The new kids - iKON (recenzja)

New kids



iKON są zespołem, który lubiłam słuchać od dawna, podobał mi się ich hip-hopowy styl. Nigdy nie byłam wielką fanką, jednak gdy dowiedziałam się, że chłopcy wydają album, w którym zbiorą masę swoich piosenek, wiedziałam, że chciałabym mieć ten album na półce. Tym bardziej, że tak dobrze on wygląda. Całkowicie kupiło mnie to dziwne opakowanie. 


"The new kids" to rapackage, który zawiera utwory, które zostały opublikowane w albumach "Return", "New kids: Continue", "New kids: The Final". Album nie był promowany w programach muzycznych, nie zawiera też kilka utworów("One and Only" & "Sinosijak"), które były na wspomnianych albumach, za to dodano kilka utworów, z których zespół jest znany, a także singiel "Rubber Band". Ogółem na dwóch płytach znalazło się aż 23 utwory, więc można trochę czasu na słuchanie poświęcić. 


Pamiętam, że kiedy zamawiałam płytę miałam ogromne problemy z jej dostaniem. Po pierwsze musiałam aż 3 razy dopłacać sprzedającej, a do tego dostałam album grubo po moim urodzinach, czyli prawie 2 miesiące po premierze, dlatego nie cieszyłam się z jego dostania tak jak powinnam. Jego słuchanie jednak wynagradza te problemy. 


Na pierwszej płycie znalazło się aż 12 utworów. Znajdziemy tam wydane dość dawno "Bling Bling", które jest moją ulubioną ich piosenka, dzięki MV pokochałam Bobby'ego i jego podwójnie pofarbowane włosy. "B-day" kolejny kawałek znam również z MV, piosenka trochę słabsza, ale i tak ją lubię. "Love scenerio", które rozpoczęło sławę zespołu, "Killing me", moim zdanie najlepszy kawałek z wydanych w erze New kids. Wszystkie te kawałki, mimo iż nie są po kolei wspomniałam teraz, gdyż mają one MV, były title trackami albumów. Sądzę, że każdy je słyszał, jeśli choć odrobinę śledzi kpop. 


Reszta płyty to piosenki, które poznawałam dopiero. "Freedom" to mój faworyt, uwielbiam klimat tej piosenki. "Rubber Band" moim zdaniem też jest świetne, pamiętam, że polowałam, by na tych koreańskich stronach jej przesłuchać, bo nie było jeszcze na spotify. Bardzo luię w każdej z piosenek vocal June'a i to, że większość kawałków zaczyna B.I. A skoro o nim mowa, to czuję smutek, że musiał opuścić zespół. YG to chyba najgorsza wytwórnia... 


Drugą płytę otwiera promujący title track "I'm okay". Naprawdę polubiłam ten kawałek, nie wiedziałam, że będzie ostatnim w całym składzie... "Goodbye road" była jedyną z nowych tytułowych piosenek, które nieszczególnie mi podeszła. Po tych dwóch kawałkach z MV mamy jeszcze 9 piosenek, które są b-side trackami. Pozostałe utwory są spokojne, takie mniej wyrywne, szalone. 


Opakowanie albumu jest dość dziwne. Płyty znajdują się na płytce, cała obudowa jest przezroczysta. W opakowaniu mamy, poza płytami, książeczkę z tekstem, płytkę z autografem, karty, jedną z członkiem i jedną do albumu, dwie pocztówki, naklejki, plakat mały, był też duży i oczywiście photobook. Mając tyle dodatków mniej się zdziwiłam, że album wyniósł tak dużo. A do tego YG nie potrafi w ceny...

Jestem zadowolona, że jednak mam ten album, jego słuchanie było naprawdę przyjemne. W sumie to ostatni pełny album chłopaków, wszystkich razem. Będę go naprawdę dobrze wspominać. Najbardziej cieszę się jednak, że wreszcie napisałam recenzję, bo zbierałam się do tego prawie pół roku. 

Komentarze

  1. Zgadzam się ten album jest cudny ^^ naprawdę nie wiem co to będzie bez B.I ale zawsze można się łudzić że kontrakty się kończą i chłopcy odejdą i założą swoją wytwórnię z B.I - dużo idoli zaczyna tak robić więc bym się nie zdziwiła :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)