Studium w szkarłacie - Arthur Conan Doyle
Śladami detektywa
Sherlocka Holmesa poznałam już dość dawno temu, obejrzałam
wtedy serial BBC i się zakochałam… Namiętna fanka, jednak czegoś mi brakowało.
A tym czymś było poznanie książek, co zmieniłam długo po zakończeniu serialu.
Dziś przychodzę do Was z pierwszą recenzją, która dotyczy „Studium w
szkarłacie”.
Arthut Conan Doyle to autor, który stworzył detektywa, który
wciąż jest uważany za ikonę i do niego porównuje się innych, tworzy filmy,
seriale i kolejne książki. Postać – legenda. „Studium w szkarłacie” jest początkiem
całej jego historii, w której Sherlock poznaje Watsona, w której po raz
pierwszy razem działają.
Muszę przyznać, że obawiałam się, że oglądając serial wiele
straciłam z lektury, jednak jak mogłam się aż tak mylić. Książki to coś
zupełnie innego, mimo iż szkielet historii jest taki sam, to jednak
diametralnie się one różnią. Po pierwsze czas akcji, współczesność, a XIX wiek,
to znacząca różnica w technologii i myśleniu ludzi. Sama sprawa przedstawia się
również trochę inaczej, co oglądającym serial na pewno umili lekturę.
Jestem zachwyconą kreacją bohaterów. Są naprawdę
intrygujący, chętnie o nich czytam, a postać Sherlocka trudno do
zinterpretowania, ma w sobie sporo humoru i luzu, czego nie spodziewałabym się
po dżentelmenie angielskim z tamtych czasów. Watson zaś jest świetnym
towarzyszem i podoba mi się styl jego pamiętnika i to lenistwo połączone z
ciekawością, bardzo się z nim utożsamiam.
Sama sprawa była dobrze poprowadzona, po połowie
zastanawiałam się, co się właściwie wydarzyło, kiedy akcja nagle całkowicie
zmieniła miejsce, ale już wiem i naprawdę podobał mi się zabieg.
Właściwie już zabieram się za kolejny tom, więc
spodziewajcie się recenzji w najbliższym czasie. Jeśli jeszcze nie czytaliście
polecam, wszystkim, nie tylko fanom serialu, czy filmu z Robertem D. Juniorem.
Za możliwość lektury
dziękuję wydawnictwu Dragon.
Do posłuchania:
Nie czytałam jeszcze nic tego autora.
OdpowiedzUsuń