Chwila dla widza: Mindhunter (sezon I)

Polować na umysły...

Socjopaci, seryjni mordercy to temat, który często poruszany jest w serialach, filmach, dokumentach. Sama dość często oglądam filmy, które mówią o takich przestępcach, bo zawsze jest to temat poruszany w sposób ciekawy. 

Przeglądając zapowiedzi nowych produkcji na Netflix zobaczyłam, że znajduje się tam drugi sezon serialu "Mindhunter". Nie widziałam pierwszego, więc postanowiłam spróbować. Tak właśnie przepadłam w dość powolnie rozwijającej się, ale doskonale budującej napięcie produkcji spod ręki Finchera. 

Przełom lat 70' i 80' dwóch agentów FBI ma prowadzić szkółkę objazdową po komisariatach, ciekawość jednego z nich wiedzie do więzienia, gdzie karę odbywa seryjny morderca Kemper. Ford rozmawiając z nim nawiązuje relację, której skutkiem jest utworzenie grupy zajmującej się badaniami innych morderców. 

Serial można uznać za początek innych amerykańskich seriali z zajmujących się podobną tematyką. "Mindhunter" bowiem sięga do początków, kiedy tematyka nie była jeszcze znana, kiedy morderców seryjnych nie profilowano, kiedy tematyka z tym związana była w powijakach. Metody prób i błędów wciąż towarzyszą bohaterom, nie ma pewnego schematu, szczególnie gdy rozmawia się z mordercami.

Więźniowie, z których badają agenci są postaciami, które znamy z historii. Są to prawdziwi mordercy, a charakteryzacja i dobór aktorów, stara się, by wyglądali jak najbardziej autentycznie. W większości kradną oni sceny, w których się pojawiają. Przeważają swoją grą, charyzmą szalę zainteresowania na swoją stronę. Oglądając ich czułam niepokój, niechęć pomieszaną z fascynacją. 

Inaczej było z głównymi aktorami, których życie codzienne powoli było nam odkrywane, stąd nie byli tylko tajemniczymi agentami FBI, czy onieśmielającymi wykładowcami topowych uniwersytetów, ale zwykłymi ludźmi z problemami. Szczególnie rzuca się to w oczy w ostatnich scenach. 

Przez większość produkcji sądziłam, że tytułowym bohaterem jest jedna postać, bardzo podoba mi się jednak tor, jakim poprowadzono tę postać i pokazano nam coś innego. Enigmatycznie, jednak nie chcę psuć Wam zabawy. W moim przypadku oglądanie trzech pierwszych odcinków było spokojne, zaczęłam od odcinka dziennie, jednak przy czwartym człowiek zaczyna czuć, że chce się więcej. Tak więc kolejne odcinki oglądałam z coraz większym zaciekawianiem, zainteresowaniem, co się wydarzy.  Moment kulminacyjny zaburzył mój osąd postaci, sprawił, że ogromnie się cieszę, że już za kilka dni premiera drugiego sezonu. 

Klimat kryminału, jak i lat, w których działa się akcja, został bardzo dobrze oddany. Czułam jakby bohaterowie tam byli, aktorzy i scenografia byli doskonale dobrani. To jeden z tych seriali, którzy lekko przerażają, fascynują i myśli się o nich trochę dłużej niż 5 minut po skończeniu. 


Do posłuchania:

Komentarze

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)