak więc raczej sobie odpuszczę ;>
    a mi też mało która główna bohaterka całkowicie przypadła do gustu..

    ps. widzę, że czytasz moje ukochane "Delirium" - czekam na recenzję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam, czytam, ale ciężko mi idzie :P Podoba mi się, ale w książce nie ma za wiele akcji i mnie trochę nudzi. Choć zachwycam sie światem jaki stworzyła autorka, świetnie wykreowany, oryginalny, a te wszystkie prawa. Ale więcej potem, zostało mi jeszcze 50 stron ;)

      Usuń
  5. Jestem strasznie nią zaciekawiona. Historia mi się podoba, dlatego bardzo chętnie przeczytam w wolnym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie i jeszcze raz nie :D! No po prostu ta książka ewidentnie nie jest dla mnie :P. Mimo, że obecna jest w niej jakaś zagadka i baba z okładki przypomina mi z twarzy filmową Clove z "Igrzysk Śmierci" ;).

    Pozdrawiam!
    Melon :)

    OdpowiedzUsuń
  7. oo myślałam, że książka jest beznadziejna a tu taka niespodzianka, i tylko 270 stron ? Co prawda nie zachęcają mnie, krótkie książki ale jakoś mam ochotę na tą książkę po Twojej recenzji. Tak to chyba jest w tych książka, że główne bohaterki nigdy nie zdają sobie sprawy z tego jak działają na facetów ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest najgorsza, wybija się trochę ponadprzeciętną ;)

      Usuń
  8. Dziękuję za podesłanie linka do recenzji,
    została dodana do wyzwania :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)