Cuda i dziwy, czyli Marvel i jego ekranizacje: "Logan"
czyli starzejący się morderca ze sztyletami w rękach i kilka innych osób, które tym razem nie ratują świata.
R to obecnie coraz bardziej popularna kategoria wiekowa w filmach. Po zeszłorocznym sukcesie Deadpoola coraz więcej twórców decyduje się na przeznaczenie filmu dla teoretycznie starszego odbiorcy. Kolejnym tego typu filmem jest Logan. Czyli trzecia część filmów z Wolverinem. Na wstąpię zaznaczę, że przez beznadziejne opinie dwóch pierwszych filmów nie zdecydowałam się jeszcze na ich obejrzenie, a mimo to obejrzenie Logana nie było dla mnie większym problemem. Naprawdę można się połapać.
Mimo iż akcja wyskakuje o kilka dobrych lat do przodu, kiedy to Logan jest już coraz starszy, opiekuje się doktorem X, zaczyna mieć spore problemy z piciem, sobą i przyszłością, a do tego na ogonie siedzi mi grupa ludzi z nie wiadomo skąd, która szuka młodego mutanta, który w jakiś sposób powstał, mimo że nie miało to miejsca od dawna..
I to wszystko powiedział na jednym wdechu. Uf. Pierwsze co od razu się nasunęło, gdy zaczął się film, ze to będzie jeden z tych mroczniejszych, w których od razu nie można przeczuwać dobrego zakończenia, a mimo że mamy do czynienia z superbohaterami, to oni są śmiertelni, chorują i też stają się słabsi. To naprawdę świetne, że nagle ich postaci stały się bliższe, bardziej ludzkie, podatne na zranienie. Odczuwalne było to też dzięki wszechobecnej krwi, ranach i poćwiartowanych ciałach, których wiele pozostawiał na swojej drodze nasz tytułowy bohater.
A skoro wspomniałam wyżej o tej dwójce muszę powiedzieć, ze i oni sprawili się znakomicie. Xavier nie był już tym wszechmocnym naukowcem, ale słabym staruszkiem, który czasem miewał poważne napady, przez które cierpieli ludzie wokół niego. Laura zaś nie odzywała się za wiele, jednak to jak wiele pokazywała postawą i mimiką dawało wiele. Cała ta trójka stworzyła niesamowitą zabawną, ale też momentami dramatyczną drużynę, której nie sposób było nie kibicować.
Gdy tylko o te relacje chodziło w filmie byłby genialny, jednak mamy również tego złego, którego niestety ani nie polubiłam, ani zbytnio nie zapamiętałam. Jego podejścia nie dało się nawet rozważać, ogółem postać słabo pokazana. Minusem dla mnie jest też ciąg wydarzeń. Logika zdarzeń niekiedy kulała, a ta bitwa na zakończenie była szczytem. Choć i smutna scena się tam trafiła i ciekawe mrugnięcie do widza na koniec.
Logan mimo wyżej wspomnianych minusów oglądało mi się dobrze, film dawał rozrywkę, ale nie był kalką innych filmów superbohaterskich, wniósł coś świeżego i naprawdę go polubiłam. Był humor, prawdziwa przemoc, walki, naprawdę dobre dialogi, sądzę, że warto się wybrać, nawet nie znając tego uniwersum.
Świat X-Menów:
Dobrze, że można oglądać bez znajomości poprzednich części.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie był to świetny film, mix dramatu i kina superbohaterskiego w idealnych proporcjach. Najlepszy blockbuster od czasów Mad Max: fury road.
OdpowiedzUsuńJa jestem zachwycona filmem :D
OdpowiedzUsuńCzeka mnie wycieczka do kina w najbliższych dniach :)
OdpowiedzUsuńUważam, że to najlepszy film o Loganie. Doszukałam się w nich paru nielogicznych wydarzeń, ale mimo to oglądałam go z przejęciem. Niestety nie takiego zakończenia oczekiwałam
OdpowiedzUsuńDla mnie te filmy to czarna magia, jakoś zupełnie do mnie nie przemawiają ;) Pozdrawiam serdecznie ;)
OdpowiedzUsuńWolverine należy do moich ulubionych X-menów, więc byłam bardzo ciekawa tego filmu. Co prawda był dość przyciężkawy, że tak to ujmę, a sceny walki czasami wydawały mi się aż nazbyt widowiskowe, jednak ogólnie podobało mi się. Żałuję tylko, że to najprawdopodobniej ostatni raz, gdy Hugh Jackman wciela się w rolę Wolverina. :c
OdpowiedzUsuń