Sweetbitter - Stephanie Danler

Zawód marzeń?

Jako studentka często szukam zajęć dorywczych, dzięki którym będę miała pieniądze na własne, drobne wydatki. Zajmowałam się już wieloma rzeczami, nigdy jeszcze nie miałam możliwości zostać kelnerką. Praca wydawała mi się mało ciekawa i męcząca. Właśnie dlatego chciałam poznać bliżej doświadczenia dziewczyny, która została jedną z pań do obsługi. 

Stephanie Danler napisała powieść "Sweetbitter" wiążąc fikcyjną postać z własnymi doświadczeniami z zawodu kelnerki i przelała je na papier. Książkę zaczęłam czytać w weekend, ale już na wstępie muszę powiedzieć, że męczyłam ją długo i raz nawet zasnęłam przy niej. 

Fabuła powieści nie ma w sobie niczego, co mogłoby zainteresować czytelnika. Właściwie powieść to opisy wydarzeń, które miały miejsce w restauracji, w której zaczęła pracować główna bohaterka. Czytając czułam jakby jedynym miejscem akcji była właśnie ta restauracja, co nie byłoby problemem, gdyby cokolwiek ciekawego miało tam miejsce, gdyby choć jedna postać okazała się warta czasu, by ją poznać, jednak nie zainteresowała mnie żadna z nich.

Autorka na siłę chciała dodawać filozofię do swojej książki, swoje przemyślenia, które tak naprawdę niewiele wnosiły, a właśnie one sprawiały, że książka stawała się jeszcze mniej ciekawa. Miałam problem również z smaym prowadzeniem wydarzeń, gdyż akapit rozpoczynał się często dialogiem, który nagle bym urywany, by kończyć się dopiero pod koniec akapitu z przerwą na wypad w przyszłość. Co rozumiem pod tym stwierdzeniem? Są to zabiegi autorki, w których pokazuje ona jakby wydarzenia z przyszłości dla bohaterów, nie ma to jednak formy dziennika właśnie przez ten przerwany dialog, ciężko mi więc do końca ująć czym tak naprawdę jest.

Dawno nie czytałam książki, w której nie mogłabym się uchwycić niczego, co by mnie zmusiło do jej dalszej lektury. Tutaj męczyłam się i wręcz zmuszałam, by czytać dalej i jednak skończyć powieść i jej o niej napisać. Nie poprawiło się jednak wiele od pierwszych stu stron, więc jeśli styl i Wam również nie podejdzie to nie męczcie się. Chciałabym Wam napisać coś więcej, ale naprawdę od pół godziny siedzę i nie mogę zebrać myśli, by napisać cokolwiek więcej. Ta książka wypompowała ze mnie emocje. Nie wyobrażam sobie serialu na jej podstawie tak naprawdę... A powstał. 

Za możliwość poznania tej pozycji dziękuję wydawnictwu!

Na koniec trochę muzyki, która doda Wam więcej energii:

Komentarze

  1. Już sama okładka mi się nie spodobała, a widzę poTwojej recenzji, że niczego bardzo nie straciłam.

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie na pewno się na nią nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka o niczym? Raczej podziękuje ;-]

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku,
cieszę się, że pojawiłeś się na moim blogu. To już jest dla mnie wiele, ale jeśli masz ochotę pozostaw po sobie jeszcze komentarz. Każdy z nich sprawia mi ogromną przyjemność, bo wiem wtedy, że moje pisemne starania nie poszły na marne. Miłego czytania i komentowania.

Pozdrawiam,
Patrycja.

Wejścia

Popularne posty z tego bloga

Cesarz cierni

Drama Time: We Best Love No. 1 For You (recenzja)

Drama time: Penthouse sezon I (recenzja)